szerzej:
Było tego wszystkiego sporo - miękusz rabarbarowy, ciżmówki, rozszczepki pospolite, stożkówki, kustrzebki, niszczyca anyżkowa, kruchaweczki i inne.
Teraz pozostaje czekać do weekendu by, znowu móc wybrać się na dłuuugie buszowanie po lesie 💚
szerzej:
Witajcie. Maj jest fajny, ale czerwiec jest jeszcze fajniejszy. Co prawda jeszcze nie zatańczyłem kozaka, ale dzisiejszy kalejdoskop a zwłaszcza miliony czerwonych perełek nie dawały mi chwili wytchnienia i czasu na jakieś tam dziwne negatywne przemyślenia. Kurek jak bym się uparł to już bym nazbierał na dwujajeczną jajecznicę, ale ja poczekam, wolę dziesięciojajeczną;) W lesie jest bosko i wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, iż lada dzień będzie jeszcze lepiej. A że na tą podniosłą chwilę wziąłem kilka dni zaległego urlopu, myślę, że stanie się to już w ciągu tego tygodnia. Tak więc wyczekuję cierpliwie pierwszego kozaczego razu, a że cierpliwość to jedna z cnót, wyczekuję w cnocie. Do usłyszenia wkrótce.
szerzej:
Dziś rozpoczęcie sezonu i taki spacer rozpoznawczy po prostu po lesie. Las umiarkowanie wilgotny bo w miejscach zacienionych, na drogach leśnych i w okolicach rzeczki dostatecznie nawodniony ale miejscami po ściółce leśnej powierzchownie juz suchy. Brak jest jeszcze takiej przeplatanki deszczu a w szczególności burz ze sloncem.
szerzej:
Witajcie. W sumie padało teoretycznie przez cały tydzień z większymi lub mniejszymi przerwami. Co to znaczy woda. Narosło blaszaków wszelkiej maści kształtu i rozmiaru, co mnie bardzo ucieszyło, ale jak już zobaczyłem w mchu coś malutkiego i żółtego to całkowicie oszalałem ze szczęścia. Tak więc udało mi się znaleźć coś klasycznego jadalnego i co najważniejsze majowego. Co prawda do jadalności tym kureczkom jeszcze daleko, ale liczy się sam fakt. Z niecierpliwością oczekuję pierwszego czerwcowego weekendu aby zatańczyć kozaka. Pozdrawiam.
szerzej:
Witajcie. Stało się. Nie nie - jeszcze nie grzyby - w końcu popadało. W tygodniu jeszcze słońce i ranne przymrozki, ale za to sobotni poranek deszczowy, padało jednostajnie od 04:00 do 07:00. A dzisiaj też przelotne mżaweczki, jak miło w końcu poczuć wilgotne gałązki smagające po twarzy. A w lesie jak w kalejdoskopie, co raz to nowsze kwiatki determinują leśną ściółkę. A grzybki, no cóż, trzeba pewnie odczekać jeszcze dwa/trzy tygodnie, a może już na dzień dziecka? Co prawda trafiłem stanowisko łuszczaka ale były one już w ostatniej fazie swej zmienności, dokładnie taki sam los dopadł kasztanki. Ale nic to popadało - teraz jeszcze tylko słoneczko, ciepełko i jeszcze więcej deszczyku i będzie dobrze. Pozdrawiam.
szerzej:
Witajcie. To już niespełna miesiąc bez deszczu. Piątek i sobota pomimo, że czarne chmury przechodziło to z prawa to z lewa, to z góry, to z dołu, jednakże mnie ominęły. Coś tam niby kropiło, ale nawet trawa nie złapała rosy a co dopiero mówić las. A w lesie bida aż piszczy, co prawda na bagnach mokro, ale z drugiej strony i paradoksalnie za mokro. Tak że pozostało mi podziwiać przyrodę samą w sobie, a w maju można to robić 24 godziny na dobę a i tak wszystkiego się nie uchwyci. Ale za to na Was wszystkich można liczyć i mogę popatrzeć na forumowe grzyby i przeżywać razem z Wami Wasze szczęście. Pozdrawiam.
szerzej:
Witajcie. Po krótkim ale suchym i gorącym tygodniu kolejny upragniony majowy weekend. Z powodu temperatur i suszy królestwo grzybów czeka w uśpieniu. Co prawda z nowości pojawiły się maślanki i czernidłaki, aczkolwiek te drugie od razu zamieniają się w suszki. Ale za to królestwo flory nad bagnami oszalało. Dotychczasowa biel ze ściółki przeniosła się na średnie piętro i oszałamia słodkim zapachem czeremchy. A na ściółce zaczyna dominować fiolet dąbrówki i żółć jasnoty a na samym skraju bagien czaruje turzyca. Na jałowych dotychczas sośninach również zazieleniły się borówki czarne i obsypały różowym kwieciem. A i najwyższe piętro zaczyna powoli budzić się do życia, brzozy i grabki już prawie zielone jeszcze tylko dęby powoli i nieśmiało rozwijają listki. A jak już rozwiną i dęby to zgodnie ze starą grzybiarską zasadą powinno zacząć sypać grzybem;-) I tego się trzymam i paczę na dęby. Pozdrawiam.
szerzej:
Dodatkowo pierwszy raz spotkana kubianka rudawa 🙂
szerzej:
Witajcie. Trzeci dzień maja i czwarty dzień prawdziwie wiosennej pogody z pełnym słońcem i temperaturą 15+. Ponieważ pierwsze dzisiejsze miejscówki nie napawały optymizmem (konające twardnice i szczątki piestrzenicy olbrzymiej), zaniechałem dalszej pogoni za smardzami i piestrzenicami, i to była słuszna koncepcja, o mały włos w pogoni za grzybami widmami przeoczyłbym najwspanialsze chwile i widoki majowego weekendu. I tak przemierzając na oślep bez bliżej sprecyzowanego celu i upajając się tym co w maju najlepsze prawie dałem się nabrać jednemu grzybku - pomimo, że byłoby to nielogiczne to i tak przez chwilę skoczyła adrenalinka. Pozdrawiam i do następnego weekendu (który już tuż tuż).
szerzej:
Witajcie. Tak więc mamy kalendarzowo Maj. Przyrodniczo troszeczkę opóźnienie, jednakże jeśli będzie tak dalej jak wczoraj i dzisiaj to szybko wyrównamy kalendarze. Jak we wstępie kolejne przepiękne gniazdo kasztanków i to najwyższej jakości oraz pierwszy giguś - troszeczkę zmasakrowany przez pomrowy ale i tak cieszy jak cholera. Twardnice w większości żywcem spaliły się w słońcu, jednakże w cieniu zauważyłem nawet kilka maluszków. No cóż pewnie jakieś kolejne buszowanko już 3-go, tak więc do szybkiego usłyszenia.
szerzej:
Witajcie. Jednym słowem klęska urodzaju Twardnicy. Chodziłem za smardzami, smardzówkami, piestrzenicami, ale wszędzie gdzie zajrzałem Twardnice. Odchylam listek a tam Twardnica, odsuwam kamień - Twardnica, za drzewem Twardnica (aż się boję zajrzeć do lodówki). Tylko szkoda, że słoneczka dzisiaj nie było, a więc nie było teatrzyku cieni, ale i tak starałem się wyciągnąć jakieś fajne kadry. W naparstniczkowej miejscówce jedna nowa księżniczka a w kasztankowej lekkie przetasowanie. Dwa nowe kasztanki, trzy w tajemniczy sposób znikły i trzy się utrzymały. Ale i tak największa dzisiejsza adrenalina trafiła się w drodze do kasztanków, pod sosną w mchu, w upiornym splątaniu "kwantowym" wiło się "stadko" zaskrońców. Reasumując przyroda nadrabia utracony czas, przez tydzień przeszła niesamowitą metamorfozę, tak więc jest szansa ma majową Majówkę. I to już za tydzień. Pozdrawiam.
szerzej:
Witajcie. Po wczorajszej wpadce z "żabą" dzisiaj pełna mobilizacja. Jak tylko słoneczko rozpuściło szron stawiłem się w lesie z zamiarem naprawy wczorajszych szkód moralnych. Za główny cel postawiłem sobie ustrzelić niezdobyte jeszcze w tym sezonie mitrówki oraz olbrzymki. Przemierzając podmokłe zielone gęste łany zawilcowo-podagrycznikowe natknąłem się na twardnicę - kilkanaście podsuszonych owocników w gęstej ściółce. Ukląkłem do focenia, a jak już ukląkłem oczom moim ukazał się niesamowicie długi twardniocowy"sznurek". A na końcu tego sznurka w mszanej zielonej nasłonecznionej wysepce widok zapierający dech w piersi. Ciesząc się jak dziecko na widok tabliczki czekolady upajałem się bajecznie niesamowitym widokiem gry w słoneczko i cień z grzybkami. Te widoki tak mnie nastroiły, że już nie miałem ciśnienia na uprzednio zaplanowane, wszystko w swoim czasie, przyjemności trzeba dozować. Zwłaszcza, że widok szczytu zawilcowego kwitnienia powoli przełamywany w nasłonecznionych miejscach fioletem fijołków dopełnił dzieła. Tak więc po 3,5 h leśnego upajania z czystym sumieniem i już bez wyrzutów sumienia mogłem powrócić do świątecznego stołu i świątecznego biesiadnego upajania;) Pozdrawiam.
szerzej:
Witajcie. Co też ta nasza Matka natura wyprawia. Tydzień temu śniegu po pachy, którego resztki stopniały dopiero w czwartek, a dzisiaj... a dzisiaj to już całkiem inna bajka. W dzisiejszej bajce przy bagnach zielono i kwieciście (w regularnym lesie tylko gdzieniegdzie zielone łatki) królują zawilce gajowego oraz żółte, bardzo miłą niespodziankę sprawiła puszkinia (jak ona tu zawędrowała, bo to ani Kaukaz ani góry?). A z grzybków przy bagnach pozyskawszy potężną dawką wilgoci czarki powróciły z zaświatów i pokazały swą niezaprzeczalną potęgę. Powyżej bagien miejscówki na olbrzymki niestety jeszcze nic nie urodziły. No cóż a może Verpy? Trzecia miejscówka na Verpy odsłoniła prześliczną wytęsknioną pierwszą czeską księżniczkę. A na deserek zostawiłem sosnową górkę, a na sosnowej górce na pewno co najmniej jeden kasztanek;) I tu niespodzianka w sumie 5 kasztanków, w tym 4 nówki sztuki nie śmigane. A już za tydzień zwieńczenie Wielkiego Tygodnia, oj będzie Wielki Świąteczny Weekend, oj zatańczymy z czeszkami, oj będzie wielkie "szukanie" :) Pozdrawiam.
szerzej:
Podpowiedzcie proszę co robić z tymi trzęsakami pomarańczowymi czy nalewkę??? W zał. kwiatowy uszak bzowy. Serdecznie pozdrawiam, życzę udanych spacerów oraz dużo radości i niech popada tam gdzie jeszcze sucho. Dziękuję za miłe i życzliwe dopiski, które dodają otuchy..
szerzej:
Witajcie. Jak na wstępie - koniec z suszą, jednakże jednocześnie również koniec marzeń na tą chwilę o smardzowatych i piestrzenicowatych. Ale za to w lesie BAJKA, bajka jakiej w "minionej" zimie nie uświadczyłem. Hałdy śniegu w zderzeniu z lekkim mrozkiem (-4) oraz palącym po twarzy słońcu i oślepiającym oczy śnieżnoblaskiem i to wszystko na ukochanych bagnach. A na bagna powraca stagnacja, tony śniegu powolutku zamieniają się w stan ciekły ku bobrzej, łosiej i mojej uciesze. Tak wspaniała leśna wyprawa jak dzisiejsza nawet mi się nie śniła, co prawda co się uchetałem to moje, ale co doświadczyłem i co zobaczyłem... w sumie też moje, ale niniejszym przedkładam do ogólnego pożytku. Ale za to już za tydzień będzie się działo... Pozdrawiam.
szerzej:
Dziękuję za miłe otrzymane słowa otuchy, niedawno edna znaleziona Czarka, sprawiła ogromną radość, że u nas też rosną. Udanych grzybowych zbiorów, oraz wspaniałych spacerów. Trzymam kciuki za wytrwałych...
szerzej:
Witajcie. A miało być tak pięknie, miała być wiosna radosna, a wyszło jak zawsze. Co prawda przez miniony tydzień nie było już dokuczliwych przymrozków, do wczoraj. W nocy znów siekło. Marcowy garniec pokazał co potrafi. Dobowa amplituda temperatur 20+ niestety nie służy grzybkom. Odwiedziłem dzisiaj po 3 miejscówki na czeszki i kasztanki oraz po 2 miejscówki na olbrzymki i mitrówki, no cóż zobaczymy już za tydzień co nam przyniesie plecień. Pewnie poprzeplata:-) Pozdrawiam.
(A fotki dzisiaj nietypowe bo z 300-ki bez makro)
szerzej:
No i teraz pytanie, które czynniki (według waszego doświadczenia - pytanie głównie do grzybiarzy z Mazowsza) najbardziej wpłynęły na moją dzisiejszą porażkę:
1. Nad Wisłą ogólnie są mało przyjazne gleby dla grzybów
2. Wisła jest spoko, ale nie w Warszawie. Bardziej na południu (Otwock, Osieck, Wilga) możnaby przy niej coś znaleźć
3. Teraz jest tak sucho, że nic nie rośnie, a te smardzówki w Garwolinie to tylko wybryk natury wynikający z tego, że grzyby w Garwolinie rządzą się swoimi prawami.
Tak na marginesie, to sprawozdania grzybowe, które czytam od roku, jednoznacznie wskazują, że gęstość grzybów na południe od Warszawy zwiększa się wraz z odległością od stolicy. Doniesienia z Otwocka są lepsze od tych z Wawra, z Osiecka jeszcze lepsze, a Garwolin jawi się w tych doniesieniach jak jakiś raj grzybowy. Chyba na emeryturę się tam przeprowadzę i będę 2/3 życia spędzał w lesie 🤪 A może, po prostu im dalej od Warszawy, tym bardziej zapaleni grzybiarze...
szerzej:
Witajcie. Dzień święty święcić. A że żadna siła nie powstrzymałaby mnie do 16:33 z samego rańca wyruszyłem na poszukiwanie PRZYGODY. Tak jak już od około 3 tygodni poranek powitał mnie siarczystym mrozem, ale z każdą minutą robiło się cieplej. Już w drodze do lasu z każdej strony stada żurawi (lub te już połączone parami) oznajmiały wszem i wobec co to dzisiaj za dzień. W samym lesie na początku jeszcze lodowo, ale już po 8:00 szron zszedł ze ściółki i zrobiło się całkiem fajnie. Pierwsze kroki jak zwykle na bagna, a tam SZOK. Woda znikła i to niekoniecznie z powodu suszy. Panowie od teksańskiej masakry, nie mając już co ciąć, spuścili wodę rozwalając wszystkie bobrze tamy po to aby sięgnąć po ostatnie bagienne dęby. Takie właśnie traumatyczne przeżycie na start. No cóż próbowałem stanąć na nogi wynajdując sobie kolejne kadry czerwonych cacanek no i troszeczkę odżyłem. A może coś zmarszczonego by mnie podniosło na duchu, na pewno, ale weź tu coś znajdź jak dopiero pierwsze zawilce i to w mocno nasłonecznionych miejscach wystawiają pierwsze pączki na świat. Miejscówki na olbrzymie bez życia, miejscówki na mitrówki bez życia, miejscówki na smardzówki bez życia. Jeszcze tylko pozostała szansa na kasztanka, trochę daleko na górkę sosnową i trzeba nadkładać kilometrów, no ale w końcu święto, do dzieła. A na górce ciepło niczym w lipcu i sucho niczym w lipcu, ale nic to, głęboki skłon w pół, coco jambo i do przodu. A że miejscówka to pewna już po kilku krokach przy dobrze mi znanej karpie sosnowej oczom moim ukazał się niespełna centymetrowy ciemnobrązowy pofałdowany kształt. 20 marca, tak, właśnie tak, to już WIOSNA. Teraz może być już tylko lepiej. Bobry naprawią tamy, deszcze prędzej czy później spadną i uzupełnią braki, tylko dębów trochę szkoda. Pozdrawiam i do usłyszenia Wiosną, Wiosną pełna gębą, i to już za tydzień.
szerzej:
Witajcie. Dzisiejszy wpis dedykuję Przesympatycznym Forumowiczkom z najserdeczniejszymi życzeniami z okazji Dnia Kobiet. Trochę późne aczkolwiek szczere życzenia (sorki z reguły tylko w weekendy mam chwilę wolnego czasu). Miniony tydzień bez zwycięscy pogodowego, nocne srogie przymrozki przeplatane słonecznymi dzionkami raczej nie przyniosły wielkich zmian w lesie. Aczkolwiek daje się zauważyć coraz więcej symptomów zbliżającego się jednego z najpiękniejszych cudów świata - wiosennej eksplozji przyrody. Może już za tydzień ??? Pozdrawiam.
szerzej:
Witajcie. Tak jak we wstępie, ni to zima ni to wiosna. Nocne mrozy i słoneczko w dzień powoduje, iż wody w lesie ubywa z godziny na godzinę. W zacienionych miejscach jeszcze regularna zima, natomiast od nasłonecznej zwłaszcza w mieszanym drzewostanie już czuć i widać to co nieuchronne i to co wkrótce stać się musi. Czekam z niecierpliwością tej chwili, w której wraz z zawilcami przez ściółkę będą się przebijać fałdki wszelkiej maści, kształtu i rozmiaru. Tymczasem dzisiaj nawiązałem nową znajomość z Gęstoporkiem cynobrowym, który w parze z czarkami nadał dzisiaj bardzo dużo ciepłego kolorytu. Pozdrawiam.
szerzej:
Witajcie. EUNICE - zapamiętam to imię na bardzo bardzo długo. Nadia to był mały pikuś. Z piątku na sobotę zaczął się koszmar. Rozwścieczony niż wył tysiącem gardeł i rzucał drzewami jak papierowymi zabawkami. Co prawda nigdy nie byłem bojaźliwy i z reguły stawiałem czoła szaleńczym wyzwaniom, tak w sobotnie przedpołudnie sprawdzając fotołapkę i słysząc co chwilę trzask łamanych konarów i gałęzi kończący się charakterystycznym tąpnięciem (aż ziemia drżała), odpuściłem. Eunice niestety nie odpuszczała. Tak więc sobota i kolejna noc upłynęła pod znakiem armagedonu, bez prądu, bez netu, bez lasu, bez pomysłu co ze sobą zrobić. "A po nocy przychodzi dzień a po burzy spokój" i niedzielny poranek zaskoczył mnie błogą ciszą okraszoną żurawim klangorem, słoneczkiem, po prostu sielanka. Niestety w lesie widok setek wykrotów nie dawał mi odrzucić złych wspomnień z wydarzeń z ostatniej doby. Co prawda las odsłonił dzisiaj przede mną dużo fajnych i ciekawych grzybowych obrazków, jednakże na każdym kroku i w każdym kierunku w zasięgu wzroku znajdowały się przerażające wykroty. A na zakończenie traumatycznego weekendu i po niespełna 48 h dzielni energetycy stanęli na wysokości zadania, w instalacji znów popłynął prąd i mogę opisać moje bolączki. Pozdrawiam.
szerzej:
Witajcie. I znów na weekend wzięło i zamarzło, ale dla mnie bomba, bardzo rześko i zarazem bardzo słonecznie. A w lesie stały repertuar, przy czym zimówki już jakieś takie same stare. Natomiast jaskrawe słoneczko pozwoliło na wydobycie ze starego oklepanego repertuaru kilka całkiem fajnych kadrów. Tak więc na Wschodzie Zima nie odpuszcza, zwłaszcza, że to dopiero półmetek statystycznie najzimniejszego miesiąca w roku. A jak będzie w tym roku ? zweryfikujemy np. już za tydzień. Tak więc do usłyszenia. Pozdrawiam.
szerzej:
Witajcie. Być może fałdki już gdzieś tam są, zrobiłem próbę, niestety są jeszcze poza zdolnością rozdzielczą moich okularów. Tak więc wróciłem na bagna, gdzie już na spokojnie bez spinki poszukiwałem perełek pośród starych dobrych znajomych. No i trafiłem 2 perełki: otrębiastą i austriacką. Pozdrawiam.
szerzej:
Drugi wypad pod wrażeniem łęgów, rzeczywiście wyjątkowego lasu na skalę europejską. Przedzieranie się przez gąszcz krzaków i powalonych drzew w kleistej, błotnistej mazi zmieszanej z liśćmii to niezłe wyzwanie, ale o tej porze łęgi wyglądają niesamowicie. Zupełnie odmienne wrażenia, bo to łęgi, dziewicze chaszcze z potężnymi i zapewne wiekowymi m. in. topolami. Łatwiej natknąć się na sarnę czy dzika niż na człowieka.. To nie powszechny las, który zna się z wiosny, lata czy jesieni, ale łęgi i szara zima. Na dodatek zaczął padać śnieg. Tyle o wrażeniach 🙂 Uszaki bzowe były. Byłoby może dużo więcej gdyby po prostu rósł tam czarny bez... 🤔 Płomiennica zimowa sporadycznie, sporo starej i wyschniętej. Do raportu z poprzedniego dnia, do trójcy zimowej - dwa małe boczniaki.
szerzej:
Pierwsze w półwiecznym życiu zimowe grzybobranie. Wypad w nadwiślańskie łęgi po uprzednim solidnym przygotowaniu teoretycznym i wiedzy nabytej z lektury raportów, komentarzy i zdjęć zamieszczanych na tym portalu, za co dziękuję. Nauka nie poszła... w las? Poszła. I efekty były. Zimowy chyba standardowy... hatrick? Grzybki delikatnie zmrożone, ale uparcie rosną. Dużo małych, malutkich uszaków zostało. Poczekam. Płomiennica dopisała, sporo przerośniętej.. Czarki 4 sztuki - do kompletu. I to... pomarańczowe coś co się tu przewija czasem.
szerzej:
Witajcie. Po tygodniu odwilży nastał weekend, weekend z Nadią. Nocą Nadia wyła, jęczała, huczała i gwizdała, taka taktyka na przestraszenie. A że ja bojaźliwy nie jestem rankiem stawiłem jej czoła. A las na wycie, jęczenie, huczenie i gwizdanie Nadii działał jak wzmacniacz sygnału. Dałem rady a wręcz nawet doświadczyłem sporo ciekawych doznań estetycznych. I tak w pogodowym jesienno-zimowo-wiosennym tyglu z naprzemiennymi opadami deszczu i śniegu przeplatanymi słonecznymi okienkami, przed obiektywem paradowały najznakomitsze zimowe okazy królestwa grzybów. Dziękuję Ci Nadiu, jesteś wielka, masz moc. Pozdrawiam.
szerzej:
Witajcie. Ośma rano, -4 C, słoneczko jakieś 15-20 stopni nad południowowschodnim horyzontem oraz półksiężyc jakieś 30 stopni nad południwozachodnim horyzontem, niebo czyściutkie błękitnolazurowe, z jednej strony mroźny wiatr smaga i kłuje szpileczkami po uszach, z drugiej strony w promykach słoneczka da się już wyczuć ciepełko, ciepłunio. Widoki wspaniałe, jednakże grzybkom chyba taki klimat nie służy. Mróz wyssał wszelką wilgoć z zimowych grzybków, które przybrały postać tak jakby letnich grzybków podczas sierpniowej suszy. Ale nic to, podczas odwilży powinno wszystko wrócić do normy. Tymczasem oczekuję na większe mrozy, bo bagna jeszcze dziwnie trzeszczą jak próbuję postawić na nie stopę. Pozdrawiam i do usłyszenia.
szerzej:
Witajcie. Po zerowej sobocie nastała mroźna noc i mroźny poranek. I bardzo dobrze, że mroźny, mogłem z większą odwagą wkroczyć na obrzeża bagien, gdzie łojówka różowawa po raz drugi w moim marnym życiu, zdradziła mi swą najskrytszą tajemnicę i ukazała mi swe dziewicze oblicze osłonięte lodowymi włosami. Tylko jedna gałąź i nie tak efektownie jak za pierwszym razem, ale serduszko równie mocno zabiło. Chcę mrozu, dużo więcej mrozu. Luty przybywaj. Tymczasem do usłyszenia.
szerzej:
Witajcie. Miałem tylko szybko po fotołapkę i nie zbaczać z dróżki do lasu ciemnego aby nie spotkać wilka złego. No i zboczyłem..., wilka złego nie było, nic złego nie było, były za to leśne zimowe cuda. Do jutra.
szerzej:
Cały niedzielny wieczór zajęło mi przebieranie odtajałych zimówek, więc niedziela bardzo grzybowa 😃. Przy okazji doszedłem do wniosku, że zbieranie starszych ma mały sens - sporo pracy z nimi w domu.
Boczniaki po odmrożeniu i odsączeniu wody ważą pewnie połowę pierwotnej wagi.
szerzej:
Witajcie. Lekko poniżej zera, bezwietrznie, lekko przypruszone - warunki na snowbuszing wymarzone. Spaceruje się fajnie, aczkolwiek co kryje się pod postacią lodowych kisieli i galaretek to zgaduj zgadula, natomiast zimowe klasyki kapelusiaste do rozpoznania bez najmniejszego problemu. Widoki fajne, jednakże czekam z utęsknieniem na luty i jakieś -30 aby potańczyć na lodzie, a później...? a później może być już tylko wiosna. Pozdrawiam.
szerzej:
borowiki wrzosowe, piaskowce modrzaki, wodnichy późne, kolczaki rudawe, płomiennice, uszaki, boczniaki - z tych które znalazłem,
ale też Trąbki, lejkowce, kilka gatunków borowików, których nie udało mi się namierzyć i wiele więcej oczywiście 😄
Świat grzybów fascynuje i porywa.
Warto brodzić w śnieżycy w przyrzecznych łozach, aby wypatrzeć płomień zimówki 👍
Udanego roku grzybowego moi Mili 😊
szerzej:
Witajcie. A miało być tak pięknie.... Plan był dobry. Jak wchodziłem do lasu +5 i deszcz, jak wychodziłem już się powoli bieliło z temperaturą około 0. Ale za to miałem okazję na własne oczy (lub bardziej na własną twarz) zobaczyć (odczuć) przejście deszczu w piekielnie ostry przemrożony deszcz a następnie w śnieg. Wracając do grzybków - zamierzałem uczcić dzień trzema zimowymi królami, jednakże dynamiczna pogoda skutecznie pokrzyżowała mi plany. Po bagnach niestety nie dało się pochodzić - wszystko zalane, musiałem zmienić na wyższe partie mieszane. Tam niestety ubogo w grzybki. Jedynie w bardzo mokrym dołku dostrzegłem 2 czerwone czareczuńki. I ten moment, kiedy po pierwszym zdjęciu lustereczko mówi ERROR (ostatnio bardzo nie lubi wilgoci chyba mu się rozszczelniło). Nowy Rok zaczyna od demonstracji siły, ale nic to, nie dam się sprowokować, pokonam go wrodzoną spokojnością. Następna próba sił pewnie w niedzielę. Pozdrawiam.
szerzej:
Witajcie. No i zaczynamy wszystko od nowa. Z lekkim bólem głowy i dziwnym samopoczuciem wyruszyłem w leśne ostępy. Tak na dobry początek wybrałem stanowiska pewniaki na grzybówkę i płomiennice. Terapia zadziałała, widok mikroskopijnych grzybówek skutecznie oddalił wszelkie posylwestrowonoworoczne odczucia. A już za kilka dni dłuuugi weekend i dużo szans na podkręcenia gatunkowego zimowego licznika. Pozdrawiam i do boju.
szerzej:
Dziś myślałem że będzie lepiej, rok temu o tej porze było lepiej ale wtedy śniegu i mrozów nie było większych do początku stycznia ale i tak udane dość grzybobranie bo i kolczaki jeszcze w miarę świeże.