szerzej:
Darz Grzyb! Niedziela, 18 października 2020 roku. Wzgórza Twardogórskie zostały namoczone jak grzyby przed przygotowaniem ich jako składnik farszu do pierogów lub zupy. Nie pamiętam takiego nawodnienia w dziesiątym miesiącu roku na tych terenach. Po zazwyczaj kompletnie przesuszonych, piaszczystych drogach płynęły wartkie strumyki, niczym w górach. Byłem niezmiernie ciekawy, jak ten wybitny, od wielu lat niespotykany stan nawodnienia, przełoży się na stan zagrzybienia. Przecież minęły już 3 tygodnie, od czasu, kiedy gorąca i sucha aura ustąpiła miejsce tej wilgotnej i chłodnej, a do tego, wciąż nie doczekaliśmy się jesiennego wysypu grzybów w tym regionie. Jak zacząłem chodzić po pierwszych miejscówkach, od razu zauważyłem, że grzybów jest znacznie więcej, niż tydzień wcześniej. Rośnie ich wiele gatunków, w tym te jedne z najpiękniejszych, w kolorze naszych barw narodowych. Muchomor czerwony patriotycznym grzybem Polaków! O! To brzmi całkiem sensownie.;)) Poszedłem sprawdzić moje miejscówki na koźlarze czerwone. Tych nie było, ale za to zostałem obdarowany około dwoma kilogramami przepysznej gąski liściowatej, która wygląda, smakuje i pachnie tak samo, jak gąska zielonka, tyle, że rośnie pod topolami osikami. W tych deszczowych i chłodnych warunkach, wyśmienicie czuje się czubajka kania, ponieważ wciąż kluje się mnóstwo młodych grzybów. Te, które zdążyły się rozwinąć jeszcze przed wielkimi opadami (które miały miejsce we wtorek i środę), nasiąknęły wodą w takim stopniu, który uniemożliwia ich zbiór, ponieważ kapelusze dosłownie rozpływają się i łamią zaraz po ich dotknięciu. W tej sytuacji należy szukać owocników rosnących w większym zagęszczeniu drzew lub takich, które dopiero przechodzą przez fazę “mikrofonu”, czyli zaczęły się rozwijać już po ulewnych opadach. Niemniej, nawet takie skapcaniałe i nie nadające się już do zbioru kanie mają swój czar i fotogeniczność. Niektóre ze wszystkich sił próbują ustać w miejscu, chociaż woda niezmiernie ciąży im w kapeluszach, a inne poddają się i są powyginane lub częściowo nadłamane. Poza czubajkami kaniami, swoje pięć minut w leśnej ściółce mają ich kuzyni, czyli czubajki gwiaździste i czubajki czerwieniejące. Bez względu na to, jak potoczy się dalej ten jesienny sezon, będą one jego symbolem i najliczniejszym przedstawicielem powszechnie zbieranych gatunków grzybów. Idąc coraz głębiej w lasy, wciąż nie miałem odpowiedzi na najważniejsze pytanie, jak wygląda sytuacja z grzybowym królem jesiennych grzybobrań, czyli podgrzybkiem brunatnym? Żeby znaleźć na to pytanie wyczerpującą odpowiedź, odwiedziłem wiele miejscówek na “czarne łebki”. Poszedłem m. in. na miejscówkę, która tydzień temu wlała mi nadzieję, że w najbliższym czasie może się w niej dziać, że ho ho! Tymczasem znalazłem w niej 9 podgrzybków. Były przepiękne, zdrowe, grubotrzonowe, pachnące, ale… było ich tylko 9. Sfotografowałem je dokładnie, powąchałem kilka razy i zamarzyło mi się, aby znaleźć ich kilkaset. Po drobiazgowym prześwietleniu tej miejscówki, poszedłem na następne miejsca. Gdzie ja to nie byłem. Piękne, dywanowe bory, dukty, buchtowiska, skraje lasów, górki i dołki, mchy i paprocie. Jednolite sośniny i trochę lasów mieszanych. Wszędzie. Dosłownie wszędzie, gdzie podczas jesiennego wysypu grzybów spotykam podgrzybki, przeszedłem kilometry lasów i nic. Ani jednego podgrzybka więcej. Czy tak już pozostanie, czy dopiero w tym tygodniu podgrzybki wyjdą z październikową mocą na wierzch? Oto jest pytanie? Od kilku dni wpisy grzybiarzy z terenów sąsiednich są coraz bardziej optymistyczne. Wynika z nich, że młody podgrzybek kluje się, chociaż cały czas podkreślają, że wciąż są to punktowe wypryski, a nie wysyp makro w skali lasów. Przed nami w pogodzie dość znaczne ocieplenie i prawdopodobnie dopiero najbliższe dni dadzą grzybiarzom rzetelną odpowiedź na pytanie, co do jesiennego, masowego wysypu podgrzybka, który wprawdzie mocno się opóźnia, ale wciąż jeszcze jest możliwy. W końcu udało mi się znaleźć kilka koźlarzy czerwonych, które wyrosły na jednym ze skraju lasów w pobliżu topoli osiki. I tutaj też pozostaje wielki znak zapytania, czy to tylko lokalne wypryski, czy koźlarze jeszcze grzybną w większej ilości? Maślak żółty radzi sobie całkiem dobrze. Można go znaleźć w całkiem przyzwoitych ilościach, chociaż trzeba pamiętać, że bez modrzewia ani rusz. Czyli, jeżeli chcemy nazbierać ten gatunek grzyba to musimy szukać lasu, w którym rosną modrzewie. Za to spotkania ze żmiją to się w ogóle nie spodziewałem. Idę sobie między sosny samosiejki, bo wiem, że tam mogę spodziewać się maślaków zwyczajnych, a tu SSS!!! Osiemnasto-październikowa żmija zygzakowata – strażniczka maślaków oznajmiła mi, że kilka maślaków ma pozostać na miejscu! Poza tym trzeba przyznać, że wymowę spółgłoski “S” opanowała do perfekcji;)) Nie spotkałem tu żmii w czerwcu, lipcu, gorącym sierpniu, czy wrześniu, a wypełzła teraz – w czasie zimnej, pochmurnej i wilgotnej pogody po połowie października. Prawdziwki chyba? już nie uformują jesiennego wysypu. Podczas całej wycieczki, znalazłem tylko jednego, młodego prawdziwka i dwa stare, nawodnione kapciuchy, w dodatku robaczywe. W niektórych relacjach grzybiarze wprawdzie pokazują w zbiorach kilka/kilkanaście pięknych prawusów, ale mimo wszystko bardzo wątpię, żeby pojawiły się one w większej ilości. Nawet brak wysypu podgrzybków czy prawdziwków nie stoi na przeszkodzie, aby podziwiać ogólne-leśne szaleństwo jesiennych grzybów. Przy tej wilgotności, wiele gatunków grzybów wystrzeliło ze swoimi owocnikami, które zachwycają i zdobią lasy. Muchomory, maślanki, łuskwiaki, dziesiątki innych gatunków grzybów, w tym późnojesienne gąsówki i gąski wprost proszą się, aby na nie spojrzeć, przypatrzeć się im, pstryknąć fotkę. W zamian dadzą nam pamiątkę w postaci fotek z grzybowej jesieni, po której za kilka tygodni nie będzie śladu. Efekt mojego grzybobrania wyniósł około 70% zawartości dużego kosza. Zawsze dziękuję przyrodzie za wszelkie dobra, nawet, gdy jest to jeden grzyb lub gdy nic nie znajdę, ponieważ bez względu na efekty zbiorów skarbów runa leśnego, otrzymuję od lasu duchową strawę, energię i upajające widoki, które uwieczniam w obiektywie. Jak spoglądam na jesienne zdjęcia z 2017,2018 czy 2019 roku to wyraźnie widzę, że w tym roku mamy znacznie dłuższy okres z przewagą zielonej barwy liści. Buki, które powinny się już mienić złocisto-czerwono-brązowymi barwami, w 80-90% są nadal zielone. Podobnie jest z innymi drzewami. Wszystko wskazuje na to, że złota jesień przesunie nam się na przełom października/listopada. Nawet szybciej wybarwiające się brzozy, wciąż mają więcej zielonych niż kolorowych liści. Natomiast najbliższe dni to „sprawdzam” w grzybowym pokerze. Zobaczymy, czy podgrzybki zrobią nam Karetę lub Pokera, czy wyjdzie z tego tylko Para, Dwie Pary lub Trójka.;)) Pozdrawiam ludzi lasu!
szerzej:
Niestety kolejne noce nadal chłodne. Mam obawy, że przy takiej wilgoci podgrzybki zaczną pleśnieć. Znalazłem kilka średnich w części zsiniałych. Pozdrawiam
szerzej:
Spotkałem pana (rozmowa z zachowaniem odpowiedniego dystansu 🙂), który znalazł 3 sporej wielkości prawe, przy głównej leśnej drodze nikt ich nie widział - pod latarnią najciemniej można powiedzieć 🙂 Niestety moje prawdziwków miejscówki były puste... Pozdrawiam
szerzej:
BYWAŁO. że podgrzybki zbierałem w listopadzie. Może i tym razem? Ten sezon trochę dziwny na Dolnym śląsku.
szerzej:
Później poszło z górki. Trafiliśmy na czarne łebki. Cudowne 😂 Grzybów sztukowo nie dużo ale wagowo prawie 7 kg. Oprócz wspomnianych prawych, 2 kozaki dębowe, 1 czerwony, 25 czarnych łebków, 23 podgrzybki brunatne w większości słoikowe, kilkanaście kurek i siedzuń. Mnóstwo kań. Widziałam ponad sto, rosną po kilka w jednym miejscu. Niektóre miały kapelusze które nie zmieściłyby się na żadną patelnię. Deszcz padał w drodze do lasu i z powrotem a w samym lesie nie. Czego chcieć więcej. Ludzi prawie wcale, grzybki są choć trzeba się nachodzić. Boogis to jeszcze nie koniec 😁
szerzej:
Ciepełka nam potrzeba :)
szerzej:
Mimo ostatnich doniesień o braku grzybów z ogromną nadzieją i wyposażeni w kosze i noże wybraliśmy się na popołudniowy spacer po lesie. I niestety po krótkim czasie ze smutkiem musieliśmy stwierdzić, że rzeczywiście dzisiaj nic nie znajdziemy. Pod koniec tylko kanie uratowały honor lasu i poprawiły nam humor :) i zapełniły cały kosz!! ( przy takich okazach jak na zdjęciu nie było to wcale takie trudne ten mierzył koło 30 cm)
szerzej:
Dzisiaj wraz koleżanką Marianną vel. pieprznik. pl nagrywano nas i o grzybobraniu w lesie na granicach Wrocławia. By nie było kompletnej kompromitacji (z grzybami w lasach Wrocławskich bywa różnie), wykonaliśmy wczoraj pod wieczór dokumentację pleneru ("a na horyzoncie las …" by zacytować stosowaną scenę z obrazu "Nic śmiesznego" Koterskiego) tj. zrobiliśmy wizję lokalną. Nie był to las krzyży i było obiecująco. Dzisiaj za dnia Marianna wykonała poranną rundę w okolicy Miękini, a gdy ja dotarłem wczesnym popołudniem za Leśnicę, potwierdziło się to co o zmroku wczoraj przeczuliśmy. Młodych kań można zabierać do oporu. Pojawiły się liczne, młode podgrzybki "złotawe" i mniej liczne brunatne. Z wynalazków młode czernidłaki kołpakowate i gąsówki nagie.