... szerzej o tym grzybobraniu ...
Zacząłem w sierpniu od pojedynczych wyjazdów w najbliższą okolicę. Bez rewelacji, rosło wszystkiego po trochu, najwięcej kurek. Takie weekendowe grzybobrania krajoznawcze. Potem wyczekiwany grzybowy urlop w połowie września. Jak co roku, na dawne poligony w Borach Dolnośląskich. Tym razem wstrzeliłem się „w punkt”. Było wszystko: polowe warunki Na Zadupiu, nocne pobudki, świty na wrzosowiskach. A w lesie czary – na powierzchni rosnące jak oszalałe borowiki (głównie sosnowe) a pod ziemią stada szamanów usiłujących sszamać wszystko co wyrośnie. I samotne masowe zbieranie z selekcją i skrawaniem od razu w lesie. Potem celebra finalnej obróbki tego co się uchowało, a jak czasu starczyło – ognisko. Wysyp się skończył, urlop się skończył. Były nadzieje na powtórkę lub przynajmniej podgrzybkową dogrywkę ale natura postanowiła pokaprysić, przysuszyć i przymrozić. Zdechło tak w moich okolicach jak i w Borach. Dopiero w połowie października pojawiły się w sensownych ilościach gąski. Najpierw tylko zielonki, z upływem czasu z coraz liczniejszym towarzystwem siwki. I niedobitków rurkowych, które jakimś cudem przetrwały „rześkie” warunki. Skończyłem 20-go listopada a w dokładniej 25-go, kiedy zakończyłem kiszenie ostatniej partii. Łącznie 16 grzybobrań. Generalnie sezon dość słaby. Ale ja jestem zadowolony, z trzech powodów: 1. Po pierwsze udało się go bardzo efektywnie wykorzystać. Wziąłem cały wysyp borowika, bardzo obfity i bardzo robaczywy. Ale ilość zrekompensowała jakość i łączny przerób mieści się w normie wieloletniej. 2. Po drugie w czasie urlopu byłem w lesie kompletnie sam. Te tereny z racji swojej rozległości i małej dostępności w ogóle są dość bezludne. A w tym roku dodatkowo odpuścili miejscowi zawodowcy, twierdząc: „robak się skończy, zacznie się zdrowy”. Nie zaczął się, to był jedyny wysyp borowika. Nauczka: bierz to co jest… 3. I po trzecie w końcu – sezon był dość długi. Rzadko zdarzało mi się zbierać przerobowe ilości po 10 -tym listopada.
Zawiódł podgrzybek – mało, lichy i robaczywy. O ironio, w 2019-tym pisałem, że już nie mogę na niego patrzeć. No to mi odpłacił. I znowu, jak wyżej: ciesz się z tego, co masz… I na rydze nie udało się niestety wybrać.
Jaki będzie przyszły sezon? To jest tylko z pozoru trudne pytanie, bo prawie wszystko jest oczywiste. Nie wiadomo tylko ile będzie grzybów i kiedy. Cała reszta jest jasna: będą wspaniałe przeżycia, emocje, niespodzianki a na koniec piękne wspomnienia. Z każdego sezonu mam dobre wspomnienia. Czego wszystkim na tym forum, sobie oraz niezrzeszonym grzyboświrom i grzybomaniakom serdecznie życzę.