szerzej:
Dla mnie „sezon” to czas na rurkowce. Zwłaszcza borowikowate. Nie żebym pogardzał boczniakiem, zimówkami czy smardzami. Ale te grzyby raczej traktuję je jako ciekawostkę, sympatyczny dodatek – innymi słowy są dla mnie didaskaliami do leśnego spaceru. Czarka czy uszak to dla mnie raczej tzw „ folklor grzybowy”. Znajduję je, i owszem, taksuję wzrokiem, fotografuję, skosztuję dla poznania smaku - ale prawdziwy grzybowy sex-appeal mają dla mnie borowikowate.
Tak więc ten właściwy swój sezon, zaczął się w Rubilandii 15 maja kiedy „ znów zakwitły białe bzy". Wtedy w dolinie Wilczego Potoku wystawił swój łepek pierwszy borowik ceglastopory. Nieśmiało i niewinnie. Wtedy nie wiedziałem jeszcze, że ten mały ceglaś jest iskrą, która zapoczątkowała, jakiś niesamowity pokaz grzybowych fajerwerków tego bombowego sezonu AD2022. Nie trzeba było długo czekać, jak majowe grzybobrania przerosły najśmielsze oczekiwania, a zanim nadszedł czerwiec, tazokowa spiżarnia wyglądała już imponująco. Potem było jak w thrillerze u Hitchcocka. Borowikowe – ceglasiowe trzęsienie ziemi w maju, a dalej napięcie już tylko rosło. Gdyby można było sobie wyobrazić sezon idealny – wyimaginować sobie taki kompletny i bezbłędnie perfekcyjny – to właśnie u nas 2022 taki był. Wszystko było poukładane według starych praw górskiej puszczy, czasem nawet do bólu przewidywalnie. Letnie miesiące to dyktatorskie rządy usiatków, ceglasi, szlachetnych borowików, koźlarzy, kurek i muchomorów czerwieniejących. Dość powiedzieć, że koźlarze jak pojawiły się z początkiem czerwca to skończyły owocować dopiero z końcem listopada. One zapełniły niejeden kosz, bo podążając za wyzwaniem rzuconym przez ziomala - Wieśka, który ( wspaniale debiutując w tym roku na portalu ) wjechał mi na ambicję i walnie przyczynił się do tego, że w końcu zacząłem je tropić po rubinowych rewirach, a ukoronowaniem polowań na „Czerwony Październik” była wspólna z Wieśkiem kawa na późnojesiennej polanie wśród brzóz i buków. Zresztą miłych spotkań – tych umówionych i przypadkowych – było więcej. AnKu i synom, Alex-owi 777, Adzie M, Maciejowi z Ustronia – przesyłamy niniejszym pozdrowienia. A potem przyszła jesień - wrześniowa i październikowa która była arcymistrzowską wirtuozerią - koncertem borowików szlachetnych. Ilość i jakość przyprawiała przez wiele dni o bóle – tak głowy od nadmiaru wrażeń, jak i ramion, które naciągnęła do granic wytrzymałości od noszenia pełnych koszy prawdziwków. Jesień w Beskidach to również czas na rydze. Gdybym chciał szerzej rozpisać się o jesiennych rydzach pewnie zabrakłoby miejsca przeznaczonego na raport. Może tylko wspomnę, że z górą setka słoików marynowanych rudzielców, w słodko-kwaśnej zalewie sprokurowała dostawienie kolejnych regałów w spiżarni. Kolejny regał ( kupiony widząc co się wyprawia w beskidzkich lasach ) zajęły podbuczki – aksamitki - październikowe pyszności. Wydawało mi się, że listopad da chwilę ukojenia … nic z tego, marzenie ściętej głowy. Novembrusy, kozaki i ceglasie nie odpuszczały. Regałów zabrakło, a grono przyjaciół i znajomych zaopatrzone po sufit, dotąd chętnych na obdarowanie grzybową nadprodukcją 2022 powiedziało w pewnym momencie „pas”. Sezon zakończyłem 03 grudnia – ostatnim, przysypanym śniegiem, borowikiem ceglastoporym.
Kilka faktów:
Sezon na grzyby „rurkowe” – borowiki trwał u nas 203 dni od 15 maja do 03 grudnia...
Odbyliśmy w tym czasie ok. 140 wycieczek grzybowych ( czasami więcej niż 1 x dziennie )...
Ani razu nie wróciliśmy z grzybobrania „na tarczy”...
Kilkukrotnie musieliśmy w trakcie grzybobrań powiedzieć „pas”, nie zbieramy więcej...
Odkrycie sezonu – koźlarze i poznani grzyboświrkowie...
Ocena przyznana sezonowi 2022 w skali 1-10 …. 24...
Pozdrowienia - niech Wam lasy hojnie darzą w tym roku. Tazok & Rubik
szerzej:
Gdy Stary Rok odchodzi, przychodzi czas podsumowań. U mnie będzie krótko i zwięźle... jak nie ja 😅😆
Rok grzybiarsko rewelacyjny 🍁🍂🍀🌲 dzięki portalowi także towarzysko 😁 poznałam wspaniałe osoby 😍 zakręcone pozytywnie, kochające las, przyrodę i drugiego człowieka 😅 dziękuję Wam 😘
Dość prywaty..... czas na meritum 🙂
Wszystkim Grzyboświrkom 😅 tym sezonowym i tym całorocznym, tym nieśmiałym i tym odważnym, życzymy. szczęścia, bo ono przynosi radość. zdrowia, bo daje wytrzymałość i siłę. miłości, bo przynosi pokój. czasu, którego wciąż brak. uśmiechu, o który tak trudno, a który rozjaśnia świat. słońca gdy wokół pochmurno. wiary, która daje nadzieję i wskazuje kierunek. dni, które będą wypełnione po brzegi tym czego pragniemy. bezinteresownej życzliwości.
Nowy Rok to nowy początek, przeszłość zostaje z tyłu i wszystko można rozpocząć od nowa ⛅🙂 Zapomnijmy o złych chwilach, bo czas szybko ucieka i należy go wykorzystać do budowania pięknych wspomnień 🙂
M@M 🎊🎇🎆🍾
szerzej:
Początek roku i grzyby zimowe odpuściłem praktycznie całkowicie ze względu na liczne obowiązki pozaleśne😀 Sezon wiosenny, który jest od paru lat moim ulubionym okresem na zbieranie grzybów, ponieważ wszystko rośnie w bezpośrednim otoczeniu mojego domu lub w niewielkiej jak na moje wyprawy odległości okazał się całkiem niezły. Chyba wszystkie smardzowate pojawiały się w przyzwoitych ilościach. Następnie wczesne lato okazało się bardzo słabe. Borowików usiatkowanych, ceglasi czy pierwszych koźlarzy czerwonych było na tyle niewiele, że prawie całkiem odpuściłem grzyby standardowe i skupiłem się na poszukiwaniach grzybów rzadkich. Lipiec i sierpień nie przyniosły dużej poprawy, w tym czasie pojechałem dwa razy w rejony bardziej górskie w Beskid Śląski i tam sytuacja była lepsza, ale koszyk zapełnić nie było łatwo. We wrześniu kiedy sytuacja poprawiła się ponownie polowałem na rzadkie okazy i to bardzo daleko, bo głównie na wycieczkach na Słowację. Tam znalazłem całe multum bardzo rzadkich borowików i innych grzybów, a i zbiory bardziej klasycznych borowików ciemnobrązowych i usiatkowanych mogły przyprawić o ból głowy. Trzy kosze/15 kg to był standard. W drugiej połowie września i październiku skupiłem się już na lasach Śląskich. Sezon borowikowy u mnie był bardzo słaby, natomiast październik i początek listopada okazały się naprawdę zasobne w podgrzybki. Ten czas to najlepszy moment tego sezonu i tylko dzięki niemu nie uzałem tego sezonu za najsłabszy w ostatnim 6-cioleciu. Widać po podsumowaniach z innych regionów kraju, że pojaw grzybów rozkładał się bardzo nierównomiernie. Na Dolnym Śląsku był to sezon najlepszy od lat, przez dłuższy czas obserwowałem inne rejony z małą nutką rozżalenia, że u nas nie jest też tak dobrze, ale wynagrodziły mi to w 100% wyprawy w odleglejsze miejsca i odnalezienie wielu rzadkich gatunków. Sumarycznie podsumowuję ten sezon na dobry z minusem😀 Pozdrawiam wszystkich grzybiarzy. Życzę Wam wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku😀 i przede wszyskim koszy wypełnionych po brzegi w sezonie 2023, który rozpoczyna się już jutro😀
szerzej:
Lasy zatopione w wodzie, niektóre miejsca całkowicie niedostępne, widać że było mnóstwo śniegu a ziemia nie nadąża ❄️🌲☀️
Ale te zapachy 🌲🍁🍂 cisza, spokój, kolory.... balast out 😱 głowa przewietrzona, nogi nie wyszły z wprawy 😅 czyli same plusy 🙂😁
szerzej:
Rok 2022 był całkiem udany. Zacznę od wiosny a w zasadzie przedwiośnia. Już w lutym zauważyłem pierwsze smardze stożkowate. Było ich całkiem sporo chociaż bywało już lepiej. Bardzo słabo rosły smardzówki czeskie przynajmniej w lesie, który znam. Piestrzenice skromniej niż w ubiegłym roku. Podobnie czarki. Po raz kolejny nie znalazłem smardzy jadalnych. Nie było też pierwszych maślaków i kozaków babka.
Późną wiosną pojawiły się borowiki ceglastopore, kurki i borowiki usiatkowane. Oczywiście te pierwsze w największej ilości. Lato tradycyjnie bez szału. Już nie pamiętam czy było upalne czy deszczowe – a może takie i takie. W każdym razie ze spokojem czekałem na koniec sierpnia licząc na pojawienie się zasadniczego wysypu. Akurat w tamtym czasie byłem na wakacjach w Szczawnicy. Myślałem że będzie Eldorado ale niestety grzyby ruszyły się dopiero przed moim wyjazdem. Ale w gliwickich lasach było już fajnie. Dominowały ceglastopore i szlachetne. Licznie występowały też koźlarze dębowe i czerwone. Ten wysyp miał różne nasilenie ale trwał też w pażdzierniku. Ale nie był on jakiś wyjątkowy. W moich lasach był zróżnicowany – w niektórych miejscach było super a w innych słabo. Szczególnie nie popisały się prawdziwki. Co ciekawe pod koniec października pojawiły się już późno jesienne grzyby jak gąski zielone, boczniaki ostrygowate a na początku listopada płomiennica zimowa.
Tak jak już pisałem rok uważam za udany. Najwięcej nazbierałem borowików ceglastoporych. Sporo różnych kozaków może za wyjątkiem grabowych. Były też kanie, maślaki, różne podgrzybki. Mniej niż w ostatnich latach znalazłem rzadkich grzybów. Najbardziej ucieszył mnie borowik sosnowy podczas wypadu z Ewą z Duetu. Takich wypadów było mało w tym roku bo niestety cena paliwa skutecznie odwodziła od takich pomysłów. Najważniejsze, że zapasy zrobione i już niedługo będzie można smardzy szukać. Jeszcze raz Wesołych Świąt!
szerzej:
… A od drugiej połowy sierpnia dla odmiany … szpital sanatoryjny 😅 Goczałkowice Zdrój 😅 Żółciaki siarkowe wiodły na Śląsku niewątpliwie prym. Rosły dosłownie wszędzie i były ogromniaste 😱 Tak duże że jeden znaleziony w zdrojowym parku odpadł z potężnym kawałkiem kory a ważył chyba z 10 kg. Drugi ciężarem własnym naderwał potężny konar na którym żerował 😱 a obserwowałam go przez blisko trzy tygodnie (i przez kilka dni potężna wierzba była cała aż w pewnym momencie chrup i żółciak znajdujący się poza zasięgiem znalazł się jakiś metr nad ziemią)... Były również oczywiście wszechobecne wrośniaki różnobarwne a w przecudnych goczałkowickich ogrodach Kapias rosły sobie śliczne (prawdopodobnie 🤔) kruchaweczki. I jeszcze kolejne dożynki, tym razem nieopodal Pszczyny, gdzie pobiłam rekord własny w jedzeniu grochówki 🤣🤣🤣 serwowanej przez strażaków z najlepszym dożynkowym chlebem 😵💫😵💫😵💫 Dużo było później spacerów po pięknych okolicznych zakątkach żeby spalić te nadprogramowe kalorie 🤣 oj, bardzo dużo 😉 …
szerzej:
To był feeryczny spacer… Każda odwiedzona po drodze miejscówka wyglądała jak z innej bajki. W "rubinowej", każda jodełka wyglądała jakby się ustroiła na nadchodzącą gwiazdkę... strumień ledwo widać spod czap śniegu. Nic i nikt nie Cię nie rozprasza właściwie tylko dwa kolory: czerń jodeł i biel śniegu. W tej kompletnej zimowej głuszy wypatrzyłem jedynego polującego myszołowa i modrzewiowe "anielskie włosy". Wróciłem w takim nastroju jak kiedyś wracałem jako szczeniak z wyjścia na sanki - ośnieżony, z wypiekami na twarzy... i prze szczęśliwy Bo tylko tutaj „Anioły są takie ciche (….), a gdy spotkasz takiego w górach wiele z nim nie pogadasz …. najwyżej na ucho Ci powie, gdy będzie w dobrym humorze, że skrzydła nosi w plecaku nawet przy dobrej pogodzie” …. SDM.
szerzej:
W STYCZNIU prym wiodła płomiennica zimowa, już 01.01. zaszczyciła swoją obecnością w mojej kuchni, wpadło też trochę boczniaka ostrygowatego. Styczeń w pierwszej połowie był suchy i mroźny więc grzyby zimowe przystopowały, później zrobiło się bardziej wilgotno, spadło trochę śniegu i można było coś pozbierać. W tym miesiącu odbyłem sporo leśnych wędrówek w poszukiwaniu nowych miejscówek i grzybowych ciekawostek. LUTY pod względem grzybowym wypadł słabo, rozpoczęty remont w domu zabierał dużo wolnego czasu i nie pozwalał na częste spacery. W MARCU remontu ciąg dalszy więc spragniony już grzybowego widoku podjąłem próbę domowej hodowli boczniaka ostrygowatego. Piwnica okazała się dobrym wyborem, dwa baloty miały tam chyba optymalne warunki bo owocowały kilka razy i zbiory także były dość obfite. KWIECIEŃ plecień bo przeplata trochę zimy, trochę lata... i tak też było, zmienne warunki pogodowe nie pozwoliły na wiele znalezisk. Trochę ostatniej płomiennicy zimowej oraz inne grzybowe wynalazki w tym miesiącu cieszyły oko. W MAJU już ku lepszemu, pierwszy koźlarz babka znaleziony 01.05. Pojawiły się również czernidłaki błyszczące, maślanki wiązkowe, drobnołuszczaki jelenie i inne piankowe cuda. Trafiłem także na mega stanowisko piestrzenicy kasztanowatej, której wcześniej na żywo nie widziałem, innych smardzowatych nie stwierdzono. Pod koniec miesiąca już konkretnie w lesie bukowym i pierwsze boczniaki łyżkowate. CZERWIEC obdarował mnie już innymi jadalnymi gatunkami - żółciaki siarkowe (pierwszy raz wylądowały na patelni i muszę powiedzieć, że na pewno nie ostatni), pierwsze krasnoborowiki ceglastopore i pieprzniki jadalne. Do tego coraz więcej wszelkiego rodzaju gołąbków, grzybówek, młode muchomory czerwieniejące. W LIPCU szału nie było, kilka ceglasi, trochę łuszczaka zmiennego. Z nowych gatunków pojawiły się modroborowiki ponure, nowa miejscówka na pieprznika bladego odkryta przy okazji wędkarskiej wyprawy. A w moim lesie totalna masakra, wycinka, wycinka, wycinka: ( SIERPIEŃ to czas już bardziej obfitych zbiorów, w bukach i lesie mieszanym pierwsze borowiki szlachetne, sporo ceglastoporych, pierwsze maślaki żółte, trochę kurki, łuszczaki zmienne i dużo więcej kolorowych gatunków. Z ciekawostek namierzyłem stanowisko gorzkoborowika korzeniastego oraz jakiegoś gatunku gwiazdosza. We WRZEŚNIU to już była grzybowa bajka, zdjęcia z wypraw podzieliłem na dwie połowy miesiąca ponieważ trochę tego się nazbierało :) W pierwszej połowie miesiąca więcej buszowałem w bukach i zbierałem głównie prawdziwki, ceglasie, podgrzybki, koźlarze, kurki, czubajki gwiaździste. Drugą połowę miesiąca spędziłem w lesie bardziej iglastym, a tam sporo podgrzybka brunatnego, mega ilości maślaków pstrych, sitarzy i żółtych. Do gara wpadły również pierwsze słuszne porcje budzącego kontrowersje muchomora czerwieniejącego i muszę tu przyznać rację, że te grzyby są po prostu pyszne :) PAŹDZIERNIK również sprawiedliwie podzielony na pół bo ten miesiąc zasłużył na uwagę. Naprzemiennie grzybobrania w bukach i igłach. W tych pierwszych prawdziwki, ceglasie, podgrzybki, śliczne zamszowe podgrzybki złotawe, czubajki, pierwsze zbiory lejkowca dętego. Boczniaki ostrygowate, a pod koniec miesiąca istne żniwa opieńki ciemnej (marynowana jest mega). Natomiast w sosnach i świerkach nadal sporo podgrzybka brunatnego i różnych maślaków. WRZESIEŃ i PAŹDZIERNIK opanowały nas grzybowo i przez te dwa miesiące pi razy drzwi co drugi dzień byliśmy w lesie :) LISTOPAD to grzybowe ostatki: ( Udało się jeszcze upolować trochę ceglastoporych, koźlarzy i kilka kępek łuszczaka zmiennego. 20.11. w Brennej znaleziony już zmrożony ostatni podgrzybek sezonu 2022. No i nastał GRUDZIEŃ czyli znowu zimowych grzybów pora, pętla czasu się zamyka i cóż nam grzyboświrniętym teraz począć.. no nic byle do wiosny :))
Pozdrawiam :)
szerzej:
Pani zima już od połowy listopada rezyduje na szczytach Beskidów. Prawdziwą jej urodę widzi się i poznaje w górach. Jest skrajnie inna od tej "miastowej" z pluchą, pochmurnym niebem i skrobaniem szyb. Wybraliśmy się dzisiaj z Rubikiem na dłuuuugi spacer po breńskich górach. Oglądane rano obrazki z kamer "online" z "beskidzkiego lodowca" 😊 czyli stacji narciarskiej "Biały Krzyż" nie pozwoliły usiedzieć w domu. Tam słońce i śnieg, u nas mgła i łoszkliwe -2 C. Jedziemy. Auto na dole w dolinie a my łapa za łapą zasuwamy pod górkę czekając na największą frajdę, kiedy rozstępują sie zgniłe chmurzyska i z byle jakiej mgły nagle wchodzisz jak Alicja na drugą stronę lustra. Niemal w okamgnieniu dociera do ciebie błysk słonecznej kuli. Mrużysz oczy jakbyś patrzył na iskrę która prysnęła ze spawania, i już wiesz, że to będzie cudny dzień. Pod Grabową w Brennej śniegu jak na lekarstwo, ale to południowo zachodni stok, już za kilka minut będziemy na północnych stokach w krainie białej królowej. "Choć mały" - idziemy na halę - mówię do psiaka 😊 Ze skąpanej w słońcu polany wchodzimy dziką ścieżką w cienisty las na północnym stoku. Aura jak odciął nożem, zmienia się w zimową, ale nie zimną. Śnieg okleja rubikowe łapki - tworząc kulki-śniegulki które co chwila muszę ściągać z rubisiowego futerka.... Hala Jaworowa - relikt przyrody i historii przybyłych tutaj wołoskich pasterzy owiec. Wielka, największa w śląskich górach - znów niemal bezśnieżna. Przechodzimy ją całą wzdłuż - to grubo ponad kilometr w jedną stronę Siadamy na popas. Owocowa herbata, sznitki z serem, woda, dokoła nikogo - tylko my. Kwadrans minął. Za szybko ten czas leci, przed nami jeszcze Kotarz i Biały Krzyż... Ale - spoko, spoko góry nie uciekną, a zawsze tu rosły ceglasie... nie zdążyłem nawet wytężyć dobrze oka a tu pac 😊 widzę kasztana ? Tutaj ? Nie.. to ceglaś, nie wierzę, tazokowy święty graal jednak istnieje.... rośnie na granicy przedzimia i zimy, lekko odmarznięty na kapeluszu od słońca. Jednak to "Rok Tazoka" taka myśl chodzi mi po głowie 😊 Wychuchałem go i wygrzałem w rękawiczkach od stanu hibernatusa do stanu grudniowego celebryty. Rubik patrzy na mnie jak na wariata 😊 "Chodź mały". Znowu zwierzęcą nieznakowaną ścieżką, skrótem wdrapujemy się na szczyt granicznej góry między Brenną a Szczyrkiem, obejrzeć co tam słychać u Księcia Beskidu - na Skrzycznem. Ooops tam zima rozgościła sie na już dobre. Armatki dodatkowo naśnieżają trasy narciarskie, narciarze śmigają na wyciągach beskidzkiego lodowca. Jest co pooglądać i na czym oko zawiesić... Ale, ale... ja przecież mam w kieszeni ceglasiowego graala 😊 więc krótka sesja zdjęciowo - faktograficzna, otrzepane z Rubika kulki-śniegulki i śmigamy z powrotem bo za 1,5 godziny będzie ciemno. Trochę mi szkoda, że dzień taki krótki. Za to wrażeń dostarczył jak rzadko który 😊 ceglaś suszy się na kominku, michy uśmiechnięte, Rubik po późnym obiedzie, odsypia wycieczkę 😊 Trzymajcie się ciepło. Buziaki ze śląskich gór ślą Tazok&Rubik
szerzej:
Jestem przekonana, że leśne spacery mają właściwości przeciwzmarszkowe, może patrzenie w dal zamiast w monitor jest czynnikiem decydującym. Pocieszam się z tymi zimówkami, że każdy spacer bez efektów to krok bliżej do spaceru z efektami... pewnie zresztą miejski park mógłby mieć więcej do zaoferowania.
szerzej:
I tak teraz sobie będę robił górskie wędrówki 😊, ręce już nie będą wolne bo niekiedy naciągnięte jak gibon 🤣czas trochę zregenerować wzrok🤣 na przyszły sezon, a zacznam 12 maja jak już od kilku ładnych lat... i tak trzymać 😊Hej ku górom.. taki slogan górskiego przewodnika, jeszcze raz najmocniej pozdrawiam 😊
szerzej:
Odwieszam koszyki na kołki. Rok Tazoka uważam za zakończony. Żeby nie było tak patetycznie - to ostatni raport grzybowy 😊, bo jak może wiecie wałęsamy się z Rubikiem po Beskidach cały rok, nie zważając na porę roku. Więc Ci którzy mają przesyt tazokowych doniesień pewnie odetchną z ulgą, zaś Tym z Was, którzy śledzą nasze wyprawy - damy od czasu - do czasu znać co słychać w zimowych i wiosennych, śląskich górach. Być może nawet pokuszę się pierwszy raz o podsumowanie tego bajecznego sezonu. Ale to śpiewka grudnia 😊 Trzymajcie się. Kochajcie swoje lasy, każde pojedyncze w nich drzewo, każdą kępę mchu i zwiędłych paproci. Poznawajcie je w każdą wolną chwilę. Grudniowym popołudniem i mroźnym lutowym, śnieżnym dniem. One na prawdę potrafią się odwdzięczyć.... Tymczasem nasze koszyki biorą od dzisiaj półroczny urlop - też im się należy. Nie próżnowały. Do miłego zobaczenia wraz z pierwszym wiosennym ceglasiem. Tazok&Rubik