szerzej:
Czasem udało się wyskoczyć na siedzunie sosnowe, koźlarze pomarańczowożółe, pieprznika jadalnego i lejkowce dęte w lasy garwolińskie. Zapowiadało się, że to będzie lejkowcowy rok, ale niestety brak opadów wysuszył wszystko na wiór i z wysypu nici.
Dobrze, że chociaż czubajka kania obrodziła i zlotoborowiki wysmukłe, lubię je.
Ach! Jak mogłam zapomnieć o krasnoborowikach ceglastoporych, które już od czerwca targaliśmy z lasu - uwielbiam je. Nie tyle co ze względu na smak, a wygląd 😊
Tak naprawdę dopiero późną jesienią człowiek mógł w pełni cieszyć się ze zbiorów, gdy nie było już tyle robactwa. W świętokrzyskim królowały borowiki szlachetne. Do koszyka wpadały też podgrzyby brunatne, pieprznik trąbkowy, gołąbki i oczywiście muchomory czerniejące ale też i inne.
W listopadzie na Mazowszu ruszyły podgrzyby brunatne. Późno, bo późno ale rosło ich sporo. Malutkich i jędrniutkich, idealnych, słoikowych 🙂
Aktualnie, jak to na końcówce roku, znowu powróciła zimowa trójca.
Mimo wszystko, to był fajny i ciekawy rok, stosunkowo obfity w grzyby 🙂
Odkryliśmy kilka nowych miejsc, nowych gatunków, więc wszystko tak jak miało być 💚
Życzę Wam by nowy sezon przyniósł nam wszystkim jeszcze więcej frajdy i radości z pasji, która nas tu łączy. Niech Nowy Rok da Wam zdrowie i szczęście oraz spokój i spełnienie w życiu osobistym i zawodowym 💚
Pozdrawiamy - Madziul i potoksc 😊
szerzej:
wieloletni bywalcy, niejako współtwórcy atmosfery i poziomu tego portalu, aby Wam się nie znudziło pouczać, pokazywać i edukować nowych członków i sympatyków "grzyby. pl", i żeby nie zabrakło Wam cierpliwości 😉 i oczywiście, żeby Wam nie zabrakło nowych doznań grzybowych w nadchodzącym roku.
Koleżankom i kolegom ze średnim stażem (takim jak ja) życzę poznania jak największej liczby gatunków grzybów, nieomylności ich rozpoznawania i radości z tego płynącej.
Sympatyków i obserwatorów zachęcam, aby się zaczęli udzielać i wkręcili w tą sztukę patrzenia na las i jego niezwykłość.
Panu Markowi Życzę trochę spokoju w okresie zimowym i urwania głowy w sezonie przy obsłudze portalu.
Wszystkim Nam ciekawego sezonu 2024.
szerzej:
Zimą (choć w ostatnich latach zimy tylko z nazwy) jak zwykle odwiedzałem łęgi (jakieś 2- 3 razy) zbierając płomiennice i uszaki - jednak bez wielkich ilości, o ile pamiętam.
Wiosną głodny doznań grzybowych i spacerów (i wiosny 😀) po raz pierwszy poszukiwałem miejsc występowania smardzów. Udało mi się je zaobserwować w 3 lokalizacjach, a przy okazji również piestrzenice.
Późna wiosna to chyba dla mnie najgorszy okres roku - w oczekiwaniu na kurki, i jakiekolwiek grzyby szukałem nowych miejsc w mazowieckim, ale bez powodzenia, co przygnębiało. Dlatego obrałem kierunek na południe - okolice Kielc i Kozienic. I paradoksalnie, dzięki bezgrzybiu na Mazowszu okryłem dla siebie przepiękne lasy bukowe i jodłowe, w których praktycznie grzybobrałem resztę roku.
Poznałem wiele nowych gatunków, których nie znałem i nie zbierałem.
Lipiec to niestety nadal susza i chrzęszcząca ściółka. Ale też pierwsze ceglasie 🙂
Dopiero sierpień przyniósł przelotne deszcze i grzyby odżyły - ruszyły borowiki, moje ulubione ceglastopore i miejscami kurki. W tym okresie spotkało mnie najlepsze grzybobranie tego roku - w lesie bukowo- jodołowym - szaleństwo młodziutkich borowików szlachetnych. Ale również największy zbiór ceglasi w mojej dotychczasowej aktywności grzyboświrkowej. Trafiłem też przypadkiem na eldorado koźlarzy grabowych.
Początek września to wyczekany urlop w czeskich Jesenikach - niezapomniana przygoda, wiele nowo spotkanych gatunków: borowik krępy, pieprznik ametystowy, piaskowiec kasztanowaty, ale również fantazyjny okratek australijski, gwiazdosz, próchnilec maczugowaty, i wiele innych. Druga połowa września to nadal brak deszczu niestety.
Dopiero październik pozwolił cieszyć się większymi ilościami grzybów i większą różnorodnością. Wtedy to znalazłem moje pierwsze pieprzniki trąbkowe, spore ilości kolczaków, maślaki jodłowe, a poza tym trochę borowików i ceglastoporych. A przy okazji ujrzałem żagwicę listkowatą i przedziwną chropiatkę pędzelkowatą.
Listopad to największe zaskoczenie tego sezonu - borowiki jak marzenie w lasach bukowych i spotkane pierwszy raz rydze jodłowe zatarły nieco złe doświadczenia z początku sezonu, a trafiona miejscówka na gąski niekształtne, i kolejna na gąski liściowate pozwoliły cieszyć się pięknym finałem jesiennego sezonu. W połowie miesiąca przykrył lasy biały puch, ale trąbki i kolczaki świetnie się jeszcze trzymały, a ich zbieranie było prawdziwą frajdą nawet w grudniu.
I po zatoczeniu koła wracamy do zimówek, uszaków i boczniaków. Sezon zimowy zapowiada się bardzo obiecująco. Dziś wypatrzyłem pierwsze mini czarki 😊
Konkludując: mnóstwo nowych doświadczeń grzybopozawczych przyniósł mi rok 2023, zapewnił huśtawkę nastojów, zmusił do aktywności turystycznej, szukania nowych miejsc, poznawania nowych lasów. Co do samych grzybów - mało pieprzników jadalnych i podgrzybków, borowików w sam raz, osobisty rekord ilości ceglasi 😁, trąbki😊, kolczaki, muchomory czerwieniejące, rydze jodłowe, i już skończę, bo mogę nie zdążyć wysłać przed północą. Sezon 👍
Sorki, że chaotycznie i średnio merytorycznie.
szerzej:
To już chyba koniec sezonu w moim wykonaniu, miałem nadzieję że jeszcze znajdę w lesie trochę gąsek liściowatych a później pojadę na kolczaki rudawe na drugi krótki spacer. Niestety zauważyłem tylko starsze maślanki wiązkowe, wodnichy późne ale nie za ładne, gąski niekształtne rozmoczone i może i rozmrożone, starsze plomiennice zimowe ale takie że nie robiłem ich zdjęć i inne drobne grzyby. Jutro też zaplanowałem krótki spacer po lesie ale chyba dam sobie już spokój, bo jak tu nic nie znalazłem to w Chrośla czy w Cybulicach Małych też by nie byłoby chyba wiele lepiej. Wszystkim grzybiarzom z naszego forum życzę powodzenia w dalszych zimowych grzybobraniach, bogatego w śliczne okazy grzybów przyszłego sezonu wiosennego, letniojesiennego., udanie spędzonego Sylwestra w gronie najbliższych, przyjaciół i Szczęśliwego Nowego Roku 2024 aby przyniósł spokój, nadzieję na lepsze jutro, bez zmartwień, kłopotów a pełny samych tylko radosnych chwil.
szerzej:
Dziwny był to rok, z resztą tak samo już jak i kilka poprzednich. Jednakże, łamiąc stereotyp statystycznego Polaka, nie będę narzekał, nie mam w zwyczaju, zawsze i wszędzie i w każdej sytuacji należy szukać pozytywów, przy czym nigdy nie ma tak, żeby w lesie nic ni było, zawsze nawet i na największym bezgrzybiu jest coś takiego co potrafi zachwycić, pozwoli zatrzymać się, zapomnieć o troskach dnia codziennego i poobcować z mistycznym światem lasu. Ponadto nawet i w takim słabym sezonie można przeżyć swoje „pierwsze razy”, które dają ogromnego Powera i powodują, że się po prostu chce.
STYCZEŃ – początek roku, początek nowego sezonu, początek uganiania się po lesie za mniej lub bardziej popularnymi zimowymi grzybami dziwadełkami. A że jestem, jak na razie, wiernym tradycjonalistą i zbieram tylko letnie i jesienne grzyby, te urocze zimowe dziwadełka tylko utrwalam w odbiciu lusterka. A że rodzimy las mam w przewadze bagienny w styczniu przy odwilżach podziwiam wszelkie kisielnice, galaretnice, trzęsaki, rozszczepki, żagwie zimowe, zimówki, grzybówki, kochane czarki i kosmiczne galaretki.
LUTY – w luty w moich lasach zawsze większe i długotrwałe mrozy, co powoduje, że galaretowate i kisielowate zamarzają, jednakże w takich warunkach można liczyć na fenomen lodowych włosów łojówki różowawej. Ponadto z reguły pojawia się też trąbka otrębiasta, a jako bonus trafiłem 2 nowe stanowiska boczniaczka pomarańczowożółtego, które okraszone mroźnym bystrym lutowym słoneczkiem wyglądały nadzwyczajnie.
MARZEC – niby jeszcze zima i plejada wszystkich dotychczas wyżej wymienionych, a niby wiosna i pierwsze wiosenne perełki, 19-go trafiłem pierwsze zalążki piestrzenicy kasztanowatej a 26-go pojawiły się pierwsze smardzówki czeskie.
KWIECIEŃ – ten co przeplata, w minionym sezonie nie przeplatał, w minionym sezonie eksplodował dosyć liczną ilością smardzówki czeskiej, twardzicy bulwiastej, czernidłaka błyszczącego oraz łuszczaka zmiennego (piestrzenicy kasztanowatej niestety się pousychało).
MAJ – magiczny kwiecisty zielony maj oprócz flagowego rulika, żółciaka, żagwi łuskowatej, łuskwiaka, 28-go zaowocował pierwszymi zalążkami kurek i pierwszą babką. Ponadto było i spotkanie pierwszy raz w życiu z boczniakiem topolowym (czapeczkowatym), który wykluwał się z ciekawej pochwy.
CZERWIEC – a w czerwcu jak to w czerwcu już regularne zbieranie, co prawda kurek ale zawsze zbieranie, przy czym 8-go czerwca pierwszy koźlarz grabowy a 18-go pierwszy koźlarz czerwony, aczkolwiek koźlarze pojedyncze bez wysypu.
LIPIEC - w pierwszych dniach lipca niewielki wysyp koźlarzy (grabowe, czerwone, topolowe i pomarańczowożółte) i borowików, ale za to w drugiej połowie lipca na pomorskich wąwozach bukowych niezapomniane i dziewicze dla mnie spotkanie z mega stanowiskiem młodego lejkowca dętego oraz kolczakiem obłączastym. Po powrocie w rodzime lasy zimny prysznic, susza, żeby nie mega stanowisko kubka prążkowanego nie byłoby nad czym zawiesić szkiełka.
SIERPIEŃ – na półmetek sierpnia kolejny niewielki wysyp grabowych, czerwonych i szlachciców, przy czym już tym razem było co pofocić, piękno samo w sobie.
WRZESIEŃ – zaczęło się w końcu dziać coś więcej niż jednorazowy wysyp, zaczął się stały wrześniowy wysyp, i może znów nie tak bogaty ilościowo jak bym tego sobie życzył, ale nadzwyczaj urodziwe okazy, klasyki gatunku, rekompensowały popyt. Jak dla mnie jakość za ilość może być, biorę takie warunki w ciemno. No i we wrześniu stało się jeszcze to, co prędzej czy później musiało się stać. 3-go września na nadbużańskich piaskach wylądował desant amerykańców. A że to premiera, to te oryginalne grzybki bardzo mocno mnie zaintrygowały i zachwyciły.
PAŹDZIERNIK – w tym sezonie był to właśnie ten kluczowy miesiąc, rozdarcie moralne pomiędzy czerwienią moich rodzimych lasów a nadbużańskimi piaskami, gdzie swój triumf fetowały borowiki, koźlarze pomarańczowożółte, podgrzybki oraz następnie gęsi. Ponadto na nadbużańskich piaskach miało miejsce pierwsze w życiu moje wspólne grzybobranie z wirtualnym dotychczas a obecnie fizycznym kolegą z forum (pozdrawiam Ciebie Manowa serdecznie).
LISTOPAD – pierwsza połowa miesiąca była lustrzanym odbiciem fajnego października, jednakże przedwczesny atak zimy i obfite opady śniegu od 19-go skuteczni wyhamowały jesienny wysyp. Rzutem na taśmę udało mi się jeszcze na piaskach 12-go ustrzelić sosnowe cudo, w pierwszych dniach miesiąca pobawić się w opieńkowego potworka oraz zaobserwować fenomen wysypu wodnicy późnej. Przy czym, w drugiej połowie miesiąca, dałem radę na piaskach i pod śniegiem, dwukrotnie miałem przyjemność odłopatowywać podgrzyby i gęsi.
GRUDZIEŃ – a grudzień dla odmiany zimowy tylko w pierwszej swej połowie. Po odwilży 17-go trafiłem jeszcze solidną porcję jesiennych grzybów oraz jednocześnie zalążki zimowych zimowek oraz zimowo-wiosennych czarek.
Tak też walec historii zatoczył koło, już za kilka dni otworzymy nowe kalendarze, nowe czyste kartki, a czym i w jaki sposób będziemy je zapisywać, zależy tylko i wyłącznie od nas. Niestety nie wszyscy jeszcze to rozumiemy, że mamy na to wszystko wpływ, że możemy kreować świat dla przyszłych pokoleń, jak na razie potrafimy przeważnie tylko niszczyć. Tak więc do dzieła, koszyki, pędzle i pióra w dłoń, kreujmy lepszy świat. Pozdrawiam.
szerzej:
Pogoda sprzyja i grzybom zimowym i późnojesiennym jak wodnicha, gąski, pieprzniki trąbkowe, a widziałem też lejkowce dęte 🙂. W sumie to nie wiadomo gdzie patrzeć - na ściółkę, czy na drzewa 😂 Spacer 4 i pół godziny bardzo ciekawy i z wieloma wrażeniami. Pozdrawiam Was serdecznie.
szerzej:
Witajcie. W związku z faktem, iż po 3 tygodniach śniegu i mrozu powyższe odpuściły i nastała odwilż zamarzyło mi się polowanko na zimowe grzyby i dokładnie z takim nastawieniem wyruszyłem do lasu. Jak zwykle los pokrzyżował mi sprytny plan. Na pierwszej dróżce znalazłem galaretowatą szlachetną czapkę. A więc to tak się ze mną bawicie kochane grzybki, tak więc szybko przeanalizowałem, przeliczyłem i zaktualizowałem trasę, która to trasa zaowocowała cała gama jesiennych grzybków. Dlaczegóż to nie zrobiłem tej trasy miesiąc temu - grzybki byłyby na tamtą chwilę w kwiecie wieku, a to dlategóż, że jeśli bym je onegdaj zerwał, to nie miałbym przyjemności 17 grudnia odnaleźć ich zmumifikowanych zwłok, aczkolwiek nie wszystkie wyglądały jak zwłoki. A zimowe grzybki również trafiłem, płomiennice dostarczyły mi kilka ciekawych kadrów, jednakże czarki jak to czarki, zaczarowały i pozamiatały resztę grzybowego towarzystwa. Tak więc grudniowych fotek powinno już wystarczyć na jakiś ciekawy grudniowy kolaż, co oznacza, że będę mógł już się powoli przymierzać do rocznego grzybowego podsumowanka, które podejrzewam, że urodzi się pomiędzy Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem, a może w Święta upoluję jeszcze jakieś ciekawe kadry. Pozdrawiam i do usłyszenia świąteczną porą.
szerzej:
To już jest koniec możemy iść.. miałem już zaśpiewać a tu w piasku boletus decembrus centralnie jak linia energetyczna na przerwie między kawałkami lasu. Niestety poza tym słabo brak gąsek liściowatych i tak naprawdę tylko cieszy ten najpóźniej znaleziomy przezemnie prawdziwek i to większy i ladniejszy szczególnie pod spodem niż ten wczorajszy. Oprócz tego zauważyłem lisówka pomarańczowa, gołąbki, maślanka wiązkowa, białoporek brzozowy, sarniaki dachówkowate i inne drobne grzyby. Gąsek niekształtnych i podgrzybków brunatnych było trochę więcej ale gąski trochę bledsze a podgrzybki brunatne bardziej rozmoczone więc nie brałem.. Ja jeszcze nie kończę ze spacerami po lesie i jak pogoda pozwoli to jeszcze pojadę w tym roku na choć krótkie grzybobranie
szerzej:
Aczkolwiek perełkami nie muszą być tylko grzyby, zima sama w sobie jest jedna wielką perełką, a szczegóły, które robią różnicę, są tylko jej uzupełnieniem. Co prawda marzyły mi się dzisiaj lodowe włosy lub kosmiczne galaretki, ale weź je będące całe białe i w tej bieli znajdź. Ale co się owlecze to nie uciecze, zwłaszcza, iż tak na prawdę zima kalendarzowa się jeszcze nie zaczęła. Damy jeszcze radę, do marca szmat czasu. Pozdrawiam.