szerzej:
Pomimo nie najlepszej prognozy pogody postanowiliśmy wraz z Lepszą Połową wybrać się nareszcie do lasu. Do tej pory zawsze coś nam stało na przeszkodzie. Krótka narada czy jedziemy do Borów Dolnośląskich czy bliżej w okolice Oleśnicy. Po przeanalizowaniu wszystkich "za" i "przeciw" wybór padł na druga opcję. Jazda trasą S 8 nie trwa długo i po 40 minutach meldujemy się w lesie. Nie zrażeni przelotnym deszczem zakładamy płaszcze sztormowe i ruszamy swoją starą trasą. Spotykamy kilku grzybiarzy. Ich zbiory raczej nie napawają optymizmem ale przecież byle czym nie będziemy się przejmować. Na początek sprawdzamy miejscówkę kozakowo - prawdziwkową. Rzeczywiście pierwsze prawdziwe i kozaki lądują w koszu. Idziemy na kolejne miejsce. Zawsze znajdowaliśmy tam sporo prawdziwków. Wszystko byłoby dobrze. Tylko leśnicy zadbali o dodatkową atrakcję dla nas. Ni mniej ni więcej zrobili na naszej miejscówce przecinkę pozostawiając gałęzie na miejscu i zamieniając nasze miejsce w istny tor przeszkód. Ale rosnące tam prawdziwe rekompensują nam dodatkowy wysiłek. W dalszej kolejności sprawdzamy enklawę brzozową rosnąca sobie pośród lasu sosnowego. Trafiamy na kozaki ale nie tak liczne jak bodajże dwa lata temu. Ponadto zbieramy dalsze boletusy i co dziwne pomiędzy brzozami trafiamy na pierwsze podgrzybki. Z tego miejsca "wypłasza" nas jednak jakaś rodzinka grzybiarzy. Co chwila słyszymy odzywki "na całe gardło" Mireeeeek masz coś? Nie a ty? Nie ma.. za moment zbieraaaaasz maślaki? Taaaak, weź kilka. Nie takie zachowanie to nie dla nas. Ruszamy dalej wgłąb lasu a to miejsce obiecujemy sobie sprawdzić w drodze powrotnej. Dla odpoczynku po swoistym torze przeszkód spacerujemy rzadkim starodrzewiem sosnowym w poszukiwaniu podgrzybków. I nic z tego. Owszem trafiają się ale pojedyncze i rzadko. Pozostaje powrót na swoją trasę, ale po drodze trafiamy na jakby wysepkę świerkową pośród sosen. Miejsce to jest pozbawione podszytu. Wiemy, że takie miejsca lubią prawdziwe i rzeczywiście w krótkim czasie znajdujemy około 20 boletusów. W dalszej kolejności odwiedzamy miejsce zwane przez nas Jodłową Górką. Zawsze znajdowaliśmy tam sporą ilość podgrzybków. Ale i tutaj zadbali o nas leśnicy. Przecinka a na dokładkę jeżyny umilają na zbieranie grzybów. Niemniej tutaj faktycznie nie brakuje podgrzybków. Szybko napełniamy naczynia i wracamy do samochodu. Ponieważ jest jeszcze dość wcześnie pozostawiamy łupy w samochodzie i ruszamy raz jeszcze. Zaczynamy od wspomnianych wcześniej brzóz. Nie zastajemy już tam nikogo. A penetracja naszej miejscówki przynosi efekty w postaci kozaków i kilku prawdziwych. Tym razem żeby nie przedzierać się przez gałęzie i jeżyny postanowiliśmy obejść Jodłową Górkę. Dla odmiany trafiamy na paprocie sięgające wyżej pasa. Ale pośród paproci ukrywają się masowo podgrzybki. Penetrujemy dokładnie to miejsce i ruszamy dalej, tym razem biorąc pod uwagę zmęczenie spacerujemy starym lasem sosnowym, zmieszanym z jodłą i modrzewiem. Natrafiamy na rodzinki podgrzybków po kilkanaście owocników ale dość rzadko i tylko punktowo. Nie wspomniałem o zbieranych przez nas maślakach modrzewiowych. Trafiały się one dość często. Owocniki były w różnym wieku ale zabieraliśmy tylko te młodsze. Ponownie naczynia mamy napełnione, zrzeszą jest już godzina 17 i czas wracać. Na dokładkę przechodzi silny, choć krótki, przelotny deszcz. Mamy około godzinki spaceru do samochodu a w domu to już wiecie.... Kilka godzin przerabiania zbiorów. Kończymy około pierwszej nad ranem. Zmęczeni ale szczęśliwi i zadowoleni ze zbioru.
Serdecznie pozdrawiam Admina i Leśne Bractwo.
szerzej:
Myślę, że szansa na wysyp podgrzybków jeszcze jest. Prawdziwki to już chyba historia.
Ludzi w lesie mało, ale co się dziwić jak nie ma grzybów 😁.
I na koniec smutna refleksja. Lasy w Trzebieniu jak poznawałem 10 lat temu były piękne, fajnie się po nich chodziło. Obecnie to koszmar. Lasów coraz mniej i się zmieniają (wycinka co drugiego drzewa w prawie każdym lesie) i prawie wszędzie poobcinane i leżące na ściółce gałęzie lub małe drzewka, że ciężko w ogóle chodzić. Czy ktoś wie, dlaczego nie zbierają tych gałęzi, skoro już je natną?
Chyba trzeba szukać nowych lasów...
szerzej:
Darz Grzyb!;-) Środa, 14 września 2022 roku. Po fenomenalnym grzybobraniu w imieniny miesiąca (09.09.), przyszedł czas na ponowne stawienie się przed majestatem lasów Bukowiny Sycowskiej. Wyruszyłem pociągiem z Wrocławia jeszcze w nocy, aby za godzinę skoro świt wysiąść na stacyjce w Bukowinie. Za Oleśnicą na niebie rozpoczął się wyśmienity spektakl, gdyż pojawiła się poranna zorza. Sfotografowałam ją przez okno pociągu na odcinku Dąbrowa Oleśnicka – Dobroszyce. Trwała zaledwie około 10-15 minut, po czym zgasła. płomiennie zorzy podsyciły moją wyobraźnię i rozkręciły emocje, które nie opadły wraz z jaj zaniknięciem. Gdy postawiłem stopy na stacji i zrobiłem pierwsze kroki w kierunku lasu to moja dusza już w nim była. Teraz to się dopiero nakręciłem. Już “widziałem” i “czułem” Prawdziwki na odległość. Paweł! – krzyknąłem sam na siebie w myślach. Nie nakręcaj się chłopie, bo wiesz, że takie nakręcanie się, często może spalić na panewce. Lepiej zostać mile zaskoczonym niż grzybowo zawiedzionym. Jednak nie tym razem. Grzyby faktycznie na mnie czekały. Na początku postanowiłem przejść się tym samym szlakiem co podczas poprzedniego grzybobrania. Prawdziwki rosły w najlepsze. Może nie z taką intensywnością jak wtedy, ale prawie wszystkie były zdrowe i w bardzo dobrej kondycji. Rozpocząłem borowikowe żniwa. Piękniejsze czy też bardziej wyeksponowane owocniki uwieczniałem na fotografiach. W lesie nie było nikogo. Tak w ogóle to sam wysiadłem na stacji. Przy leśnych ścieżkach i duktach nie spotkałem samochodów. I to była świetna perspektywa. Borowiki szlachetne w tym roku obrodziły. Często spotykam je w miejscach, w których przez wiele lat nie spotykałem. Nie zawodzą też tzw. “certyfikowane miejscówki”, czyli siedliska, które co roku wykluwają ze ściółki króla grzybów. W lesie jasność dnia była coraz ostrzejsza, Prawdziwki pięknie wyglądały podczas rześkiego, wczesno-jesiennego poranka. Wpadłem w wir ich poszukiwania i fotografowania. Przeważały owocniki w średnich i ciut większych rozmiarach. Jeszcze nie skapcaniałe i nie przerośnięte. Wybitnie aromatyczne, idealne na susz lub świeży borowikowy sos. Gdzieś w pobliżu sarna przebiegła, to dzięcioł wystukał w drzewo znany tylko sobie rytm leśnych tajemnic. Wsłuchiwałem się w leśne dźwięki, ale oczy cały czas pracowały w trybie RTG ściółki.;)) A było co prześwietlać i wyszukiwać. Chociaż Prawdziwki w przeważającym stopniu były okazałe to większość z nich, nie tak łatwo dało się wypatrzeć. Lubiły skrywać się w igliwiu lub tuż przy liściach paproci. Nieliczne postanowiły pokazać swój szlachetny wizerunek bez skrywania skrawka kapelusza lub trzonu. Znalazłem też wiele mniejszych i bardzo urodziwych szlachciców. e najbardziej fotogeniczne fotografowałem. W koszu przybywało grzybów, w aparacie zdjęć. Rozkręcam się i poddaję bezgranicznie magii grzybobrania. Moja ukochana Bukowina i jej cudowne lasy otworzyły grzybowy skarbiec. Po borowikowym szaleństwie przyszedł czas na sprawdzenie stanowisk innych gatunków grzybów, chociaż wiedziałem, że pierwsze skrzypce i tak będą grały dzisiaj Prawdziwki. Na drugi ogień poszły ceglasie czyli krasnoborowiki ceglastopore, potoczne często nazywane też gniewusami lub poćcami. I rzeczywiście pojawił się ogień w ściółce. Na szczęście nie ten, który jest znany z gwałtownej reakcji chemicznej spalania, ale przyjemny i miły dla oka wystający spod ciemnobrunatnych kapeluszy. Pięknie się zrobiło w młodych dębowych i bukowych, kilkunastometrowych na wysokość drzewostanach. Klasa, intrygujące barwy, grzybowa moc i kompletnie sfiksowany Lenart, który wykonywał rytuały fotografowania i zbierania ceglasi.;)) Chapsnąłem do kosza ponad 30 pięknych ceglasi. Kosz ważył już całkiem sporo, dlatego postanowiłem sprawdzić kolejne gatunki. I tak krok po kroku doszedłem do koźlarzowych miejscówek, czyli hulaj dusza z brzozami i osikami! I tu było grzybowo, kolorowo, wykwintnie, kultowo, po prostu wspaniale! Koźlarze babki, brązowe, topolowe, czerwone czyli osikowe oraz grabowe rosnące tam, gdzie balują graby powykrzywiane, zamszowymi mchami przy odziomku pozłacane! Wszedłem pomału. Spojrzałem przed siebie, na lewo i prawo. Koźlarzami zapachniało. W ściółce spoglądają na mnie, a ja na nie. Włączam aparat i podziwiam je przez obiektyw. Ile wdzięku, ciepła, piękna, pozornej prostoty, ale również niezgłębionej tajemnicy lasu kryją w sobie! W koszyku jeszcze ciężej, ale wciąż dużo miejsca w nim się znajdzie dla kolejnych grzybowych skarbów. Teraz idę w siedliska gdzie delicje wyrastają, swą rudością spoglądają, a grzybiarzom w stan euforii kubki smakowe wprowadzają. Są i one! Rude mleczaje rydze, niektóre wręcz szalone, bo opuściły las i wyrosły wiele metrów od sosen. Chyba chcą się kaniom przypodobać i na polach ziemię zawojować. Próżny ich wysiłek, bo grzybnia ich uparta i bez sosny staje się podarta. Nie wyrośnie rydz na środku łąki, kiedy naokoło nie ma drzewa, choćby zarodnikami dmuchnął obficie, choćby ich miliony wyrzucił wieczorem i o świcie. Ale w pobliżu sosenek rośnie w trawie dobrze, pije rosę i hula swobodnie. Większość piękna, młoda i zdrowa. Znalazły swoje miejsce honorowe w koszyku, za to w domu skończyły swój rudy żywot na patelni z cebulą, pieprzem i solą.;)) Przyszedł czas, aby sprawdzić podgrzybki wszelkiej maści. Te pokazały się w dużej ilości. Chodzi o podgrzybki brunatne. Tylko cały czas miałem wrażenie, że są to podgrzybki z letniego wysypu. Rosły przede wszystkim w lesie mieszanym z przewagą sosen. Klasyczne jesienne czarne łepki z jednolitych sosnowych borów jeszcze nie wystartowały. Było też mnóstwo podgrzybków zajączków i złotawych. Te drugie bardzo robaczywe, zajączki zdrowsze, ale niewiele. Pozostały tylko na fotografiach. Sypnęło również maślakami żółtymi, zwane też modrzewiowymi. Wiele owocników szybko przerosło, ale i młode zdrowe znajdowałem, które w koszyku poukładałem. Łąki i pola przez kilka tygodni będą miały zaszczyt oglądać walne zgromadzenie czubajek kani. Wreszcie zaczynają się pokazywać w większej masie i jesiennej, olimpijskiej formie. Opanowują też skraje lasów. Leśne kotlety, mistrzynie długiej nóżki i szerokości kapeluszy. Jak kania rozwinie swoją okazałość to nie ma grzyba, który by nie poczuł pokory przed jej rozłożystością i wysokością. Obecnie można spotkać kanie we wszystkich stadiach rozwoju – od klującej się kopułki do pociągłej, nieco wysmukłej kulki ze zgrubieniem u szczytu i rozwiniętego mocarnego kapelusza. Po kaniach kosz był już pełen, pozostało dozbierać do górki i następnie zabezpieczyć ją przed wypadaniem grzybów starymi rajstopami. Znalazłem jednego siedzunia sosnowego i postanowiłem podpatrzeć, a raczej podsłuchać, co słychać w świecie pozostałych grzybów. Wciąż można spotkać goryczaki żółciowe zaliczane przeze mnie do letniego akcentu odsłony grzybów i ponurniki aksamitne. W lesie na dobre rozpanoszył się świat muchomorów, zwłaszcza czerwieniejących (jadalnych) i trujących czerwonych. Pojawiły się też maślanki wiązkowe i ceglaste rosnące w dużych kępkach na martwych pniakach, których w lesie nie brakuje. Nadszedł czas zdjęć koszyka i jego zawartości. Kosz wspaniałych skarbów, leśnych diamentów, esencja aromatu jesieni. Oddałem pokłon czcigodnym kniejom i wykonałem rytuał podziękowania lasom za tak hojne dary. I tak zapisałem kolejny rozdział bukowińskiej włóczęgi, w której lasy i grzyby dały człowiekowi wszystko co mają najwspanialsze w ofercie. Wersja brutto z grzybobrania na www. lenartpawel. pl. Darz Grzyb!
szerzej:
W lesie wysyp maślaka żółtego. W którymś momencie przestałam zbierać, bo kolejny kosz tylko z maślakami przywiozlabym do domu😅. Muchomora czerwieniejacego można taczkami z lasu wywozić. To samo z podrzybkami zajączkiem i złotoporym.
W lasie również sporo grzybiarzy i leśnych krzykaczy 😤, chmary komarów, kleszczy i pojawiły się strzyżaki 😡.
szerzej:
Witam wszystkich dzisiaj udałem się do Lasowice po pracy 2 h zbierania i wiaderko 15 l napełnione parę prawdziwków zostało w lesie lokator nie mile widziany w wiaderku jutro udaje się do Leszna Górnego mam wolne może coś uda się znaleźć jutro wpis co dzieje się w Przemkowskie parku krajobrazowym jak ktoś był to proszę o dopisek czy warto 😀