szerzej:
W lesie mokro i grzybów wszelkiej maści multum, tych jadalnych niestety brak i nie zanosi się aby miały jeszcze ochotę rosnąć. Gdybym zbierał gąski zielonki miałbym pełny koszyk, rosną w liczbie trochę mniejszej niż wcześniej maślak sitarz, więc osoby zbierające tego grzyba wychodziły z lasu z pełnymi żółto-zielonymi koszykami.
szerzej:
wracając już do domu z łupami, pokusiło mnie jeszcze zboczyć w jedną dróżkę... Myślę... tylko zerknę. Nie zapisałam sobie gdzie zostawiam rower (a na bagażniku cały kosz z grzybami) bo przecież tylko zajrzę. I tak krok za krokiem, tu w lewo, prawo, do tyłu i w bok i oczywiście się zgubiłam. Grzybów znalazłam tam 6 z czego po drodze połowę zgubiłam brnąc na przełaj przez wyższe ode mnie paprocie i wysokie trawy. Do tego 3 krotny zawał po drodze, bo... Pierwszy: naruszyłam mir domowy mieszkańców lasów... zerwało się nagle z miejsca stado łani +2 wielkie jelenie. Drugi chwilę potem, bo z zagajnika wyskoczył spóźniony kolejny jeleń, +-30 m ode mnie i pognał do stada. A żeby wrażeń nie było z mało, po jakimś czasie przy młodniku bliskie spotkanie, bo góra 10 metrów ode mnie wyskoczyło no właśnie... dzik czy locha - nie wiem. Za wielkie to to nie było, ale wystarczająco na tyle, że zamarłam. Wiedziałam, że kiedyś mi się może trafić. Tak blisko pierwszy raz. I chwatit. Na szczęście dało pędem nura w młodnik, ale stałam jak wryta, a serducho waliło mi tak, że wydawało mi się, że w całym lesie słychać to dudnienie. Taka kara za pazerność, ale jestem mega zadowolona, że udało mi się wyskoczyć do lasu, tym bardziej że do czwartku zero szans na takie wyjście.
szerzej:
Nie przewidziałem urodzaju. Czas niecałe 2 godzinki do obiadu. To był dobry dzień :)
szerzej:
Z dzisiejszym grzybobraniem szło mi jak po grudzie. Jak się obudziłem to padało więc myślałem, że dzisiaj nie pojadę. Ale po śniadaniu przestało padać i fajnie się przejaśniło. Zebrałem się szybko i postanowiłem jechać na podgrzybki do Bargłówki. W połowie drogi okazało się, że jest objazd do Pilchowic i musiałem nadrobić z 15 km. Jak już przyjechaŁem na miejsce to okazało się, że nie mogę znaleźć parkingu o którym myślałem. W końcu stanąłem gdzieś koło Rud Raciborskich. Wszedłem do lasu sosnowego i dość szybko znalazłem podgrzybka. No to sobie pomyślałem, że trafiłem na swoje Eldorado. Ale było inaczej. W ciągu godziny znalazłem jeszcze jednego i mąłą kanię. Zdegustowany postanowiłem pojechać na swoje znane miejsce za Sośnicowicami. Po drodze widziałem kanie rosnące na podwórku i czernidłaki na poboczach. Co ciekawe minąłem swój parking który jak się okazało był w Trachach 😂 A na nim chyba z 20 samochodów. Widać jak naród spragniony jest podgrzybka 😀. Na swoim miejscu odżyłem. Nie było za dużo grzybów ale przynajmniej wiedziałem gdzie szukać. No i praktycznie nie było ludzi. Jednak buki w chwili obecnej są passe. Sosna rządzi 😁 Pozdrawiam ☺️
szerzej:
Jedno marzenie zaliczone (siedziuń) jeszcze tylko miejscówkę na rydze i opieńki w okolicy nowego miejsca zamieszkania (Częstochowa) i będę spełnionym grzybiarzem.
szerzej:
Po analizie doniesień i niepewnej sytuacji, zrezygnowałem z wyjazdu gdzieś dalej stawiając na swoje miejscówki. I to był dobry wybór. Choć po pierwszej godzinie w bukach i dębach, znalazłem tylko starego prawdziwka a ceglastych w ogóle. A w koszyku miałem tylko pięć maślaków i traciłem już nadzieję. To podgrzybkowa miejscówka mnie nie zawiodła. Rosły pojedyńczo, po kilka i nawet po kilkanaście. Sporo robaczywych. Dużo malutkich zostało i rośnie :) Tylko ten nadchodzący deszcz i zimno ciekawe jak wpłynie na rozwój sytuacji.
szerzej:
... w dużych ilościach😀 Pozdrawiam i do usłyszenia😀
szerzej:
Z pełną świadomością, że to dopiero początki nowego "wysypu", wybrałem się w tarnogórskie lasy. Niestety - młodych grzybów nie ma jeszcze tyle, aby wystarczyło dla weekendowych zbieraczy. To, co się pojawiło, zostało pewnie wyzbierane w tygodniu, widać w lesie ślady grzybiarzy, a byłem o 7 rano. Grzybów ilości znikome, sytuację uratowały maślaki, których znalazłem 40 sztuk. Stare grzyby spleśniałe, zjedzone, ich nie liczę do raportu. Młode podgrzybki dopiero wychyliły łebki nad ziemię, są tak małe, że nietrudno je ominąć lub nawet rozdeptać. Myślę, że z kolejnymi tygodniami będzie lepiej, cieprliwości.
szerzej:
Czyli krótko mówiąc, nie ilość a jakość. Spleśniałe i stare zostawiałem w lesie, mam mniej do obierania, do jajeczka jak znalazł. Tylko ten huk na niebie co 10 min, irytujący uuch: (. W drodze powrotnej szybkość przelotowa, ale na S1 :). Pozdrawiam i Darz Bór, ciekaw jestem doniesień z Tuśkospotu :)))
szerzej:
Zebrane 25 podgrzybków brunatnych, 5 maślaków (pstre i zwyczajne), jeden kozak brzozowy i wisienka na torcie w postaci pięknego czerwonego kozaka dębowego :)
szerzej:
Wczoraj przez pół dnia zastanawiałem się gdzie jechać. Korciły lasy sosnowe z myślą o podgrzybkach, korciło jedno nowe miejsce z nadziejami na podgrzybki i może kozaki pomarańczowożółte. No i stare miejscówki prawdziwkowo-ceglasiowe. Padło właśnie na takie miejsce ale z lasami gdzie można nazbierać także podgrzybków jak akurat jest ich wysyp. I od podgrzybków się dzisiaj zaczęło. Trzy fajne sztuki w lesie świerkowym. Później długo nic i nagle trafiłem na miejsce gdzie było około 30 maślaków modrzewiowych. I dlatego postanowiłem chodzić po takich lasach gdzie mogłem je znaleźć. Od czasu do czasu w towarzystwie maślaków rosły młode podgrzybki. I tak minęły dwie godziny a ja miałem pół kosza maślaków ale ani jednego prawdziwka i ceglasia. Szukałem w bukach i nic. Wreszcie w pewnym młodniku dębowym znalazłem 6 młodych sztuk. Później jeszcze 2 pojedyncze w innych częściach lasu. Ceglasi nie było i to dla mnie największa zagadka dzisiejszego grzybobrania. Trudno mówić o początku kolejnego wysypu bo grzybów jest mało. Może ten pojaw maślaków to dobry znak ? Zobaczymy. Pewnie podgrzybki wyskoczą w większej ilości ale ja wolałbym, żeby wyskoczyły prawdziwki. Podsumowując jestem zadowolony. Pogoda idealna do zbierania. Ani zimno ani ciepło. Lekki wiaterek strącający kolorowe liście i żołędzie. W lesie kolorowo i tylko harmonię psują odgłosy drwali i myśliwych. Aha. Jeszcze takie pytanko - czy wilki wyją w ciągu dnia ?
szerzej:
Poleźliśmy ze sznupką w knieje nasze znajome, na miejscówki 100%, explorowaliśmy dziewicze tereny i nic. Te pare szczęśliwie znalezionych grzybów przekonuje nas, że albo przyroda szykuje się do snu zimowego - ewentualnie może drugi oddech łapie, żeby nas uraczyć szczęściem pod koniec miesiąca, bo warunki są... dosłownie zanika wszystko, nawet muchomory jakieś takie nie ten teges, parę dziwnych tworów blaszkowych, zaliczone parę km2 i raczej pusto i smutno... ale jak to się mawia nadzieja umiera ostatnia... 3 mam kciuki, że jednak się zdarzy wydarzy i tym optymistycznym akcentem pozdrawiam całą grzybową brać -oczywiście sznupka też pozdrawia :):)
szerzej:
Witam
Byłem dziś na znanych mi miejscach w Łązku
przed Łodzią, i nic! Kilka opieniek. Postanowiłem w drodze powrotnej zwiedzić lasy koło Częstochowy, Olsztyna
I co udało się! Na parkingu grzybiarze mieli po dwie lub 3 sztuki i jechali do swoich domów
Ja natomiast wchodziłem była godz około 12 tej. Na samym początku dwa świeże prawdziwki potem 3 podgrzybki i nic.
Szukałem następnego miejsca które pamiętać powinienem z poprzednich lat.
Jedno drugie i trzecie i coś przybyło do koszyka 😄 Pozdrawiam i myślę że za tydzień będzie trochę więcej 🤗
szerzej:
P. s zdjec jak na lekarstwo bo zaziebiony byl to szybki przelot po miejscowkach w poltorej godzinki i do domku 😋.
szerzej:
Liczyłem, że nazbieram zieleniatek ale nie urosły od piątku. Może to i dobrze bo przecież czas na inne grzyby a one mogą rosnąć w listopadzie. kozaki Czerwone ucieszyły mnie bardzo. Może to jakiś zwiastun czegoś lepszego w tym lesie. Chcałbym bardzo, żeby tak było bo w tym roku jest wyjątkowa bryndza. Rośnie trochę różnych niejadalnych. Czasami całe rodzinki. Przynajmniej nimi można nacieszyć oko. Pozdrawiam i do usłyszenia ☺️
szerzej:
Gdy po trzech godzinach wróciłam do auta, parking pusty już był... no tak, przecież grzybów nie ma! 😉😀
szerzej:
i co tu zrobić? Bo jednak jak się we dwóch chodzi to lepiej jak każdy ma swój. Większy normalny dostał mąż a ja sobie zabrałam taki jak bierze się do święcenia potraw na Wielkanoc. I co najciekawsze wystarczył. Jeszcze w moim często odwiedzanym lesie nie dziś, jeszcze nie jutro ale za parę dni może się dziać coś pięknego. Las pięknie nasycony wodą, cieplejsze noce zrobią swoje a mgły zrobią resztę. Niestety w moim lesie w najbliższą sobotę i niedzielę mnie nie będzie, bo wyruszamy z mężem na "TUŚKOSPOT" do Grotnik. Obserwując doniesienia Tomka G. z łodzkiego i prognoz pogodowych z okolic naszego spotkania, to też może być grzybowo. Pozdrawiam wszystkich i życzę wysypu jak nigdy dotąd.