szerzej:
Trafiają się prawdziwki ale ładnie wyglądają tylko na zdjęciach, wszystkie, nawet najmniejsze z taką liczbą lokatorów, że niektóre miały wywieszoną kartkę "brak wolnych miejsc". podgrzybki omszone ze zdrowymi nogami, za to kapelusze z wkładką, chyba robactwo na spadochronach desantuje. Trzeba poczekać na deszcz w moim rejonie, tak więc idę odprawiać czary i gusła żeby chociaż trochę go spadło.
szerzej:
Pobudka o tej godzinie, w której nie śpią ci, co pracują, ci, co spać nie mogą i ci, co wstają na ryby albo na grzyby, czyli 3.15 🥴. Kot mi się zepsuł, bo nawet nie raczył głowy podnieść jak wychodziliśmy. Droga mijała w doborowym, błyszczącym towarzystwie: Dużego Wozu i Małego Wozu. Na szczęście bez radiowozu 😂. Patrzysz na te gwiazdy 🌟✨ i pojąć nie możesz, że tyle ich jest... Poza miastem, gdy nie ma tylu świateł, widać je znakomicie. Miejscami mgły snuły się leniwie, nad stawami tworząc mroczne fale. Rondo grzybowe powitało nas pustką, czym akurat się nie zmartwiłam. Niecierpliwość kazała wejść w las od razu. Jest. Pierwszy. Jak tu są, to i wszędzie będą. I były. Mnóstwo malutkich podgrzybusi ( podgrzybów? - fuj...) wystających z mchu, igieł i skąd się da... Sporo prawdziwków, które swój najlepszy czas miały za sobą i sporo małych, ale te zaczęły wychodzić, gdy słońce zaczęło ogrzewać powietrze. Cudnie było porankiem, gdy komary i strzyżaki zziębnięte skrzydełka jeszcze miały... Jeszcze... Bo potem odkuły się, oj odkuły... Że komary mnie lubią, to wiedziałam. Ale strzyżaki? Co prawda nie pogryzły mnie, ale wczepiały się w polar gromadnie 🤬🤬🤬. I myśl mi taka wpadła do głowy, że wabił je kolor fuksji odlotowy 😂😂😂.. Ludzi niewiele, bo las mój za siedmioma górkami, siedmioma wioskami, nie leży przy głównej drodze. Aczkolwiek i towarzystwo doborowe się trafiło, bo pan ? z panią Jolą grzyby zbierali, przy czym pan statecznie po mchach krążył, a pani Jola, jak ta fryga po lesie biegała. Wprawiała tym pana w złość. I wołał onże: Jola, gdzieś ty poszła, gdzie ty latasz, a chodźże do samochodu... Nucąc: czy warto było szaleć tak..., dziękując każdemu grzybowi, że dał się znaleźć, szybko napełniliśmy koszyki pierwszy raz, potem drugi raz. A potem... to już mi się nie chciało... Jeszcze tylko odwiedziny w małym lasku, zebranie po małym koszyczku i do domu... Ponad
1/3 grzybów rozdaliśmy. Cześć zamrożona, słoiczki zrobione, suszarki monotonnie szumią... A ja się zastanawiam Limanowa i grzyby jutro, czy ryby i leżing? Oto jest pytanie... Miłej nocy 😘
szerzej:
Wilgoć w lesie jest, strumyki żyją, zagłębienia są z wodą i rowy też. Co jest potrzebne do kolejnego wysypu? To chyba tylko wie natura, pożyjemy zobaczymy. Napewno tu jeszcze przyjadę, przynajmniej na rydze. Te dzisiejsze były wyrośnięte i bardzo robaczywe. PS. Whispi, u Ciebie się zaczęło a u mnie skończyło, jak na razie przynajmniej.
szerzej:
Liczyłem tylko grzyby bez "lokatorów" - najwięcej w lesie zostało prawdziwków. sporo zaczerwionych maślaków. Nie zbieram Płachetki Kołpakowatej, gołąbka zielonego, muchomora "panienki" i czerwieniejącego. Tego w lesie jest więcej niż dużo. Poza tym kilka stanowisk Maślaka Sitarza i 10 młodych nierozwiniętych Kań (Ja zbieram tylko wielkie "kotlety").
Pozdrawiam wszystkich zdrowo grzybniętych!
szerzej:
Witajcie 🤗 Kolejny wypad męża w las piękny, tym razem poniosło go w kieleckie gdzie po raz pierwszy byliśmy rok temu w listopadzie i tak zostaliśmy oczarowani jego pięknem i urodzajem że został dopisany do listy miejsc „koniecznie!” na następny sezon. Na początku był szok! Ale że jak! Wtorek a praktycznie każde miejsce „postojowe” przy lesie zapełnione po brzegi autami 🙈 (rok temu początkiem listopada było pusto, choć wysyp trwał w najlepsze 😫) A ponadto godzina już prawie południowa a nie świt blady.. więc szanse na znalezienie czegokolwiek stopniały w oczach szybciej niż pierwszy śnieg 🙈 Las powitał jednak swoim pięknem, słońce złociło mchy.. komary bzyczały radośnie 🤬 (bez trucicieli w sprayu ani rusz!), strzyżaki udawały że ich nie ma 🤬🤬🤬.. hordy „wtorkowych” grzybiarzy usiłowały się gdzieniegdzie przekrzyczeć.. więc szybka decyzja.. na drugą stronę drogi gdzie las prawie równie urodziwy, może mniej grzybny lecz spokojniejszy. I tu miłe zaskoczenie dorodnością ukrytych w trawach wyrośniętych a zdrowych borowików oraz w mchach podgrzybków brunatnych choć tych tam również obrodziło w rozmiarze słoiczkowym.. trafiły się również spore kozaki, drobne kurki i maślaki a na finiszu dorodna kania więc koszyki zaczęły miło ciążyć 😉. Potem jak już poranni zapaleńcy obładowani koszami pełnymi wszelkich grzybów opuścili las „pierwszy” zostało jeszcze trochę czasu na sprawdzenie i zebranie „resztek” czy też może bardziej wyzbieranie tzw. popołudniowej zmiany która rankiem jeszcze rosła sobie najwidoczniej niewidocznie w mchach a późniejszym popołudniem zaczęła już wystawiać ochoczo ciekawskie brązowe łebki i to jak się finalnie okazało wcale nie tak skromnie ilościowo 😄 Oczywiście przy okazji wpadło do koszyka trochę większej, najwidoczniej przeoczonej przez poprzedników starszyzny, jak i liczne kolonie maślaka pstrego być może nie zbieranego przez poprzedników. Zostało również kilka sztuk goryczaków (czytaj udawaczy)🤔 nadzwyczaj mało 🤔 i bez porzuconych sztuk nieopodal co sugerowałoby że zostały jednak zabrane 😱 przez może mniej doświadczonych grzybiarzy 😱 Brunatne, choć sporo nadgryzionych zębem ślimaczym, zdrowe i jędrne 🤗 (wymiękłam przy domowym liczeniu maluchów jak doszłam prawie do 200 🤣). Te sporadycznie zaczerwione, lub bardziej podpleśniałe od spodu zostały w lesie, pozostało więc z koszyka 99% zdrowych, odpadła tylko garstka 👌😄
I ponownie będzie grzybowo w jadłospisie na kolejne dni.. a to omlet z grzybami, a to może jakiś sosik do mięcha a może jakiś nowy przepis na niewiem jeszcze co 😉 Spiżarnia i zamrażalnik już powoli do połowy pełne a to przecież początek!!! Lecz przecież zawsze będą kolejne osoby które z radością przyjmą słoik marynowanych jak i suszonych.. więc można zbierać ile dusza zapragnie, sprawiając sobie zbieraniem a innym wcinaniem przyjemność.. nic się nie zmarnuje 😉 Darz las 🤗