(40/h) Dzisiaj inny las - niż poprzednio/wczoraj - tylko godzina w lesie. Pogoda nie pozwoliła pospacerować. Pierwsze grzyby zamarznięte, dużo młodych osobników mimo przymrozków. Kilkanaście małych borowików + podgrzybek.
(0/h) Czy zero? Niektórzy rycerzyki czerwonozłote jadają. Przyglądam się im od mw. półtora tygodnia, jak rosną. Poza tym nic, jakby jedna opieńka, ale tak dziwnie to wyglądało, że nie wziąłem.
W jednym miejscu, gdzie dwa lata temu znalazłem dwa malutkie prawdziwki, na skraju miejsca, gdzie zawsze są kanie, pachniało grzybami jak na początku jesieni. Dziś noc przy ziemi na pewno będzie ujemnie. Tym razem to chyba naprawdę już listopad.
(38/h) Właściwie same podgrzybki, ale zasadniczo czyste. Borowików z kolei, pomimo cnych okazów, nie było po co zabierać nawet, więc nie liczę. Te w misie musiałem zużyć od razu, bo podróż je mocno znieświeżyła. Maluchy były, ale wyzbierane. Jeden kozak.
Jeden kozak warty odnotowania, bo cymes podrasował krupnik.
(120/h) Grzyby rosną jak w środku sezonu - dużo młodych. Przez 3 godz./2 osoby: - >22 kg podgrzyków (80% młodych, słoiczkowych); - ~2,5 kg borowików. Było dużo zielonek i maślaków ale ich nie zbieraliśmy.
(60/h) Nieco ponad 2,5 godziny w lesie zaowocowało prawie 400 młodymi opieńkami miodowymi (opieniek jest mnóstwo, ale mnie interesowały takie w marynatę), 30 kaniami (było dużo więcej, ale tyle potrzebowałem), ponad 30 podgrzybami brunatnymi (50/50 młode i średnie, wszystkie zdrowe, jędrne, na grubej nodze), 1 maślakiem zwyczajnym, 1 mleczajem rydzem (były liczne ślady po rydzach, tego ktoś przeoczył) oraz 1 koźlarzem babką. Ze względu na niskie temperatury jest mniej szkodników, więc o zdrowe okazy łatwiej, choć kilka małych borowików szlachetnych na które trafiłem miało licznych lokatorów.
To miało być zakończenie sezonu, ale po tym wypadzie do lasu chyba zacytuję Kramera z filmu "Vabank II, czyli riposta": "To jeszcze nie koniec" i jeśli nie będzie przymrozków to spróbuję za tydzień.:-)
(5/h) Prognozy pogody przynaglają – może to ostatni wyjazd, może jeszcze będą...🤔. I co? 14. młodych prawdziwków i emocje większe, niż przy pełnym koszu w sezonie 🤗😊. Ponadto kilka kań, ceglasi i podgrzybków. W poprzednim roku ostatniego prawdziwka znalazłam w połowie października. Tak, to nowy rekord. Czy kiedykolwiek uda się go pobić? 🤔. Trzymajcie się ciepło 😘.
(0/h) Za oknem coś pada, ni to deszcz, ni to śnieg… Patrzę na moją spiżarnię i… wszystko jest! Nawet rydze są, a w zeszłym roku nie było. I na prezenty wystarczy… Tylko prawdziwka jakby mniej. A w lasach wciąż są grzyby. Czyli co, tyle narzekania, a w sumie wyszedł niezły sezon? No nie, to nie był dobry sezon na dolnośląskich lasowrzosach...
2023.11.18 11:27
... szerzej o tym grzybobraniu ...
Wczesne lato to już od wielu lat dla mnie martwy okres. Niziny śpią jeszcze a w górach nie zbieram. Chciałbym ale kondycja już nie ta… Koniec lipca przyniósł potężne ulewy i serce zabiło mocniej. Z tego powinien być super wysyp w połowie sierpnia. Jak w 2014 -tym. Ten wysyp się zaczął, nawet całkiem obiecująco. I wtedy przyszło wielkie grzybobójstwo – afrykański upał zabił Borowiki zanim te zdążyły się lepiej rozwinąć. Grzybobójstwo nie podlega przedawnieniu… Morderca przyszedł ze wschodu, co tłumaczy, że oszczędził Kozaków Czerwonych. Z sierpnia pożytku było niewiele.
Na wrzesień wszyscy, ja także, czekaliśmy z dużymi nadziejami. I słusznie, warunki były super, nawet sucho nie było jak zwykle. I wrześniowy wysyp przyszedł planowo. Tylko taki jakiś „chciałbym a boję się”. Borowiki się pojawiały, znikały, by ni stąd ni zowąd znowu się pojawić. Tak bawiły się ze mną w ciuciubabkę. Zdrowotność też falowała, czasem niewiele można było zebrać. Szczęśliwie udało się trafić kilka razy w dobry czas i nieco się nazbierało. A że inne grzybki tak kapryśne nie były, to chcąc nie chcąc zaprzyjaźniłem się z Czerwonymi Kozakami i „przeprosiłem” z podgrzybkami.
W sumie jednak nadal było tak sobie. Pozostawał październik. Początkowo rokował słabo, ale w pierwszej dekadzie znowu solidnie polało. A zaraz potem w prognozach pojawiła się ZIMA. Z mrozem i śniegiem! Nad sezonem zawisło drugie grzybobójstwo… Na szczęście zimę w ostatniej chwili odwołano i wtedy przyszły ONE: Piękna Końcówka Października i Zadziwiająca Połowa Listopada. Zmyły One większość win pierwszej części sezonu. Sypnęło obficie zielonkami, podgrzybkami i maślakami wszelkiej maści. Humory się poprawiły, zapasy urosły. Prawdziwka niestety starczyło tylko dla buków, a tych w przemkowskich lasach mało. I w większości w rezerwatach. Dla borów zostało niewiele. Na dodatek pozostawione na pastwę tych małych białych krętaczy i tłustych oślizłych podgryzaczy…
Ten sezon w sumie nawet nie był słaby. Był przedziwny. Dużą część tego, co widzę w swojej spiżarni, trzeba było wychodzić, wyznoić, wyczaić. I zdążyć przed robaczkami. I trzeba było mieć szczęście. To był sezon pokory - na większość tego, co „na pewno” wiemy o lesie i grzybach, trzeba spojrzeć krytycznie. A „pewne i sprawdzone” metody planowania grzybobrań trzeba mocno zrewidować. Cóż, Matka Natura jeszcze raz pokazała, że nigdy nie poznamy wszystkich Jej tajemnic. Że grzybki są nie nasze a Jej. I las jest Jej a nie nasz. Chociaż na pewno bardziej nasz niż tych oszołomów w harvesterach i ich mocodawców. Na szczęście to jak i wiele innych rzeczy wkrótce się zmieni. Miejmy nadzieję…
Na Portalu wobec takiego rozwoju zdarzeń panowała pewna konsternacja. Wszyscy, z Adminem na czele, próbowali się jakoś „znaleźć”, jedni lepiej inni gorzej. Zdarzyło się parę smutnych rzeczy. Whispi się pogniewała. Pewnie ma powody dziewczyna, ale żal… Czekamy. Panterka wydawało się, że do nas wraca, ale przeleciała tylko przez firmament i znowu zniknęła. Częsty i gęsty zwykle Paweł Lenart odwiedzał Forum od wielkiego dzwona. Ale jest usprawiedliwiony – w Jego okolicach kicha była niebywała. No i martwię się trochę o Gucia i Kikusia. Grzybowa mizeria recydywistka na Mazowszu wpędza Ich w coraz większą depresję. Choć Kikuś w końcówce jakby odżył…
Były oczywiście też pozytywy. Yaga długo czekała na grzybki, ale kiedy już się doczekała… Talenty zbieracko – literacko – fotograficzne eksplodowały! A czary? Wyżyny! Na bezgrzybiu koszyk rydzów mi wyczarowała… Fungia zawitała wreszcie w Przemkowskie Lasy. Jeszcze nie w lasowrzosy, ale wszystko przed Nią. No i końcówkę sezonu Manowa i Niszczu podbili pieczęciami wielkich koszy dorodnych novemberusów. A co do trendów? Coraz śmielej sobie poczyna desant Złotych Wysmukłych Jankesów. Niedługo do Tatr dojdą… Ale póki co nasz Kult Borowika Sosnowego ma się dobrze i prężnie się rozwija. A że mniej było w tym roku zbierania i przerabiania a więcej czasu na rozmyślania, to zmiany. Przede wszystkim dopuszczamy eduliski i usiatki, prawda? Wszak to bracia… Kult Borowika Sosnowego i Jego Braci. Pojawiły się też dwa wyraźne nurty. Pierwszy, defensywny i ortodoksyjny, reprezentowany przez kolegę Mirasa (Annasizm) opiera się na dwóch głównych tezach: po pierwsze: grzybów raczej nie będzie, albo już były, że to już koniec itp. Po drugie, jeżeli już są, to powinny to być Borowiki. Że są inne grzyby? I bardzo dobrze, niech sobie będą. Tolerujemy… A Borowiki muszą być nieskazitelne, nietknięte przez robaka. Drugi, reprezentowany przez moją skromną osobę (Kajfasizm), ofensywny i liberalny, zakłada (często na wyrost), że grzyby są, będą i nigdy się nie skończą… A ułomną naturę zarówno przedmiotu kultu jak i jego wyznawców traktuje łagodniej. Nie zbieramy oczywiście grzybów „zeżartych”, ale na potrzeby suszenia czy smażenia, dopuszczamy takie „dotknięte” przez robala. Po odpowiednich „wycinankach” oczywiście. Inaczej czasem nic byśmy nie zebrali… A i na nie Borowiki patrzy łaskawiej… Tylko w sprawie słoiczków oba nurty są zgodne: grzyb musi być całkowicie koszerny, zgodnie z Nauką Mirasową. Ciekawe, jak rzecz tę widzą siostry i bracia w arcykapłaństwie?
Dziękuję Wszystkim za ten sezon. Nie dla wszystkich był sezonem marzeń. Na nerwy działał i drażnił zmysły. Zostaje nadzieja, że taki ciąg zdarzeń Już nie powtórzy się w roku przyszłym.
Śnieżnej zimy i kolorowej wiosny. A w nich grzybowych smaków, zapachów i snów. Do zobaczenia wkrótce! Anddy
(88/h) Rowerem dotarłem na miejsce, ale do lasu już na nogach we dwóch. Las jak niżej, tyle że mniej poręby, a więcej młodników. Ogólnie nie znając miejscówek można wydać mylny osąd, że nie ma nic. Nadal pojawiają się młode podgrzybki, zwłaszcza w mchu; włącznie ze starymi jest to taki mały, wypłaszczony, ale jednak listopadowy wysyp: ~230 szt. na dwie osoby (w tym te jaśniejsze letnie, co jest fest dziwne). 35 szt. prawdziwków, niektóre największe, jakie sam w życiu znalazłem; znakomitą większość trudno było jednak zabrać. 40 szt. maślaków: sitarzy i pstrych. Dużo czubajek, ale raptem dwie kanie.
... szerzej o tym grzybobraniu ...
6 szt. rydzów (tylko wzdłuż jednej ścieżki przy młodniku) spod liście. Zbiorom zrobiłem bardzo nieudolne zdjęcie na szybko, ponieważ nie oddaje ono wysokości wiader. Robaki najchętniej w tym roku toczą prawdziwki i gołąbki (tych jest niewiele wśród tegorocznych zbiorów, ale trafiają się przepyszne - nie mylić z wybornymi;), których 5 szt. ledwo pojmałem. Ogólnie zrobiliśmy takie zygzakowate półkole, mw. 15 km, jak szacuję.
(42/h) Las taki, jakie przeważają w ostatnich latach: mieszany z przewagą monokultury sosnowej i zrębowisk. Skręciłem rowerem na drodze z Wołowa do Krzydliny. Właściwie same podgrzybki; prawdziwki spore, ale prawie wszystkie zostawione w lesie; na wzgórzu ślady po kurkach; siedzuń, od razu podzielony.
Niewiele grzybów nowych, najstarsze znajdywałem muśnięte przymrozkiem. Moim zdaniem, o ile nie nadjedzie poważniejsze ochłodzenie, jeszcze będzie dokąd się wybierać.
(40/h) Zakończenie sezonu 2023. Tym razem już ostatecznie 😁. A przy okazji rekord pobity. Do tej pory najpóźniejsze grzybobranie 15.11 w 2020 roku. A co tam w lesie. Przede wszystkim zimno 🥶. Dzisiaj przenikliwy lodowaty wiatr. Ale za to pusto, żadnych innych ludzi. Udało mi się zabrać do domu 17 prawdziwków (ponad 10 żyło życiem innych stworzeń, zwłaszcza borowiki sosnowe; pozostały w lesie). A do tego młoda gąska ze ściółki - niesamowite, że wciąż wychodzą młode. Piękne młodziutkie grubiutkie podgrzybki. Rosną raczej pojedynczo, ale są śliczne. Wciąż młode i zdrowe maślaki zwyczajne. Kilka kurek.
... szerzej o tym grzybobraniu ...
Ale największą sensacją są młodziutkie dopiero wychodzące sitarze w ilościach jak z początku wysypu. O co tu chodzi?🤔. Z pewnością prawdziwki już zanikają zupełnie. Ale podgrzybki czy gąski spokojnie będzie jeszcze można pozbierać. Chociaż raczej będą to grzybobrania dla koneserów, ponieważ grzybki trzeba poszukać a nie tylko pozbierać. Rośnie też wodnicha późna, co się dowiedziałem od Yagi, bo w życiu nie wiedziałem, że te grzybki co mijam dość często, tak się nazywają 🤣. Sezon był specyficzny ale fajny. Mam nadzieję, że nie sprawdzi się moja obserwacja - dokładnie co 3 lata wypada lichy sezon (2015 2021...)😣 i znów spotkamy się na "szlaku".
(15/h) 3 prawdziwki, 3 kurki, 4 rydzepodgrzybki nie policzone pół koszyka średnich wymiarow W głebi lasu grzyby są i gdyby nie nadchodzące przymrozki to jeszcze można by długo cieszyć sie ze zbierania podgrzybków
(35/h) Wyjazd do lasu na około 3,5 godziny i udało się zebrać podgrzybki - zarówno małe, jak i duże. Dziś było ich jednak mniej niż ostatnio. Oprócz tego do kosza trafiły dwie kanie. W lesie deszczowo.
(10/h) "Baba z wozu, koniom lżej.. za to chłopu znacznie mniej.. Kto mu obiad ugotuje.. kto chałupę wypucuje.. kto wystąpi w roli gejszy.. powie, że jest najmądrzejszy? Więc do głowy idź po rozum.. nim wysadzisz babę z wozu.." Noo tak, chłopy do roboty a baby do lasu 😁. Doniesienie dzięki uprzejmości whispi. Te same miejsca co w niedzielę i widzę, że wizyta u okulisty wskazana (gdzie się uchowały taaakie duże 😱) albo w sklepie z bronią (po karabin na ślimaki heh). W koszyczku 35 prawych, 2 dębowe, 1 czerwony, 31 złotawych, 6 oprószonych, 4 podgrzybki i coś fioletowego do rozpoznania..
zapewne gąsówka fioletowawa - widziałem też ostatnio. Wieje ostro.. tylko patrzeć, kiedy konary zaczną spadać a nie liście. Krótki przebieg, ale zdjęcia muszą być :). Nadawała Monika 😘 PS. Koniec waśni, poprawka i sprawa ad acta. Pośmialiśmy się i git.
(3/h) Witam. W tym roku poszukuję opieniek, chciałam ususzyć i zmielić na przyprawę, a tu niespodzianka bo nie mogę znaleźć większych ilości. Taki wdzięczny grzybek, łatwy do znalezienia i szybko zapełnia wiadra. Przeszłam wszystkie znane mi miejsca na opieńki i znalazłam aż szalone 6 sztuk. Do tego kilka zajączków się trafiło.