szerzej:
Nie chciało mi się jechać 30 km i więcej, więc wypad w miasto, między dzielnice Nikiszowca i Muchowca. Las mieszany, grzyby też. Ale trochę sie uzbierało, dosyć duże okazy. W lesie sucho i mocno wydeptane. Nie mam swoich miejscówek w tych okolicach więc tak nieco na czuja chodzę. Ale jeszcze kiedyś muszę trochę rozpoznać Murcki, no i kusi mnie las od Tychy-Żwaków, przez Kobiór do Piasku. Ale to już chyba nie w tym sezonie
szerzej:
Z lasu wracałem jakiś zmieszany ale nie wstrząśnięty 😉. Liczyłem chyba na więcej, ale niestety nie miałem zbyt wiele czasu i wielu punktów nie zaliczyłem. Jednak ostatecznie, jak już policzyłem wszytko, to się okazało że wynik podobny do środowego (uwzględniając czas zbioru). To co cieszy, to stosunkowo młode borowiki, to co smuci to mało podgrzybków. Może trzeba wybrać inny las... Poza zebranymi grzybami trafiłem na bardzo dużą liczbę muchomorów czerwieniejących. Trafił się też pieniek, na którym rosła duża liczba różnych gatunków grzybów.
szerzej:
Szczerze mówiąc muszę szanować swój czas. Na rozpisywanie się po prostu nie mam ochoty, bo choć to przyjemność dzielić się z Wami, to nic więcej z tego nie wynika. Kto chce niech idzie i sam sprawdzi. Brenna rulez. Pozdro T&S&Rubik
szerzej:
W zasadzie to miałem nie zbierać. Ale koszyk wziąłem na wszelki wypadek 😆 W lesie poznanym w ubiegłym roku chciałem sobie znaleźć koźlarza pomarańczowożółtego. Środowisko idealne - brzozy, sosny, wrzos. Niestety nie było ani jednego. Czy się na mnie obraziły w tym roku ? Ale za to były podstarzałe prawdziwki. Spóźniłem się kilka dni. Ale największa niespodzianka spotkała mnie w niepozornym lesie sosnowym. Zaczęło się od kilku podgrzybków a później rosły praktycznie wszędzie. Najładniej wyglądały te na mchu. Napełnienie koszyka zajęło mi chyba krócej niż droga do tego lasu. Niesamowity jest ten rok. Pozdrawiam 🙂
szerzej:
Zameldowaliśmy się w lesie o 8 i już był tłum samochodów i ludzi, co 20 mb grzybiarz w lesie, ludzie wynosili pełne kosze, my dzisiaj tak bardziej rekreacyjnie ale obowiązkowo z koszami, ruszyły podgrzybki, a jeszcze parę dni temu dosłownie parę sztuk. Pięknie było :) będzie jeszcze kolorowo w tym sezonie :) Pozdrówka
szerzej:
... ktora spod choinek na czworakach wygrzebywała.. Jak nic trzeba znaleźć inne i przyjemniejsze miejsca.. Las mieszany, podzielony na kwartały.. świerk, sosna, buk, dąb, brzoza, modrzew.. czasem lekko przemieszane ze sobą.. Rankiem chłodno, lecz szybki marsz z latarkami skutecznie rozgrzewa 😉.. Końcówka prawych, średnie podgrzybki, najmniejsze w tym towarzystwie maślaczki.. Mnóstwo ludzi w lesie.. grzebali w paprociach aż furczało.. a my ciagle w pobliżu drogi znajdywaliśmy kolejne okazy.. Jest git, słoiczki na stole, większe grzyby rozdane.. jutro można zacząć od nowa 😅😅😅.. Pozdrawiamy i obfitych weekendowych zbiorów.. szczególnie tym, którzy mieli mniej.. Villainowie
szerzej:
Grzyby w 99 % zdrowe..
szerzej:
Urobiony, po nocnej zmianie z początku chciałem jechać w lasy murckowskie ale nad ranem, po deszczu mówię sobie.. jedziem w drugą stronę, gdzie zimą fajne i obiecujące fragmenty lasu wypatrzyłem 🧐 i dlatego się chodzi po lesie zimą.. bingo 👍
Po drodze kilka podgrzybków na zachętę.. kawałek dalej jakieś dęby i trochę buka i woow 😲 cztery, trzy i piękne pojedyńcze sztuki szlachetne nie tylko z nazwy!
Cudne, na grubych nogach, zdrowe jak kuń i mućka łod Kargula i Pawlaka, coś niesamowitego..
Dalej więcej sosny, jakaś brzoza i podgrzybki, a między tym kilka ładnych koźlarzy.
Gdzie modrzewie tam maślaki, w ciu.. maślaków żółtych, zebrałem tylko kilka, reszta jutro bo dziś wolne i przy takim obrocie sprawy nie usiedzę na czterech literach..
Kropką nad "I" była jedna miejscówka.. w sumie niepozorna, buki i świerki, które dały do pary z prawdziwkami jeszcze piękne ceglasie, w tym jednego grubaśnego giganta (póki co mój rekord wagowy 😊)
Dzisiaj byłem solo, jutro mieliśmy jechać do Brynicy w tarnogórskie.. ale po co ?
20 min od chałupy i sen grzybiarza spełniony.. pewnie mi się przyśni, bo jeszcze po nocce nie odespałem.. więc takiego snu na jawie Wszystkim Wam życzę i dobranoc 🥱🤗
szerzej:
Borowikowe szaleństwo nadal trwa. Tym razem do lasu dotarłem jeszcze później bo dopiero o godzinie 13 i mimo szumnych zapowiedzi znowu samotnie. Na parkingu aut sporo jak na tą część lasu ale mniej niż we wtorek. Ruszyłem mając w głowie miejscówkę z poprzedniego grzybobrania ale po drodze nie mogłem się oprzeć i wstąpiłem w malowniczą część lasu. Co prawda żeby do niej dotrzeć trzeba przedrzeć się przez rowy i chaszcze ale taki detal nie mógł mnie powstrzymać. Po przejściu zaledwie paru metrów tej gęstwiny przed mymi oczyma ukazało się stado pięknych borowików. Wyciągnąwszy lekcję z ostatniej grzybowej wyprawy tym razem miałem ze sobą dodatkową torbę ale zbiór przekroczył jej możliwości. Napełniłem koszyk i reklamówkę borowikami w różnych rozmiarach i wieku, przy okazji niemalże mimochodem zbierając parę podgrzybków i ceglasi. Wróciłem do auta napawając się szumiącym lasem i wspaniałym zbiorem. Gdy wypakowałem wszystkie grzyby do kosza który trzymałem w bagażniku, z lasu wyłonił się sapiący i słaniający się grzybiarz trzymający coś w bluzie którą wywinął do środka. Jakimś cudem spotkałem starego znajomego z Zabrza (w którym już obecnie nie mieszkam) który niósł wiaderko i bluzę pełną podgrzybków. Po chwili rozmowy otworzył bagażnik i dosypał wszystko co miał samemu niemalże do tego bagażnika wpadając. (Zdjęcie jego zbioru poniżej). Ja ruszyłem na drugą rundę w to samo miejsce, które swoją drogą było oddalone dokładnie 1200 metrów od parkingu. Nie śpiesząc się już w ogóle, ślimaczym tempem dowlokłem się na miejsce podziwiając zachmurzone niebo. Po razu drugi napełniłem koszyk i torbę. Pobuszowałem jeszcze przez parę minut żeby wiedzieć czy jest sens wpadać tam w sobotę razem ze znajomymi i parę borowiczków zostało na miejscu. Zbiór przebił ten wtorkowy a myślałem że tak szybko się to nie zdarzy. Pozdrawiam i wszystkim udanych zbiorów życzę w tym szalonym sezonie.
szerzej:
Ostatnio polubiłem poranne wyjazdy w moje rodzinne strony. Nie czekam na weekend ale jadę sobie samotnie w tygodniu. Dzisiaj trochę się zdenerwowałem bo trafił się objazd i pod lasem miałem 15 minut opóźnienia względem planu. Niestety stało już 5 aut. Wkrótce przekonałem się że las już jest nieźle wybierany. Na początek nic ciekawego nie mogłem znaleźć. Zacząłem od kań bo pomyślałem sobie że jak nic nie ma to przynajmniej będzie materiał na kotlety. I na szczęście między kaniami pojawił się pierwszy prawdziwek. A później już poszło. Ale żeby nazbierać musiałem odejść kilka kilometrów od parkingu. Opłacalo się bo były miejsca gdzie nikogo nie było na pewno w dniu dzisiejszym. Trochę po błądziłem ale wyszedłem w bardzo dobrym miejscu - na mojej starej miejscówce gdzie dopełniłem kosz. Potem kawa u rodziców i wyprawa razem z ojcem do innego lasu. Od razu trafiły się podgrzybki i gąski zielone. Trochę małe, ledwo widoczne pod sciółką. Znaleźliśmy też po 3 prawdziwki. Pod sosnami więc inne niż te w pierwszym lesie. Najważniejsze że zdrowe. Wynik mógł być jeszcze lepszy ale trzeba było wracać na obiad 😀 Ale i tak byliśmy bardzo zadowoleni 😀 Pozdrawiam 🙂
szerzej:
To były niesamowite2-2,5 godziny. Chciałbym Wam opisać to co nas dzisiaj spotkało w dolinie wodospadów, tak żeby przyjemnie się czytało. Bo wydaje mi się, że jak mam wenę, to tazokowe "pióro" bywa lekkie. Nie zdarza mi się żebym zapominał języka w gębie. Dzisiaj zapomniałem. I to nie raz. Ten niesamowity las, wysznupaliśmy w upalne lipcowe popołudnie, by schronić się przed gorącem. Od pierwszego wejrzenia wiedziałem, że musimy tu jesienią przyjść "na borowiki". Przepiękny bukowy stary las, z mszystymi polankami, poprzecinany strumyczkami, stromy i niedostępny. Bo zanim trafisz na te prześwietlane resztkami słońca polanki musisz pokonać kilometrowe podejście jak pod Golgotę. I pewnie wielu grzybiarzy właśnie to odstrasza. Ale jak już wdrapiesz się na ten quasi-płaskowyż to otwiera się przed Tobą bajeczny świat borowików, od małych do ( w większości ) dużych, rosnących tak, że zapierają dech. Jako główną fotkę wybrałem jednak ceglasia. Różne wielkie ceglasie znajdowałem, ale ten dzisiejszy to gigantyczny borowik, myślę że 700-800 g miał na bank. Całkowicie zdrowy. W dopiskach zobaczycie jak pomalutku ale skutecznie zapełniał się nasz niebieski BBB - "Big Blue Basket" Pozdrówki, oby Wasze lasy były równie hojne jak te breńskie.
szerzej:
W jednym miejscu znalazłam obok siebie chyba 20 ceglasi, aż zwątpiłam czy to one (na Jurze są rzadkością). Także bardzo dziękuję Tazokowi, który dokonał perfekcyjnej weryfikacji. 😊
szerzej:
Pole co w duszy gra nic mi nie gra do godziny 1:00 w nocy siedzenie i obieranie grzybów to już do przyjemności nie należy radość była podczas zbierania ale podczas noszenia powrotnej drogi do samochodu przyjemności zero No cóż tak to już jest z wszystkimi grzybniętymi
szerzej:
Malutkich. Kosi człowiek i widzi następne. Do tego udało się trafić parę prawusów i wyjazd udany. A na koniec w totalnym zadupiu trawo, paprociowo mieszano drzewnym parę bukow było... Idę oo podgrzyb, kolejny i myk.... Prawe kapcioszki 😱😨... O dziwo zdrowe. Nie liczyłem dokładnie ale myślę że 20/godz podgrzybka było. Głównie młodzież
szerzej:
Zepsuł mi się aparat w telefonie. Jeden prawy 890 gram, drugi prawy. 560 gr - oba zdrowe.
szerzej:
Ciężko wywalczone kosze pełne borowików stały się faktem. Miałem podbijać Zawadzkie razem z bratem i jego wybranką ale życie miało inny plan. Zmuszony do wybrania bliższej miejscówki dopiero o godzinie 12 dotarłem na parking. Las przywitał mnie pięknym borowikiem i sporadycznie pojawiającymi się podgrzybkami z gatunku tych kaletnikowych. (czarne łebki ale na smukłych nóżkach). Niestety pomimo dobrego startu większość moich miejscówek została nawiedzona przez niepowstrzymane zastępy grzybiarzy, co zmusiło mnie do intensywnego przeczesywania miejsc które zazwyczaj odpuszczam. Na szczęście okazało się że inni także je odpuścili dzięki czemu nazbierałem pełen koszyk pięknych borowików. Z racji że mój znajomy ma na nocną zmianę w tym tygodniu zdecydowałem się na dalszą eksplorację lasu mimo że nie miałem już nawet miejsca na kolejne grzyby. Tchnięty przeczuciem ruszyłem w stronę miejscówki do której nie zaglądałem już co najmniej sezon i w drodze do niej, przez czysty przypadek wstąpiłem do dębowego młodnika. To co znalazłem na jego obrzeżach przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Rodziny borowików tuż koło siebie, jakimś cudem niedostrzeżone przez innych grzybiarzy. Nie zwlekając ruszyłem do auta po drugi koszyk (co prawda do prania) i rozpoczęła się nieubłagana walka z czasem. Miałem w zasadzie rozładowaną baterię w telefonie a nie chciałem wracać po ciemku do auta, truchtając zbliżałem się do mojego grzybowego eldorado. Gdy dotarłem na miejsce udało mi się zrobić tylko parę zdjęć borowików (W tym jednego 700 gramowego giganta) po czym telefon odmówił współpracy. Gdy włączyłem silnik w samochodzie była godzina 18 57, także ostatnie paręset metrów przeszedłem w gęstniejącej ciemności. Ale dla tych borowiczków zrobiłbym dużo.
szerzej:
Miałam sen!
Śniła mi się kobieta, która zbierała jagody w Beskidzie.
Dziś tam poszłam i wróciłam szczęśliwa.
Życzę Wam takiego samego szczęścia w tym tygodniu.
Pozdrawiam ☺️
szerzej:
Było by więcej lecz wzięłam za małe pojemniki na grzybki więc musiałam zostawić innym trochę 😃
szerzej:
Po weekendzie, trochę zadeptanych polanek, puszki, torebki z mc Donald (WTF?)... Ale jakiś grzyb wpadł. I jakiś jeleń też się przyglądał nieśmiało, nawet spory. Tylko nie wiem czy połowę poroża stracił na rykowisku czy podczas najazdu weekendowego smakoszy hamburgerów i wody butelkowanej 🤨 Ja tam wolę żurek na świeżo ususzonych podgrzybasach... 😎