szerzej:
powtórka z wczorajszego popołudnia, ale nieco dłużej zbieraliśmy więc rezultat lepszy i cieszy oko. Początek poszukiwań nieciekawy, odwiedziliśmy najpierw miejsce, gdzie zawsze od zawsze były podgrzybki a tu niespodzianka - drwale wandale zrywkę sobie urządzili i zniszczyli wszystko!!! Normalnie katastrofa ekologiczna i krajobraz jak po bombie atomowej. Podjechaliśmy wyżej na wczorajsze miejsce i tu grzybki znowu były :). Dwie godziny ciułania (maślaki, podgrzybki, zajączki, 3 prawdziwki, to zawartość transparentnego wiaderka) zostały wynagrodzone 5-cioma minutami zbierania zajączków - jedno miejsce o promieniu 5 m i 30 szt znalezione - zawartość czerwonego wiaderka (zdrowe!!)
szerzej:
Z tych zabranych siedzunie cały czas rosną. Pojawiły się większe kurki, zebrane około 0,5 kg. Jedne i drugie nieliczone do statystyki. Poza tym 3 podgrzybki brunatne i 11 prawych, trzy zebrane każdy w innym lesie, pozostałe rosły w większej gromadzie ale dwa odpadły bo już były zarezerwowane dla robaczków. Co dziwne w lesie w którym nigdy nic nie było. Trafił się jeszcze jeden spory ceglak. Więc na tyle godzin i osób nie było jak podzielić zbioru by wyszedł choć 1/h. Jeszcze trzeba czekać. Ale dzień bardzo udany. Ulubione kozy zebrane, świeże powietrze nigdy w nadmiarze, brak pseudogrzybiarzy. Boli tylko odkrywanie kolejnych wycinek 😭
szerzej:
Darz Grzyb!;-) Piątek, 3-go września 2021 roku. Po chłodniejszym i wilgotniejszym okresie w pogodzie, znacznie wzrosły szanse na pierwszy wysyp grzybów w lasach Wzgórz Twardogórskich. Od kilku dni napływały coraz pomyślniejsze informacje od grzybiarzy, że w ściółce coś się dzieje. Trzeba było to czym prędzej sprawdzić, dlatego przed weekendem, uzbrojony w dwa koszyki i wielką chęć włóczęgi, postanowiłem przekonać się, co piszczy, trzeszczy i wykluwa się ze ściółki w bukowińskich lasach. Wrzosy kwitną na potęgę, przejście między późnym latem a początkiem jesieni odbywa się płynnie i stopniowo. Chciałoby się w tych wrzosach ujrzeć brązowe kapelusze borowików lub pomarańczowożółte koźlarzy. Kilka dni wcześniej Marek Snowarski użył – według mnie – bardzo trafnego określenia na obecną sytuację grzybową w lasach, pisząc na kultowej stronie www. grzyby. pl o “późnoletnio-parajesiennym” wysypie grzybów. Z podobną sytuacją grzybową mieliśmy do czynienia w zeszłym roku, kiedy w pierwszej i drugiej dekadzie września porządnie sypnęło grzybami w dolnośląskich lasach, ale w wielu miejscach wysyp był mocno robaczywy. Tak było m. in. w lasach Bukowiny. W tym roku wysyp jest dużo mniej obfity, grzyby – jak na razie – rosną bardziej punktowo niż masowo na większości stanowisk, za to ich zdrowotność jest nieco lepsza niż w zeszłym roku. Na początku oględzin lasów spotkałem sporo młodych goryczaków żółciowych, ponurników aksamitnych, tęgoskórów cytrynowych i innych gatunków grzybów, które częściej pojawiają się w okresie letnim (lipiec-sierpień). Po ich obecności, a także po punktowych “wypryskach” grzybów rurkowych oraz liczniej pojawiających się kurkach (pieprznikach jadalnych), doszedłem do wniosku, że nie może być mowy o jesiennym wysypie grzybów, chociaż pojawiają się też (miejscami nawet dość licznie) podgrzybki brunatne, czyli gatunek kojarzony najczęściej z typowo jesiennym grzybnięciem lasu. Dlatego określenie “późnoletnio-parajesienny” wysyp pasuje do nazwania obecnej sytuacji grzybowej jak ulał. Ponieważ warunki pogodowe nie pozwoliły uformować się letniemu wysypowi wcześniej, a dopiero na przełomie sierpnia/września, grzyby letnie szybko chcą nadrobić zaległości, ale grzyby jesienne “czują”, że nadchodzi ich czas, w związku z czym dochodzi do leśnej “mieszanki”, w której możemy spotkać goryczaka (typowo letni gatunek) obok muchomora czerwonego (jednego z podstawowych symboli jesiennego wysypu grzybów). Taka sytuacja nie jest jakaś szczególnie wyjątkowa, nawet w mojej skromnej, ponad 33-letniej historii grzybobrań, odnotowałem co najmniej kilka sezonów, w których na przełomie sierpnia/września dochodziło do wysypu grzybów i człowiek długo zastanawiał się, jak potoczą się dalsze losy wysypu. Najczęściej mamy do czynienia z dwoma scenariuszami. W pierwszej opcji dochodzi do sytuacji, kiedy spóźniony letni wysyp kończy się i nastaje kilkutygodniowy okres przerwy, po którym przychodzi zasadniczy, jesienny wysyp grzybów. Idealnym przykładem jest tu np. 2012 lub 2013 rok. W drugim wariancie spóźniony letni wysyp płynnie przechodzi w wysyp jesienny, np. jak to miało podczas fenomenalnego września 2010 roku, a także – w niektórych regionach – września 2001 roku. W zeszłym roku spóźniony letni wysyp (miejscami bardzo obfity) zakończył się przed połową września. Zbyt wysokie temperatury i brak opadów nie pozwoliły grzybom rozwinąć kapeluszy i uformować kumulacji, czyli połączenia grzybowych, letnio-jesiennych sił. Pod koniec września i w październiku lało obficie, ale coś “zacięło się” i czegoś zabrakło, aby grzybów było “w bród”. Dopiero po połowie października grzybnęło porządnie, ale nie wszędzie (chyba najlepiej było w Borach Dolnośląskich). Wszystko wskazuje na to, że również w tym roku na Dolnym Śląsku spóźniony letni wysyp wkrótce wygaśnie i nastąpi wyraźna przerwa przed zasadniczym jesiennym wysypem. Głównym winowajcą jest oczywiście pogoda. Po bardzo przyjemnym i wilgotnym okresie, który pozwolił na uformowanie obecnie trwającego wysypu, przyszły ciepłe i suche dni, a według dalszych prognoz pogody, przed nami znaczna dominacja suchych, słonecznych wyżów, które na razie nie pozwolą “wysypać się” grzybom jesiennym. Trzeba też pamiętać, że pogoda bardzo zmienną losową jest i w skrajnie niekorzystnym przebiegu, w ogóle może nie pozwolić grzybom na uformowanie się jesiennego wysypu (zbyt sucho i ciepło lub zbyt sucho i za zimno). W najbliższym czasie, nieco inaczej może wyglądać sytuacja grzybowa w górskich regionach, gdyż tam wilgoci wciąż jest sporo, temperatury są niższe (przez co ściółka nie wysycha tak szybko jak na niżu), dlatego w górach może szybciej wystąpić jesienny wysyp grzybów. Podczas piątkowej wyprawy do lasów Bukowiny bezapelacyjnym gatunkiem, który zdominował “późnoletnio-parajesienny” wysyp była czubajka kania. Gdybym nastawił się wyłącznie na ich zbiór to zapełniłbym nimi co najmniej kilka dużych koszy. Jednak mi marzyły się Prawdziwki, podgrzybki, koźlarze i inne gatunki, dlatego zebrałem tylko kilkanaście “kotletów” a resztą fotografowałem. Obecnie zrobiło się zbyt ciepło dla kani i zaczynają szybko więdnąć. W piątek były jeszcze w wyśmienitej formie i zachwycały swoją jędrnością. Kanie mają duży przywilej w porównaniu do grzybów czających się w lesie, ponieważ na łąkach pozbawionych zadaszenia drzew, gleba szybko przyjmuje deszczówkę, która pobudza je do wzrostu. Jednak w czasie słonecznej, gorącej pogody nic ich nie chroni przed wysychaniem i wtedy Kanie mają przechlapane, a ściślej – przesuszone.;)) Po kaniowej uczcie fotograficznej, trzeba było w końcu wśliznąć się do lasów podgrzybkowych i zobaczyć, co tam u nich w mchach, igliwiu, we wrzosach i na piachach słychać? Pojawiło się sporo młodzieży podgrzybkowej, niemniej im dalej w las, tym… mniej podgrzybków. Pierwsze stanowiska wlały dużą dawkę nadziei, że jak wejdę głębiej, to postawię koszyk i będę ciął podgrzybki non stop. Po przejściu kilku miejscówek, zauważyłem, że nie jest tak, jak myślałem. podgrzybki rosną bardzo punktowo, a w większości miejsc nie ma nic. Czyli typowy objaw “późnoletnio-parajesiennego” wysypu.;)) Najbardziej emocjonujący moment grzybobrania przyszedł wraz ze sprawdzeniem wybranych miejscówek prawdziwkowych. Wszedłem do nich w głębokim stanie podekscytowania grzybowego, a kiedy zobaczyłem pierwszego borowika, natychmiast pojawił się u mnie syndrom radości grzybiarza, objawiający się uśmiechem od ucha do ucha i euforią. Jak wyglądała sytuacja z królem grzybów? Prawdziwki pojawiły się przede wszystkim na sprawdzonych od lat miejscówkach, ale punktowo i nie we wszystkich. Zastanawiam się, dlaczego w jednej postanowiły się wykluć, a w innych (teoretycznie lepszych) nie? To chyba taki urok tego wysypu. Ze zdrowotnością było różnie, jednak nie tak źle. Oceniłbym ją na 50%. Czyli na dwa znalezione Prawdziwki, jeden był zdrowy, jeden robaczywy. Postanowiłem też sprawdzić, jak wygląda sytuacja z koźlarzami czerwonymi i pomarańczowożółtymi. Jeżeli chodzi o te drugie to nie znalazłem ani jednego owocnika, natomiast w przypadku pospolitych “krawców” rosnących pod osikami, do koszyka wpadło kilkanaście młodych grzybów, ale tu również większość miejscówek świeciło pustkami. Ze zbiorów byłem bardzo zadowolony. To grzybobranie miało sporą zaletę, ponieważ wymagało dłuższego chodzenia, szperania i wyszukiwania grzybów (poza kaniami, których było bardzo dużo). Reszta wpisu pod linkiem: https://www. lenartpawel. pl/poznoletnio-parajesienny-wysyp-grzybow-w-bukowinie. html Pozdrawiam!;-)