szerzej:
W każdym razie nie lubię okresu maj- czerwiec w lesie. Aż by się chciało wędkować 😉 Wiem, że to dobry okres na ryby.
Majówkę spędziłem w Czechach w rejonie Szwajcarii Czeskiej. Miałem nadzieję na ciekawe doznania grzybofilskie, ale niestety patrząc na drzewa i ściółkę rozczarowałem się i zmartwiłem - część drzew miała wyschnięte liście i kwiaty, co odczytałem jako przemrożenie. Wiosna jakby zakpiła tam z przyrody, aż przykro było patrzeć na buki w brązie wiosną. Ale najsmutniejsze, że grzybów żadnych nie spotkałem przez 4 dni. Okolice przewyborne, na pewno grzybowe, ale tej wiosny niestety nie. Czeska Szwajcaria zachwycająca pomimo ubiegłorocznego pożaru. Warto się wybrać 🙂 Może w sierpniu? Rok leśny zapowiada się niezwyczajnie. Pozdrawiam leśną Brać.
szerzej:
Witajcie. W majówkę coś tam pojeździłem po Podlasiu, widoki wspaniałe, w Grabarce kupiłem sobie nawet nowy wiklinowy kosz od miejscowego wyplatacza, ale nawet mi do głowy nie przyszło aby dzisiaj 5 MAJA 2024 r. na zwieńczenie majówki wziąć kosz do lasu na testy, a szkoda. Na początku podmokłe grabiny - fajnie ale bezowocnie w owocniki pożądanych grabowych, później na czerwone dróżki - fajnie, woda z dróżek zeszła ale bezowocnie w owocniki pożądanych czerwonych, następnie w suche piaszczyste brzózki - a tam skryta za małym świerkiem całkiem fajna babka przydzieliła mi obuchem między oczy. Klasycznie jak to zwykle bywa po takim ciosie osunąłem się na kolana i fociłem. Jak już się nafociłem wstałem na wyprostowane nogi i zrobiłem kilka kroków, aż tu nagle i niespodziewanie za kolejnym małym świerkiem od kolejnej fajnej babki kolejny strzał między oczy, padłem na kolana itd. Pomyślałem więc, że jest to metoda, tzn. na lekkim piaszczystym podłożu ściółka była w stanie szybciej się "wygrzać" a wraz z nią grzybnia i wydać na świat pierwsze owoce. Na kolejnych brzózkowych piaskach stadko nanokurek, później długo nic, a na ostatniej z wytypowanych miejscówek kolejny nokaut, tym razem zobaczyłem pomarańczowożółtą gwiazdkę. A samych gwiazdek widziałem dzisiaj dużo więcej, kilka też grzybowych aczkolwiek blaszkowych, ale najwięcej to chyba ze świata roślinek a dokładniej ich kwiecia. Podsumowując, czy możliwe jest aby znaleźć pierwsze babki w miejscu, w którym z reguły znajduję te pierwsze - możliwe i całkiem prawdopodobne, czy możliwe jest aby znaleźć pierwszego pomarańczowożółtego kozaka w miejscu, w którym z reguły znajduję go pierwszego - możliwe i całkiem prawdopodobne, czy możliwe jest aby znaleźć pierwsze kurki w miejscu, w którym z reguły znajduję je pierwsze - możliwe i całkiem prawdopodobne, ale czy możliwe jest aby to wszystko miało miejsce 5 MAJA - małoprawdopodobne, do wczoraj rzekłbym nawet niemożliwe, A JEDNAK. Tak więc granica pierwszych kozaków w moim lesie przesunęła się o 10 punktodni do przodu (przy czym z tyłu głowy cały czas mam w pamięci obraz fatalnego sezonu z datą pierwszego dnia lata). Tak więc pozostaje mi tylko oczekiwać na czerwony obuch i nokdaun totalny. Pozdrawiam.
szerzej:
Witajcie. Po srogim a zarazem mokrym tygodniu na weekend wróciła wiosna radosna. Choć ani rurek ani kurek nie uświadczyłem, to nie mogę powiedzieć, że się nudziłem. Wręcz przeciwnie, to jest ten czas, kiedy potrafi zauroczyć każdy spotkany byle grzybek i każda roślinka. W lesie ogólnie wilgotno, większość moich czerwonych dróżek pod wodą, ale majowy las szybko wchłonie wodę, a jak już wchłonie, a słoneczko ogrzeje ścieżki, będzie się działo. Być może i ja złamię charakterystyczną dla tego lasu datę 15 maja. Pozdrawiam.
szerzej:
Witajcie. Będę oryginalny i nie wrzucę ceglasi. Raz, że na Wschodzie od tygodnia zasysa północne powietrze z nocnymi przymrozkami (wegetacja zastopowała i prawdopodobnie wróci na swój właściwy tor), dwa, że u mnie nie występują. Tymczasem ja podziwiając Wasze Zachodnie i Południowy wyczyny, oddaję się rozkoszom podziwiania tego co mam. A dzisiaj trafiło mi się stanowisko nietypowej smardzówki (pierwszy raz taką widzę), można by powiedzieć wersja albinotyczna z niesamowicie nieproporcjonalnie grubymi korzeniami (wszystkie te grubasy już leżały, kilka chudszych jeszcze stało o własnych siłach). No i te kustrzebki, coś niesamowitego, takiego wysypu jak w tym roku jeszcze w życiu nie uświadczyłem, klęska urodzaju. Pełna gama kolorów, te najmłodsze blade w odcieniu "ecru" poprzez starsze we wszystkich odcieniach brązu, aż po kruczoczarne monstrualnych rozmiarów najstarsze. Łuszczaki też się trafiały we wszystkich rozmiarach i stadiach rozwoju. Pozdrawiam.
szerzej:
Niestety przy wykonywaniu zdjęć korzystam tylko z telefonu, w którym aparat przestał mi ostatnio ostrzyć, więc zdjęcia czasami są słabe. A szkoda, bo grzyby są tak piękne i niecodzienne, że dobrze byłoby je pokazywać jak najwierniej.
szerzej:
Teraz napisałem konkretniej miejsce zauważenia skupiska smardzy w Pruszkowie bo to już moje spostrzeżenie gdzie mogą też one rosnąć. Caly czas męczy mnie przeziębienie i postanowiłem znowu trochę przewietrzyć się tylko już w pobliżu miejsca zamieszkania. Wczesniej nie zwracałem uwagi na to że mogą one rosnąć dosłownie 600 m od mojego bloku i blisko ścieżki ktoredy choć raz w tygodniu spaceruje. Po wpisach między innymi Niszcza na naszym forum że Smardze można spotkać na świeżo wysypanej korze to zaczełem się dziś rozglądać za nimi. Park Żwirowisko urządzony był niby już dość dawno ale na skwerze koło kościoła wysypano chyba niedawno trochę kory. Smardze trochę w gorszym stanie co w tym pierwszym parku ale ważne że są i można je podziwiać. Myślę że jeszcze w moim mieście jest więcej takich miejsc choć punktowych. Dzis zaliczyłem 3 parki a podejrzewam że takich miejsc jest więcej w pozostałych parkach, skwerach w Pruszkowie.
szerzej:
Witajcie. Po bardzo ciepłym i suchym tygodniu, taki sam ciepły i suchy weekend. Przy czym umęczyłem się z rana w lesie strasznie, duchota niczym przed lipcową burzą (burza ostatecznie była o 13:30, było baaardzo głośno no i mokro, i o to w tym wszystkim chodzi). Ale od początku. W drodze do lasu już pierwsze niespodzianki: bociany, żurawie, łabędzie i sarenki, przy czym sarenki to chyba tropiły one dzisiaj mnie, gdzie bym nie poszedł to wszędzie mi się bacznie przyglądały z ukrycia. A w lesie szaleństwo, zieleń niczym w połowie maja, roślinki też z połowy maja, aczkolwiek zieleń ta wypompowała całą wodę z lasu, której tydzień temu było jeszcze całkim sporo. Jeśli chodzi o grzybki to w porównaniu z ubiegłym weekendem bardzo słabo. Smardzówki jeszcze tylko bezpośrednio przy dołkach z wodą dają radę, pozostałe niestety już zakończyła karierę. Z nowości drobnołuszczak jeleni. Cóż, pozostaje mi tylko już oczekiwać na majowe kurki i rurki - idąc tropem dotychczasowej wegetacji przyrody - też powinny być miesiąc wcześniej. A zdjątka dzisiaj premierowe z nowego lusterka, tzn starego 14-letniego ale jako nowy nabytek. Pozdrawiam.
szerzej:
Z innych grzybów spotkałem tylko drobnołuszczak jeleni. Może za dwa tygodnie pojadę na dłuższy spacer już po lesie a na razie może tylko takie pobliskie krótkie spacery czy tu w Pruszkowie czy ewentualnie gdzieś po drodze. Podziękowania dla Niszcza za wskazanie kierunku poszukiwań ich choć tylko w celach fotograficznych. Serdecznie wszystkich grzybiarzy pozdrawiam.
szerzej:
Jeśli chodzi o określenie gatunku - brałem pod uwagę modroborowiki ponure oraz gładkotrzonowe. Ale każdy z nich przebarwia się po przekrojeniu, a te, które znalazłem wcale nie - wciąż żółciutkie.
szerzej:
Witajcie. Tydzień temu ponarzekałem i mam za swoje - w tygodniu tak wlało że aż chlupie aż miło. Na Naturę też taka sytuacja zrobiła wrażenie, bo mam takie wrażenie, że 7 kwietnia spotkał się Kwiecień z Majem. Jednym słowem szaleństwo. A zwłaszcza jeśli chodzi grzyby. Pierwsze kasztanki upolowane, olbrzymki ukryły się pod dywanami anemonów - jedną dostrzegłem, łuszczak w sam raz do zbioru, bardzo fajne stanowisko oranżówki, sklerotki w większości wzięły się już i wyprostowały, smardzówek we wszelkim stadium rozwoju nieskończone ilości, no i to co mnie dzisiaj bardzo mocno zadziwiło a wręcz zszokowało - takiej ilości kustrzebek co dzisiaj (i podejrzewam, że różnej maści) moje oczy nie widziały chyba przez całe życie ?! Pozdrawiam.
szerzej:
ps. przy okazji buszowania wyprosiłem z żerowiska lochę z młodymi. Spokojnie, kulturalnie pokłusowali w ustronne miejsce 😉
szerzej:
Pierwsze miejsce nieoczywiste - Wilanów. Tam natknąłem się na naparstniczki czeskie ( bardzo podoba mi się ich czeska nazwa kacenka ceska, chociaż Verpa bohemica też niezła) w ubiegłym roku, więc z nadzieją ich wypatrywałem - się dopatrzyłem 25 szt. 😁 Są jakieś takie długonogie w porównaniu ze zdjęciami waszych czeszek, ale to raczej one. Więc uradowany wielce pojechałem na miejscówkę nr 2 - Żabieniec. Ale tam niestety żadnych smardzy, jeno piestrzenice przy wodzie rosną jak szalone, oprócz nich czarek gniazdo i gdzieniegdzie czernidłaki błyszczące. Więc docelowo dotarłem do Młochowa, gdzie przywitał mnie deszcz z krupą, ale też dywan czarek - w tym dwie niezwykłe, bo pomarańczowe. Nie spotkałem wcześniej takiej wersji kolorystycznej - jakaś endemiczna odmiana? Niestety smardzowatych nie zauważyłem. Ale gniazdo piestrzenic wypatrzone dwa tygodnie temu rozrosło się do 30 szt. Widocznie jakieś korzystne warunki dla tych grzybów. Poza tym czernidłaki błyszczące w różnych fazach, młoda maślanka - chyba wiązkowa, kisielnica trzoneczkowata i kilka uszaków. I oczywiście coraz więcej kwiatów. Wiosennie, ale zmiennie. Pozdrawiam Was 🙂
szerzej:
Witajcie. Pierwsze wiosenne buszowanie i jednocześnie ostatnie przed Wielkanocą. Miniony tydzień pod znakiem rannych przymrozków a nawet 2-krotnie opadów śniegu. Jednakże to już historia bo kochani mamy już wiosnę. I tak w pierwszą sobotę wiosny wieczorem pierwsza wiosenna burza, huczało i lało aż miło. Tak więc w pierwszy niedzielny wiosenny poranek też musiało być miło. I było miło. Czeszki coraz to śmielej uchylają rąbka tajemnicy pokazując spod falbanek smukłe nóżki. Olbrzymki paradoksalnie spotkałem małe. Czarki standard, do wyboru do koloru. Startują maślanki. Czernidłaka błyszczącego bardzo duże zagęszczenie. No i petarda - wraz z pąkami kwiatów anemonóww wystartowała twardnica bulwiasta. Jeszcze pojedynczo i maluśkie, ale jak na pierwszy raz tego sezonu i tak jestem przeszczęśliwy. W lesie niesamowity harmider, gwar i wrzask, do tego jeszcze pierwsze kwiecie i startujące wszelkiej maści roślinki, wszystko to dało odczuć, że to już faktycznie wiosna. Jak tylko przyjdą dni z temperaturą 15+ to dopiero będzie wesoło. Mam nadzieje, że to już w najbliższy i w dodatku Wielki weekend. Pozdrawiam.
szerzej:
Witajcie. Po suchym tygodniu mokra sobota, a niedziela typowo marcowa (jak w garncu), rześko, na zmianę słoneczko i chmurki oraz 2-krotnie grad. Ale co mi tam grad jak w lesie takie cuda się dzieją. Czarki mimo wszystko, że widywane przez całą zimę, tak właśnie teraz przeżywają swoje apogeum, a że tło robi się coraz bardziej zielone, tak też właśnie teraz są najbardziej fotogeniczne. Ponadto premiera z czernidłakiem błyszczącym, przy czym jedno stanowisko już zmierzchowe (no cóż przeoczyłem). Najwięcej radości sprawiły mi olbrzymki, których w uprzednim sezonie nie uświadczyłem, tym bardziej miło mi było na nie dzisiaj popatrzeć. No i paradoks, kilka olbrzymek a tylko jedna naparstniczka. A łuszczaki coraz śmielej na kolejnych stanowiskach. Pozdrawiam.
szerzej:
Szukałem również smardzy, ale jeszcze bez powodzenia. Ale szczęśliwie, trochę przypadkiem w okolicy jednego ze świerków napotkałem wielkie stado piestrzenic kasztanowatych (maleństwa jeszcze) - naliczyłem 19 szt 😮 Więc można rzec, że wiosna na dobre 🙂 Wiosennego tygodnia Wam życzę. Pozdrawiam.
szerzej:
Witajcie. Po iście wiosennym tygodniu nastał tak samo wiosenny weekend. Co prawda niedzielny poranek z bardzo rześkim powietrzem, ale słoneczko szybko zrobiło swoje. No i mamy Marzec, z wielkim zniecierpliwieniem stawiałem pierwsze kroki w lesie, co też ten marzec takiego ciekawego dzisiaj mi pokarze. Na pierwszą niespodziankę nie musiałem długo czekać. Na pierwszym bajorku zamiast 5 łabędzi, które obserwowałem tu od miesiąca, dostrzegłem 2 baraszkujące w wodzie kormorany (nigdy ich tu wcześniej nie widziałem). Pomimo, że nie jestem przesądny, wiedziałem że to znak, znak że dzisiaj będzie cudownie - prawem serii. Pierwsze spotkane grzybki, oczywiście, że czarki, później stadko całkiem fajnych uszaków, później przyjrzałem się z bardzo bardzo bliska szyszkówce świerkowej (fajny i fotogeniczny grzybek). No i w końcu trafiłem Verpę, aż mnie ścięło z nóg, i to wcale nie celowo do zdjęcia, aczkolwiek czy tak czy tak i tak skończyłem przed nimi na kolanach. Dwie piękne młodziusie i piękniusie czeskie księżniczki ubrane w klasyczne falbaniaste sukieneczki. Chwilo trwaj, a może jednak nie trwaj, może jednak powolutku przeżywajmy tą cudowną transformację lasu, która przez kolejne 3 miesiące, dzień po dniu, totalnie zmieni rzeczywistość. Ale czy zdążę to wszystko ogarnąć weekendami, czy czegoś nie przeoczę, nie mogę obiecać, ale jak zawsze postaram się dać z siebie jak najwięcej. Niepokoi mnie tylko fakt, że przez ostatni tydzień "wyparowało" mnóstwo wody z lasu. Co prawda i tak jest jeszcze wilgotno, ale ubytek jest zauważalny, a może jednak to te rozwijające się wszędzie dookoła zielone pąki tak piją, może to już wszystkie drzewa uruchomiły swoje przeczące prawom fizyki hydro pompy. Pozdrawiam.
szerzej:
Odwiedziłem las w Młochowie 17 i 25 lutego, dzięki czemu mogłem porównać rozkwit czarek - te grzybki wprawiają w dobry nastrój wiosenny😊 Jest ich coraz więcej w różnych miejscach lasu. Udało mi się też zrobić zdjęcie z tygodniowym przyrostem płomiennicy (ale zebrać jej już nie zdążyłem - rosła na poziomie terenu i ktoś tą piękną kępę rozdeptał - ludzie ruszyli do lasów i parków tłumnie). W lesie wilgotno, błotno i ściółka zaczyna się zielenić. Niestety poszukiwania smardzowatych i piestrzenic jak na razie zakończone niepowodzeniem. Ale pogoda sprzyja więc liczę, że je niedługo spotkam. Pozdrowienia dla wszystkich Grzybniętych. A przy okazji bardzo dziękuję za życzenia i wpisy pod poprzednim moim sprawozdaniem.
szerzej:
Witajcie. Po dosyć ciepłym i dżdżystym tygodniu nastał niedzielny słoneczny poranek. Dzisiaj dla odmiany obrałem trasę, którą bardzo rzadko się poruszam, co nadało nutkę ciekawości i tajemniczości, tak jakby drogą w nieznane. A wszystko po to by podkręcić emocje w chłonięciu tego, co się aktualnie dzieje w lesie. Las powolutku budzi się do życia. Niestety powolutku. Ale może to i lepiej, w taki sposób nadążę ogarnąć każdą najmniejszą zmianę, kaszty drobny szczegół robiący różnicę. Pozdrawiam.
szerzej:
Witajcie. Po bardzo wietrznym i mokrym tygodniu nastał weekend, ciepły mokry przedwiosenny weekend. Co prawda w piątek wieczorem nasypało sporo śniegu, jednakże w sobotę po południu już po nim nie było śladu. Podczas dzisiejszego buszowania miałem dziwne wrażenie, że to już marzec, ciepło, mokro, kolorowo, grzybowo oraz niesamowite ożywienie wśród ptactwa. Żurawie, łabędzie, dzięcioły, sroki, zdawać by się mogło uczestniczyły w konkursie na najgłośniejszy krzyk. A grzyby..., grzyby jak to grzyby, jak zwykle uczestniczyły w konkursie do najlepszej pozy, do najlepszego kadru, do najlepszej fotki. Także na nudę i brak zajęcia nie mogłem dzisiaj narzekać. Tylko niepokoi mnie fakt, że dokładnie o tej porze moje lasy powinien smagać straszliwy mróz (tak około -30), a tu normalnie przedwiośnie. Taka sytuacja rozbudziła moją wyobraźnię i pomimo, że to dopiero koniec pierwszej dekady statystycznie najzimniejszego miesiąca w roku, poddenerwowany rozglądałem się za smardzowatowymi. Niestety, pewnie jeszcze tak około miesiąca będę się denerwował, a tak naprawdę nie mam pewności, czy luty nie pokarze jeszcze swej mocy. Pożyjemy zobaczymy. Pozdrawiam.
szerzej:
Buszując w chaszczach i bagnach w pewnym momencie dostrzegłem w odległości 500 m dwa białe jelenie. Zupełnie mnie zamurowało, gałęzie zasłaniały, więc zdjęcia poniechałem. Zwierzęta przyjrzały mi się i odbiegły. Okazało się, że było to stado około 5 osobników. Zauważyłem, że niektóre miały umaszczenie biało szare. Piękne przeżycie 😊 Potem na mapce opisującej rezerwat "Młochowski grąd" doczytałem, że jest w tym lesie zagroda danieli 😂 więc to pewnie były one. Tylko się zastanawiam, czy czmychnęły z niewoli, czy mogą chodzić swobodnie? W każdym razie miałem dziś szczęście je spotkać. Jakiś omen?
szerzej:
Witajcie. Lubię te zimowe roztopy. Dużo odsłaniają. Dzisiaj na przykład odsłoniły megastanowisko boczniaczka w kolorze pomarańczy. Chyba najfajniejsze i najliczniejsze jakie kiedykolwiek widziałem. Pomimo, że to dopiero początek lutego w lesie czuć przedwiośnie, tak jakby to był już początek marca. A ten potężny niżowy wyjący tysiącem gardeł wiatr nie wróży na najbliższe dni powrotu zimy. A szkoda, bo w lesie tak fajnie wilgotno, podmokło, oby znów za szybko nie wysuszyło. Pozdrawiam.
szerzej:
Witajcie. No i doczekałem się odwilży. Co prawda śnieg jeszcze miejscami zalega grubymi warstwami, aczkolwiek już się dużo poodkrywało. A jak już się odkryło to ruszyło. Tak więc znów było na co popatrzeć i co pofocić. Sielankowy nastrój, zepsuł incydent z polowaniem. Pod osłoną WOŚP do mojego lasu zjechało się kilkadziesiąt dużych terenowych samochodów (podjechali z kilku różnych stron) z których wysypało się pewnie grubo ponad setka uzbrojonego chłopa i tzw. kordylierami przeczesywali las (takiej akcji jeszcze moje lasy nie widziały). Aby zepsuć im zabawę co kilka minut głośni klaskałem i gwizdałem na palcach. Jedna z grup nawet mi poczyniła groźby z bronią w ręku "żebym to nie chodził bo tu jest niebezpiecznie", fakt debil z bronią to musi być niebezpieczne. Po krótkiej rozmowie niekoniecznie przyjemnej (a byłem bardzo niegrzeczny i niegościnny) dalej kontynuowałem leśne rozkosze. Później jeszcze przybiegł do mnie ichniejszy miły pieseł, który łąsząc się u moich nóg prosił mnie abym wyzwolił go z tych kretyńskich obroży z antenką. Nie dość, że mordują zwierzęta to jeszcze znęcają się nad swoimi piesełami.
szerzej:
Witajcie. Takiej zimy nie było już u mnie kilka lat, trzeci tydzień pod śniegiem. W minionym tygodniu teoretycznie codziennie coś popadało, ale za to wczoraj bardzo wietrzna śnieżyca pozamiatała na maxa (włącznie z paraliżem komunikacyjnym). Natomiast dzisiaj od rana bezwietrznie, mrozek i słoneczko, przy czym wschodzące ciepłe już słoneczko szybko ogrzało powietrze co zaowocowało wspaniałymi pasmami gęstej mgły, która miejscami wręcz niewiarygodnie oddzielała śnieżną biel śniegu od lazuru nieba. A grzybki, no cóż, będą na pewno po odwilży. Na razie tylko znajduję takie "czapy" jak na niniejszej fotce. Ale i tak spacer bezcenny, przebieg może i niewielki ale co się umęczyłem to moje. Pozdrawiam.
szerzej:
Zebrałem jakąś miseczkę 500 ml zimówek, trochę mniej uszaków (większość z nich czeka na plusowe temperatury).
Kulinarnie - wczoraj zrobiłem kotlety z zapasów ceglasi z zamrażalnika (półnapół z mięsem mielonym) - lepsze (smaczne) na zimno.
Dziś Żona zrobiła naleśniki (bezglutenowe - bo nie mogę jeść) z zimówkami z cebulką - pyszności.
Świetnie, że można sobie wspomnieć lato w środku zimy - przynajmniej na talerzu 😋
Pozdrowienia.
szerzej:
Witajcie. Noworoczny grzybowy zimowy raj skończył się w Nowym Roku. W Nowy Rok (1-go) wieczorem nasypało śniegu i tak trzyma do dzisiaj, przy czym dzisiaj trochę mroźniej (-8). Tak więc pomyślałem sobie idealne warunki na lodowe włosy, których chyba jako jedynego trofeum jeszcze nie uświadczyłem tej zimy. Niestety dzisiaj nie były dobre warunki na włosy, ale za to przyglądając się przy bagnach czeremchowym starym konarom w poszukiwaniu enzymu łojówki różowawej, kilkanaście metrów obok przeszedł sobie dzik, który ignorował moją obecność, tak jakby wiedząc, że z mojej strony nie ma żadnego zagrożenia. Polowałem na lodowe włosy a upolowałem dzika, i to jest w tym wszystkim piękne, że nigdy nie wiesz, czym cię zaskoczy Matka Natura. Po niesamowitym spotkaniu z dzikusem opuściłem bagna i i udałem się na cmentarzysko osikowe, gdzie trafiłem kilka stanowisk mrożonego boczniaka. W drodze powrotnej trafiłem jeszcze kilka stanowisk płomiennicy, przy czym ta, z resztą tak samo jak i inne grzyby, zmarznięta na kość, nie miała wiele do zaoferowania. Tak więc dzisiaj, oprócz epizodu z boczniakami, to zwierz grał pierwsze skrzypce. Dzikus i w sumie pewnie kilkadziesiąt mniej lub bardziej stadnych sarenek, które wykazywały się dużo większą czujnością. Pozdrawiam w oczekiwaniu na kolejną odwilż.
szerzej:
Witajcie.
No i przyszedł dzień, w którym jesteśmy wszyscy o rok mądrzejsi, i który bezdyskusyjnie również należało spędzić w leśnych ostępach. Tak jak wczoraj pożegnałem się ze wszystkim tym co przemija i co stare, tak też dzisiaj skupiłem się nad tym co nowe, młode i piękne. "Połaskotany" Waszymi życzeniami (serdecznie dziękuję) i oczekiwaniami, z lekkim bólem głowy i pewną dozą nieśmiałości, wyruszyłem z rana w knieje, a w głowie kłębiły się złe myśli, czy sprostam oczekiwaniom, czy dam radę? Matka natura okazała się łaskawa, podsuwając mi co krok pod nos niesamowite widoki. O takim rozpoczęciu roku / sezonu, to nawet sam nie marzyłem. Co to znaczy zimowa odwilż, po prostu szaleństwo, a jak weźmiemy pod uwagę, że teoretycznie każda znajdka jest tą pierwszą w Nowym Roku, uroczystą, co potęguje wszelkie doznania. Tak więc myślę, że stanąłem na wysokości zadania i mam nadzieję, że sprostałem i dałem radę (przynajmniej na start). Otwarcie bajka i dokładnie tak "ślubuję" utrzymywać poziom aż do 31 grudnia. Pozdrawiam.