(5/h) Korzystając z pięknej świątecznej pogody, żeby spalić kalorie z bigosu (dzięki, Tuśka 😍) i nie tylko, udaliśmy się do lasu. Efekty to kilka zamarzniętych na kość wodnich późnych (jesień), 2 boczniaki (zima) i żółciak siarkowy (wspomnienie lata). Wszystkim Grzyboświrkom składam życzenia Zdrowych, wesołych, rodzinnych i spokojnych świąt Bożego Narodzenia. Darz Grzyb na nadchodzący 2022 rok.
(0/h) I znowu zima, czas podsumowań sezonu 2021. Dziwnego sezonu, pierwszego od 2017 roku, w którym ilość wyjazdów z pustym koszem była większa niż tych z pełnym. Sezonu doskonałego, jeśli chodzi o opady, no może oprócz skrajnie suchego października. Tradycyjnie piszę podsumowanie w ukochanym regionie SK, choć gros grzybobrań była w okolicznych, mazowieckich lasach.
2021.12.22 23:57
... szerzej o tym grzybobraniu ...
Sezon zacząłem z końcem czerwca z sukcesem kurkowym, kilka kolejnych wyjazdów kończyło się zbiorem 4-5 litrów kurek, ilością wystarczającą do zrobienia zapasów, codziennych posiłków i możliwością podarowania kilku miseczek znajomym. W międzyczasie wakacje w dolnośląskiem, raczej na pusto, choć jeden sukces był, znalezienie przyzwoitych ilości pieprznika bladego. Do dziś pamiętam uśmiechniętą minę gospodarzy, zapalonych grzybiarzy, którzy nie wierzyli, że w pobliskich im lasach można "wyczarować" te aromatyczne, smaczne grzyby. Po powrocie znowu kurki w mazowieckiem i pierwszy wyjazd w świętokrzyskie. Setki pięknych borowików i dziesiątki koźlarzy dębowych z tysiącami robaków. Do koszyka trafiło 1/10 kawałków grzybów, z tego 1/2 trafiła do kosza w domu. I to był jedyny, letni wysyp, który ciągnął się do połowy września z tym, że z dnia na dzień grzybów było mniej i w dużej części robaczywych. W międzyczasie przegapiłem wysyp na wschód od Warszawy, rydzów nie namierzyłem (pojedyncze sztuki) i jedynie co mi się udało, to zebranie sporych ilości gąski liściowatej (podziękowania dla Gucia i Niszcza za wskazówki). Od połowy września żyłem pewnością, że jesienny wysyp przyjdzie. I tak czekałem, czekałem i się nie doczekałem, coś niecoś do kosza wpadło, ale z reguły było to nic albo raptem kilka grzybów. Cóż, po obfitych i pełnych sukcesów poprzednich latach bywa i tak;-) Świętokrzyskie odwiedziłem jeszcze raz, w październiku, popatrzyłem na szadź na polanach, na kolorowe buki, pozwiedzałem nowe miejsca i pożegnałem z nadzieją, że leśnicy nie zdewastują tych lasów na przyszłe lata. Sezon zakończyłem 12 listopada zdjęciami kilkunastu starszych podgrzybków i kilku robaczywych zielonek. Wszystkiego dobrego Czytelnikom, czytam prawie wszystkie Wasze doniesienia, a że nie zawsze się dopisuję? Po prostu, rzadko mam coś sensownego do dodania. Do następnego roku, jaki by nie był - zawsze coś się znajdzie;-)
(15/h) Niepełna godzinka w lesie i aż 1 😀 przypadkowy mrożony podgrzybek brunatny (kapelusz zdrowy 👌) oraz ponad 40 sztuk zdrowego boczniaka ostrygowatego (od małych wielkości łyżeczki do całkiem sporych jak talerzyki deserowe). I jedynie jedna z najmniejszych kępek, składająca się z kilku sztuk była zaczerwiona.
... szerzej o tym grzybobraniu ...
W smutny, tym bardziej że szaroponury dzień wyjazdu z sanatorium i wbrew zdrowemu rozsądkowi, jednak nie wytrzymałam i postanowiłam zrobić sobie dobrze (bardzo w cudzysłowie, biorąc pod uwagę pizgający, lodowaty wiar hoby w kieleckim a nie świętokrzyskim 😉) i wykroić z napiętego harmonogramu krótki postój w drodze do domu, z ambitnym planem i nastawieniem na znalezienie świeżego boczniaka 💪🏼🤪 Z bólem serca że tak mało czasu, przegalopowałam (rehabilitacja sanatoryjna zdziałała cuda 😉) na skróty, prawie zabijając się w plątaninie (one są żywe i sprytnie łapią 🤨) macek malinisk i pomiędzy sosnami (brunatny nie został rozdeptany tylko dlatego że był twaridszy od kamienia) w okolice najbliższego oczka wodnego i tam gdzie liczne stare i młode brzozy oraz młodziutkie buki i dęby (te rozpoznałam po ścielących się wokół przyszronionych liściach) oraz wszelkie inne (bladego pojęcia nie mam jakie) bezliściowe drzewa, nie patrząc pod nogi tylko przelatując na szybko i dosłownie, i również wzrokiem po ich nagich torsach ⏰, szukałam ICH!!! Czyli dorodnych i wypasionych boczniaków. Choć gałki oczne łzawiąc zamarzały, a szarość bezsłonecznego dnia wtapiała wszelkie barwy w jedną plamę, sokoli wzrok 😉 wypatrzył upragnione kształty na skręconym i złamanym z metr nad ziemią rachitycznym drzewku... Nie wszystkie rosły w zasięgu zachłannych rąk 😱 bo złamane drzewko wysoko oparło się o mocniejszego przyjaciela doli ale kijek trekingowy dał radę (i gazeta pod butem 🤣) i posłużył za łupacza 🤔 jakkolwiek by tego nie nazwać, podbijanie zamarzniętych boczniakowych talerzy od spodu trekingową gumową końcówką + wyciągnięta poza stawy ręka 😉 przyniosły zamierzony efekt czyli odłupanie od pnia matki drzewa (tu przepraszam za brutalną metodę 😔) i o dziwo większość kęp pozostała w całości jak i pojedyncze grzybowe dorodne parasole 😁👌Zdjęć tych najwyżej położonych brak, choć próbowałam robić na szybko jednak zbyt wtapiały się w otoczenie a czas... ⏰ I również choć bardziej niż bardzo chciałoby się jeszcze poszukać kolejnej płodnej macierzy 😢😢😢 ⏰⏰⏰... o 15.00 w Krakowie termin nieprzekładalny ⏰⏰⏰😢😢😢 więc po niepełnej godzinie, przewiana na wskroś i w poprzek ale szczerząc się radośnie do lusterka w samochodzie (choć łza się w oku kręciła)... ruszyłam w stronę krakoskiego smoko-smoga, siłą woli powstrzymując się od gapienia na mijane przydrożne, bezliściaste drzewa... bo przecież te zimowe dary mogły być na każdym!!! Sorry tirowcy za zwalnianie nie przy radarach a przy zagajnikach... 😉 Może to ostatni, tegoroczny leśny buszing... 14-go kolejna cieśń nadgarstka do zrobienia... ale lewa 😉 więc... Serdeczności ♥️♥️♥️
(5/h) Ten sam las jak ostatnio. Bardzo krótki (bardzo, bardzo za krótki), poobiedni, wypad do lasu w ten ostatni przed śniegiem, przepiękny 😍 jesienny dzień, z niebem w kolorze turkusu i oślepiającym oczy słońcem 😎 Gdyby nie robale to byłoby dobre pół kosza podgrzybka brunatnego 😐 a tak zaledwie kilka sztuk (z poskładanych zdrowych okrawków kapeluszy, nogi i ich okolice wycięte całkiem, odpełzły w siną dal). Jedna bardzo niewielka kępka boczniaka + kilka małych stad które zostały na drzewach do podrośnięcia i mam nadzieję że za kilka dni uda mi się ponownie na nie trafić 🤓
... szerzej o tym grzybobraniu ...
🤓 a dzisiejszym deszczem opiją się i napęcznieją, i będą z nich dorodnie wypasione boczniaczyska a nie tylko podsuszone maleństwa. Próbowałam zaklinać słońce żeby zostało dłużej ale ono zdyscyplinowane, niczym nie wzruszone, trzymało się ściśle harmonogramu i innych niebiańskich wytycznych hoby dyżurna pielęgniarka w sanatorium 😉 I tak niechętnie, podziwiając przepiękny zachód słońca, zakończyłam jesienny leśny spacer... auuuuuu 🐺
(11/h) Las mieszany przewaga jodły. Dzisiaj wyprawa na podgrzybki tak się nasłuchałam że jeszcze się napotka a tu psotka nic..... ale oczywiście kania jedna musi być :) i 10 maślaczków zdrowych mmniam pychotka :)
(5/h) podgrzybki (niestety 80% mięsna), boczniaki i siedzuń sosnowy 👌. Jak liczyć boczniaki? 🤔 Po krakosku wyszło wszystkiego 5 na godzinę 🤔 Las piękny a Nika tak go malowniczo i przepięknie opisała 😘♥️ że ja już tylko dodam że było cudnie i że choćby dla miłego spotkania w tym pięknym lesie było warto 😁 A w sanatorium bez zmian, człowiek tak zarobiony 😉 że nawet czasu na porządne przeglądnięcie raportów nie ma 🤪 Serdeczne pozdrowienia dla Wszyskich 🥰
(10/h) Dwie wizyty, w sobotę i niedzielę na wodnichowej miejscówce. Można nazbierać, przy zdrowotności ok. 50%, co jest bardzo dobrym wynikiem. Niestety, tak jak łatwo znaleźć, tak łatwo można coś zgubić i to spotkało mnie w sobotę😪 Z grzybów znalazłem zdrowego maślaka zwyczajnego, podgrzybka zajączka i gąskę niekształtną. Przy drodze widziałem kilka kęp boczniaków, w Broninie koło Buska oraz w 3 miejscach koło Opatowa.
(2/h) Czasem jest tak, że mieszkasz w jednym mieście i spotkać się nie możesz. Czasem trzeba splotów okoliczności, trochę spontana, nuty, hmmm..., szaleństwa, żeby się z kimś spotkać na grzybobraniu 😂. I tak umówiłam się ze Smoczycą, na "obcej ziemi ", bo miasto dużo przeszkód w spotkaniu stwarza 😉. Dziś miała przerwę w pobycie w uzdrowisku, to po lesie pobuszować można 😄. Las mieszany, cześć iglasta typowo podgrzybkowa, liściaste kawałki typowe, no właśnie, chyba na wszystkie grzyby 😊. Mam tak, że jak wchodzę do jakiegoś lasu, to go nazywam. Ten był po prostu wesoły. Drzewa różnego rodzaju-
... szerzej o tym grzybobraniu ...
liściaste i iglaste. Sporo krzaków, a do tego piękne leśne uroczyska. Co prawda zapach równie piękny nie był 😅, ale w słońcu wyglądały zjawiskowo. I mogłabym przysiąc, że woda przez rusałki zmącona była 🧞♀️😉. Niestety i tu ręką człowieka kolory dodane na drzewach - kropki jaskrawe, które w różnych lasach widziałam i niestety nic dobrego nie wróżyły 😟. Grzybów wszelkiej maści pełno, niektóre piękne jak motyle, które z uniesionymi skrzydłami przysiadły na trawie. Niektóre jak porzucone spódniczki baletnic, gdy po spektaklu przebierały się w zwykle ubrania. podgrzybki dają radę jeszcze, choć ich kondycja czasami marna. Nie wszystkie nadawały się do wzięcia, zasilą Matkę Ziemię, by w nowym sezonie wrócić jako grubaśne podgrzybki, moje ulubione 😊. Siedzuń i boczniaki zostały znalezione przez Smoczycę, czego jej trochę zazdroszczę, ale jednocześnie jestem z niej dumna ❤. Dzielenie towarzyszyła jej koleżanka z uzdrowiska, Terenia, która powiększyła grono grzyboświrów 😊. Co mogę dodać, podgrzybki głównie znalezione przez mojego męża, bo ja z komórką w ręce widoki boskie podziwiałam i fotki robiłam. Parę znalezisk miałam, z których jestem dumna, bo np trzęsak listkowaty pierwszy raz świadomie zauważony 😁. Oprócz tego sromotnik, który piękny niesamowicie był, śmierdział tak sobie, więc do przyjęcia 😉- a światło tak na niego padło, że niczym smardz wyglądał 😊. Do tego "tańczące " grzyby - które być może wodnichą późną były ( o słodki jeżu, jak ja mało jeszcze umiem 😭) - zjawiskowe wręcz. Dzięcioł zapamiętale stukał, rytm swój wybijając. No i niestety latające gadziny, komary i strzyżaki też z pięknej pogody korzystały, wkurzając mnie na maksa 🤬. W lesie tym pierwszy raz gościliśmy z mężem, mieliśmy okazję krótkofalówki wypróbować. Super się chodziło, tym bardziej, że w miłym towarzystwie 😊. I choć my musieliśmy wracać wcześniej, to jestem mega zadowolona. Las ma potencjał grzybowy, piękny i w sumie niedaleko, więc w przyszłym sezonie warto go odwiedzić. Warto buszować o każdej porze roku, bo każda jest piękna i oferuje nam inne wrażenia 😊
(1/h) Las mieszany przewaga dębu. Zimno bardzo dzisiaj w lesie ale co tam poruszać się warto i tak chodziłam, chodziłam aż w końcu trzeba wracać: ( ale na samym brzegu lasu jeden upolowany kania :) jest teraz mogę wracać......