szerzej:
Była z nami też wyrodna 🙃 córka, która wolała w tym czasie wyprawę na wieżę widokową na szczycie Kamionnej. Ta, która pomaga rodzicom w grzybobraniu musiała zostać w domu.
szerzej:
Dzisiaj też piękna pogoda i tłumy w lesie, dość późno przyjechaliśmy ale coś tam udało się zebrać. Wnuk niezwykle podekscytowany z każdym znalezionym grzybkiem okazywał radość🤗 i oczywiście upewniał się czy dany grzyb nadaje się do koszyka (od czego ma się babcie i dziadka)🤣Po 2 godzinach musieliśmy wracać, by zdążyc na mecz kontrolny młodzików😉ale z pewnością powtórzymy takie grzybobranie🍄W lesie nadal wysyp opieniek i bardzo dużo rydzy ale ja zazwyczaj biorę tyle by starczyło na własne potrzeby, dotyczy to wszystkich grzybków ( nie robię i nie lubię grzybków marynowanych) Teraz trochę przerwy bo obowiązki emeryckie, treningi mecze itp🤣Pozdrowienia dla pięknych pań i uroczych panów, Hejka!
szerzej:
Przy pięknej pogodzie zboczyliśmy z bratem z drogi do Limanowej i przy pięknej pogodzie spenetrowaliśmy las w okolicach parkingu A. w Iwkowej. Widac wyraźny spadek ilości grzybów prawdziwych i koźlarzy, nie ma też kani, być może przyczyną są zimne noce i brak deszczu oraz tłumy ludzi w lesie. Jutro wycieczka z wnukiem, już nie może się doczekać🤗Ogromne ilości opieniek napotkałem kt
Odruch nie zbieram, trochę zabrał brat. Ciekawe i obfite było stanowisko boczniaka ostrygowatego, 10 zdrowych udało się wrzucić do koszyka. Pizdrowienia dla grzyboświrków🤚🍄😄
szerzej:
Idąc powolnie, z wzrokiem wbitym w te rude łotrzyki, wzrok mój nagle na dwóch dostojnych szlachciców padł... Gwarzyli sobie cicho... Choć ucho wytężałam wielce, żadne ze słów nie było mi zrozumiałe... Nagle myśl do głowy mi wpadła ( przecie białogłowy rozumem nie ustępują płci męskiej ), że owi dwaj, zasadzkę na nas szykują... Wszakże podjazdów czas nastał, sami w niewolę iść nie zechcą... Wyznawszy się na tym, że dziś giermkowie specjalnie pojmać się dali ( choć przyznać muszę, że dla niepoznaki pomarańczowe, nie żółte portki założyli ), wszystkie swe sposoby prowadzenia podchodów że szlachtą sobie przypomniałam... Kwiożercze stwory, pędami z kolcami o spodnie się czepiały, skuteczną pułapkę czyniąc. W miarę możliwości, cicho, nie szurając w liściach, trzech kolejnych szlachetków dopadłam... Siwe głowy mieli, w walkach zaprawieni, nie chowali się w ziemiankach, dumnie pierś prężyli... W trójkącie się ustawili, swarząc się o to, który z nich w walce sprytniejszy. Mimo wieku słusznego, twardzi oni byli, zadziorni, choć jeden jako żywo, okowitką musiał się uraczyć... Jeszcze kilku młodzieniaszków w niewolę się dostało, ci ostrożności zupełnie nie wykazali, na mchu się wylegując... Kozacka brać, sprytna, tak się w ostępach leśnych ukryła, że żadnego pojmać nie mogłam, klnąc i prosząc na przemian, aby w twarzą w twarz stanęli... Na nic się zdały zaklęcia, prośby i desperacja moja... Jam białogłowa uparta jest, dopadnę ich niebawem, litości nie okazując żadnej... Kilkunastu smagłych wojów, szans żadnych nie miało, jako pozostali w niewoli skończyli... Lud dziwny, do innych nie podobny, jakby prosto zza mórz dalekich, w barwy czerwieni i bieli przybrany, zwarte oddziały tworzył, dziwowanie wielkie we mnie wywołując. Ale sekret zdradzić muszę, że i w zachwyt mnie wprawiał, bo jak pachołki malowane, piękne i zadziorne zarazem był... Trafiło się jeszcze trzech wojaków, z czuprynami do kołtunów podobnymi, płowymi jak u tych zwierząt, zdaje się lwami zwanych. Oj, niełatwe to podejścia były, bo w ciszy leśnej, trudno bezgłośnie w wielkim morzu liści bezszelestnie się poruszać, ale lata podjazdów prowadzonych że szlachtą, efekt zamierzony przyniosły. Jako, że dwie białogłowy na podchody się traktem z miasta udały, obyło się bez niepotrzebnego pośpiechu, bo jako mędrcy gadają, złym doradcą on jest... I zamiast podjazdów, zjazdy są...
A tak na serio cudnie było, różowe mgły, leniwie się podnosiły, witając słońce i piękny dzień...
Miłego wieczoru 🤗