szerzej:
Początek roku to oczywiście spacery i grzyby zimowe - boczniaki ostrygowate, płomiennice i uszaki bzowe. Cały marzec uziemieni w domu, więc dopiero z początkiem kwietnia zaczęło się buszowanie na maxa. Celem było znalezienie w okolicy Celestynowa smardzówek - udało się! Kilka stanowisk, rosły ich setki a z nimi dziesiątki czarek - piękny widok! 😍 W międzyczasie udało się trafić naparstniczki stożkowate i smardze półwolne (nasze pierwsze w życiu) oraz smardze z kory. Co się napatrzyliśmy i napstrykaliśmy zdjęć to nasze:D Trafiały się też pojedyncze piestrzenice kasztanowate oraz spore ilości piestrzenicy olbrzymiej, która jest jadalna i całkiem smaczna 😋Były też żagwiaki łuskowate, piestrzyce zwyczajne, kustrzebki i inne przeróżne kolorowe maleństwa - te lubię najbardziej 😍 Więcej smardzów rosnących na dziko trafiliśmy podczas wizyty w okolicy Dąbrowy Górniczej, plus naparstniczki czeskie i piękne pietrzenice wzniesione na stanowisku Roberta.
Maj/czerwiec to pierwsze pieprzniki jadalne, borowiki usiatkowane i pierwszy pełny kosz - z żółciakiem siarkowym.
W lipcu trafiały się już konkretne zbiory pieprznika jadalnego, do kosza wpadały też koźlarki grabowe, gołąbki zielonawe, koźlarze czerwone, pierwsze pojedyncze podgrzyby brunatne, czasem jakiś borowik szlachetny też się trafił a w niektórych miejscach spore ilości muchomora czerwieniejącego.
Pod koniec lipca pojechaliśmy na urlop do Polańczyka, ale tam bardzo słabiutko z grzybami. Rosły różne kolorowe gołąbki i mleczaje, trafiały się niby i kurki ale 90% zaczerwionych niestety. W drodze powrotnej wstąpiliśmy w okolice Dynowa no i tam się zaczęło - krasnoborowiki ceglastopore, podgrzyby brunatne, mleczaje smaczne, masłoborowiki górskie, pieprzniki ametystowe i jadalne i pierwszy raz trafiony pieprznik pomarańczowy. Do podziwiania łuskowce szyszkowate. Drugi przystanek w okolicy Kraśnika - dziesiątki gołąbków zielonawych i muchomorów czerwieniejących, kilka borowików usiatkowanych i szlachetnych.
Końcówka lipca a początek sierpnia to buszowanie w okolicach Mińska Mazowieckiego i zbiory lejkowca dętego i znalezienie przez potoksc rarytaska - żółtych lejkowców (Craterellus cornucopioides var. flavicans) 💛 Tam też sporo kurek, muchomorów + lejkowniczek pęłnotrzonowy, koźlarki grabowe, pojedyncze borowiki i mój rarytasik - Entoloma parasiticum na pieprzniku jadalnym 🤩
Celem na sierpień były złotoborowiki wysmukłe w okolicy i udało się! 🤩 Trafiliśmy kilka miejscówek. A przy okazji okazało się, że mamy pod nosem koźlarze sosnowe, haha 🙃
Robiliśmy sobie też latem wypady w świętokrzyskie lasy a tam jak wiadomo - gatunkowo różnorodnie i kolorowo, na pusto nie wracaliśmy nigdy:D
Na koniec sierpnia trafiliśmy przypadkiem w lasy nadleśnictwa Garwolin, gdzie lejkowców było nie do wyzbierania, rosły ich tysiące! Były też piaskowce modrzaki i kasztanowate, borowiki szlachetne, maślaki pstre i zwyczajne, podgrzybki, czubajki kanie, czernidłaki kołpakowate, pieprzniki trąbkowe, kolczaki, a we wrześniu porządnie obrodziło siedzuniami sosnowymi :)
We wrześniu mieliśmy też możliwość pobuszować po świętokrzyskich lasach będąc na zlocie grzybowym w Sielpi. Były podgrzybki, borowiki szlachetne i sosnowe, koźlarze pomarańczowożółte, lejkowce i ceglasie.
Wyjątkowo też w tym roku obrodziło płachetką kołpakowatą. Od października zaczeły się podgrzybki w lesie za domem, jeszcze nie obgryzione tak bardzo. Nadal trafiały się pieprzniki jadalne. Pokazały się gąski liściowate (niestety większość z robalem), gąski niekształte i zielonki, lakówki pspolite, nawet jakiś siedzuń też.
Pod koniec października zlot w Dworku nad Wkrą i tam głównie podgrzybki, pół na pół ze zdrowotnością.
Koniec pażdziernika a początek listopada to już głownie obgryzione i w większości zaczerwione podgrzyby koło domu, ale i tak udawało się za każdym razem coś przytargać w koszyczku. Dodatkowo wpadały boczniaki ostrygowate i gąski niekształtne.
Listopad/grudzień to już głównie płomiennice, boczniaki i uszaki.
W kwestii grzybowych ciekawostek - w okolicy Celestynowa trzy żagwie wielogłowe i kilka krwistoborowików purpurowych na stałych miejscówkach a soplówka jodłowa i lakownica żółtawa w świętokrzyskim.
No cóż, miało być krótko i zwięźle ale nie wyszło 😅 Jest nieco chaotycznie, musicie wybaczyć 😁
Korzystając z okazji chcielibyśmy razem z potoksc życzyć Wam, by 2022 obfitował w pełne kosze, ciekawe znaleziska, wspaniałe grzybowe przygody i żebyście mieli dużo, dużo zdrówka na leśne wojaże. Darz grzyb! 😘
szerzej:
Dla takich dziwaków jak ja leśny sezon trwa 365 dni w roku. Co prawda niestety nie mogę przeznaczyć na las 365 dni, ale jak już nastanie ten leśny dzień, staram się wykorzystać każdą jego minutę a nawet każdą sekundę aby zaczerpnąć dłonią jak najwięcej leśnych sekretów. A sekretów są nieskończone ilości i niby wydawać by się mogło, że znamy już wszystkie tajniki życia, to tak naprawdę nic nie znamy. A że jednym z moich dziwactw jest również "focenie" staram się udoskonalać wszelkie jego techniki tak aby klapnięcie lustra zatrzymało w czasie to, co już w niedługiej przyszłości może pozostać tylko w postaci ciągu zerojedynkowego na cyfrowym nośniku danych.
I tak w 2021 roku stosownie:
STYCZEŃ - Pierwsza dekada ze względu na wręcz jesienną pogodę pozwoliła pozachwycać się zarówno późnojesiennymi grzybkami (ze zbiorem kilkunastu kurek 3 stycznia) jak i całą plejadą kisielnic, galaretnic etc.. Dwie pozostałe dekady pod znakiem śniegu pozwoliły co prawda na dojrzenie płomiennic i boczników, ale najwięcej frajdy sprawiły mi obserwacje czterokopytnych wygrzebujących z zasp pożywny zielony przemarznięty rzepak.
LUTY - (podkuj buty) Jak to na luty przystało śnieg i jak to na Wschód przystało siarczysty mróz. Warunki słabe na grzyby ale przemrożone H2O petarda, oprócz bajecznych widoków mogłem przemierzać bagna wzdłuż i wszerz suchą aczkolwiek przemarzniętą stopą. Dopiero pod koniec miesiąca lody odpuściły i odsłoniły wyżej wymienione jak również sypnęło trąbką otrębiastą, czarkami i całymi koloniami grzybówki dzwoneczkowatej.
MARZEC - (jak w garncu) Trochę jeszcze z zimowych jak i również pierwsze grzybowe jaskółki. Miesiąc pod znakiem czerwieni czarki z pierwszą fałdką, która jak się później okazało wyrosła na olbrzymią piestrzenicę.
KWIECIEŃ - (tym razem nie plecień) Czerwień czarek została złamana zielenią zawilców, a wśród tych zawilców eksplodowały fałdki wszelkiej maści. Czas kwitnienia zawilców nałożył się ze szczytem rozwoju smardzówki czeskiej, mitrówki półwolnej, piestrzenicy olbrzymiej i oczywiście twardnicy bulwiastej, co zaowocowało wręcz bajkową scenerią.
MAJ - (pierwsze anomalie) Kolejne ogniska smardzówki czeskiej oraz bardzo obfite stanowiska piestrzenicy kasztanowatej, która królowała przez cały miesiąc. Dopiero pod koniec maja zaczęły wyskakiwać czernidłaki błyszczące, drobnołuszczaki jelenie i bejecznie efektowne ruliki nadrzewne. Tym razem maj nawet bez jednej kureczki, nawet bez jednego kozaczka i nawet bez jednego usiatka.
CZERWIEC - (anomalii cd.) Pierwsze dni upłynęły pod znakiem zachodniopomorskich buków, gdzie mogłem poobcować z żółciakiem siarkowym. Pierwsze kurki odnotowałem 5-go już w rodzimym lesie, a na pierwsze koźlarze grabowe i usiatka musiałem wyczekiwać aż do 20-go. No cóż czerwiec bez koźlarza czerwonego, smuteczek.
LIPIEC - W wigilię święta niepodległości zza oceanu, wielkie święto w moim lesie. Pierwszy kontakt z ukochanymi i to od razu w ich najlepszej dębowej odsłonie, niestety na moje nieszczęście umiarkowanie bez masowych wysypów. Masowe wysypy za to odnotowywał przez cały miesiąc koźlarz grabowy, za którym ganiałem dosyć często nawet i poz zmroku.
SIERPIEŃ - Ten miesiąc okazał się dla mnie łaskawy, mogłem sobie poużywać. Masowo kurki, masowo grabowe, czerwone ze szlachcicami umiarkowanie. 21-go letni wysyp opieńki, 28-go nadzwyczajny jak na moje lasy megawysyp płachetki kołpakowatej a od 29-go menu urozmaiciły podgrzybki.
WRZESIEŃ - 11-go czerwona kartka do czerwonodębowego koźlarzowego kalendarza i jak się później okazało jedyna taka kartka w roku, kilka bajecznych stanowisk o liczebności 20+. Wraz z czerwonymi 12-go bardzo obfity wysyp opieńki ciemnej i jak się później okazało niestety właściwy wysyp jesienny. Uprzednia świetność grabowych z każdym dniem przechodziła do lamusa, pomarańczowożółte i szlachcice umiarkowanie bez fajerwerków, a weekendowy wypad w zachodniopomorskie zakończył się nawet bez poobcowania z bukami. Aczkolwiek warto zaznaczyć, iż jak na moje lasy piaskowiec modrzak odnotował niespotykanie obfite wysypy, jak również patyczka lepka tworząc bardzo rozległe i liczebne kolonie mocno zamieszała w moich uczuciach.
PAŹDZIERNIK - 16-go przedwczesne ostatnie tango z czerwonymi, cóż za dziwny sezon. Pozostały mi tylko piaski. A na piaskach również bez rewelacji. Fala kolejnych rannych przymrozków zrobiła swoje, teoretycznie tylko 2 podgrzybkowe miejscówki chciały ze mną współpracować i obdarowywały mnie podgrzybkową młodzierzą. Taka sytuacja wymusiła u mnie konieczność zmiany taktyki. Ilość zamieniłem na jakość co okazało się kluczem do sukcesu, fotosukcesu.
LISTOPAD - Długowyczekiwany dzień niepodległościowy, który przez kilka kolejnych minionych lat przyzwyczaił mnie do święta szczytu podgrzybkowego wysypu na nadbużańskich piaskach tym razem przyniósł chłodny prysznic. Co prawda jeszcze do końca miesiąca odnotowywałem zbiory o liczebności +- 100 szt., aczkolwiek aby osiągnąć ten wynik musiałem wykazać się nadzwyczaj anielską cierpliwością w pozyskiwaniu każdego kolejnego niezaczerwionego podgrzybka. Z gąskami zielonymi l niekształtnymi było jeszcze gorzej.
GRUDZIEŃ - Koło historii się zamyka, wraz z nadejściem mrozów i opadów śniegu poluję na okienka pogodowe z odwilżą aby móc popodziwiać zimowe cuda w herbie z płomiennicami, kisielnicami i galaretnicami.
W podsumowaniu pragnąłbym wyrazić z pokorą, iż pomimo bardzo ilościowo "słabego" sezonu w klasyki, odnotowałem kilka ewenementów. Pierwszy raz w życiu widziałem takie ilości piestrzenicy kasztanowatej, utrzymującej się przez 1.5 miesiąca do końca maja. Pierwszy raz w życiu widziałem w moim lesie liściastym takie ilości piaskowca modrzaka. Pierwszy raz w życiu widziałem w moim lesie liściastym takie ilości płachetki kołpakowatej. Pierwszy raz w życiu widziałem takie ilości patyczki lepkiej.
Nauczmy się w niesprzyjających okolicznościach zatrzymać się, uspokoić oddech, oddalić złe myśli, a dostrzeżemy wnet mnóstwo "perełek", które nasz nakręcony i pędzący donikąd na co dzień umysł ignoruje.
I tym mniej lub bardziej optymistycznym akcentem życzę wszystkim forumowiczom Wszystkiego Najgrzybszego w Nowym Roku. Pozdrawiam.
szerzej:
Kochani, jutro Wigilia, zaraz Święta! Ale to szybko zleciało, co? Niesamowicie! Życzę Wam przede wszystkim ZDROWYCH i spokojnych Świąt. Niech zapach choinki i świątecznych wypieków sprawi, że te dni, mimo pandemii, będą jednak wyjątkowe, pełne ciepła, radości i miłości. Niech upływają w szczęściu, uśmiechu i pogodzie ducha. Mimo, że w tym roku są one wyjątkowo krótkie, życzę umiaru w jedzeniu i dobrego samopoczucia po świątecznym biesiadowaniu, a także udanego odpoczynku w rodzinnej i sympatycznej atmosferze. No i zajadajcie się swoimi grzybkami, jakkolwiek byłyby one przygotowane. Pozdrawiam Wszystkich wyjątkowo, świątecznie!
szerzej:
Witajcie. Jeśli można mówić o idealnych zimowych warunkach na zimowe grzyby, to chyba właśnie to jest to. Po śniegu i mrozach nie ma śladu aczkolwiek zostawiły mnóstwo wilgoci, temperatury minimalnie na plusie, i to chyba właśnie to jest to. Trwa zimowy wysyp. A las chyba wiedział, że jest to moja ostatnia przedświąteczna wizytacja i na kilka dni wprzód sprawił mi najwspanialszy gwiazdkowy prezent podsuwając mi co chwila pod nogi same perełki. Tak więc dzielę się z Wami tymi wspaniałymi widokami, jednocześnie życząc Wam zdrowia i lasu, zdrowia i lasu i jeszcze raz zdrowia i lasu, na te nadchodzące podniosłe świąteczne dni.
A z cyklu ciekawostek: zaliczyłem dzisiaj kolejnego orzeła - ten to dopiero był najprzedniejszy z przednich - widząc kisielnicę karmelowatą po drugiej stronie okorowanego ogromnego wykrotu sosnowego, przyszło mi do głowy aby go przeskoczyć, a że był naprawdę duży przyszło mi do głowy aby podeprzeć się ręką, własnie tak, ręką wytrzymała tylko moment wybicie się, co zakończyło się poczynieniem flopa, którego nie powstydziliby się skoczkowie olimpijscy, na szczęście nic mi się chyba nie stało, lustereczko też sprawne.
Buziaki, i do usłyszenia chyba już na jakimś podsumowanku.
szerzej:
Mnóstwo powalonych drzew, próchna i zgniłych liści co utrudniało obserwacje. Niestety obecności bobrów nie stwierdziłem, możliwe, że obcują na innym odcinku Strugi. Raz przeleciał potężny ptak drapieżny z białymi skrzydłami od spodu, potem w oddali widziałem spłoszone sarny. Ponieważ poczułem się trochę nieswojo w tym miejscu postanowiłem zakończyć ten ponad 1 godzinny spacer i wróciłem do samochodu. Może doniesienie nie w temacie forum ale w tym martwym dla mnie okresie pozwoliłem sobie na ten występek. Pozdrawiam i życzę jeszcze raz Zdrowych Wesołych Świąt.
szerzej:
Witajcie. No i zaczęła się zima, w sobotę od rana sypało, sypało... no i nasypało. Dzisiaj rano po przebudzeniu i zerknięciu za okno oraz na termometr (-6) już wiedziałem, że za 15 minut będę taplał się w śniegu. Pierwsze minuty były dla zmysłów szokiem - może śnieżnobiałej bieli. Jednakże w miarę upływu czasu zmysły zaczęły wyodrębnić jakieś kolory i czasami nawet jakieś znajome kształty. Grzybków niewiele udało się wypatrzeć, ale to nie szkodzi, widok śnieżnobiałych czapeczek na młodych smereczkach w zupełności mnie zaspokoił. Już nie mogę się doczekać, kiedy prawdziwy mróz skuje bagna (-6 nie dało rady) i będę mógł je nieskrępowanie przemierzać wzdłuż i wszerz nie nadrabiając zbędnych kilometrów. Pozdrawiam.
szerzej:
Wiosna mokra, chłodna ale taka jaką lubię spowodowała że późno pokazały się grzyby i to głównie kurki. Od początku Czerwca zaczełem spacerować po lesie, lecz w połowie Czerwca były tylko zalążki kurek a taki prawdziwy wysyp ich zaczął się dopiero z początkiem Lipca i trwał do początku Sierpnia. Las w Krakowianach i okolicach przetrzebiony przez drwali niestety nie mógł obdarzyć wszystkich takimi ilosciami jak kiedyś przed wycinką ale i tak w tym roku nie mogę narzekać na ich niedostatki bo po trochę zastoju w Sierpniu spowodowanego trochę i wyzbieraniem ich a i mniej odpowiednią pogodą na nie nastał czas wysypu ich i to równie bogatego jak z początkiem Lipca we Wrześniu. Sierpień za to zachwycił w Cybulicach ślicznym dużymi złotoborowikami wrzosowymi w hurtowych ilościach czasem i po 200 i więcej sztuk. W Ojrzanowie zaczęły się pokazywać najpierw pojedyńcze piaskowce modrzaki a potem w końcówce miesiąca można było ich znaleźć i powyżej 100. Sierpien to też miesiąc kiedy trafiały się i prawdziwki z początku nawet i bez lokatorów ale z upływem czasu każdy był robaczywy przynajmniej w Ojrzanowie bo w Cybulicach gdzie niby było trochę bardziej sucho pojedyńcze sztuki były czyste. Wrzesien to jeszcze miesiąc który może nie obfitował w jakieś duże opady deszczu ale też nie był za suchy, jednak zabrakło tych kluczowych opadów centralnie na nów księżyca więc nie było praktycznie wysypu borowików. Wrzesień a szczególnie jego początek to kontynuacja wysypu piaskowcow modrzaków ale i znalazłem i piaskowce kasztanowate, pokazały się gąski lisciowate nierobaczywe w hurtowych ilościach lecz z biegiem czasu już pojedyńcze tylko były czyste. W Ojrzanowie też zaczełem znajdować także koźlarze czerwone osinowe, czasem i trafiło się koło 30 sztuk na raz a i trochę rydzy, opieniek. W połowie miesiąca szczególnie w Cybulicach nastąpił kolejny wysyp złotoborowików wrzosowych, gdzie razem z super grzybiarzem z radaru grzybowego Acerem znaleźliśmy ponad 400 ich a także i sporo podgrzybków, trochę prawdziwków i borowików sosnowych. Później też jeszcze udane ich zbieranie i koło 200 sztuk ale niestety z końcem miesiąca już powoli się kończyły z racji i nielicznych skapych opadów deszczu wystepujacych szczególnie w tej okolicy. Koniec Sierpnia a w zasadzie jego ostatni dzień wyprawa do Chrosla i trochę ślicznych podgrzybków głównie w jednej części lasu. Pierwsza połowa Pazdziernika to raczej słabe zbiory jeszcze po trochu wszystkiego po starej grzybni głównie w Ojrzanowie piaskowcow modrzaków, koźlarzy czerwonych i pojedynczych innych grzybów. W Cybulicach ostatki borowików wrzosowych z początkiem miesiąca października i ostatni prawdziwek a także i pojedyncze zdrowe bagniaki. Pozniej w drugiej połowie jego podgrzybki nierobaczywe pośród tych zasiedlonych przez robaki. Listopad to gąski lisciowate po najpozniejszej na nie miejscówce i zielonki z piasku w Cybulicach A w Chroslach porządny zbiór kolczaka rudawego
szerzej:
dzięki dla Gucia Dobre Serce za wskazanie b. fajnych lasów w okolicach Cybulic Małych (Puszcza Kampinoska). W okolicach NWO, tak naprawdę, w odległościach pieszych lub rowerowych, mało jest grzybowego lasu. Kiedyś było tam inaczej, ale po długoletnich wycinkach tamtejszych lasów mieszanych z przewagą buka, pozostały jedynie wyspy bukowe. Jest ich kilka, są niewielkie, ale potrafią hojnie obdarować grzybkami. Można też pojechać dalej, za Olsztynek, na Szczytno. Tam, okolice m. Kurki czy Dąb, są zupełnie inne lasy, stare, sosnowe, z machami, na podgrzybki i kołpaki. A i jeszcze jedno. Mam szajbę na punkcie prawdziwków. Z nimi są emocje, bezsenność, głosy słyszane w ciszy i podlewanie konewką maluchów w liściach w dzieciństwie. Dla mnie grzybobranie bez prawych to oszustwo. Dalej dłuuugo, długo nic i potem kilka gatunków: rydze, kozaki, podgrzybki, kołpaki, Kurki. Wiem, wiem, strasznie ubogo wobec zbiorów i zainteresowań niektórych z portalu, ale tak mam.
Moje grzyby zaczęły się w maju, na działce, gdy próbowałem namierzyć smardze. Szukałem, łaziłem, ale były tylko nieliczne piestrzenice. Cd i fotki w dopiskach.
szerzej:
Poza tym wirtualnie poznałem wielu sympatycznych grzybiarzy, osób totalnie zakręconych na punkcie lasu i jego dobrodziejstw. Wspomnę tu Gucia Szlachetne Serce, RoStrzela będącego ciągle W poszukiwaniu zaginionej zimówki, Nikę autorkę pięknych grzybowych baśni, Madziulę tę od gruzełka cynobrowego, pięknoroga i innych tego rodzaju wynalazków, Kikusia który za takimi wynalazkami nie przepada, Tuśkę naszą grzybową Skarbnicę Narodową, gościa o podwójnym nicku Niszczu Mistrzu, sympatycznego Zapaleńca zakochanego po uszy w borowikach i który ma kolegów za Brynicą i wiele wiele innych miłych osób. To forum to strzał w 10. I na koniec bardziej osobista sprawa. W tym roku żadnej wznowy więc chyba ostatecznie pokonałem tego potwora😃. Carpe diem i "do zobaczenia" na wiosnę.
szerzej:
Dość deszczowy maj spowodował, że na początku czerwca pojawiły się pierwsze Kurki i można było rozpocząć sezon. Trochę trwało zanim pieprzniki osiągnęły wielkości i ilości konsumpcyjne, ale od połowy czerwca można już było iść z wiaderkiem do lasu. Pod koniec czerwca Kurki rozkręciły się na dobre i zebranie kilku litrów nie stanowiło problemu. W zależności od temperatur i ilości wilgoci pieprzniki rosły z różną intensywnością. Zwykle pozyskanie 3-4 litrów (taka moja standardowa porcja, żeby nie zarobić się przy czyszczeniu) zajmowało mi 2-3 godziny, ale w najlepszych okresach tempo zbierania rosło nawet do 2,5 l/h. Kurki rosły praktycznie nieprzerwanie do połowy sierpnia, a mi na 10 wypadach udało się pozyskać ponad 40 litrów pomarańczowych grzybków.
W połowie sierpnia, po fali opadów z początku miesiąca, pojawiły się prawdziwki. To skłoniło mnie do odwiedzenia prawdziwkowego zagłębia – Puszczy Świętokrzyskiej. Zgodnie z oczekiwaniami trafiłem na letni wysyp borowików. Niestety, jak to często bywa w tym rejonie, letni pojaw był równie obfity co robaczywy. Już w lesie odrzuciłem ogromną ilość całych grzybów i zaczerwionych trzonów, zabrałem 268 młodziutkich prawdziwków i co młodszych kapeluszy. Mimo selekcji w lesie, wiele jeszcze odpadło w trakcie obierania w domu, co zniszczyło trochę radość ze zbioru. Powtórka tydzień później dała jeszcze gorsze efekty – stopień zaczerwienia wciąż koszmarnie wysoki, prawusy już się kończyły, przestały wychodzić świeże grzyby. Pod setkę owocników udało się pozyskać, ale ponownie w trakcie obierania duża część wylądowała na śmietniku. Specjalnie się tym nie przejąłem, z wykrojonych zdrowych części udało się trochę uzupełnić zapasy suszonych borowików, a na poważne zbiory, wzorem lat ubiegłych, szykowałem się podczas jesiennego wysypu.
Tymczasem mocno się ochłodziło, a wraz z niższymi temperaturami pojawiło się doniesienie o tym, że na Mazowszu ruszyły rydze. Jako, że był to mój cel na ten sezon, ostatnią dekadę sierpnia spędziłem na poszukiwaniu rydzowych miejscówek. Całkiem dla mnie nieoczekiwanie (wszak nigdy wcześniej nie szukałem rydzów) z całkiem niezłymi efektami. Już na pierwszej wyprawie znalazłem ponad 30 rydzów, a gdy zdałem sobie sprawę, że należy ich szukać w takich trochę „śmieciowych” sosnowych laskach, okazało się, że rosną dość powszechnie, trzeba tylko wiedzieć gdzie. Następne 3 wypady to znajdowane kolejne miejscówki i pozyskane po ok. 100 rydzowych owocników, często okraszonych pięknymi kaniami. Radocha z grzybów, ale i ze zrealizowania założonego celu, trudna do opisania.
Ostatnia dekada sierpnia ponownie obfitowała w opady, co spowodowało, że wrzesień rozpoczął się od wysypu rurkowców. Niskie temperatury jak na przełom sierpnia i września sprawiły, że dość niespodziewanie na Mazowszu wystartowały podgrzybki. Najwięcej deszczu spadło z kolei w Puszczy Świętokrzyskiej. Oba te czynniki miały dla mnie swoje konsekwencje. Gdy w pierwszą sobotę września zawitałem w Świętokrzyskie, okazało się, że las jest praktycznie zalany wodą, a prawusów nie ma. Zrezygnowałem i skupiłem się na zbieraniu podgrzybków na moich mazowieckich miejscówkach. Pojaw podgrzybków był bardzo obfity i zbiory świetne – na 3 wypadach zbierałem po 400-500 w większości słoiczkowych brązowych łebków i kolejne ponad 2 setki przy okazji wyjazdu integracyjnego z pracy. Ilość zbieranych podgrzybków spowodowała, że odpuściłem szukanie prawdziwków. Byłem przekonany, że prędzej czy później, moje świętokrzyskie miejscówki jednak wystartują i wtedy się odkuję. Jak się później okazało, była to błędna decyzja. Nie przyszło mi do głowy, że nadmiar wody może mieć równie destrukcyjny wpływ na grzybnię jak susza – moje ulubione prawdziwkowe lasy nie podniosły się już do końca sezonu.
Chwilowo jednak o tym nie myślałem, bo z końcem wysypu podgrzybków, rozpoczął się wysyp gąsek liściowatych. Nigdy wcześniej ich nie szukałem, więc było to dla mnie kolejne wyzwanie, które podjąłem. Druga dekada września to poszukiwanie lasków osikowych i gąsek zielonych odmiany topolowej. I ponownie z sukcesem. Udało się namierzyć kilka miejscówek obfitujących w te grzyby, a 4 zbiory po 160-250 sztuk były bardziej niż satysfakcjonujące.
Pierwsza połowa września, w przeciwieństwie do sierpnia, była bardzo sucha, nie spadła nawet kropla deszczu. Dodatkowo wyższe temperatury z drugiej dekady miesiąca dzień po dniu coraz bardziej wysuszały ściółkę i w końcu, równo z końcem kalendarzowego lata, zakończyły letnią część sezonu. Opady z końcówki dekady nie mogły już zapobiec przymusowej przerwie w grzybobraniach.
Na jesienny pojaw grzybów długo jednak nie czekałem, bo już 1. października kontrolna wizyta w lesie sosnowym przyniosła wiadro podgrzybków i ogłoszenie, że jesienną część sezonu czas zacząć. Szybko się jednak okazało, że jest to jakiś ewenement i podgrzybki gdzie indziej nie ruszyły, a i u mnie rosną tylko w jednej części lasu i na kilku wybranych stanowiskach. Przez pierwszą połowę października korzystałem z tego skwapliwie i często odwiedzałem las, wychodząc z założenia, że mniejszą łyżeczką również można się najeść, trzeba nią tylko więcej machać. Co drugi dzień wpadało więc do mojego wiaderka po ok. 100-200 octowych podgrzybków. W porównaniu do wrześniowego wysypu niezbyt imponująco, ale i tak całkiem nieźle na tle ogółu Mazowsza.
W drugiej połowie października w końcu podgrzybki zaczęły rosnąć i w innych mazowieckich lasach. Mazowieccy grzybiarze donosili o lokalnych i mniej lub bardziej intensywnych pojawach podgrzybków. Udało się skorzystać z takiego lokalnego wysypu w okolicach Makowa by poznać nowy las i zebrać kolejne setki brązowych kapeluszy. Cechą wspólną tych wysypów było bardzo wysokie zaczerwienie i wiele owocników atakowanych przez ślimaki.
Ten czynnik, wraz z pokaźnymi już podgrzybkowymi zapasami, skłoniły mnie do przejścia do kolejnego punktu planu. W ostatnich dniach miesiąca dwukrotnie odwiedziłem lasy gąskowe. Gąski jednak, tak jak wcześniej podgrzybki, również rosły chimerycznie i nie wszędzie. Na niektórych miejscówkach nie było ich prawie wcale, na innych rosły, ale tylko miejscami. Szału więc nie było, choć dwukrotnie setkę zebranych owocników udało się przekroczyć.
Niedobór jesiennych opadów i długie okresy stosunkowo niskich temperatur sprawiły, że z początkiem listopada sezon na Mazowszu można było zamykać. Ostatnie resztki podgrzybków i gąsek nie były już warte zachodu, więc tegoroczne zbieranie zakończyłem kilkoma wypadami na boczniaki i zimówki z nadwiślańskich chaszczy.
Na pewno w tym roku łatwo nie było. Żeby nazbierać często trzeba było kombinować, chodzić, jeździć, zmieniać miejscówki. Z tego względu sezon był wymagający, ale również bardzo ciekawy. Był także intensywny (poza krótką przerwą w ostatniej dekadzie września, praktycznie cały czas było co zbierać) i mimo wszystko dla mnie udany, szczególnie jego letnia część. W letnich miesiącach pięknie obrodziły Kurki, udało się pozbierać rydzów i przy okazji kań, we wrześniu świetnie rosły podgrzybki, więc październikowy pełzający, niezbyt obfity ich wysyp łatwiej było przełknąć. To samo z gąskami – nieszczególny ich wysyp w końcu października został zamortyzowany świetnymi zbiorami gąsek liściowatych. Z zupełnych nowości zbierałem lejkowce dęte i mleczaje smaczne. Jedyne rozczarowanie to prawdziwki, których tylko trochę zebrałem w czasie krótkiego, sierpniowego wysypu. W stosunku do nich oczekiwania były daleko większe, ale i z tej wpadki wyciągnę naukę na przyszłość. Do zobaczenia.
szerzej:
... A na bagnach pełną gębą ruszyło zimowe grzybowe życie. Już wiem, za czym tak mocno tęskniłem przez ostatnie kilka tygodni błądząc po piaskach. Żegnajcie piaski, witajcie bagienne zimowe cudeńka. A z zimowych bagiennych cudeniek, oprócz zimówki, która jest klasykiem gatunku, największe wrażenie zrobił na mnie trzęsak listkowaty o cienkich długich mięciutkich i galaretowatych uchach, i ten kolorek, przepiękny okaz. A chyba najbardziej stęskniłem się za pwdre ser, zaczęło się. No to buziaki i do usłyszenia na zimowych szlakach.
szerzej:
Witajcie. Tak więc tak jakby mamy przed-zimie, trochę przelotnego śniegu, trochę mrozku. Co prawda jeszcze wczoraj nie miałem w planach piasków i pożegnalnych podgrzybków, ale dzisiaj z rana zmieniłem plany. Ranek bezwietrzny na lekkim mrozku, który to osuszył wszechobecną wilgoć. Tak więc nowy plan na dzisiaj - pożegnanie piasków i powitanie zimowych bagien. I tak na piaskach miłe zaskoczenie, kilka obfitych gniazd podgrzybków, aczkolwiek wszystkie już jakieś takie jedno lub nawet dwutygodniowe, brak oznak nowego młodego przyrostu. Ale i tak bomba. Zrobiłem sobie nawet test na czerwie, trzy sztuki rozpołowiłem, z czego jeden czyściutki. Co prawda zbyt mała próba aby wyniki były rzeczywiste ale pobawmy się statystyką. Gdybym zbierał to bym nazbierał około 20 szt., a gdybym pobuszował pięć godzin to dobiłbym do setki. Ale odpuściłem, nieustannie chodził mi po głowie rodzimy las i rodzime bagna, za którymi już się troszeczkę stęskniłem. A na bagnach... a to już inna bajka... już za chwilę.
szerzej:
Dziś w miarę dobry dzień na spacer po lesie bo brak pokrywy śnieżnej i opadów a temperatura rano minimalnie dodatnia 1 stopień Celsjusza i nawet przeswitujace słońce. Kolczakow rudawych już trochę mniej ale jeszcze szansa jest że po kolejnych opadach deszczu czy śniegu z deszczem do Świąt Bożego Narodzenia albo dłużej będzie, jeszcze można je znaleźć. Oprócz tych grzybów zauważyłem gołąbki wymiotnego, wodnicha, robaczywa podzielonke i podgrzybki, maślankę wiazkowa.
szerzej:
Witajcie. Słoneczna sobota była tylko jednorazowym wybrykiem natury. Niedziela już listopadówa czyli szara bura i ponura, aczkolwiek jeszcze ciepła. A że przepowiednie (prognozy) mówią już o mrozie i śniegu, dzisiejszy kontakt z podgrzybkami celebrowałem tak, jak by to miał być nasz ostatni raz. I tak wytarzałem się w mchu za wszystkie czasy, a było się przed czym potarzać. Co prawda na sztuki mniej niż ostatnie 3 weekendy ale wagowo i pojemnościowo więcej. A przyczyniła się do tego duża lepsza kondycja zdrowotna podgrzybków. Co prawda wszystkie te stare obgryzki i spękańce cały czas mocno zaczerwione ale nowe pokolenie włącznie z tymi nowo wyrośniętymi gigantami w bardzo dobrej kondycji. Tak więc pofocone i pozbierane, a czy ostatni raz, się okaże już wkrótce. Pozdrawiam.
szerzej:
Znalazłem też dwa starsze podgrzybki i jedną gąskę niekształtną, ale nie do wzięcia. Miło się spaceruje - las już bezlistny, słońce dociera w zakamarki i rozświetla niegdysiejsze półmroki ściółki.. na której niestety niewiele się dzieje grzybowo. Dzień bardzo ciepły jak na listopad - około 10-12 st. Przyjemna wyprawa. Pozdrawiam.
szerzej:
Witajcie. Po kilkunastu dniach jesiennych wietrznych mroków a więc klimatu mokro, szaro, buro i ponuro, nastała przepiękna słoneczna sobota. A co będę w domu siedział;-) Pół godziny spaceru wzdłuż lasu w pełnym słońcu wystarczyło oby napełnić wszelkie zmysły do syta. A głównymi sprawcami sycenia były młodziutkie płomienniczki, czarciątko (czy też czarkociątko?) oraz przebajeczna szyszkolubka a nad głową czar rozsiewała trzmielina tworząc niespotykane o tej porze roku różowe ściany ozdobione pomarańczowymi koralikami. CHWILO TRWAJ. Jaki to też potencjał skrywa się w naszym słoneczku aby w ciągu jednej doby odwrócić świat do góry nogami i aby z mroków przeskoczyć wprost do raju. A jutro piaski. Buziaki.
szerzej:
Dziś piękny dzień w Cybulicach, rano ciepło 10 stopni Celsjusza, po opadach mżawka niewiele co znać, wiatr osuszyl las i grzyby głównie znalazłem po terenach piaszczystych poligonu. Gąski liściowate małe w skupisku osin pośrodku niego. Oprocz tego można spotkać robaczywe obiedzone podgrzybki, sarniaki, sitaki, lisiczki, podzielonki. Gdyby pochodził po samych brzegach poligonu może więcej by i znalazł.