szerzej:
Darz Grzyb! Sobota, 1 października 2022 roku. Poranek na Wzgórzach Twardogórskich. Jesienne mgły unoszą się wilgotnymi obłokami nad lasami, owiewając je odwieczną tajemnicą i pytaniami grzybiarza – co też w nich rośnie na święto rozpoczęcia października? Jakie emocje zafundują? Może nawet nie jakie, bo te zawsze są gwarantowane, tylko z jaką mocą oczarują i podniosą poziom serotoniny? Zanim do nich wejdę błąkam się skrajami pól i łąk. Podziwiam nieruchome drzewa zatopione w mglistej ciszy. Kolejna magia jesiennego poranka nie pozwala mi szybko udać się do lasu. To trzeba obejrzeć i uwiecznić na fotografiach. Mistrzowskie klimaty, jedyne i jak zawsze niepowtarzalne. Słońce wędruje coraz wyżej, mgły szybko uciekają i rozpraszają się. Jeszcze kilka minut i zatopię się w bezkresie lasów. W planie mam do przejścia przez wiele miejsc, gdzie szumią dęby i buki, kłaniają się brzozy, falują wierzchołkami sosny, wyginają graby, trzęsą liśćmi osiki. Wszędzie tam, gdzie rosną drzewa, czają się przeróżne gatunki grzybów. Zanim na dobre rozpocznę grzybobranie uderza mnie natchnione olśnienie budzącego się lasu. Powietrze pachnie jesienią, jednak zieleń lata, jeszcze mocno broni się przed jesiennym przebarwieniem. To jej ostatnie podrygi. Październik to miesiąc, w którym jesień bezapelacyjnie owładnie leśną krainą i jej życiem. Panuje komfort termiczny. Jest bardzo rześko, jakże odmiennie od czerwcowych, lipcowych lub sierpniowych poranków, które często były duszne i gorące. Zmienność pór roku w lesie jest wspaniała. Nigdy nie rozumiałem i nadal nie rozumiem tego ciągłego narzekania wielu ludzi na klimatyczno-przyrodnicze dobrodziejstwo. Jesień daje ulgę od upałów i odpoczynek. Wreszcie można chodzić do woli, bez ciągłego szukania cienia przed palącym Słońcem. Każda pora roku jest fascynująca. Teraz, kiedy w ślad za wędrówką człowiek wyszukuje w ściółce grzybowych diamentów, jesień jawi się jako najbarwniejsza i najbardziej emocjonująca pora roku. I też najbardziej pracowita, kiedy grzybiarze wracają z pełnymi koszami i przerabiają do rana zebrane wspaniałości.;)) Początek grzybobrania jest kiepski. Grzybów mało, znajduję nieliczne, przeważnie pojedyncze owocniki. Po 3 godzinach w koszu mam ledwie zakryte dno. Jednak przede mną jest do przebycia głębia lasów, wiele dość trudnych do chodzenia i ukrytych miejsc, w których sytuacja obróci się diametralnie. Las po raz kolejny przygotowuje mnie na wielki grzybowy finał i rozkręca emocje, serwując je w coraz większy dawkach. Wciąż rosną Prawdziwki. Zdrowe, czupurne, jędrne, pachnące. Ich ilość zdecydowanie się zmniejszyła w porównaniu do września, jednak to właśnie teraz szukanie ich sprawia mi najwięcej frajdy. Nie sztuką jest nakosić cały kosz borowików, kiedy w jednym miejscu rośnie 50 sztuk, w drugim, trzecim i czwartym podobnie. Sztuką jest nazbierać ich, kiedy rosną rozproszone i pojedynczo lub – co najwyżej – w zgrupowaniach po kilka sztuk. Tak właśnie było w sobotę. Część borowikowych miejscówek świeciła pustkami, natomiast pozostała część darzyła królem grzybów, co niewątpliwie rozpalało do czerwoności temperaturę grzybobrania. Prawdziwki 2022 będę długo wychwalał przez ich doskonałą jakość. Jakie to wspaniałe uczucie, kiedy na 20 znalezionych pięknych borowików, wszystkie lądują w koszu bez jednej wijącej się w środku larwy. Nastał czas podgrzybkowych czarnych łepków. Klują się obficie, ale raczej punktowo niż masowo, chociaż z każdym dniem jest ich więcej i zbliżają się do kulminacji tegorocznego wysypu. Z nimi miałem trochę zamieszania, ponieważ w niektórych miejscach trafiałem na skupiska grzybów całkowicie zdrowych, a w innych podgrzybki były obżarte przez skaczące leśne “pchełki” czyli skoczogonki. Jakby tego było mało, wciąż rosną podgrzybki z letniego wysypu, czyli te na cienkich trzonach o jaśniejszych kapeluszach, które poddają się nocnym chłodom i stają się bardzo miękkie oraz nasiąknięte wodą. Większość z nich nie nadawała się do zbioru. Jednak dobrych jakościowo czarnych łepków było na tyle dużo, że zapełniłem nimi prawie połowę kosza. Zajęło mi to ponad dwie godziny. Znalazłem kilka sztuk koźlarzy pomarańczowożółtych, przepięknych i masywnych. Nie spotkałem ich za wiele, ale czułem moc grzybowej adrenaliny, ponieważ nie wiedziałem, w którym miejscu na nie trafię, jednak wiedziałem, że w końcu je znajdę. Najbardziej okazałe były dwa owocniki. W jakim uroczym i ustronnym miejscu one rosły! Młody gęsty las bukowy z domieszką brzozy. I gdzieś w jego najgłębszych zakamarkach dwa dostojne krawce! Pomiędzy grabami wciąż rosną koźlarze grabowe, w brzozach koźlarze babki, szare i inne. Jest bogato, jest wspaniale, grzybowo, jesiennie, dostojnie. Las żyje, wszędzie można znaleźć jakieś grzyby. Dorodne kanie rosną na brzegach lasów, przy ich skrajach, na wydeptanych ścieżkach lub śródleśnych prześwietleniach i polankach. Na początku astronomicznej jesieni znalazłem opieńki w fazie klucia się. Były jeszcze zbyt małe żeby je zebrać. Obecnie są w idealnym stadium do zbioru, ale w niektórych miejscach już przerosły i zaczęły pleśnieć. Znalazłem też mleczaje rydze, którymi w tym roku las również darzy. Nie było ich zbyt dużo, ale wszystkie były zdrowe. W koszyku ponownie było coraz bardziej różnorodnie. Wciąż rośnie mnóstwo maślaków kilku gatunków. Trafiają się też skupiska kurek. Ten gatunek rośnie słabo jak na taki wysyp. Ich żywioł na tych terenach to raczej czerwiec i lipiec pod warunkiem odpowiedniej wilgotności. Tak było w 2020 roku, kiedy udało mi się nazbierać sporą ilość leśnego drobiu podczas letnich wypraw na jagody. Wykluwa się mnóstwo maślaków pstrych i maślaków sitarzy. Te pierwsze często są nazywane potocznie “hubanami”, te drugie “suchymi Wojtkami”…;)) Zauważyłem, że w czasie deszczu “suche Wojtki” są jednak mokre.;)) Największe leśne laboratorium działa na pełnych obrotach. Na miliardy cząstek leśnej materii organicznej, non stop działają siły i moce przerobowe grzybów. Cóż za wydajność i organizacja! Niby panuje cisza jak makiem zasiał, a tu grzybowe konsorcjum uwija się przez całą dobę, wykonując gigantyczną pracę. Jednym z najciekawszych grzybów podczas wyprawy były czernidłaki kołpakowate, jadalne dopóki są młode i twarde. Ja ich nie zbieram, ale zafascynowałem się ich stadiami rozwoju, które obecnie można oglądać w lesie, podobnie jak to było przy muchomorach czerwonych. Kolejne kultowe grzybobranie zapisano w księgach leśnego włóczęgostwa.;)) Cała wyprawa, od początku do końca była niezwykła, stopniująca grzybowe emocje i bardzo udana. Tak więc październik rozpoczął się z wielkim grzybowym przytupem i wszystko wskazuje na to, że nadal będziemy kosić grzyby aż do zmęczenia się i wpadnięcia w stan pełnego grzybowego nasycenia.;)) Relacja w wersji brutto znajduje się na moim blogu www. lenartpawel. pl. Niech grzyb będzie z Wami!;-)
szerzej:
Niestety obowiązki nie pozwoliły mi w sobotę wybrać się na poważniejsze grzybobranie. Ale jak to week-end bez wizyty w lesie? I to jeszcze przy takiej obfitości grzybów. Nie to się przecież nie ma prawa wydarzyć! Około 11:00 wsiadam więc na rower i planuję udać się nad Odrę w okolice podwrocławskich Prężyc. Odwiedzę stare miejsca gdzie kiedyś jeździłem na ryby. Pokręcę się po rosnących przy starorzeczu Odry dąbrowach. Kiedyś można było zebrać tam sporą ilość kań i pieczarek. Przy odrobinie szczęścia można było znaleźć tak nawet kilkanaście prawdziwych. Niestety w pewnym momencie dojazd stała się bardzo trudny wobec prac przy wycince lasu i fatalnym stanie drogi. Jeśli dodać do tego późną porę nie miałem czasu na szukanie innej drogi. Postanowiłem wdrożyć w życie plan B i wycofać się do Lasu Mokrzańskiego. Informacyjnie dla osób spoza Wrocławia. Las Mokrzański to niewielki kompleks leśny położony przy zachodniej granicy Wrocławia. Jest też to dobre miejsce dla turystyki pieszej i rowerowej. Las przecinają liczne drogi, niestety też wykorzystywane przez kierowców samochodów. Skręcam z szosy w leśna drogę. Postanawiam pojeździć po lesie i sprawdzić co ciekawsze miejsca. Na początek znajduję trzy podgrzybki brunatne. No to już jak na ten las i dużą ilość ludzi nieźle :) Następnie staję przy zagajniku osikowym rosnącym tuż za płotem czyjejś posesji. Znajduję dwa ładne kozaki czerwone. W dalszej kolejności postanawiam sprawdzić brzeg starego mieszanego lasu sosnowo - dębowego. W takich miejscach można trafić na ładne boletusy. Tym razem jednak las zaskoczył mnie totalnie. Zamiast prawdziwych znajduję około 30 rydzów, na dokładkę tylko kilka, z powodu zasiedlenia pozostało w lesie. No nie, rydze to chyba ostatnie grzyby jakich się tutaj spodziewałem. (No chyba, że ktoś zażąda trufli :). Trzeba jednak ruszać dalej. Staję co jakiś czas i sprawdzam miejsca, które wydają się interesujące. Znajduję po kilka podgrzybków brunatnych. W jednym miejscu trafiam na większą rodzinkę maślaków zwyczajnych. Co jakiś czas spotykam pojedyńcze maślaki żółte. Pod starą sosną znajduję jedynego wczoraj ceglasia a gdzieś we mchu pod brzozami wspomniane wcześniej kozaki szare. Niestety nieubłaganie zbliża się godzina powrotu. Jeszcze na pożegnanie znajduję kilka maślaków zwyczajnych. Trzeba jeszcze koniecznie wspomnieć o dużej ilości grzybów rosnących w lesie. Z jadalnych rosną najrozmaitsze gołąbki, podgrzybki zajączki, maślaki sitarze (nie zbierane przeze mnie). Ponadto rośnie bardzo dużo olszówek, różne gatunki muchomorów, spotkałem też okratki australijskie i dużo innych gatunków nie znanych mi z nazwy. I jeszcze jedna uwaga na temat muchomorów. Jak wspomniałem rożnie dużo muchomorów w tym zielonawych (sromotnikowych) w różnych stadiach rozwoju. Niektóre są podobne do kań, inne do gołąbków zielonych. Uważajcie na nie. Tutaj nie ma żartów. Grzybobranie biorąc pod uwagę miejsce i późną porę zdecydowanie trzeba uznać za udane. Humoru nie popsuł mi nawet deszcz, który przypomniał o sobie na koniec wycieczki :)
Serdecznie pozdrawiam Admina i Leśnych Ludków.
szerzej:
Zmiana sytuacji w ciągu tygodnia. Zaczął się wysyp w pełni wszelkiego grzyba (poza prawdziwkami, które rosną pojedynczo, ale rosną). Grzybki młodziutkie i malutkie aż miło patrzeć. podgrzybki niestety w dużej mierze robaczywe. Dużych w ogóle nie zbierałem, ale na początku brałem średnie i sporo było robaczywych. Natomiast maluchy tradycyjnie, w 80% robaczywe na styku nóżki i łebka (zawsze mnie bawi jak czytam, że podgrzybki są zdrowe😁, zalecam przycinanie przy samej główce, wtedy okaże się jak jest w rzeczywistości). Prawdziwki (sporo młodych) bez względu na to czy małe, czy duże, czy białe czy żółte czy nawet zielone - zdrowiutkie. Pojedyncze sztuki z robaczkami nie wliczone do statystyki. Sypnęła również gąska, więc koniec sezonu się zbliża. Ale jeszcze trochę potrwa😉
szerzej:
Wszystko byłoby super gdyby nie bydło na motorach crossowych rozjeżdżające las. Przejechali tacy w ilości siedmiu niedaleko ode mnie i to co po nich zostaje to dzwonienie w uszach po dwusuwowym pierdzeniu (oczywiście bez wykręconego tłumika nie ma zabawy), smród benzyny i alarmowe głosy sikor i kowalików, które nie milkły przez kilkanaście minut. Że też nie ma na to kija... BTW Ritosso z pieprznikami trąbkowymi jest absolutnie rewelacyjne. To bardzo niedoceniane grzyby, smakują bosko.
szerzej:
powinnam powiedzieć dębowych, bo takie typowe czerwone były trzy. Poza tym 3 kozaki brzozowe, mały szmaciak i dla znajomej 17 maślaków modrzewiowych, 30 hubanków, garść opieńki i kilka kurek.
Grzyby duże i małe, prawe i kozaki zdrowe w 100%, brunatne i aksamitki w 95, uważam że to mega dobrze 😁
Cieszy że pojawiają się młode grzybki z każdego gatunku. Nawet młode szmaciaki wykluwają się w kilku miejscach - ukryliśmy, bo inaczej będą wydarte z korzeniem 🙁😡
Grzyby bardzo punktowo, w sprawdzonych miejscówkach, jednak prawe w większości pojedynczo, to nie ten czas, że po kilka czy kilkanaście w jednym miejscu 🙁
Pogoda doskonała, słoneczko i kilkanaście stopni ciepła, w lesie mokro, pachnie, cisza, spokój, idealnie wstrzeliliśmy się dzisiaj w odpowiednią porę dnia, bo teraz leje 🌧️🌧️
Wiesław dziękuję za życzenie powodzenia 😁 życzenia przełożyły się na zbiór 😅
Ale powiem szczerze obróbka takiej ilości (mimo że część dostała znajoma) to hardcore 🥶😱😯🙂