szerzej:
Od razu zabrałem się do szperania w lesie bukowym, w efekcie parę prawdziwków, niektóre zdrowe i twarde, inne zeżarte przez robale, do tego kilka podgrzybków i dość duże stada gąsówek fioletowawych (nagich), których wziąłem 15 sztuk na próbę, bo nigdy ich nie jadłem. Jeśli ktoś ma obiekcje, czy to te grzyby, to proszę szybko dać znać, póki ich nie zjem 😉
Potem pokulałem się do ostatniej miejscówy, gdzie miałem nadzieję na prawdziwki. Po drodze już nie było maślaków jak ostatnio, zaledwie kilka sztuk. Na mecie faktycznie znalazłem jednego bardzo fajnego prawdziwka i kilka podgrzybków. W drodze powrotnej jeszcze dwie kanię z zygzakiem na nogach i kilka bardzo twardych i mocno pomarańczowych rydzów. Po 1,5 godziny zbierania plus jazda tam i z powrotem wróciłem przemoczony do auta, a w domu gorąca kąpiel i gorąca herbatka z cytryną, miodem gryczanym i wkładką 95% zapewniły mi dobrą formę do kolejnych kulinarnych przygód z grzybami. Nawiasem mówiąc, 2 litry wilgotnicy, 2 łyżki masła, 2 cebule, 2 duże ząbki czosnku plus sól i pieprz zrobiły na mnie niesamowite wrażenie 😋
szerzej:
No prawie pełen, ale zrobił się całkiem kolorowy zbiór w szaroburą podzimową aurę 🙂, ale nie oszukujmy się. To już ostatki. Beskidzkie lasy w tym roku nie próżnowały. Dały z siebie wszystko co przeciętnemu Tazokowi do szczęścia było potrzebne. Lasy wydawały na świat roje niesamowicie pięknych borowików, koźlarzy i muchomorów. Zjawiskowych. Choć gdzie nie gdzie jeszcze jakieś kapelusze z rurkami wychylają się z mchów i opadłych liści, to wyglądają raczej jakbym patrzył na zmęczone całodniowym fruwaniem motyle. Po świergotliwej wiośnie i lecie i szeleszczącej, szurającej jesieni nadszedł milczący mokry i śnieżny „podzim” W dolinie nikogo, absolutna pustka. Cicho sza, aż dźwięczy w uszach. Rubinowa Dolina i jej pełen piękna, małomówny i skryty, rubinowy las zdają się dochowywać naszych wspólnych tajemnic. Cisza jest dobra. Mam teraz czas dla siebie, nic nie rozprasza uwagi, mogę nasłuchiwać dźwięków lasu, spłoszonych wrzaskliwych sójek, drgających gałęzi, ledwo słyszalnych kropli deszczu i płatków śniegu, szumu strumienia i ciamkania w śniego/błocie swoich kroków. Czasem zagadnę do mojej doliny, by cisza nie zrobiła się pusta i głucha, a ja, milcząc i wsłuchując się w Nią, nie zrobił z siebie mnicha…. Rozmawiamy ze sobą w naszym „rubinowym”, górskim dialekcie. Niezrozumiałym dla postronnych. To czas tylko dla mnie i dla mojej doliny. Zachwycam się jej zapachem. Zapachem opadłych, mokrych listków i igieł.. celowo szuram w nich bardziej i rozkopuję na boki. Może dlatego, że to chyba ostatni raz tej jesieni. Cudna kołdra z liści, ruda i szeleszcząca, w której jeszcze niedawno pływał Rubik, w ciągu niespełna dwóch tygodni, zdążyła już zmienić swoją barwę i zapach. Jest bardziej wymięta, szara, wciąż niesamowicie aromatyczna. Zmięte, gnijące od spodu listki, osiadają w nozdrzach miłą zapachową nutą. To feromony tej doliny. Uwiodła mnie nimi. Dawno temu. Skutecznie. Dozgonnie. To moja Rubinowa.
szerzej:
Pomimo, że "zero" na termometrze trzeba było iść. Dalsze wyjazdy już odpuściłem chociaż co niektórzy kusili prawdziwkami i podgrzybkami. Ale w moim osiedlowym lesie też można jeszcze sporo nazbierać. Może trochę innych ale równie wartościowych. Zacząłem od grzybów zimowych. W znanym miejscu wysypała się zimówka. Wybrałem co większe owocniki a maluszki zostały na później. Nieopodal niespodzianka - gniazdo boczniaków. Wcześniej nigdy ich tam nie było. A później pojawiły się zieleniatki. Sporo ich było i duże więc w pewnym momencie postanowiłem brać tylko takie średniaki. W międzyczasie znajdywałem też kozaki i maślaki. W lesie byłem sam ale im bliżej osiedla to pokazywali się spacerowicze. Powrót w opadach śniegu. Całe szczęście nie wiele z niego zostało więc możemy zbierać dalej 😃 Pozdrawiam 🙂
szerzej:
Miałem jechać jeszcze dzisiaj z nastawieniem na borowiki do lasów liściastych, ale chyba mi starczy, głównie to mam już dość przerabiania😁. W tygodniu mogą być już przymrozki i za tydzień grzyby będą już przemrożone, ale dobrze jest kończyć sezon w takim stylu, choć przyznaję, że cały cas biję się z myślami, czy nie wskoczyć w "strój grzybowy" i jechać😆, teraz chodzi mi po głowie O. N. A. "kiedy powiem sobie dość..."🤣. A wracając do rzeczy, to grzyby naprawdę młode i jędrne, gdyby pogoda się nie zmieniało to dwa tygodnie można by jeszcze zbierać. Generalnie oczywiście grzyby nie rosną wszędzie, co widać po całości doniesień, ale znalazłem taki sektor z którego wyniosłem już w listopadzie 6 koszy. Teraz chyba chwila odpoczynku od zbierania i już tylko spacerki przyjemnościowe i focenie grzybków zimowych. Pozdrawiam wszystkich Was😉 i życzę miłej niedzieli.
szerzej:
.. ucieka przez stopy w gumowcach i przez głowę. Należy się przygotować na częstsze sikanie, papier toaletowy także wskazany 😅. Oczywiście nie do koszyka, bo zrobi się z niego sieczka, jak z prawdziwka czy ceglasia po uczcie żuków gnojarzy latem 😄. Wytrzymałem całe 5 h, od 7-12, najbardziej czasochłonne okazały się dojścia z miejsca na miejsce, lekko drogi nadłożyłem przy rzeczce. Na co jeszcze można liczyć 18 listopada? Na pewno na cały las dla siebie. Jastrząb polujący na myszy czy jeleń szukający korzonków przy młodniku pukają się w głowę, bo za idiota lezie z kijem o 7 rano. Na co jeszcze? W dębach - na prawdziwka, w bukach - na borowika ceglastoporego, pod sosną, świerkiem - na podgrzybka, brzoza, osika - to z kolei koźlarze.. Rosną też maślaki zwyczajne, rydze, kanie i wszelkiej maści blaszkowe. Na początku pomyślałem sobie: acha, powtórka z rozrywki.. będziemy fotografować niczym wiosną gołąbki i muchomory 🍄🍄. Sami przyznacie, że muchomorek całkiem fajny - dla Mojego Kochanie 😘. Do czasu znalezienia pierwszego prawdziwka, zdjęcie przy świetle flasha. Potem już z górki heh.. 1 grzybek na 1 km. 10 km = 10 grzybów :). Nie będę prawił komunałów, iż trzeba się nachodzić, bo o tej porze roku to już standard. Nazbierać kosz w naszym woj. bardzo trudno. Czekam aż ktoś wystrzeli, np. grazka :). A ja skromnie: 2 prawdziwki, 1 ceglastopory, 6 podgrzybków, kań nie brałem, gdyż mi się nie widziały - nie na wszystkich charakterystyczny zygzak. Jednakże zadowolony.. prawdziwki zrobiły dzień.. Pozdrawiam wytrwałych grzyboświrków i tych, co w ten weekend jeszcze zagrzybią. Ostatni dzwonek. A potem czekamy na słońce i Decembrusy :) M&M
szerzej:
W lesie ciągle pięknie, zwłaszcza w liściach. Borowiki jeszcze dają radę, za podgrzybkami dziś nie chodziłem. W dębach ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu dwa dębowe (nie to że w dębach ale że tak późno) i jedną babkę w początkowej fazie rozkładu. Trafiłem także na miejsce, gdzie było pełno opieniek. Myślę, że mogło tam być grubo ponad tysiąc. Ja zebrałem tylko cząstkę, te takie młode, zdrowe i jędrne... A i tak mam przechlapane 😉