szerzej:
To już druga połowa października, nie ma co wybrzydzać (we wrześniu można było brać same borowiki). Jak się nie chce wracać z pustym koszem to trzeba brać, co las daje - stąd taka różnorodność w moim koszu. Nie byłem na grzybobraniu od dwóch tygodni, a i za tydzień nie będę mógł pójść, więc dzisiejszą przechadzką musiałem naładować akumulatory. Oprócz pięknego grubasa dużo radości dała mi też soplówka jodłowa - to chyba najpiękniejszy grzyb, jakiego w życiu widziałem. Wyglądała, jak gęsty, oszroniony krzaczek jałowca: cała w bialutkich igiełkach. Cudo!
szerzej:
Tak człowiek sobie myśli, wszędzie ( albo prawie wszędzie ) zbierają, a ja nie... Udało się wyrwać pożyczonym ffiatem 🐼 😉 na krótko, bo na godzinkę. Las raczej sosnowy, ale sporo domieszek drzew liściastych, które nabierają kolorowych barw, na przekór ostatnim szarugom. Że pieruńsko mokro, nie muszę wspominać. Wszelkiej maści grzyby niejadalne się pokazują, te co mnie interesowały - wypaśne podgrzybki zbuntowane, pochowane dobrze, bo niewidoczne ( i nie zebrane ) 😂. Sztuk osiem jedynie łaskawie raczyło się pokazać, w tym 3 malutkie, a reszta, ehh... Jeden maślaczek mały też raczył się ujawnić, no i przez to ciepło domowe zyska 😊. I pominę milczeniem chmurne lico aury, bo choć deszczem pokropiło, to i słońce na chwilę wylazło spod kołdry chmur ciemnych i liściom blasku nadało☀️. Mam nadzieję, że nadchodzący tydzień będzie bardziej słoneczny, bardziej łaskawy i bardziej ciepły. I nawet niech nie próbuje być inaczej 😠
szerzej:
po powrocie do domu naprzeciw naszej klatki dwie piękne młode kanie
szerzej:
Opieńki tylko na jednym pieńku ale już przerośnięte i zostały w lesie; nadal ogromna ilość gąsek, gołąbków, purchawek i wszelkich innych grzybów mniej lub bardziej 😉 jadalnych, które również zostały w lesie. Sporo podgrzybków namokniętych, spleśniałych lub zaczerwionych
również zostało w lesie.
W drodze powrotnej z Podhala, zaplanowana i wyczekiwana od dawna akcja RYDZ 🤩
Od kilku dni skrupulatne sprawdzanie pogody, na wszelkich możliwych portalach z nadzieją że może te prognozowane na środę ulewne deszcze zamienią się jednak w „miły” dla ciała kapuśniaczek..
I faktycznie zmiana 🤣 poranny widok z okna we wtorek... biało ❄ 🤔 heh.. Spytkowice ponad 30 km dalej więc może tego śniegu nie będzie tak dużo..🤔
W środę o 12.00 na miejscu czyli na parkingu, wiatrzysko takie że ubranie czapki możliwe tylko w aucie ale deszcz nie pada i nie jest biało 👍 Padać ma dopiero za dwie godziny 🤪 a więc do boju 😉
Już po pierwszych krokach w lesie pierwsze rydze 👍 a właściwie to na każdym kroku 😍 od małych po ogromne jak talerze i jak zwykle nadzieja że może jakiś prawdziweczek czy inny brunatny trafi również do koszyka. Miejscami leży śnieg ale głównie kałuże i mini stawki.
Wieje tak przenikliwy i lodowaty wiatr że zaczynam marzyć o kieleckim dworcu 😏 Pierwszy raz próba zbierania grzybów w rękawiczkach (bez sensu, bo natychmiast przemoczone) czapka na głowie + kaptur ok 👍 ale dodatkowo ogranicza pole widzenia w i tak ciemnym lesie więc zostaje tylko czapka czytaj mokry kompres na głowę, nie powiem że nieprzydatny bo ilość grzybów wszelakich oszałamia 😆 naprawdę dawno nie widziałam takiej ilości. Wszędzie. Tak jakby chciały zdążyć pokazać się w pełnej krasie na ostatnią chwilę i zdążyć przed zimą. Dla tych którzy się znają i zbierają różne gatunki raj 🤩 ale poza mną nie było żadnego surwiwalowca (znaczy grzybiarza) ni innej żywej duszy. I chyba się nie dziwię 🤣
A jakie cudne muchomory czerwone. Największe wielkości talerza do pizzy 🍄
Nawet kolonia pieprzników trąbkowych których w takiej ilości jeszcze nie widziałam.. i kolczaków (można było kosić) i.... wszelkich innych.. i próba odróżnienia czy to co rośnie w promieniu metra lub dalej jest zbieralne przeze mnie, czy jednak nie.. a może to jednak liść 🤔 choć wyglada jak kurka.. ile się człowiek naschylał i namacał, gąbka czy blaszka? bo wygląd jak rasowy brunatny he he a jednak jakiś nieznany blaszkowy..
Kiedy kolejne rydze przemieszane z borowikami, podgrzybkami i innymi kurkami zaczęły wyślizgiwać się z kosza zapełnionego z górką (ach ten miły ciężar) a deszcz zrobił się ulewny i ciemność zrobiła się jeszcze ciemniejsza z bólem serca i ulgą 🤣 opuściłam ten piękny, jesienno zimowy las.. 🍂💦🌲🍄❄🐾🍁🌲🍄💦🍂
szerzej:
Na Leśniówce teren trudniejszy, okropna stromizna i długo, długo nic, poza oczywiście rydzami, ale tych miałyśmy już dosyć, na samej górze wysyp opieniek, ale bardzo przerośnietych, te mniejsze i świeże, pojawiły się dopiero w jodłach (było ich całe mnóstwo, ale my nie potrzebowałyśmy wiele). A dalej, na polance, pośród rzadkich buków, piękne prawdziwki! 🥰 W drodze powrotnej piękne kanie i maślaczki, a potem dalej prawdziwki! Najbardziej ucieszył mnie ten z głównego zdjęcia 📷, ważył 1,10 kg😁! To moje największe znalezisko w tym sezonie! I co najważniejsze, był zdrowy! Potem powrót do domu 😒 (a siostra dalej szaleje po lasach!)😄