szerzej:
Nika #176- Tak tak wiem z czerwonymi szalejejesz Kobitko :)
gratuluje tych zbiorów z podgrzybkami na taką ilość czekam też tak bym chciała.
coś w tym sezonie jakoś nie mogę się doczekać...
Tomek. W. #6 - pyszne flaczki :) oraz kanie na mleczku :)
jajecznicę z kani :) mogą być też pieczone :) i
oczywiście suszone tzw szybki barszcz grzybowy :)
szerzej:
Błyszcząca deszczem czerwień muchomów, które chcą nadrobić czas stracony, pysznią się kropkami, bo wiedzą, że są piękne i zjawiskowe ( jak ich nie kochać... i dlaczego są kopane...). Ten moment, gdy wychodzisz z samochodu, z nadzieją i dreszczykiem, że oto już, że oto zaraz popędzisz w las i zacznie się to, co lubisz najbardziej... Gdy pierwszy prawdziwek ci się pokloni, lecisz do niego jak wariatka, cieszysz się bo jest piękny jak poranna mgła, slońcem zaróżowiona... Ale te male brązowe łapserdaki, podgrzybki, najwięcej ciepłych słów usłyszą, to im dziękujesz, że się znalazły na twojej drodze 😅😂 ( wiem, trochę to straszne, zaczynam się martwić o swoją psychę 😵). Maślaki zwyczajne ( obróbka 😱, ale sos 😋) w ilościach zawrotnych, do tego maślaki pstre ( te po prostu uwielbiam) wręcz się same upominają, aby je zabrać ze sobą... Pajęczyny, jak łapacze snów, opatulają cię swymi mackami, a pająk zniesmaczony czmycha, po ocalałej nici do góry ( przeproś tu każdego pająka, że mu pracę misterną zniszczyłaś...). A ty idziesz, jak zombie i nie możesz przestać... Nie wiesz czy to choroba, czy uzależnienie... czy po prostu ekstaza, że możesz być tu i teraz... Czasem, gdy mgła snuje się między drzewami, a słoneczne promienie zaczynają figlować, leśne czarodziejskie stworzenia nieśmiało zerkają ( wiem, wiem, to się leczy... 😆) kto im rytm dnia zakłóca. I gdy w pewnym momencie puszysty mech smołą się staje 😆, kolana zaczynają skrzypieć od przysiadów 😆, a grzyby zamiast do koszyka rzucasz w mech, czujesz, że trzeba dać lasowi odpocząć 😇... I choć w miłym towarzystwie ( Iwonka 😘😘😘) czas upływa szybko, trzeba wracać, bo jeszcze w domu obcowanie z grzybami ( to mniej przyjemne) cię czeka. Aby statystyki były wiarygodne zaczęłam liczyć swoje skarby, rysując kreskę za 10 grzybów... Do pewnego momentu, bo potem mi się wszystko pochrzanilo... Ale to, co udało mi się policzyć: 870 podgrzybków, 86 maślaków pstrych, 20 maślaków zwyczajnych ( następnym razem będzie więcej, bo sos poezja...), 27 prawdziwków, 3 koźlarze babka, 4 koźlarze 😍, które po dokładnym obejrzeniu w domu ( ach te falbanki), okazały się sosnowymi, 1 gąska zieleniatka i stado kurek ( nie liczone). Cześć grzybów rozdana, w zamian torba jabłek otrzymana ( zaś robota), co prawda nie z zaczarowanego sadu Gugiego, ale też piękne... I dziś jeszcze zmęczona jestem, wyjazd na grzyby odpuściłam... Bo gdy wstawiasz pieczeń do piekarnika, a po pół godzinie poboru prądu, uświadamiasz sobie, że to piekarnik sam się grzeje... bez pieczeni... to musisz być zmęczona, no nie? 😅😂😆. Ale wchodzimy w nowy tydzień, nabieramy mocy... to kto wie... kto wie... Życzę Wam udanego tygodnia, a tym, co mogą w lesie buszować - udanych grzybobrań. Niech moc grzybna będzie z Wami 😊
PS. Dziś okratkowy zamilkł, bo w lesie ręcznikiem ogacony, aby grzybów nie farbił 😆😆😆, obraził się i focha ma...
szerzej:
Ale się bajkowo działo! 🤗🍃🍂 W jednym z najpiękniejszych lasów z których słynie Kielecczyzna, w takim gdzie sosny sięgają nieba a mech ściele kobierce puszystsze od perskich dywanów; w najlepszym swoim towarzystwie dusz pokrewnych, grzyboświrków zakręconych i w dodatku przy fantastycznej, wprost wymarzonej aurze …. od świtu bladego po samo południe wędrowały sobie trzy przygarbione mocno i wydające przedziwne dźwięki/jęki, stworki trochę tylko podobne do ludzi … mocno strapione ogromem ścielącego się wokół nich leśnego grzybowego dobra bo już nauczone doświadczeniem wiedziały że za godzin kilka czeka je katorżnicza, wielogodzinna tak zwana brudna robota … lecz jakby ktoś jaki urok na nie rzucił bo pomimo tej straszliwej wizji ciągle im było mało, ciągle chciały więcej i więcej … mamione czarnobrązowymi łebkami które tłumnie wyciągały się na swoich długich lub pękatych a krótkich nożynach z mchów szmaragdu i co krok wołały weź mnie, i jeszcze mnie weź, … czasami nawet i prawdziwie dostojni bracia duzi, dołączali do nich gromadnie …. a ta leśna trójca niby pielgrzymi, padała przed nimi na kolana i pokutnie, z czołem pochylonym do ziemi wędrowała dalej w leśne ostępy … Jedynie tylko czar żółtawych, tych matowych i tych błyszczących śluzem łebków całkowicie ich nie omamił, choć i ten kusił dorodnością i liczebnością … zatem ich zachłanne, wciąż nienasycone ręce wyciągnęły się zaledwie kilkadziesiąt razy po nie … a potem był płacz i zgrzytanie zębów i dodatkowa pokuta za tą zachłanność przy znojnym, późnowieczornym obrzędzie oczyszczania … Ale to było później 🤪🍃🍂 Wcześniej bowiem, jeszcze w leśnych ostępach, leśne stwory zrzuciły na chwilę swe pokutne szaty i wszelkie leśne runo, za pomocą nici pajęczych umocnione, którym dla kamuflażu były pokryte i … i z wielkim zapałem pochłonęły liczne kalorie zawarte w mniej lub bardziej wymyślnych wiktuałach (Niko, sałatka z figą bez maku była rewelacyjna 😇🥰) Tak pokrzepione zgrzybiałe stwory ponownie ruszyły w lasu knieje, zostawiwszy część leśnego urobku w bezpiecznym miejscu 🍂🍃… Powróciły jednak niebawem, znojnie i bardziej jeszcze przygięte do ziemi, krokiem chwiejnie utrudzonym, jakby opite zapachem i nadmiarem wszelkiego leśnego dobra … i tu ukłony i wielkie podziękowania dla przywódcy stada, który nie dość że najwiecej leśnej pokuty odprawił to jeszcze dzielnie podołał ciągnącym się w nieskończoność kilometrom drogi powrotnej 🥰😅 …
A na pożegnanie jeszcze, przy leśnej drodze, otwierały się parasole czubajek kań jakby przeczuwając deszcz który niebawem miał ponownie spaść rzęsiście i bez umiaru z nieba ☂️☔️☂️
🍄🍂🍄.. i ja tam byłam, miód i wino piłam, grzybkiem zakąszałam 😵💫 leśne wizje miałam
… dziś nie mogę chodzić ale nic nie szkodzi, zakwasy wszak miną w domu pod pierzyną 🤣🤣🤣
szerzej:
Maślaki dęte zebraliśmy, a dopiero potem przeczytałam, że są pod ochroną: ( na szczęście było ich wiele i dużo w lesie pozostało. Wynik 10 grzybów na osobogodzinę oczywiście odzwierciedla ogóle odczucia po wypadzie, zastosowano przelicznik podgrzybkowy. W moim wiadrze po przeliczeniu było 170 łebków po 3,5 h chodzenia, w tym 17 prawych.
szerzej:
Bardzo mokro, las pachnący, miejscami tylko w stanie możebnym bez śladów drwali. Starsze grzyby zatem w gorszej kondycji, rydze za to w doskonałej, bo one lubią mokro. Ludzi zatrzęsienie, był nawet autokar, miejscowi raczej z niezłymi zbiorami, pozamiejscowi raczej na pusto, ja i tak byłem o 11 a więc wszyscy kończyli a ja zaczynałem. Miejscami niesamowite ilości maślaka zwyczajnego i sporo kozaczków ale „przemoczonych”. Kolejna udana wyprawa, pies się chyba nieco przeforsował, jutro zarządzona regeneracja dla psiaka:-)
szerzej:
No cozens pojechalem bo wiadomosc ze skupu byla swiatelkiem w tunelu. pogoda sprzyjala chociaz wysypu nie ma choc podgrzybek malutki co cieszy. płachetka kolpakowata grzyb dopuszczony do obrotu I wedlug mnie jeden z najsmaczniejszych grzybow przez czesc lesnego luda przyjmowany jako trujak.. a ja wiem swore tak jak w przypadku muchomora czerwieniejacego. oj wiele znam grzybow nie na darmo jestem grzyboznawca zebym sluchak tej lesnej byle jakiej znajomosci co warts. ogolnie albo bedzie wysyp albo nie. i jeszcze rydz w natarciu.
szerzej:
A potem znowu "podcipki", ze trzy, a potem znów borowik, a potem drugi, a potem... I tak troszkę do znudzenia. Na jednego borowiczka trzy-cztery podgrzybasy. Maślaków "od cholery i trochę" ale z premedytacją nie zbieram bo "się mażą" i lepią, a gdy przypominam sobie ich czyszczenie, to włos mi się jeży na głowie i wszelakich innych częściach ciała, brrrrrrrrrrrr.... I łeeeeee...
Po dwóch godzinkach z haczykiem skończył mi się koszyk... Ogółem "się zebrały":
44 borowiki
112 podgrzybki
2 ceglastopore
Znakomita większość "darów lasu" młodziaki, takie, że z mchu ledwie czubki kapeluszy wystawały. Czyli nadzieja na poważniejsze "prawdziwkowanie" jeszcze nie zgasła... :) I co najważniejsze, nie poleciałem w środek puszczy, łaziłem "tu gdzie zwykle", a grzybów nie trzeba było szukać na kolanach i w zakamarach. Rosły normalnie czyli "między drzewami"...;)
O dziesiątej byłem już w chałupie... Mimo uroków wczesnojesiennego lasu i świeżego wozduchu, to jutro nie idę...
Ostatnio Pani Tuśka histeryzowała, że jej wycinam i | "wogle" "grzybowo "robie koło pióra", to siedzę na tyłku i suszę urobek. I gdyby się przypadkiem wybrała do "mojego lasu", to niech sobie hasa do woli...;) Serce mam "mientkie"...
Dłużej kroiłem i czyściłem "te cholery" do suszenia niż zbierałem... Odpadł jeden prawdziw i dwa podgrzybki czyli zdrowotność nadal mocnoooo powyżej średniej.. :)