szerzej:
Niewiele więc. Ludzie niezmiennie zbierają wobec tego czubajki czerwieniejące jako kanie, aczkolwiek minął mnie rowerzysta z dwudziestoma kaniami. U innego widziałem kilka dorodnych prawdziwków z najprawdziwszego zdarzenia. Byłem od rana, ale przede mną zbiór kończyły już trzy panie, z których uwag jasno wynikało, że to na handel, a szły jak szarańcza: brały wszystko, a czego nie brały (maślaki i gołąbki), kopały (sic!). Za to widzę, że handlary już jagód nie zbierają (zawsze były wyczesane co do jednej), więc sobie pojadłem. W poszukiwaniu nowych miejscówek w pół drogi do Osoli natrafiłem na dorodnego byka jelenia. Bycze wrażenie tak z siedmiu metrów się spotkać.
szerzej:
Ale wróciłem zadowolony. Bo okazało się, że i prawdziwki mają się nieźle 😁. Chociaż niestety wiele jest robaczywa, a niektóre (szczególnie z mchu) koszmarnie zeżarte😖. 58 sztuk przywiozłem do domu (niestety jeszcze trochę odpadło), a ze 40 zostało w lesie. Ilościowo to chyba najwięcej kurek, co mocno mnie zastanawia, bo mamy przecież koniec października!!!
Do kosza trafiały dodatkowo młodziutkie (jeszcze zdrowe) maślaki zwyczajne, maślaki ostre oraz czerwone (pss... pomarańczowożółte 🤣) kozaki. Dla "koloru" dobrałem 20-30 gąsek (ale tylko takich ze ściółki). Wciąż jest ich bardzo dużo i stale wychodzą młode, ale one były celem (udanym) w poprzedni weekend.
Co bardzo cieszy to kosmiczny wręcz wysyp młodziuteńkich sitarzy (oczywiście nie zbierane). A wiadomo, jak wychodzą sitarze...😉.
W lasach zrobiło się grzybowo - jakże inaczej niż tydzień temu. Byłem niedowiarkiem. A moja Mama (pozdrawiam) i Anddy nie tracili wiary. Anddy, szacunek, sprawdzają się Twoje prognozy🫠.
Pomimo udanych zbiorów i pogody, która była prawie bardzo dobra (tylko raz popadało przez 5 minut i dwa razy pokropiło) to chodzenie po lesie było koszmarem. Jest tak mokro, że ciężko się chodzi. Piasek grząski. Na mchach człowiek się zapada w tę mokrą breję. Wszystko totalnie przesiąknięte wodą. Grzyby mokre, śliskie. A maślaki...🤦♂️. Plizzzz... No more rain😁.
W tamtym roku sezon kończyłem 3-krotnie. Teraz już też przed tygodniem było pożegnanie🤣🤣. I co? Las rządzi 👍.
Pozdrawiam.
szerzej:
Prawdopodobnie jest/był wysyp podgrzybków, ale lasy są dość przetrzebione przez januszy którzy już od wczesnych godzin porannych plądrują lasy. Miodary, przez które przejechaliśmy, pełne aut i ludzi. Las wilgotny, dość ciepły, warunki do wzrostu dobre.
Gdybym był zbierał kanie i sitarze, spokojnie mógłbym podciągnąć statystykę do 35-40 / h.
szerzej:
Piątek, 27. października 2023 roku. W tym sezonie grzybowym żongluję sobie emocjami pomiędzy Borami Dolnośląskimi i Wzgórzami Twardogórskimi. Po ezoteryczno-grzybowych wojażach w Studziance, przyszedł czas na Bukowinę Sycowską. Bukowina to mój leśny dom i gdziekolwiek oraz cokolwiek bym nie napisał o innych lasach, Bukowina pozostaje leśnym domem, w którym gdy tylko postawię stopę z pociągu na stacji, dzieje się tyle, że księgi nie zdołają pomieścić. W kalendarzu końcówka października i jednocześnie najciekawszy pod względem grzybów okres w roku. Po letnim i skrajnie suchym wrześniu oraz początku października, jesień rozkręciła się z opadami i grzybowymi temperaturami. Już po pierwszych minutach filtrowania ściółki zauważyłem, że świat grzybów czaruje ilością gatunków, kształtów, barw, rozmiarów i innymi symbolami grzybowo-jesiennego lasu. Pojawiło się sporo gatunków rosnących na martwych pniakach drzew. Dominują maślanki, które rosną w wiązkach, pęczkach, zespołach i skupiskach. Natomiast skraje lasów i śródleśne łąki zdominowały kotlety schabowe, czyli różne gatunki czubajek, w tym głównie kanie, gwiaździste i czerwieniejące. Wiele z nich rozwinęło w pełni kapelusze, ale z uwagi na bardzo wilgotną pogodę, nasiąkły wodą na tyle, że nie nadawały się do zbioru. Takich “przepitych” kani zostawiłem mnóstwo. Na stanowiskach bardziej zasłoniętych przed deszczem lub owocniki jeszcze nie w pełni rozwiniętej fazie, znajdowały się w znacznie lepszej kondycji. Twardsze i masywniejsze kotlety wziąłem do koszyka, ale przede wszystkim rzuciłem się w wir fotografowania leśnych piękności na długich, nawet bardzo długich trzonach. Każda z nich posiada swoją odrębną fotogeniczność. Zupełnie inną z bliższej i dalszej perspektywy. Nawet czubajki “zmokłe kury” są na swój sposób piękne i osobliwe. Wśród nich znajdowałem też gąsówki fioletowawe. Bardzo ucieszyłem się, gdy na jednej z leśnych polan znalazłem kilkanaście pałek do bębnów! To młode czubajki kanie, które wystają ponad delikatną trawę i są po prostu przecudne. Z nich powstaną dojrzałe, wegetariański kotlety schabowe, ale i w tej fazie również są przepyszne. Można je smażyć, dusić, marynować lub zaprawiać w pomidorach. Niektóre wziąłem, jednak większą część pozostawiłem do pełnego rozwinięcia. Za to prawie wszystkie sfotografowałem. Nie spodziewałem się, że w tym sezonie ujrzę magiczne pałki dla elfów wygrywających leśne melodie o grzybowych legendach.;)) Przyszedł czas na bukowińskie podgrzybki, z którymi sytuacja jest po prostu złożona. Rosły punktowo, przeważnie po kilka lub kilkanaście sztuk i w zależności od stanowiska (oraz lasu) były piękne, jędrne i zdrowe lub podkapcaniałe, robaczywe albo zaatakowane przez skoczogonki. Ale coś udało się nazbierać, a nawet bardzo udało, biorąc pod uwagę dotychczasową mizerotę tego sezonu. Borowiki szlachetne, czyli prawdziwki spotykałem bardzo incydentalnie, kilka owocników było kompletnie pożartych przez czerwie lub zbyt starych i nasiąkniętych wodą, aby z nich cokolwiek wziąć. Znalazłem też jednego honorowego, ale za to przepięknego i zdrowego krasnoborowika ceglastoporego oraz koźlarza pomarańczowożółtego. Jednak odniosłem wrażenie, że prawdziwki, koźlarze o czerwonych lub pomarańczowych barwach kapeluszy i “ceglasie” chyba już nie ukształtują w tym sezonie wysypu, ale żeby ostatecznie to potwierdzić, trzeba w najbliższych dniach sprawdzić lasy. Dużo mocniej na dobre warunki zareagowały koźlarze babki, szare i “albinosy”. Te ostatnie bardzo ciekawie wyglądają i są łatwe do znalezienia. Lokalnie można spotkać siedzunie sosnowe, czyli przepyszne “kozie brody”. Za to całkiem solidny show prezentują muchomory czerwone. Poświęciłem trochę czasu, aby sfotografować bardziej fotogeniczne owocniki, które są jednym z podstawowych symboli grzybowej jesieni. Jeszcze w połowie października trudno było je znaleźć, teraz spotykałem je dość często, oczywiście i tak w nieporównywalnie mniejszych ilościach w stosunku do sezonu 2022. Miałem wrażenie, że sezon dopiero się rozkręca, a więc możemy mieć dość rzadki, a nawet rzekłbym, że bardzo rzadki przypadek, kiedy to szczyt jesiennego sezonu grzybowego przypadnie na początek listopada. Czy rzeczywiście tak się stanie to trzeba poczekać kilka dni, pojechać do lasu i ocenić. Należy też wyraźnie odnotować fakt, że wysyp grzybów rozpoczął się tuż przed pełnią Księżyca i jest kontynuowany również po jego pełni. A więc pełnia nie zahamowała i nie powstrzymała grzybów do wzrostu i rozwoju, co przeczy tezie o braku grzybów podczas pełni. Zresztą po raz kolejny i kropka. Licznie pojawiły się również tęgoskóry cytrynowe i łuskwiaki nastroszone, natomiast nigdzie nie spotkałem opieniek, chociaż wieści z terenu płyną, że i one rozpoczęły swój wysyp, przynajmniej w niektórych regionach. Przed 15. zaczął padać deszcz, który gdzieś po 30-40 minutach zwiększył swoje natężenie, dlatego musiałem schować aparat fotograficzny. Mój zbiór uważam za bardzo dobry, biorąc pod uwagę, że od września mogłem tylko pomarzyć o takiej ilości grzybów w lasach Bukowiny. Zanim na dobre się rozpadało, uwieczniłem w obiektywie postępującą jesień. Ale o tym napisałem więcej w relacji na moim blogu. Chętnych zapraszam do przeczytania. Darz Grzyb, gumowce na nogi, kosze w dłoń i w las! 😎