szerzej:
z ziemią i powstaje po jakimś czasie nowe życie ( tak w skrócie oczywiście). Garść kurek, garść trąbek, tak niewiele, a tak wiele... 😊. Nie o jadalniaki mi dziś chodziło, ale o sam fakt pobycia tam, gdzie lubię... A skoro kilka świezaków się znalazło, to pojechało ze mną do domu 😊.
Niech ten Nowy Rok przyniesie nam same dobre rzeczy, a stare niedobre, smutne - wyrzućmy do
śmieci. Zdrowie się również przyda, radość wskazana bardzo, szaleństwa zdeczko nie zaszkodzi 😁. I pogody Wam życzę - ducha i w naturze, aby sezon trwał cały rok ( no bo trwa przecież, no nie? ). Dziękuję Wam za to, że jesteście 😊. Wszystkiego najlepszego 😘
szerzej:
Sezon rozpoczęliśmy 3-giego stycznia płomiennicami zimowymi i kilkanaście dni później uszakami bzowymi oraz czarcim jajem (!) w lesie położonym blisko domu. W marcu uzbieraliśmy trochę czarek austriackich do marynaty. Rozglądaliśmy się za smardzówkami - niestety ciągle w sferze marzeń. Na początku maja pojawiły się w tym lesie nieliczne smardze jadalne. Pod koniec maja napotkaliśmy w lesie k/ Kazimierzy Wielkiej pierwsze grzyby rurkowe - najpierw koźlarza babkę i maślaka, potem 2 koźlarze czerwone (osikowe). 13 czerwca trafiłem na pierwsze prawdziwki (niestety zaczerwione) oraz zdrowe krasnoborowiki ceglastopore w Kamionnej w pow. bocheńskim. W ulubionym lesie w powiecie kazimierskim pod koniec czerwca wystartowały koźlarze grabowe i ich wysyp trwał bardzo długo, bo do początku października (oczywiście z różnym natężeniem, może nie pierdyliony jak dwa lata temu ale zawsze;-) ). Zmorą letnich grzybobrań było skrajnie wysokie zaczerwienie grzybów, zwłaszcza prawdziwków:- (! W lipcu, sierpniu oraz wrześniu wyjeżdżaliśmy też do lasów w pow. buskim, kieleckim (okolice Łagowa) i Beskidzie Wyspowym i były to udane, urozmaicone grzybobrania. Druga połowa września to poznawanie lasów okolic Krynicy Zdroju i Wysowej. Październik - to wiele wizyt w podgrzybkowych lasach powiatu buskiego, udanych chociaż właśnie podgrzybków było stosunkowo mało. Listopad - to głównie mleczaje jodłowe, gąski niekształtne i zielonki (m. in. w pow. opatowskim). Znalezione 1-go listopada 3 novemerusy okazały się być ostatnimi w sezonie, pomimo ponawianych prób. I to było najbardziej frustrujące, bo jak się człowiek napatrzył na doniesienia z okolic Skarżyska czy Starachowic.... W grudniu już jedynie uszaki i płomiennice, chociaż gdyby moje miejscówki gąskowe były bliżej, to kto wie? Życzę wszystkim szczęśliwego i obfitującego w pełne kosze grzybów nadchodzącego 2024 roku! A sobie znalezienia amerykańców. I żeby przestali wycinać nam lasy! Darz Grzyb.
szerzej:
od kilku lat obserwuję. W marcu po raz pierwszy wypatrzone: orzechówka wiązkowa, valsa nivea, twradnica bulwiasta, no i smardzówki czeskie. Wiosna już zaczęła stroić się kwieciem. W kwietniu, coraz więcej zieleni, więcej twardnicy bulwiastej, czeszek, ucha bazowego, trafiały się trzęsaki pomarańczowożółte. Maj, to przede wszystkim wędrówki po laskach miejskich. Oprócz pięknej, zachwycającej zieleni wypatrzone m. in. ruliki nadrzewne, czernidłaki srokate ( grzyby jak z lasu z Avatara ), gruzełki cynobrowe, włośniczki, boczniaki rowkowanotrzonowe świeczniki rozgałęzione, kisielnice i wiele innych. Maj to również pierwsza w życiu piestrzenica kasztanowata, znaleziona w limanowskich lasach 💪. No i czerwiec, ten to mnie zaskoczył. W wyniku marudzenia (mojego ) wyjazd w limanowskie lasy ( tak, żeby sobie połazić po górach, na szczęście z koszykiem ) i ochom i achom nie było końca. W dniu 8 owego miesiąca koszyk koźlarzy pomarańczowożółtych i dębowych oraz kilka borowików sosnowych. Szok 🤗. Od lipca właściwie sezon rozkręcił się na dobre, może nie były to powalające zbiory, ale w koszyku zaczęły się pojawiać: kurki, prawdziwki borowiki sosnowe, kozaki różnej maści. Las zaowocował również grzybami niejadalnymi, aczkolwiek sprawiającymi mi sporo radości. Wyjątkowo pięknie wyglądały pięknorogi i śluzowce w żółtych kolorach. Niestety lipcowe borowiki pozostawiały sporo do życzenia. Nogi w większości nadawały się do wyrzucenia, kapelusze były do odzysku w okrojonej wersji. Sierpień, to już "prawdziwe " grzybobrania w Małopolsce, głównie borowiki, ceglasie i koźlarze - grzybobraniom przeszkadzały gwałtowne ulewy i burze, co w lesie nie jest fajne, szczególnie w górach, zjazdy tradycyjnie były zaliczone 😅. W połowie sierpnia, pierwszy w tym sezonie, wyjazd w lasy włoszczowskie. Jak się okazało spóźniony, acz dwa koszyki zapełnione wróciły z nami do domu... Znalazły się w nich głównie prawdziwki, koźlarze, maślaki pstre, trochę podgrzybków i kurki. Większość prawdziwków, tradycyjnie już w tym sezonie podlegało znacznemu okrojeniu, pomimo selekcji już w lesie. Również w sierpniu, na Podkarpaciu, po raz pierwszy zebrane lejkowce dęte i znaleziona żagiew wielkogłowa (!) 💪. Sporo też było okratków australijskich, pieprzników, w tym pomarańczowych i kurek. Początek września, to kolejny wyjazd w lasy włoszczowskie. Pierońsko sucho, dawały radę jedynie wrzosy i kurki. Za to w małopolskich lasach, trwały grzybokosy, głównie borowików wszelkiej maści, koźlarzy, kurek. Znalazłam też w limanowskich lasach lejkowce dęte, których nigdy wcześniej tu nie widziałam ( chyba po prostu nie umiałam ich wcześniej znaleźć 😁). Były też siedzunie i pieprzniki trąbkowe i ruszyły muchomory, ubogo jeszcze, ale cieszyły oczy. Wrzesień pod względem ilości grzybów, w tym prawdziwków, nie był zły. Natomiast ich zdrowotność, zostawiała dużo do życzenia. W październiku zaczęło się miotanie pomiędzy Limanową a lasami włoszczowskimi. Zbiory w świętokrzyskim zaczęły się 10 października. Były to głównie podgrzybki ( ale jeszcze niewiele ) prawdziwki, koźlarze, kurki i pierwsza zieleniatka. Podgrzybkowy boom nastąpił w połowie miesiąca i trwał właściwie ponad dwa tygodnie. Moje ukochane podgrzybki zdominowały inne grzyby i były w 99,9% zdrowe. Sporo było również maślaków i maślaków pstrych, również w znakomitej kondycji. W innej części woj. świętokrzyskiego trwały prawdziwkowe żniwa, tu prawdziwki rosły pojedynczo, choć w innych latach były ich całe polany.... Niestety, "mój " las został dotknięty cięciami gospodarczymi, tak zwanymi oczywiście, więc jak będzie w przyszłym sezonie, nie wiem... Końcówka października, lasy podkarpackie i oprócz kosza lejkowców, pierwsza w życiu piestrzyca kędzierzawa 💪. Listopad, to nadal podgrzybki w świętokrzyskim ( początek miesiąca ), pieprzniki trąbkowe, rydze, koźlarze, siedzunie i przepiękne borowiki sosnowe w limanowskich lasach, spotkania z salamandrami 💛🖤, piestrzyce kędzierzawe w mieście 😄. Końcówka listopada, w śniegu - pierwsze boczniaki ostrygowate i płomiennice w miejskim lasku. Początek grudnia - miejski lasek zasypany śniegiem, widoki bajkowe, ale zbiory żadne... W dniu 17 grudnia - miejski lasek odwiedzony, resztki śniegu - ale boczniaki mi ktoś wykosił 😅.... Trochę chaotycznie, ale wpadłam w jakąś pętlę czasu i ciągle mam go mało 🤪. W tym roku kilka grzybów znalazłam pierwszy raz. Oprócz wymienionych już wcześniej były to: łopatnica żółtawa, uchówka ośla, koralówka strojna, kubek prążkowany, goździeńczyk popielaty, koralówka czerwonowierzchołkowa ( chyba ). Kolejny rok obserwuję też naziemki: kozionogi i zielonawy i okratki australijskie i szyszkowce łuskowate. Z rurkowców, po raz pierwszy, znalazłam maślaka szarego ( na trawniku koło bloku 🤨). Nie sposób wymienić wszystkie gatunki grzybów, które dzięki hojności Matki Natury, mogą być przeze mnie obserwowane oraz zbierane. Jedno jest pewne - rok pod względem grzybowym był i dziwny, i ciekawy, i obfity, no i trwał długo. Oby przyszły był nie gorszy 🙂