szerzej:
Styczeń, luty i początek marca to kontynuacja zapoczątkowanego w poprzednim roku zbierania grzybów zimowych - królowała płomiennica zimowa, przeplatana częstokroć uszakami bzowymi. Boczniak ostrygowaty zdarzał się sporadycznie. Mój największy zbiór to ok. 700 płomiennic, okraszonych dodatkowo sporą ilością pozostałych z Zimowej Trójcy - uszaka i boczniaka. Cały marzec i połowa kwietnia stały pod znakiem czarek - znajdowałem je na wielu stanowiskach, często bardzo licznych. Oprócz fotografowania, kilka razy zebrałem w celach spożywczych - jako dodatek do sałatek sprawdzają się dobrze. W początkach kwietnia próbowałem coś tam z szyszkówką świerkową - owszem, znalazłem 2 lub 3 razy, ale zdecydowanie za mało, żeby powiedzieć coś o ich walorach smakowych. A od połowy kwietnia zaczęły się smardzowate - pierwsze znalezione dzięki namiarom podanym przez "internetowego" znajomego Piotra S. (z którym cały czas mam kontakt mailowy i wymieniamy się doświadczeniami), później udało mi się namierzyć "własne" stanowiska. Najwięcej znalazłem smardzówek czeskich - najbardziej liczne stanowisko miało ok. 250 szt. Mimo że "zbiory" ograniczały się do fotografowania, sprawiły mi one jedną z większych radości w roku. Znalazłem też naparstniczki stożkowate, nieliczne smardze półwolne, piestrzenice olbrzymie i piestrzenice kasztanowate - wszystkie równie piękne. Czas od połowy maja do połowy czerwca to był chyba najgorszy okres - sytuację nieco ratował pierwszy raz znaleziony żółciak siarkowy, jednak po pierwszych zachwytach później stwierdziłem, że nie jest aż tak dobry, jak mi się początkowo wydawało. Jestem natomiast pod wrażeniem szybkości jego wzrostu, no a poza tym - rośnie o takiej porze, kiedy nie ma praktycznie nic innego. W tym czasie popróbowałem też po raz pierwszy żagwi łuskowatej (niezła), łuszczaka zmiennego (dobry) i gęśnicy wiosennej (dobra). Z grzybów rzadkich w końcówce maja znalazłem "namiastkę" późniejszych koralówek - świecznik rozgałęziony. W drugiej połowie czerwca pojawiły się pierwsze jadalne muchomory (oprócz znanych mi już z zeszłego roku muchomorów czerwieniejących do jadłospisu trafiły również muchomor rdzawobrązowy i mochomor twardawy - wszystkie smaczne). Znalazłem też jadalnego muchomora żółtawego, ale nie miałem okazji spróbować, bo suszek "pojechał" do GREJ, a więcej nie znalazłem. Poza tym pojawiły się pierwsze gołąbki - doskonale mi znany gołąbek zielonawofioletowy i trochę później (po raz pierwszy) gołąbek zielonawy. Po moim zeszłorocznym zachwycie wszelakimi gołąbkami i robieniu na nich prób smakowych, od których nieraz kołowaciał język, teraz ograniczyłem się właściwie do tych 2 gatunków - bo moim zdaniem najsmaczniejsze, a przy tym łatwe do oznaczenia. Jest jeszcze niezły gołąbek wyborny, ale strasznie się kruszy, a też oznaczenie bez próby smakowej nie jest tak oczywiste. W końcówce czerwca pojawiły się też pierwsze "normalne" :) grzyby, czyli malutkie kurki.
A od lipca rozkręciło się na dobre - ze względu na sporą ilość opadów cały okres aż do końca września był dla mnie znakomity. Pierwszy znaleziony rurkowiec to podgrzybek, zaraz potem pojawiły się (nowe dla mnie) borowiki usiatkowane - niestety w całości lub większości zaczerwione, krasnoborowiki ceglastopore w całkiem dużych ilościach, koźlarki grabowe, a nieco później też borowiki szlachetne. Tych ostatnich nigdy nie zebrałem więcej niż kilkanaście sztuk, ale też nie martwiło mnie to jakoś specjalnie, bo w tym czasie priorytetem były już dla mnie grzyby GREJ-owe, a spożywcze to tak przy okazji :). I tak wśród ciekawych znalezisk z lipca znalazły się: szyszkowiec łuskowaty, pieprznik pomarańczowy (mimo że nieobjety ochroną, nie zbierałem ze względu na rzadkość - status "E" na liście GREJ), pieprznik ametystowy, pieprznik szary, piaskowiec kasztanowaty i piaskowiec modrzak (żadnego nie spróbowałem, bo pojedyncze sztuki, więc...), gorzkoborowik żółtopory, poroblaszek żółtoczerwony. W lipcu był też wysyp mleczaja smacznego - po pierwszym zachwycie jego zapachem, po czasie doszedłem do wniosku, że poza podsmażeniem 2-3 kapeluszy, nie bardzo umiem coś z nich zrobić... W sierpniu w buczynach sypnęło kominkami (lejkowiec dęty) - kilka razy zebrałem tyle, że wyszło na jakieś 12 słoików suszu. Ale w tym czasie byłem już "sfokusowany" na grzybach rzadkich, zwłaszcza że w tym samym czasie zaczęły się pojawiać koralówki (a też trafiły się koralóweczki i koralowniki :), którymi "zaraził" mnie wspomniany wyżej Piotr S. Znalazłem też takie ciekawostki jak soplówka bukowa, kolczatek strzępiasty, bokownik wiązowy, łopatnica żółtawa, buławka pałeczkowata, ozorek dębowy... Po grzyby spożywcze pochylałem się tylko dla lejkowca dętego no i oczywiście borowików, a takie jak gąsówka fioletowawa czy płachetka zwyczajna zostawiałem - nie dlatego, że nie są smaczne, ale nie miałem dla nich czasu i cierpliwości... W początkach września pojawiły się - dziwnie wcześnie - opieńki. Było ich tyle, że można było zebrać dowolną ilość - ja zebrałem ze 3 razy. No i we wrześniu miłe dla mnie zaskoczenie - siedzuń sosnowy, którego w zeszłym roku już znalazłem w Borach Tucholskich, a zdziwiło mnie, że można go też spotkać w moich okolicznych lasach, i to 7 czy 8 razy.
No i nastał smutny październik - znikły prawdziwki, siedzunie, kominki, nawet opieńki... pewnie ze względu na brak opadów. Z grzybów jadalnych tylko kilka kań i trochę łuszczaków zmiennych. Z ciekawych - ząbczak kruchy, czernidłak pstry. Na początku listopada odwiedziłem 3 czy 4 razy Pomorskie, skąd przywiozłem pierwszą wodnichę późną, ale przede wszystkim: gwiazdosza czarnogłowego, jedno z moich największych znalezisk w tym roku. No a od połowy listopada powrót w łęgi i podmiejskie krzaki - płomiennice dopisują, i tak krąg się zamyka :). Urozmaiceniem była w początkach grudnia soplówka jeżowata - znaleziona dzięki namiarom podanym przez Skrzypka.
Moje subiektywne TOP4:
- grzyby jadalne:
1) siedzuń sosnowy - bo wyjątkowy smak, a do tego znaleziony wielokrotnie w bliskiej okolicy,
2) lejkowiec dęty - no co tu uzasadniać...,
3) krasnoborowik ceglastopory - bo było go sporo, a też robactwo się go za bardzo nie ima,
4) płomiennica zimowa - bo smaczna, zdrowa, no i rośnie w zimie...
- grzyby niekoniecznie jadalne:
1) gwiazdosz czarnogłowy - bo pierwszy mój gwiazdosz, do tego całkiem rzadki,
2) wszelkie koralówki, a także koralóweczki i koralowniki - bo rzadkie, piękne, co tu pisać...,
3) kolczatek strzępiasty - bo jedyny znaleziony, dość rzadki i bezwzględnie piękny (na głównym foto),
4) smardzówka czeska - bo piękna, rzadka i było jej dużo.
Podsumowując - sezon "spożywczy" dość średni, ale jeśli chodzi o grzyby rzadkie - całkiem dobry. Do bazy GREJ wysłałem sto kilkanaście zgłoszeń, w tym ponad 40 osobnych gatunków, a to nie wyczerpuje listy, bo sporo znalezisk (w tym np. wszystkie koralówki) oczekuje na identyfikację mikroskopową.
szerzej:
Ps. Przy okazji dziękuję za liczne pozytywne wpisy pod moim poprzednim doniesieniem - wrzucam tutaj, bo większa szansa, że ktoś przeczyta, niż pod "starym".
szerzej:
Ps. Na podsumowanie sezonu dla mnie za wcześnie, bo mój sezon kończy się 31.12, a zaczyna 01.01 :), ale mogę już powiedzieć, że to był dla mnie Rok Robaka. Począwszy od zaczerwionych borowików usiatkowanych latem (normalne), przez zaczerwione borowiki szlachetne (90%, już mniej normalne), po zaczerwione borowiki ceglastopore (zwykle rzadko zasiedlane), no i wreszcie robaczywe boczniaki i płomiennice zimowe (wcześniej nie spotykałem w tych grzybach robali).
szerzej:
Wprawdzie grzybów naziemnych brak, ale też nie ma:
- strzyżaków,
- komarów,
- kleszczy,
- much,
- tłoku na parkingu,
- hałaśliwych ludzi,
- konkurencji - przynajmniej u mnie,
więc jak tu narzekać na tę porę roku... :)