szerzej:
Kiedy dojechałem na miejscówkę, kręciło się już tam sześciu innych grzybiarzy. No tak, sobota południe to nie jest najkorzystniejszy czas. Ale lawirując między nimi udało mi się "skubnąć" kilkadziesiąt młodych podgrzybków brunatnych. Tylko objętościowo nie było tego dużo, ledwie przykryły dno kosza. Trochę wstyd zawodzić znajomym tylko tyle. Szybka analiza map i zmieniłem rejon mając nadzieję, ze oprócz brunatnych ruszyły też "czarne łebki". Ruszyły chociaż bez szaleństwa. Do tego połowa była już wyrośnięta lub przerośnięta. Trzeba było zrobić spory obszar, żeby zapełnić koszyk ale się udało. Najfajniejsze, że prawie wszystkie są zdrowe. Nawet w dużych robak trafiał się raz na kilka sztuk.
szerzej:
Cztery godziny przedzierania się w większości przez chaszcze. Można znaleźć kilkadziesiąt podgrzybków obok siebie, by przez następną godzinę nie znaleźć nic. Ogólnie wynik dobry, ale okupiony około 15-20 kilometrami pieszej wędrówki. 15 zdrowych prawdziwków to jednak musi cieszyć. Martwi tylko to, że nie ma takich malutkich 🤨
szerzej:
Nie miałem wiele czasu na szaleństwo w lesie, bo wypad był późnym popołudniem po robocie. Miałem tylko naciąć młodych opieniek (takich najlepszych do słoików). Ale jak zobaczyłem co się ukrywa we mchach... Te brązowe łebki były hipnotyzujące. Ledwie godzinka i już miałem koszyk pełen opieniek i podgrzybków. Więc szybki sprint do auta na przeładunek i powrót na miejscówkę. Potem było już spokojniej ale dalej przyjemnie się zbierało. Na tyle przyjemnie, że drugi koszyk dopełniałem już po ciemku przy latarce xD
Wygląda na to, że będzie podobnie jak dwa lata temu. Najpierw duży wysyp grzybów niespożywczych a tydzień-dwa później porządne zbieranie podgrzybków. Jeśli to się sprawdzi... ech, już przebieram nogami:D
Jedno wiem na pewno - rodzina mnie znienawidzi...
szerzej:
i czerwonołepku, to z ochotą i werwą ciąłem co ładniejsze i młode osobniki (przy takim urodzaju, można trochę powybrzydzać!😉), i tym samym koszyk się dość szybko zapełnił- ok. 150-200 szt! Poza tym dorzuciłem do wiklinowego wiaderka dosłownie tylko kilka podgrzybków (bardzo sporadycznie trafiane), kilka koźlarzy babek (też przypadkowo namierzone), no i tradycyjnie ze 3-4 garście wyrośniętych kur! Poza tym zauważyłem wysyp maślaka sitarza, akurat nie jest on na mojej liście TOP10, ale z pewnością można go ładnie naskubać pomiędzy jagodzinami. Generalnie grzybobranie bardzo udane, wreszcie odpaliłem obydwie suszarki i wreszcie pod koniec spaceru zacząłem już zmieniać rękę z powodu ciężaru w koszu.😂 Potwierdzam jednakże prawidłowość zauważoną przez innych grzyboświrków: skarby runa leśnego występują obecnie przeważnie tylko miejscowo i tylko w określonym drzewostanie i ściółce (można iść godzinę i najść 1-2 grzybki, by za chwilę trafić na miejscówkę, gdzie jest ich mnóstwo), i tak na przykład stary rzadki bukowy las- poza pojedynczymi zarobaczywiałymi zajączkami to praktycznie pustynia; młode gęste buki- pojedyncze prawdziwki i podgrzybki, garstka kurek; brzozy gęste i w średnim wieku- pojedyncze czerwonołepki, stary las mieszany z przewagą sosny- miejscowe wysypy maślaka pstrego i maślaka sitarza w jagodzinach i wysokim mchu, pojedyncze podgrzybki, kołpaki i koźlarze.
Jeszcze ciągle mam nadzieję na żniwa prawdziwkowe, ale to już naprawdę ostatni dzwonek, ten tydzień i następny... Darz bór wszystkim bardziej lub mniej grzybniętym!😉 Howgh!