szerzej:
Dziś kończę sezon zbiorem kolczaka rudawego w ilości ok. 30-40 sztuk w Chrośla koło Mińska Mazowieckiego a jutro pewnie rozpocznę kolejny już gdzieś indziej. Pogoda famtastyczna ale po roztopach i wczesniejszych opadach deszczu niewiele co widać w lesie bo wiatr trochę już osuszył ziemie, mech i ściółkę leśną. Kolczaki rudawe jeszcze w dość dobrym stanie ale trochę przeniosły się w inne miejsce. Oprócz nich zauważyłem też lisówki pomarańczowe, pniarki brzozowe, jedną robaczywa gąske niekształtna. W najbliższych dniach jeszcze ciepło więc będzie można coś znaleźć i z grzybów blaszkowych jesiennych.
szerzej:
Jak co roku po Bożym Narodzeniu wielkimi krokami zbliża się koniec Starego Roku. Jest to czas skłaniający nas do refleksji, refleksji na temat upływającego czasu, i niekoniecznie w aspekcie, iż znów jesteśmy o rok starsi, tylko w tym kierunku, że jesteśmy o miniony rok mądrzejsi i bogatsi w doświadczenia. A i owszem, oj doświadczył mnie ten rok wyjątkowo zarówno w te pozytywne jak i te negatywne odczucia:
STYCZEŃ – jak to na styczeń przystało upłynął pod znakiem płomiennic, uszaków, grzybówek, wszelkich kisielnic i galaretnic (w tym kosmicznych galaretek) oraz kochanych czerwonych czarek.
LUTY – do wyżej wymienionych dołączyła trąbka otrębiasta i rozszczepka pospolita a czarki stawały się coraz bardziej „czarkowe”.
MARZEC – grzyby zimowe wzięły i uschły, czarki wraz z upływem miesiąca zamieniły się w wielkie „czary” a od 20-go zaczęły się pojawiać pierwsze maluśkie piestrzenice kasztanowate (kasztanki).
KWIECIEŃ – plecień zaczął się zimowo utuliwszy pod grubą śnieżną warstwą wszelkie grzyby i kwiecie, aczkolwiek już po kilku dniach kwiecie ponownie eksplodowało. Wraz z kwieciem eksplodowała twardnica bulwiasta, której tak obfity spektakl obserwowałem pierwszy raz w życiu. Natomiast napastniczka czeska w ilości całych 4 sztuk zwiastowała to, o czym jeszcze nie wiedziałem, a co nieuchronnie nastało w kolejnych miesiącach. A tymczasem kasztanki w swoim nieśpiesznym tempie sobie powolutku przyrastały na wadze.
MAJ – przyniósł kolejne rozczarowania, dały radę tylko kasztanki, które porozrastały się do monstrualnych rozmiarów, drobnołuszczak jeleni oraz łuszczak zmienny, który od razu zmieniał się w suszki. 29-go pojawiły się pierwsze gniazda drobniutkich kureczek.
CZERWIEC – zaowocował kilkoma stanowiskami żółciaka siarkowego oraz skrupulatnie porozsypywał na wszystkich karpach i pieńkach różowo-czerwone perełki rulika nadrzewnego. Na szczęście stałym punktem programu były kurki, które wyjątkowo dobrze znosiły trudne pogodowe warunki i sypały jak z nut. 26-go pierwszy i jedyny koźlarz grabowy i to od razu żywcem słońcem upieczon.
LIPIEC – dwa światy, dwa lasy, niespodzianki i rozczarowania. Dwa pierwsze tygodnie na rodzimych bagnach gdzie oprócz niezniszczalnej kurki dwukrotnie sypnęło grabowymi, które występowały tylko w dwóch postaciach: piękni i młodzi oraz żywcem pieczone, ilościowo niestety ze wskazaniem na te drugie. A drugi świat i drugie niespełna dwa tygodnie upłynęły pod znakiem pomorskich wąwozów bukowych, i pomimo, że wszystkie spotkane grzyby policzyłbym spokojnie na palcach, spotkało mnie przeogromnie wielkie szczęście. Pierwszy raz w życiu miałem okazję zobaczyć na własne oczy, pomacać a nawet ucałować palce umarlaka, gorzkoborowika żółtoporowego i pochwiaka jedwabnikowego. A pierwszego dnia po powrocie na bagna czyli 29-go pierwszy trafiony zatopiony koźlarz czerwony.
SIERPIEŃ – co prawda przyniósł kolejne 4 czerwone, pierwszego szlachcica i kontynuował kurki i grabowe, to uważam go za najsłabszego od kilku dobrych lat.
WRZESIEŃ – zabił wszelką nadzieję na jakiekolwiek grzyby rurkowe, przy czym tak samo totalnie przykręcił kurek kurkom, które już się nie pokazały do kończ sezonu. Ale za to wszystkie karpy i pieńki pokryły się milionami stosownie bądź to opieńki ciemnej, bądź to łuszczaka zmiennego, bądź też wszelkich szpiczastych grzybówek – taki blaszany mega spektakl też widziałem pierwszy raz na oczy.
PAŹDZIERNIK – no właśnie październik, czyli polowanie na czerwony październik, czyli klasyk gatunku, czerwony klasyk gatunku, i pomimo że w normalnym sezonie jednego dnia wyjmowałem ich więcej niż przez bieżący cały miesiąc, to pozwoliło mi to i tak nasycić wszelkie zmysły. Ach gdyby taki październik trwałby przez cały rok.
LISTOPAD – zmierzch czerwonych dokładnie 11-go, po czym uganiałem się na piaskach za podgrzybami i gęsiami, aczkolwiek i te 20-go przykryła biała puchowa pierzynka.
GRUDZIEŃ – a w grudniu już tylko zimowo, aczkolwiek zimowo ale płomiennie. Walec czasu zatoczył koło i za kilka dni zaczynamy wszystko od nowa, otwieramy czyste karty, a co w nich zapiszemy, pożyjemy zobaczymy.
Życzę wszystkim forumowiczom aby w nadchodzącym Nowym Roku zabrakło kart do zapisywania zdobyczy i opisywania wrażeń. Do usłyszenia pierwszego pierwszego. Pozdrawiam.
szerzej:
W tym czasie także trafiały się pojedyncze robaczywe grzyby rurkowe:prawdziwki, usiatki a także rosły też dalej łuszczaki zmienne. W Toporze koło Małkini uzbierałem 5 litrowe wiaderko jagód. W połowie sierpnia sytuacja się poprawiła i po miejscach wilgotnych w Ojrzanowie trafiały się koźlarze czerwone, koźlarze pomarańczowożółte bez lokatorów. W Cybulicach Małych nastąpił w tym czasie krótki solidny wysyp złotoborowików wrzosowych w ilości ponad 200 sztuk a i można było znaleźć trochę delikatnie robaczywych prawdziwków. Z początkiem września w małym lasku w Ojrzanowie znalazłem kilkanaście sztuk piaskowca modrzaka. W tym miesiącu zaczełem trzytygodniowy urlop i podziwiałem piękno Ostrawy w Czechach a na końcu jego także okolic Nysy i Opola. W Tułowicach Małych i Szydłowie znalazłem trochę grzybów głównie podgrzybków brunatnych, bagniaków, koźlarzy różnobarwnych tak po 5 litrowe wiaderko ich a także można było spotkać tam i maślaki żółte modrzewiowe, kanie i robaczywe usiatki. W okresie miedzy tymi wyprawami jednorazowo po skąpych opadach deszczu znalazłem trochę ładnych jeszcze złotoborowików wrzosowych w Cybulicach Małych a inne wyprawy do Grabowa nad Pilicą czy Krakowian, Grobic, Piaseczna były nieudane. Poczatek października był już lepszy, pokazało się trochę gąsek liściowatych, podgrzybków a w Cybulicach Małych także maślaków. Koniec tego miesiąca to udane grzybobrania szczególnie z pięknymi prawdziwkami koło kosteczek łosia a i po miejscach wilgotniejszych można było znaleźć ładne podgrzybki brunatne, bagniaki sarniaki dachowkowate, różne rodzaje gąsek. W tym miesiącu też zbiory kolczaków rudawych i trafił mi się duży prawdziwek w Chroślach. W listopadzie w moich miejscowkach królowały piękne kozaczki czerwone i pomarańczowożółte, podgrzybki brunatne, bagniaki, różne rodzaje gąsek, piękne kanie a 21 11 znowu piękne tym razem delikatnie ośnieżone prawdziwki pilnowane przez sw. pamieci losia. Później niestety już było gorzej ale jeszcze pokazywały się młode grzyby tylko już zmrożone, ośnieżone głównie gąski liściowate, podgrzybki. Sezon letnie jesienny był stosunkowo słaby ale jakbym zbierał grzyby tylko dla siebie to byłoby za dużo ich. W zasadzie wszystkich grzybów było tak po trochu z każdego rodzaju ich więc nie ma co narzekać. Na razie zakończyłem sezon ostatnią wyprawą 9 grudnia ale nie wykluczam jeszcze przynajmniej spaceru po lesie jak nie w Sylwestra to z początkiem następnego roku bo warunki atmosferyczne będą sprzyjać krotkim spacerom po lesie a szczególnie jak ziemia trochę przeschnie po roztopach. Wszystkim grzybiarzom z radaru grzybowego życzę Wesołych Świąt Bożego Narodzenia pełnych magii miłości i tej rodzinnej i tej bliźniego, życzliwości a także zdrowia i sił do długich owocnych w śliczne okazy grzybów spacerów po lesie w przyszłym sezonie.
szerzej:
Witajcie. -4 i śnieżek to idealne warunki na randkowanie, tym razem randkowanie z Brygidą. A Brydzia owszem bardzo inteligentna i sprytna dziewczyna, abym mógł jej poświęcić całą swoją uwagę skrupulatnie zakrywała wszystko białym puchem, aczkolwiek bardzo kapryśna, raz rozgrzewała do czerwoności wspaniałymi widokami, a raz wiała chłodem i lodem po oczach. I prawie jej się udało skupić na sobie całą uwagę, gdyby nie drobne szczegóły, które mimowolnie zauważyłem kontem oka podczas przechadzki z Brydzią. Tak więc Brygida mimo, że o lodowatym sercu to da się z nią wytrzymać, przynajmniej przez jakieś trzy godziny;) później staje się nie do wytrzymania.
szerzej:
Z racji tego że śnieżyca ma nadejść najpóźniej nad ranem w Niedzielę dziś po pracy dylemat do której miejscowki się wybrać choć na pół godziny. Miałem jeszcze odrobine nadzieji szczegolnie po wcześniejszych opadach deszczu, deszczu ze śniegiem czy śniegu że w okolicach pełni księżyca pokażą się może choć jeden prawdziwek. Niestety takie warunki jeszcze dobrze znoszą tylko głównie grzyby blaszkowe i udało mi się znaleźć 4 młode gąski liściowate i podgrzybka brunatnego niby młodego ale już takiego gorszego, odmrożonego. Tak więc dziś to już chyba ostatnie pożegnalne manewry po poligonie w Cybulicach Małych w tym sezonie ale kto wie czy w tym roku czy z początkiem następnego pospaceruje po lesie w Chrośla czy w Ojrzanowie bo pogoda jest zmienna i po gdzieś z tygodniowym ataku zimy ma być cieplej. Oprócz tego zauważyłem rycerzyki czerwonozłote, lisówki pomarańczowe i inne drobne grzyby.
szerzej:
Tylko jak zwykle zły człowiek chce to wszystko zniszczyć i zepsuć.... jak ja hasałem po piaskach tymczasem na bagnach jakiś kretyn urządził bobrom zasieki z drutu kolczastego. Przecież każdy, kto się tam zapętli i to niekoniecznie musi być bóbr, zostanie już tam na zawsze. No przecież ja tamtędy zawsze chodzę, jak na wiosnę zieleń znów zarośnie bagna i druty staną się niewidoczne, dojdzie do strasznej tragedii.
szerzej:
Dziś znowu manewry na poligonie w Cybulicach Małych. Na wejściu do lasu trafiły się gąski liściowate tak na zachęte, niestety później ani decembrusa ani bagniaków nie znalazłem i na dodatek zaczął padać śnieg ale jakoś trochę po omacku udało mi się znaleźć mlode podgrzybki brunatne część tych na ścieżce koło wodnich a 2 tak dalej od niej. Oprócz tego zauważyłem lisówki pomarańczowe, olszówki, sarniaki dachówkowato, piestrzenice infułowate, jakieś zasłoniaki, siedzunia sosnowego i inne drobne grzyby. Na razie powrót lekkiej zimy ale w prognozach długoterminowych jest trochę dni z temperatura dodatnią w dzień i opadami deszczu więc trochę grzybów jeszcze się pokaże bo młode podgrzybki, wodnichy czy gąski dają nadzieję.
szerzej:
Witajcie. Miała być odwilż i ciepełko i miałem zbierać podgrzybki aż do końca roku, ale niestety Wschód rządzi się swoimi prawami. Otóż w tygodniu dopadało śniegu a temperatury oscylują cały czas na granicy +/- 0 stopni. Tak więc prawdopodobnie było to pożegnanie piasków, przy czym "największą" niespodziankę sprawiła mi na pożegnanie gigantyczna zielona gęś (tak dużej jeszcze moje oczy nie widziały). Tak więc od przyszłego weekendu powrót na bagna i delektowanie się wszelkiej maści kisielami, galaretkami, grzybówkami i aksamitnymi trzonkami Pozdrawiam.
szerzej:
O godzinie 11 rozległy się sygnały dźwiękowe ostrzegawcze o detonacji niewybuchów a później nastapily potężne wybuchy i musiałem wyjść z las na przystanek autobusowy gdzie jeszcze tam było słychać je. W okolicy nowiu 8 12 ma być nawet +8 stopni Celsjusza w prognozach długoterminowych i być może trochę gąsek liściowatych, maślaków pstrych czy pojedynczy decembrusik jeszcze wyrośnie.
szerzej:
W letnich miesiącach pogoda Mazowsza nie rozpieszczała, tylko czasem wplatając nieco opadów w okresy susz i upałów. Z tego względu wysypy grzybów w tym okresie występowały raczej lokalnie i nie trwały zbyt długo. Na kilka takich pojawów udało mi się załapać, choć przez obowiązki służbowe, trudno je było wykorzystać w 100% efektywnie. Pierwsze doniesienia o kurkach pojawiły się w czerwcu, ja jednak wtedy tylko raz dałem radę wyskoczyć na krótki rekonesans zbierając trochę pieprzników. Upały do 35 C z końca czerwca szybko pozbawiły spacery po lesie większego sensu. Pierwsze większe zbiory miałem w kolejnym okienku pogodowym – trochę opadów i chłodna pierwsza połowa lipca spowodowały, że kurki ponownie pojawiły się w lasach, a ja na 3 wypadach, zebrałem w sumie ok 9 L pieprzników. W drugiej połowie lipca do lasu nie chodziłem – nadganianie roboty przed urlopem, krótki urlop, potem odgrzebywanie się z zaległości, na grzyby nie miałem czasu.
Dopiero sierpień okazał się łaskawszy. Na dwóch wyjściach w pierwszym tygodniu zebrałem 2,5 i 3 L kurek, które ponownie wyskoczyły po deszczu z końca lipca. W moim lesie szybko zrobiło się jednak sucho, a że szanse na kontynuację wysypu nie były duże, pewnego popołudnia pojechałem w nieznane mi lasy na północ od Warszawy w nadziei na znalezienie nowych miejscówek kurkowych. pieprzników znalazłem niewiele, za to nieoczekiwanie trafiłem na małe borowikowe eldorado. Błąkając się po lesie w poszukiwaniu kurek, na kawałku 100x100m znalazłem 70 pięknych borowików szlachetnych i usiatkowanych. Gdyby nie burza, która wygoniła mnie z lasu, byłoby ich pewnie więcej. Następnego ranka byłem tam z powrotem i przeżyłem jedno z fajniejszych grzybobrań w tym roku. Z tego samego fragmentu lasu i drugiego zaraz obok - 100x200m, zebrałem prawie 200 cudnych, młodziutkich borowików, rosnących po kilka w jednym miejscu. Absolutne zaskoczenie, że na Mazowszu udało się zebrać tyle prawdziwków. Zapewne w kolejnych dniach była szansa na fajne zbiory, ale ja mogłem tam wyskoczyć dopiero po 6 dniach. Te kilka dni, bezdeszczowych i bardzo ciepłych, zrobiło swoje - na miejscówce zrobiło się sucho, a mi zostało tylko dozbierać 60 ostatnich borowików z wygasającego wysypu. Tymczasem pojawiły się doniesienia, że na Mazowszu ruszyły borowiki wysmukłe. Co roku wydaje się, że jest ich tu coraz więcej, mazowieckie piachy dobrze im służą. Wysokie temperatury i brak opadów nie zostawiały alternatywy, więc była okazja, by poszukać miejscówki na amerykany, które jako jedyne dawały radę w takich warunkach. Któregoś popołudnia udało się trafić miejscówkę i moje pierwsze kilkadziesiąt złotaków. Gdy za kilka dni o świcie pojawiłem się na miejscówce ponownie, borowików wrzosowych rosło od groma. Wykoszenie 300 szt i zapełnienie 15 L kosza zajęło mi raptem 1,5 h. Potem skończyłem grzybobranie, gdyż nie wiedziałem czy będę miał co zrobić z większą ilością. Jednakże i ten wysyp nie trwał długo - kilka dni później młodych złotaków było już niewiele. Udało mi się uzbierać prawie pełny kosz, ale w większości wyrośniętych grzybów.
Panujące od połowy sierpnia upały i pogłębiająca się susza (brak opadów do połowy września), sprawiły, że na Mazowszu zamarło jakiekolwiek życie grzybowe praktycznie aż do końcówki września. Gdy grzybiarze na zachodzie, a szczególnie na południowym-zachodzie Polski, zacierali ręce po deszczach z ostatniej dekady sierpnia, grzybiarze z Mazowsza szukali pomysłów na kierunki dalszych wypraw, aby mieć szansę na jakiekolwiek zbiory. Wielu z nich, także i ja, we wrześniu swe kroki kierowało w lasy świętokrzyskie. I choć w porównaniu do zeszłych lat, na mojej miejscówce prawdziwkowego szału nie było, a każdego borowika trzeba było wychodzić, to zbiory były wystarczająco satysfakcjonujące, tym bardziej, że ogromna większość grzybów była zdrowa. Obok prawdziwków można było zebrać też ładne koźlarze, ceglasie i pierwsze podgrzybki. Dla mnie wrzesień to finałowy miesiąc projektu i niestety czas tylko na 4 wypady, ale zebrane na nich ponad 200 borowików szlachetnych i pewnie blisko setka innych grzybów, pozwoliły nieco stłumić grzybowe żądze.
W październiku nareszcie sytuacja się odmieniła – w końcu mogłem oderwać się od pracy i poświęcić więcej czasu na grzybobrania, a grzyby wreszcie pojawiły się na Mazowszu w większych ilościach. Pierwszy tydzień miesiąca to 3 świetne wypady na podgrzybki i zebranie ponad 1600 w większości octowych owocników, a także wypad na Kanie z kilkudziesięcioma zebranymi sowami. Spuszczony z okowów pracy nie zamierzałem na tym poprzestać, jednak gdy planowałem kolejny wyjazd w świętokrzyskie na łapiące drugi oddech prawdziwki, nagle dopadło mnie lumbago i pokrzyżowało plany na dłuższe grzybobrania. Tydzień prawie mi wypadł - 3 dni leżenia, przez kolejne dni tylko 2 krótkie wypady do lasków rydzowych, szczęśliwie z dobrym skutkiem – po 60+ młodych rydzów, które nieobecne wcześniej, nareszcie pojawiły się na Mazowszu. Lecz gdy ból pleców ustąpił, na prawdziwki było już za późno. Za to po kilku nocach z przymrozkami w połowie października sypnęło gąskami. Jako, że uwielbiam te grzyby, to do końca października skoncentrowałem się właśnie na nich - 3 wypady z pełnym 15 L koszem, do tego 1 z połówką i setkami zebranych gąsek. W międzyczasie jeszcze jeden objazd lasków sosnowych zaowocował zbiorem kolejnych 50+ rydzów i setką gąsek niekształtnych. Z początkiem listopada wysypy grzybów zaczęły stopniowo wygasać. Wypad na gąski, a kilka dni później objazd lasków osikowych i sosnowych, przyniosły ostatnie dwie setki gąsek. Znalazłem też ostatnie młode podgrzybki i novembrusy. Jednak nadchodzące na początku drugiej połowy listopada kilkustopniowe mrozy musiały ten sezon zakończyć.
Ogólnie z tegorocznych zbiorów, zważywszy na okoliczności, jestem bardzo zadowolony. Wbrew przeciwnościom, udało się zebrać dobre ilości wszystkich grzybów, na które zamierzałem polować. Sezon był ciekawy i pozwalał na wykazanie się. Wszak nie sztuką jest zbierać, gdy grzyby rosną wszędzie, sztuką jest zbierać, gdy grzybów nie ma... Pozdrawiam i do zobaczenia w przyszłym roku.
Na koniec trochę liczb:
Rzutem na taśmę udało się dobić do ok 30 grzybobrań.
kurki – ok 15 L. Sporo mniej niż w zeszłych latach, ale wystarczająco na bieżącą konsumpcję, a przecież to świeże kureczki są najsmaczniejsze. Szkoda, że tylko w miesiącach letnich.
prawdziwki – ok 540 szt. 2 i 3 lata temu było lepiej, ale na moje potrzeby w zupełności wystarczająco. Niezbyt wielkie plony (jak na tamtejsze standardy) z ŚK, wsparłem zaskakująco udanymi zbiorami z nowoodkrytej miejscówki niedaleko W-wy.
borowiki wysmukłe – 430 szt. Jak na debiut, to całkiem fajna ilość. Być może na stałe wejdą do mojego menu, bo młode kapelusze z marynaty prawie nie ustępują podgrzybkom.
podgrzybki – ponad 1700 szt. Niby tylko 3 wypady z celem podgrzybkowym, ale za to jakże udane. Ilości w zupełności zaspokajające moje potrzeby.
Rydze – ok 180 szt. Pojawiły się późno w tym roku i nie we wszystkich miejscówkach. Tym większe zadowolenie, że parę razy udało się nazbierać.
gąski – ok 2000 szt. Zeszły rok był rokiem podgrzybkowym, wcześniejszy prawdziwkowym, a ten śmiało mogę nazwać gąskowym. Pojawiły się wyjątkowo wcześnie i obrodziły zdecydowanie lepiej niż w latach poprzednich.
Kanie – ok 50. We wrześniu ich nie było, potem tylko 1 wyjazd po Kanie, ale przy okazji zbierania innych grzybów, często trafiało się po kilka szt "na kotlety".
koźlarze, ceglasie, jakubki - ponad 100. Zbierane przy okazji, tylko co lepsze sztuki.
szerzej:
Witajcie. Bystre poranne słoneczko nisko nad horyzontem, mróz -8 szczypie w uszy i nos, tak więc idealne warunki na grzybobranko. Długo walczyłem z wyborem miejscówki: swoje bagna czy nadbużańskie piaski, na bagnach to ja jeszcze się przez całą zimę nachodzę czyli piaski. A na piaskach jak co roku o tej porze szczyt podgrzybkowego sezonu. I gdyby nie fakt, że zapomniałem koszyczka, oraz że podgrzybaski przytulaski były jakieś takie sztywne i twardsze od diamentu, oj nakosiłbym ja ich w bród. Ale nic to, poczekam do przyszłego weekendu aż podrosną. Pozdrawiam.
szerzej:
I znowu szuranie po śniegu i liściach tym razem w okolicach Ojrzanowa, Żelechowa i poszukiwanie koźlarzy czerwonych. Niestety w miejscach co tydzień temu je znalazłem pusto nic nie wyrosło ale to tu to tam i jakoś trochę grzybów innych rozmaitych wpadło. Pogoda ładna, mroźno -7 stopni Celsjusza można by było spacerować po lesie i z krótkim rękawem zadnego dziadostwa typu bździągwy, strzyżaki jelenie czy kleszcze a i w lesie praktycznie dwie pory roku bo albo sporo nawet śniegu a w sąsiedniej miejscowości prawie go niema. Kanie, gąski liściowate i jeden koźlarz babka młode ładne więc jeszcze coś fajnego można znaleźć w lesie. Spacer po lesie generalnie trwał dwie godziny, później częściowo wizyta na cmentarzu na grobach bliskich i spacer do Młochowa na autobus drogą koło i przez las. Oprócz tych grzybów zauważyłem też muchomory czerwone, olszówki, wodnichy późne, piestrzyce kędzierzawe, łuszczak zmienny, różnego rodzaju gołąbki i inne drobne grzyby.
szerzej:
Hu hu ha nasza Zima wcale nie jest taka zła.. Niektórzy kończą swój sezon a ja zaczynam taki zimowy szurania po śniegu, lisciach i igliwiu. Stan podwyższonej gotowości bojowej także w Cybulicach Małych i manewry po poligonie dziś obowiązkowe. Stan zmobilizowanych niestety jeden ale za to miałem spokój, cisze, fantastyczną pogodę po drobnych opadach śniegu piekna słoneczna pogoda i zapewnione nawet młode grzyby. Niestety nasi sojusznicy z Ameryki za wcześnie opuścili poligon ale jak to się mówi nie licz na innych tylko licz na Siebie czyli na nasze Europejskie, Polskie grzyby. Jak odwiedzasz "przyjaciela "to "przyjaciel" odwdzięcza Ci się prezentem w postaci wspaniałych grzybów. Znowu koło " kolegi" łosia tym razem znowu piękne młode prawdziwki lekko oprószone świeżym śniegiem. Ogólnie sporo młodych grzybów i da się coś wypatrzyć wśród delikatnej kołderki śniegu. Oprócz tych grzybów zauważyłem rycerzyki czerwonozłote, olszówki, gołąbki, muchomory czerwone, lisówki pomarańczowe, kanie i inne drobne grzyby.