szerzej:
W styczniu zacząłem od hałdy boczniaków. Potem były niezliczone ilości gatunków różnych lecz jadalne w ilościach śladowych. Wreszcie wczesną jesienią jak kanie ruszyły, a za nimi rydze to koszyczek zapełniał się błyskawicznie i nawet w kieszeniach brakowało miejsca. Błyskawicznie też ten cud się skończył. Dopiero św. Mikołaj poratował mnie boczniakami w ilościach zwalających z nóg ciężarem pełnego koszyczka. Zostawiłem kilka na pieńku i dlatego w Wigilję ruszyłem na pewniaka po świeże grzyby zamiast ryby... Są tacy co narzekają, że sezon był kiepski. A ja cieszę się, że cały rok, za każdym wypadem oglądałem różne cida natury. Widziałem jak uschnięte na kość ucho bzowe zmartwychstaje po deszczu, jak zamrożony na smierć boczniak zaczyna reinkarnować i rozrastać się po rozmrożeniu. Widziałem jak kania otwiera kapelusz w mojej lodówce. Świat grzybów jest piękny. Teraz pozostaje mi czekać na nowy sezon 2022, który rozpocznę planowo 1 stycznia, bo mam przecież "mój pieniek". Jeśli miałbym o czymś marzyć to tylko żeby móc znowu się zalogować na najsympatyczniejszym polskim portalu wśród najsympatyczniejszych grzyboświrków. Darz grzyb i do... następnego raportu.
szerzej:
Niech czas Świąt Bożego Narodzenia będzie pełen atmosfery radości, wytchnienia i zatrzymania od codziennego pędu.. Życzę, by pod choinką znalazły się najpiękniejsze prezenty (nie w sensie materialnym) - aby miłość była w Waszym domu wszechobecna i dawała nadzieję i optymizm.. Niech Wasze serca będą przepełnione życzliwością, zrozumieniem i akceptacją a koszyki zawsze były pełne owoców lasu.. Wesołych Świąt i Wszystkiego Dobrego.. M.
szerzej:
Rok rozpoczął się wyjątkowo śnieżną zimą, co osobiście mnie bardzo cieszyło, byłem przekonany, że to zapewni dobry start smardzówkom i być może innym wiosennym grzybom. Napartniczki czeskie faktycznie pojawiły się w sporych ilościach, ale mimo wszystko nie był to jakiś mega wysyp. Smardze natomiast rosły jak szalone, do tego stopnia, że 2021 pretenduje do miana mojego najlepszego sezonu smardzowego z wszystkich😜. Stożki rosły trochę dziwnie, nie było ich we wszystkich moich miejscówkach, ale jak już gdzieś wyskoczyły to w setkach sztuk. Pamiętam jak na jednym wypadzie z oddali dostrzegłem setki czarnych punktów wśród liści i traw, które potem okazały się smardzami, rosły wielkimi stadami😍. Z okresu wiosennego, najcenniejsze znaleziska to kilka nowych miescówek ze smardzem jadalnym, te grzyby w moim rejonie są znacznie rzadsze niż smardze stożkowate. Pierwszy raz znalazłem też piestrzenice olbrzymie, jak się potem okazało był to świetny sezon na te grzyb, doniesienia napływały z różnych stron Polski. Wiosna okazała się wyjątkowa chłodna i długa, nie pamiętam już dokładnie ale wilgoci też raczej nie brakowało. Przedłużyło to sezon grzybów wiosennych i oddaliło pojawienie się pierwszych rurkowców. W tym roku praktycznie nie było borowików usiatkowanych w moich rejonach, krasnoborowki ceglastopore również należały do rzadkości, a borowik szlachetny na początku sezonu był wręcz jak zaczarowany, nie chciał rosnąć i koniec. W związku z brakiem jakiegoś większego wysypu cały maj i czerwiec upłynął mi ze zbiorami pojedynczych, ceglaśów, kurek, borowików sosnowych, maślaków, koźlarków i innych. W lipcu sytuacja cały czas była kiepska, więc skupiłem się na poszukiwaniu kolorowych odmian borowików i święciłem kilka małych sukcesów, strzałem nr jeden było znalezienie borowika rudopurpurowego😍 (Imperator rhodopurpureus ), drugi w kolejności był masłooborowik brązoworóżowy ( Butyriboletus fuscoroseus ), oprócz nich w dużych ilościach znalazłem borowiki żółtobrązowe, borowiki ciemnobrązowe i modroborowiki gładkotrzonowe. Nie zabrakło również najpopularniejszego z rzadkich grzybów czyli kwistoborowika szatańskiego😍. Po okresie z kolorowymi borowikami pojechałem do Myślenic, z myślą o szlachetnych i oczywiście nie było ich wcale może kilka sztuk, ale za to znowu kolorowe, czyli w tym wypadku masa pięknych i straszliwe robaczywych borowików górskich. Pierwszy prawdziwy wysyp nastąpił w połowie sierpnia sypnęło bardzo obficie koźlarkami grabowymi i dość dobrze borowikami szlachetnymi, grzyby były ładne i w większości zdrowe. Wysyp był jednak bardzo krótki, borowiki zniknęły dosłownie po kilku dniach, a koźlarki można było znaleźć może przez dwa tygodnie. Potem znowu wielkie nic, które upłynęło mi w przewadze na oglądaniu obfitych zbiorów z innych województw i poszukiwanie grzybowych ciekawostek. Po blisko miesiącu sytuacja grzybowa poprawiła się i nastał najlepszy czas tego sezonu, chyba jeden tydzień w miarę obfitych zbiorów borowików szlachetnych i podgrzybków brunatnych. Nastąpił nagle i nagle się skończył. Wstrzeliłem się w jeden dzień w maksimum grzybowe i nazbierałem 4 kosze, następnego dnia było już gorzej, a za tydzień można było zapomnieć o obfitych zbiorach. Zaraz potem znalazłem swoje pierwsze w życiu trufle i o też był jeden z najradośniejszych momentów w tym sezonie. Od drugiej połowy września sezon ślimaczył się i rozbudzał nadzieję, bo warunki wydawały się nie najgorsze, ale nie wydarzyło się już nic szczególnie inspirującego. Ja zresztą miałem kontuzję i raczej nie mogłem chodzić na grzyby i nawet pocieszałem się, że dobrze że to w taki mizerny grzybowo okres, bo gdyby tak był mega wysyp, a ja musiałbym siedzieć w domu to byłoby mi żal znacznie bardziej. Teraz jak co roku w zimie boczniaki, płomiennice, uszaki i inne uprzyjemniają spacery😁, ale raczej tylko dla czystej przyjemności, bez jakichś poszukiwań na siłę. Podsumowując sezon na grzyby jadalne klasyczne, był on jak dla mnie najsłabszy od 2017, co doskonale odzwierciedlały wykresy naszego admina, z punktacją przyznaną za poszczególne sezony. Wiem, że nie każdy tak to czuje i wcale mnie to nie dziwi bo w niektórych województwach było naprawdę dobrze, ja zresztą nie oceniam sezonu tylko na podstawie grzybności, a raczej na podstawie pozytywnych emocji jakie daje mi poszukiwanie grzybów😊, a ten sezon był w nie wyjątkowo bogaty😊. Takich emocji na grzybobraniach życzę wam Wszystkim, nie ważne czy to widok 15 borowików obok siebie😍, czy znalezienie Imperatora, czy pierwszy raz w życiu napotkanie uszaków bzowych, niech każdy z Was przeżyje w sezonie 2022 jak najwięcej takich chwil🥳. DARZ GRZYB!
szerzej:
Zacznę od zimy. Była ona wyjątkowa jak na ostatnie lata bo przez dłuższy okres utrzymywała się pokrywa śnieżna. Może nie jakaś duża ale jednak większa niż przez ostatnie lata. Biorąc to pod uwagę jak również spore opady deszczu w przedwiośnie i na wiosnę liczyłem, że sezon grzybowy będzie wyjątkowy. Jak wszyscy wiemy nie był on wyjątkowy a tak naprawdę to był trochę dziwny. Jedyny plus wynikający z tej trochę „zimniejszej” zimy to mniejsza liczba kleszczy.
Tradycyjnie po zimie zacząłem sprawdzać moje miejsca na smardzowate. Mam z tymi grzybami pewien problem mianowicie kilka lat temu przez swoją naiwność podałem miejsce gdzie one rosną. Od mniej więcej trzech lat te grzyby jak tylko się pojawią tak szybko znikają. Na gorącym uczynku złapałem pewnego starszego pana z wąsem który wycinał dwucentymetrowego smardza. Z tego względu w tym okresie jestem mało aktywny na forum, żeby nie informować, że już rosną bo po co ma mi się tłum zwalić do lasu.
Jeżeli chodzi o smardze stożkowate i smardzówki czeskie to było ich w tym roku trochę mniej niż w latach poprzednich. Smardzy jadalnych nie znalazłem wcale. Za to obrodziły piestrzenice: kasztanowate i olbrzymie i mogłem się ich widokiem trochę nacieszyć. Tak samo czarki – znalazłem nowe miejsca w Gliwicach jak i w lesie na Jurze.
Wiosną wypatrywałem pierwszych maślaków i kozaków. Niestety pomimo dużego nawodnienia lasu nie pojawiły się ani wiosną ani latem. Z pewnym opóźnieniem ruszyły borowiki ceglastopore i szlachetne – chyba gdzieś w połowie czerwca. Nie było ich za wiele. Za to na przełomie czerwca i lipca wysypały koźlarze grabowe. Zbierałem je w jednym miejscu w okolicach Gliwic i w innym w okolicach Przyrowa. Takiego wysypu tych grzybów jeszcze nie przeżyłem więc gdybym miał wybrać grzyba roku to na pewno były by te sympatyczne kozaki. Latem wiadomo – susza i grzybów mało albo robaczywe. Trochę sobie pozbierałem podczas wyjazdu wakacyjnego do Krynicy. Głownie kurki i borowiki ceglastopore w pięknym jodłowym lesie. Tak naprawdę najciekawszy okres całego roku pojawił się w drugiej połowie sierpnia. Intensywnie zaczęły rosnąć borowiki szlachetne i co ciekawe na początku prawie wszystkie zdrowe. W tym czasie kilka razy uzbierałem kosz prawdziwków i ceglaków. Ale ten fajny wysyp szybko się skończył i później wszyscy czekaliśmy na ten właściwy jesienny. Czekaliśmy długo a on nie nadchodził. A jak już nadszedł to był bardzo krótki a grzyby robaczywe. Z tego okresu najważniejsze dla mnie momenty to znalezienie pierwszego borowika sosnowego. Muszę tu podziękować Trio za cenną wskazówkę. Żeby była sprawa jasna nie podały mi swojej miejscówki.
Kolejnym fajnym momentem był wyjazd nad morze gdzie znalazłem swoje pierwsze złotaki wysmukłe czyli borowiki amerykańskie/wrzosowe.
W swoich lasach coś tam zbierałem ale grzybów było coraz mniej. Bardzo słabo w tym roku rosły w moim miejscu koźlarze czerwone. Późną jesienią pokazały się za to koźlarze babka – tak obficie jakby chciały nadrobić cały rok. Trzy wyjazdy na podgrzybki brunatne okazały się nieudane. Słabo znam lasy w których one rosną i chyba też nie mam cierpliwości w ich szukaniu. Dość szybko wyskoczyły gąski liściowate. Ale było ich mało i robaczywe. Już późną jesienią wyskoczyły płomiennice zimowe i boczniaki ostrygowate. Tych ostatnich nazbierałem dość dużo – tyle, że chyba mi się przejadły na jakiś czas.
Ogólnie mówiąc jesień tego roku trochę mnie zawiodła ale nie rozczarowała. Grzybów nie rosło tak dużo jak w latach ubiegłych ale dało się nazbierać. Na własne potrzeby ususzyłem wystarczającą ilość. Trochę mało zrobiłem grzybów marynowanych. Ale może mi starczy do nowego sezonu. Tak jak już pisałem rok 2021 uważam za średni. Niektóre gatunki rosły bardzo obficie inne mniej. Pewnie kolejny rok będzie jeszcze inny. I chyba za to kochamy grzyby bo nudy nie ma i nigdy nic nie wiadomo 😊
szerzej:
Na tym portalu jestem właściwie "świeżakiem" bo dopiero drugi rok tu piszę, natomiast grzybowe hobby jest ze mną już jakiś czas.. hmm, czyli od kiedy zacząłem chodzić, rozumować, dostrzegać i szanować te piękno przyrody...
Ale do rzeczy..
Sezon grzybowy 2021 był dla mnie skromniejszy niż ubiegłe lata, mokra zima, potem szybko wiosna i dość późna wegetacja grzybów sprawiły, że pojaw pierwszych interesujących mnie kulinarnie gatunków przypadł w drugim półroczu. Z mojej niewiedzy i braku obeznania nie zapuszczałem się na grzyby zimowe czy smardzowate, właściwy sezon zbieracki rozpocząłem w lipcu co nie oznacza, że nie bywałem w lesie. Obok tej uciechy towarzyszącej znalezieniem kolejnego prawdziwka jest jeszcze u mnie większa uciecha... wewnętrzny spokój, wyciszenie i uczucie wszech-respektu dla tego z czego czerpiemy życie...
Poniżej zdjęcia co uzbierałem, nowe gatunki które poznałem, sporo mykologicznej wiedzy przyswoiłem i na tym nie poprzestaję :)
Pozdrawiam - AWERS :))
szerzej:
Wczoraj się nie udało że względu na różne obowiązki. Ale dzisiaj już nie było zmiłuj. Pogoda fajna - mgła i około zera na termometrze. Las lekko posypany śniegiem że zamrożonymi liśćmi które szukają inaczej niż podczas pięknej złotej jesieni. Las cichy i trochę tajemniczy przez tą mgłę. Jeżeli chodzi o grzyby to przeszedłem się po znanych miejscówkach na grzyby zimowe. Na początek boczniaki. Przez tydzień nie urosły za bardzo. Później zimówki. Najwięcej pozyskałem w miejscu gdzie prawie bym ich nie zauważył bo były przykryte liśćmi. W sumie sprawiło to, że były wyrośnięte ale bardzo jasne. W innych miejscach zimówki raczej małe ale już dojrzałe sądząc po kolorze trzonów. A później spotkałem gąski, których się nie spodziewałem. Widać, że trochę opadów spowodowało, że znowu się pojawiły. Inne zdobycze w dopiskach. Pozdrawiam i do usłyszenia.🙂Trza by już powoli jakieś podsumowanie roku szykować.
szerzej:
Witam. Tym razem ostatni wypad, pogoda sprzyjała do końca i nie mogłem usiedzieć w domu gdy czas wolny. dziś muszę pobuszować i się zrelaksować. Byłem w Dąbrówce i na Krupie bo to samochodem nie daleko. W sumie Dąbrówka 16 sztuk a Krupski Młyn 3 szt. Tylko zdrowe w koszyku leżakują 😁Szkoda ze dużo było z lokatorami!
Pozdrawiam 🙋♂️
szerzej:
Już je robaki pałaszowały. Niech im ziemia lekką będzie. Wszystkie grzyby rosły po bukami. Trudno je wypatrzyć, ale jak mówi przysłowie: Kto szuka ten nie błądzi.
Ja spacer po lesie traktuje jako formę rehabilitacji. Na jutro, o ile pogoda dopisze, mam podobne plany. Wybieram się do Kosek. Jeżeli ktoś miałby ochotę dołączyć, to zapraszam. 👋
szerzej:
Witam serdecznie. Dziś nie mogłem się powstrzymać. Na "blacie" +6 to jazda na spotkanie z leśną naturą. To że musiałem 40 km jechać, nigdy mnie nie zniechęca. Ważny jest odpoczynek dla zdrowotnosci i przyjemności jak niektórzy godają buszing 😁
W sumie byłem 2 godz i w koszyczku parę się znalazło a ile w tym radości 🤗
Pozdrawiam
szerzej:
Bardzo udany wypad i nadspodziewane zbiory. Na początku wybrałem się do lasu rzadko odwiedzanego. W jednym miejscu rosną tam zimówki więc poszedłem sprawdzić czy już są a poza tym liczyłem, że może jeszcze jakieś niespodzianki się trafią. Niespodzianek nie było. Ale w miejscu gdzie spodziewałem się boczniaków znalazłem łyczniki późne. Są podobne do boczniaków jednak jak już ktoś znajduje często boczniaki to nie ma problemu i ich rozróżnieniem. Różnią się kolorem (szaro-zielone) i trzonem, który wyraźnie odcięty jest od blaszek. Niespodzianka trafiła się jakieś dwa kilometry dalej. W miejscu gdzie się ich nie spodziewałem znalazłem boczniaki. Kilka do wzięcia i kilka malutkich, które zostawiłem do podrośnięcia. Kilometr dalej kolejna niespodzianka. Kilkanaście maślaków. Niestety tylko kilka udało się zabrać. Reszta robaczywa. I ostatnia niespodzianka spotkała mnie już na wyjściu z lasu. Kilka nowych pieńków z płomiennicą zimową. Naciachałem trochę. Na kolację będą zapiekanki 😋 Pozdrawiam i do usłyszenia 🙂