szerzej:
W styczniu, lutym i marcu obserwowałam boczniaki i płomiennice zimowe. Celem były jeszcze uszaki bzowe, czarki austriackie i smardze - nadaremnie. W kwietniu nacieszyłam się widokiem piestrzenicy kasztanowatej.
Pierwsze grzyby z jadalnych aczkolwiek chronionych spotkałam 26 czerwca- były to muchomory szyszkowate. 1 lipca znalazłam trochę kurek. Rosły też muchomory rdzawobrązowe. Parę dni później było trochę więcej kurek, jakiejś gołąbki których nie zbieram. W połowie lipca tylko troszeczkę zasuszonych kurek i na tym koniec. Dosłownie. Tak było do końca sierpnia. Susza. Ale w perspektywie we wrześniu wyjazd do woj. pomorskiego. Domek w lesie. Czego chcieć więcej. Pogoda dopisała, grzyby też. Codziennie spacer nad morze przez las i koszyczek grzybów. I tak przez 2 tygodnie trochę się nazbierało. Dominowały podgrzybki, borowiki wrzosowe, prawdziwki, borowiki sosnowe, Maślaki, kurki, płachetki, krasnoborowiki ceglastopore, muchomory czerwieniejące, maślaki pstre, różne gołąbki, całe kolonie czernidłaków. Można też było nazbierać sporo borówek. Po powrocie do domu, po paru dniach rekonesans naszych lasów. Wysyp rydzy, ale 99,99 % robaczywe. Masakra! Można było nazbierać spore ilości różnych kozaków. Zaczęły pojawiać się podgrzybki, ale też w połowie robaczywe. Robi się coraz bardziej sucho. Październik - to chyba najlepszy grzybowy miesiąc w Wielkopolsce. Prym wiodą podgrzybki - oczywiście 50% robaczywe, sporo różnych kozaków, prawdziwki, kurki, zielonki, gąsówki fioletowawe,. Maślaki i rydze 99% z robactwem. W listopadzie grzybów już znacznie mniej i w dodatku też robaczywe. Ale wyjazdy rekreacyjno-spacerowe jak najbardziej udane.
Reasumując- dla mnie sezon bardzo udany, choć nieco inny od poprzednich. Nie pamiętam takiego zarobaczenia grzybów, w szczególności rydzy. Ale dla mnie ważne też jest obcowanie na łonie natury. Pełne wyluzowanie, wyciszenie, złapanie oddechu, naładowanie baterii by móc dalej.... Sami wiecie jak żyje się w mieście.
Wszystkim Grzyboświrkom i sympatykom tego forum, życzę dużo zdrowia, optymizmu i grzybnego 2022 roku. Nina
szerzej:
Moje wyprawy to głównie południe powiatu poznańskiego no i mój średzki. Zacząlem w styczniu i pierwsze miesiące roku to płomiennice, uszaki, boczniaki w marcu oraz pierwsze moje czarki. W kwietniu szukając oznak życia w lesie udało mi się wypatrzeć szyszkówki świerkowe i dzwonkówki wiosenne. Przemierzając rozlewiska po zimie w lasach liściastych (Murzynówko-Bogusławki) trafiłem na duże skupiska twardziaka tygrysiego. Piękny to był widok😃. Masowo wystąpiły też piestrzenice kasztanowate nawet w moim ogrodzie. Smardzy mniej, ale coś tam było żeby ucieszyć wzrok. Początek mają to pierwsze grzyby wiosenne gęśnica, łuszczaki zmienne zaczęły wychodzić ale brak opadów powodował że usychały niestety. Maj, czerwiec upłynął pod znakiem żółciaka a także pięknych stanowisk żagwiaka łuskowatego w Poznaniu na łęgach dębińskich. Lipiec sucho i jedynie drobnołuszczaki jelenie, czernidłaki błyszczące oraz tęgoskóry dawały radę. Na koniec lipca udało mi się trafić w Robakowie na wysyp gołąbka zielonawego oraz czarcich jaj w Kórniku. Sierpień kiepski jedynie kanie wysypały aż wreszcie na koniec miesiąca w lasach liściastych Murzynówka pojawiły się borowiki szlachetne, podgrzybki, koźlarze babki, lakówki ametystowe, gołąbki jasnożółte i inne, muchomory czerwieniejące i rdzawobrązowe a wśród nich rycerzyki czerwonozłote i pięknorogi. Trwało to około 2 tyg i już więcej grzybów tam niestety nie było😖. We wrześniu sosnach w Brodowie zaczął się wysyp siedziunia i podgrzybków, ale i to trwało zaledwie kilka dni i koniec. Dwa wyjazdy do Sasinowa pod Poznaniem dały też po koszyku podgrzybków. No i przyszedł październik i się zaczęło😃 za wsią Garby lasy sosnowe i wysyp podgrzybków, który trwał z różnym jego nasileniem nieprzerwanie do końca listopada a skończył się na początku grudnia ostatnimi w śniegu. Dodatkowo powpadało też trochę maślaków pstrych, zwyczajnych, gąsek zielonek, niekształtnych, gąsówek fioletowawych, borowików sosnowych i piaskowca modrzaka, ale to wszystko ilości symboliczne od kilku do kilkunastu sztuk podczas jednego zbioru. Więcej trafiłem opieniek a w Bogusławkach sporo koźlarzy babka. Listopad to też zbiory pierwszych boczniaków, płomiennicy, ucha bzowego oraz wysyp wodnichy póżnej w Czarnotkach. Trafiły się też jeszcze łuszczaki zmnienne na początku grudnia. Sezon dziwny może nie słaby, ale pod znakiem trzeba się było nachodzić i trafić w wysyp bo tak jak się nagle zaczynał to szybko się kończył i po grzybach. No i ten robak panujący w całym praktycznie sezonie niestety. Ogólnie jestem zadowolony udało mi się poznać nowe gatunki a maraton podgrzybkowy 😉w październiku-listopadzie wynagrodził wcześniejsze braki grzybów. Cel na następny sezon to poznać nowe gatunki. Życze wszystkim lepszego, obfitszego sezonu 2022🌲Bardzo się cieszę że mogę tu przebywać i czytać Wasze wszystkie relacje.
szerzej:
Ja ze swej strony obietnicy dotrzymałam. Chodziłam i górą i dołem, troszkę po ukosie, gdzie się dało, gdzie były jakiekolwiek ścieżki. Wspominałam miniony sezon. Co gdzie rosło i dlaczego? Co zawiodło. Z posypanego świeżym śniegiem pobocza dostrzegałam gdzieniegdzie suche gałęzie, odrobiny mchu, liście. Sumiennie omijałam porastające gdzie nie gdzie krzaczory. Byłam szczęśliwa z tego jakże innego od dotychczasowych spaceru, ponieważ, nie narażałam się na zaplątanie w kłujące jeżyny, nie musiałam machać rękami by odgarniać pchające się do oczu gałęzie. I w tak sielankowym spokoju po lesie jak krążownik krążyłam. Wszystko było do czasu. Aż nagle, na poboczu z daleka ujrzałam piękny rosnący pod rosochatą sosną rydz okazały. No to się po niego schyliłam- główne foto- zdrowy i nie robaczywy. Eko torba się przydała. Nie będę go w ręku niosła. Już z lasu wychodziłam, a tam dosłownie centymetry od ścieżki coś pomarańczowego, oprószonego śniegiem zauważyłąm. Następny rydz- nieco mniejszy, a dalej jeszcze trzy urosły. Wszystkie młodziutkie i zdrowe. Tak, że dzisiaj u mnie w domu znowu roznosił się cudny grzybowy aromat. Ja słowa dotrzymałam- trzymałam się ścieżek, a las mnie całkowicie zaskoczył- bo przy nich piękne rydze posadowił. Spacer, powietrze, cisza, znowu grzyby- było wprost cudownie. Gdyby ktoś teraz się obudził- powiedział by- jaki śnieg?- no bo po nim nie ma już żadnego śladu. Serdecznie i cieplutko wszystkich Was pozdrawiam :)
szerzej:
młode okazy. Miały być dukty leśne, przestronne i te zarośnięte więcej, ale ja i tak po bokach się uważnie rozglądam, i zawsze tak jakoś nogi w prawo, albo w lewo skręcą. Dzisiaj w lesie fotek nie robiłam. Dla mnie las jest lasem i w nim o całym świecie zapominam. Zresztą nie sądziłam, że tyle ich poszukam. Że jeszcze stale mogą mnie zachwycać. A zachwyt był nie mały po napotkaniu pierwszego dorodnego osobnika. I tak okrążając las, idąc szlaczkiem między krzewami z bardzo i tym czasie kłującymi gałęziami udawało mi się od czasu do czasu coś z podłoża podnieść. Radość z nich o tej grudniowej porze nie mała. Jedna z gałęzi próbowała pozbawić mnie oka- prawie jej się to udało. Pomimo wiatru sporego, nawet delikatnie w lesie odczuwanego, liście pod stopami po ostatnich opadach jak poprzybijane gwoździkami, ani drgnęły. Nie chrzęściły, gdy się przemieszczałam. Miałam ja dwa ciekawe zdarzenie na moim dzisiejszym i wczorajszym spacerze. To wczorajsze- jak pomyślę- ciarki mnie przechodzą. Mogło skończyć się nie małą tragedią. Na leśnej ścieżce z głębokim wózkiem stała młoda kobieta. Swoje dwa psy ze smyczy spuściła, a one gdzieś wypatrzyły dzika i za nim szczekając ile sił w psich płucach ganiały. Cale to zdarzenie miało miejsce jakieś 100 metrów od kobiety. Wołała na psy, lecz te nie słuchały. Dzik- stary odyniec, co kawałek przystawał i popatrywał w stronę kobiety. Oniemiałam ze strachu, co też stać za chwilkę się może. Po dobrej chwili psy odpuściły i wróciły do pani. Ta zaraz wzięła je na smycze. Głupota ludzka bez granic. W wózku było przecież dziecko! Za to drugie zdarzenie przesympatyczne miało dzisiaj miejsce. Jadąc do lasu zboczyłam przywitać się z "moimi" łabędziami. Gdy zbliżałam się do jeziora- samiec wyszedł z wody. Ja przysiadłam na piętach i wyciągnęłam prawą rękę- na ten gest on zawsze syczy i pięknie pióra stroszy. Wracając z powrotem też byłam ciekawa i chciałam z minutkę sobie na nie popatrzeć. Pływały daleko od brzegu. Jednak na mój widok- oba- jak szybowce- mocno bijąc powietrze rozpostartymi skrzydłami, a płetwami wody dotykając- zaczęły pędzić w moją stronę. Myślę sobie- wygląda to tak jak by chciały mnie zaatakować. Nic- kucam, wyciągam rękę, a one jeden po drugim zatrzymują się na samiutkim brzegu. Samiec natychmiast zaczął syczeć i pióra stroszyć. Spędziłam w tej pozycji chyba z 10 minut prawią im szeptem miłe komplementy. Co prawda na lewych łapach noszą obrączki, ale ja z miłości i podziwu dla ich mądrości i piękna gotowa byłam się im oświadczyć. Ciekawi mnie następna ich reakcja. Nie karmię ich, dłonie mam puste, ale mój specyficzny z nimi sposób powitania to już jest legenda. Było to przeżycie dla mnie przemiłe. I tak jednego dnia otarłam się o skrajną głupotę, a drugiego o piękno i mądrość. Serdecznie z mych nizin pozdrawiam :)
szerzej:
ludzie. Na wielkie zbiory się nie nastawiałem, bardziej zależało mi na towarzystwie gospodarzy, a i tak udało się znaleźć prawie 170 ślicznych malutkich podgrzybeczkow w niecałe 6 godzin. Odpadło jeszcze kilka robaczywych i kilka z których można było coś wykroić. W niedzielę pyszny sosik będzie. Dziękuję serdecznie Sławkowi i Izie za przemiłe towarzystwo i pyszną malinową naleweczkę. W przyszłości na pewno jeszcze się spotkamy. A na focie głównej mój skromny zbiór. Pozdrawiam wszystkich.
szerzej:
Na wejściu do lasu stał duży podgrzybek, podejrzanie duży i zapewne nadziewany, rozkroiłam i niespodzianka - zdrowizna. Prawie wszystkie zabrane potem - tak samo, odpadły może 3-4 sztuki. Miesiąc temu proporcje były prawie odwrotne. Innym plusikiem jest całkowity brak latających stworzeń, zwłaszcza strzyżaków sarnich. Atakowały od lat, ale nazwę podał ktoś na tym forum i teraz przynajmniej wiadomo, co po nas łaziło;)
Wracając do tematu, wypad do lasu był „celowy i udany”, grzybków tzn. podgrzybków na pewno trochę pozostało w lesie... Rosło niewiele innych grzybów, ale nieznane - więc niezbierane. Podziwiam wiedzę piszących na tym forum i zdjęcia pięknych rozmaitości w koszykach, serdecznie pozdrawiam!