szerzej:
Grzybki były i radosc że zbierania też. Dzis towarzyszem wypadu była moja siostra (żona zapewniła transport). W miłym towarzystwie fajnie się zbiera, to że lepiej zbiera odemnie to żaden problem=jej zbiór szacuje na około 250 podgrzybków ale nie uwzględniam go w szacunkach. Czas zbioru 3 h, 15 min. Pozdrawiam.
szerzej:
Witajcie. Chcecie to wierzcie, chcecie to nie wierzcie (ja do teraz nie wierzę co widziałem i co to się tam wyprawia), ale na skutych lodem i okraszonych śniegiem nadbużańskich piaskach trwa zimowy wysyp jesiennych grzybów. Ale po kolei, miniony tydzień na Wschodzie pod znakiem śniegu i mrozu, przy czym w czwartek odwilż i deszcz (ale tylko w czwartek). Dzisiaj rano naprzeciw wschodzącemu mroźnemu słoneczku (-5 stopni) wybrałem się na piaski, i gdyby nie to, że miałem tam fotołapkę, to pewnie dzień dzisiejszy spędziłbym na swoich bagnach w poszukiwaniu zimowych grzybów. Tak więc nie nastawiałem się grzyby a na pewno na grzybozbieranie. Jak znalazłem pierwsze gęsi to jeszcze nie byłem zdziwiony, nie boją się mrozu to mogło i kilka przypadkowych wyrosnąć, ale jak raz po razie trafiałem na kolejne ich gniazda a zwłaszcza jak trafiłem kilka podgrzybkowych gniazd i to z tzw. zapałkami, to oczom nie wierzyłem i szczypałem się sam, pomimo że mróz też szczypał, sprawdzając czy to nie sen. To nie był sen. Mówiąc tydzień temu, że było to najbardziej zwariowane grzybobranie, skłamałem bezczelnie. Najbardziej zwariowane grzybobranie było dzisiaj, i mam nadzieję, że za tydzień będę mógł powtórzyć tą deklarację jeszcze raz. Tak więc po raz kolejny powtarzam jak mantrę, że to nie grzyby kończą sezon, sezon kończą grzybiarze, którzy niezależnie od leśnej rzeczywistości niepotrzebnie odpuszczają dalszym leśnym rozkoszom. Pozdrawiam.
szerzej:
Zaczyna się wysyp grzybów w Cybulicach Małych, sporo młodych różnych grzybów. Mozr to zabrzmi niepoważnie ale grzyby chcą nadal rosnąć a w lesie mimo lekkiego mrozu rano później w słońcu dość ciepło szczególnie w głębi lasu. Piękna pogoda a idąc od Dębiny spotkałem zmarznięta skuloną sarne a później w Cybulicach Małych tylko weszłem na miejscówkę gąsek liściowatych w lasku osinowo-sosnowo-akacjowym i w 18 minut miałem już ponad 70 gąsek i podkręciłem się po przewalonych drzewach i także kłujących akacjach i w godzinę nazbierałem już wiadro 10 litrowe jej 130 sztuk a także natrafiłem na 4 piestrzenice infułowate które pozostały na swoim miejscu. To jest ich stała miejscówka i widocznie dobrze tam się czują w tym trochę trudno dostępnym miejscu. Rano miałem wziąć standardowo 3 wiadra, ale to jedno 5 litrowe pozostawiłem jednak w domu także musiałem zmniejszyć prędkość zbierania grzybów i pokręcić się też za innymi grzybami a te rosną wciąż młode okazy choć trochę lekko zmrożone i trochę cimiejsze pod spodem. gąski i prawdziwki jednak dają radę i wciąż wyglądają jak w środku sezonu. Oprocz tych grzybów zauważyłem też mlode sitaki, lisówka pomarańczowa, gołąbki, różne zasłonaki w tym zasłonak śluzowaty, boczniaki, starsze opieńki, młode olszówki, ponurnik aksaminty, gąska czerwonobrązowa, pieczarki leśne,, sarniak dachówkowaty. Niby teraz dość długi okres lekkiej zimy miejscami z opadami śniegu i czasem większymi spadkami temperatury ale w tej okolicy jest potencjał na znalezienie decembrusikow czyli prawdziwków czy innych grzybów rurkowych i blaszkowych. Jak okno pogodowe czyli dzień taki jak dziś raczej pogodny to można nawet sporo ładnych grzybów jeszcze znaleźć.
szerzej:
Na Świętą Katarzynę grzyb się chowa pod śniegu pierzynę. Na wczoraj zapowiadano już opady śniegu i wieczorem śledziłem bieżącą sytuację na radarze opadów. Rano wstałem widząc że śnieg nie zalega więc pojechałem do Ojrzanowa zobaczyć co uda mi się znaleźć jeszcze po zagajnikach i rowach. Juz w trakcie podróży zaczął padać śnieg a gdy już tam dotarłem była już nawet spora warstwa śniegu, na szczęście jeszcze udało się coś wypatrzeć. Niszczu musiał trafić na takie miejsce gdzie nikt tam nie zbierał gąsek liściowatych bo tu gdzie ja i pewnie trochę grzybiarzy je przebrało to już zostało ich niewiele choć trafiły mi się też i duże. Grzyby nadal rosną i niestraszny im mróz czy mieszane opady. Kani można było znaleźć i więcej a część jeszcze nawet trzymała się na trzonach, ale zabrałem tylko jedną bo nie chce mi się za dużo ich smażyć. Oprócz tych wymienionych grzybów zauważyłem grzyby takie jak lisówka pomarańczowa, gąska ziemistoblaszkowa, wodnicha późna, monetnica maślana. A po powrocie do Pruszkowa odmienne klimaty i tylko trochę śniegu na trawie. Jutro jeszcze zobaczę ale chyba też zaryzykuje i pojadę odśnieżać lasy. Dziś pobiłem mój rekord znalezionego koźlarza czerwonego bo kiedys najpóźniej znalazłem jego w połowie listopada. Mysle jednak że już ciężko będzie znaleźć grzyby rurkowe w tych okolicach ale grzyby blaszkowe, gąski liściowate i wodnichy późne to jak najbardziej.
szerzej:
Ps2. Oczywiście liczba grzybów na osobogodzinę wczoraj i dzisiaj wychodzi dużo wyższa, ale nie wiem czy się adminowi serwer nie zawiesi, więc celowo zaniżam.;)
Ps3. Po zbiorach gąsek liściowatych z ostatnich dwóch dni wprowadziłem małe poprawki w tekście mojego podsumowania, a gąskom nieco podniosłem ocenę. Mam nauczkę na przyszłość, żeby tak się nie spieszyć z jego publikacją. :)
szerzej:
Tegoroczne grzybobrania zacząłem w okolicach początku lipca niedużymi zbiorami kurek. Jednak lipcowe upały i brak opadów spowodowały, że na poważne zbieranie trzeba było zaczekać jeszcze parę tygodni. Sezon na dobre ruszył dopiero od sierpnia i trwał bez przerwy do połowy listopada nie dając czasu na jakiekolwiek chwile wytchnienia.
W pierwszej połowie sierpnia zbierałem prawdziwki, w drugiej nadmorskie borowiki wysmukłe, by skończyć miesiąc zbiorami kurek. Wrzesień zaczął się od wysypu amerykanów na Mazowszu, lecz już w drugim tygodniu miesiąca ponownie wysypały prawusy. Kiedy wydawało się, że ostatnia dekada miesiąca przyniesie przerwę, na moich miejscówkach sypnęło rydzami. Od początku października w ŚK mieliśmy trzeci wysyp prawdziwków, a gdy w połowie miesiąca miałem już ich dość, znowu udało się nazbierać rydzów. Przez ostatnią dekadę października polowałem na podgrzybki, a miesiąc zamknąłem zbiorem czubajek. Listopad zaskoczył najbardziej, bo do coraz lepiej rosnących podgrzybków, dołączyły nie tylko spodziewane w tym okresie gąski, ale i borowiki szlachetne w czwartym (sic!) wysypie w tym roku. Nie mogłem więc sobie odmówić by chociaż raz nie wyskoczyć na novembrusy. Ostatni wypad na gąski odnotowałem 18.11 w iście zimowej aurze padającego śniegu i zerowej temperaturze. Kilkustopniowy mróz, który później przyszedł, praktycznie zakończył sezon, choć udało się jeszcze wyskoczyć w osiki na spóźnione gęsi liściowate.
Mój tegoroczny rachunek zysków i strat wykazuje przewagę tych pierwszych. Chronologicznie zacznę jednak od strat. Po tej stronie w tym roku zapisuję kurki, które na moich podwarszawskich miejscówkach zdecydowanie rozczarowały. Pokazały się tylko na kilka dni w końcówce sierpnia i to niezbyt obficie. Nawet dodając dość symboliczne zbiory z początku lipca z lasów garwolińskich oraz przyłów w postaci ich miseczki z 1.10, wychodzi mierne ok. 7-8 litrów i tylko kilka dni kurkowych sosików. W ich przypadku trochę się zagapiłem i przespałem moment, gdy trzeba było ruszyć gdzieś dalej by fajnie nazbierać. W tym roku u mnie kurki zasłużyły jedynie na 2+ w szkolnej skali.
Na drugim biegunie mam borowiki szlachetne. Po dwóch chudszych latach w tym roku mieliśmy triumfalny powrót króla. W tym sezonie to prawdziwki ponownie panowały w moich zbiorach, w asyście co ładniejszych ceglasi i koźlarzy dębowych. Lasy Świętokrzyskie dały pięknie nazbierać i w sierpniu, i we wrześniu, i w październiku, a na końcu i w listopadzie. Nie obyło się bez pewnych turbulencji, gdyż suchedniowskie buki zawiodły we wrześniu i październiku, ale wyszedłem z tego obronną ręką dzięki starachowickim jodłom, które godnie je zastąpiły. Tegoroczne świętokrzyskie prawusy pokazały swą moc i rosły jak za najlepszych lat, często w rodzinkach po kilkanaście i więcej owocników. I tylko pewną łyżeczką dziegciu w tej beczce miodu jest marna ich zdrowotność przez większą część sezonu. W koszykach lądowały więc w większości same kapelusze młodszych owocników i często wykrojki z tych starszych. Próby zbierania starych, wyrośniętych grzybów skazane były na porażkę, gdyż prawie zawsze robaczki były szybsze. Jednak i tak na 11 wyjazdach w ŚK zebrałem w sumie ok 1600 prawusów, a do tego można jeszcze dopisać kilkadziesiąt szt z mazowieckich lasów. Dlatego bez wahania prawdziwkom daję 6, ale z minusem za tę niską zdrowotność, a teściowym (mojej i brata) dziękuję za przyjęcie sporej części zbiorów.
Po stronie zysków zapisuję również borowiki amerykańskie. Bardzo dobrze wypełniły swą rolę koła ratunkowego w okresach, gdy ciężko było myśleć o zbiorach innych gatunków. Najpierw pozwoliły urlop nad morzem wzbogacić porannymi spacerami po lesie wydmowym, a następnie kontynuować zbiory w pierwszym tygodniu września, gdy w mazowieckich lasach nie rosło prawie nic innego. W tym roku zebrałem aż 1450 słoiczkowych amerykanów, a gdyby były chęci, mogło być ich o wiele więcej. Mazowiecki wysyp dopiero zaczynał się rozkręcać, gdy zakończyłem tegoroczne ich zbiory. Wszak złotaki, choć urocze, nie mogły być żadną konkurencją dla ponownie ruszających borowików szlachetnych. borowiki wysmukłe za ten rok dostają 5.
W tym roku ponownie nie zawiodły rydze. Może nie zaskoczyły ilością, ale kilka razy udało się nazbierać fajne ilości. Tak jak i w zeszłym roku, nie rosły na każdej miejscówce i tylko w wilgotniejszych miejscach, ale zważywszy na warunki pogodowe i tak jestem kontent, tym bardziej, że udało się namierzyć dwie nowe miejscówki. W sumie zebrałem ponad dwieście rudzielców, więc mogliśmy z córkami poobjadać się smażonymi na masełku, a nawet trochę maluchów udało się zamarynować. Zbiory rydzowe uznaję więc za dobre (4).
Rydzom często towarzyszyły kanie, które lubią rosnąć w tych samych miejscach. Od kiedy zbieram rydze, rzadko jeżdżę specjalnie po kanie, bo te przyłowy z lasków rydzowych zwykle wystarczają na bieżącą konsumpcję. Podobnie jak w ostatnich dwóch latach, tak i w tym roku raz pojechałem tylko po czubajki, za to ze świetnym skutkiem 70 czubajek kań i gwiaździstych. Kotletów starczyło na tydzień, a kaniom za tegoroczne 100 owocników wystawiam 4.
Na pewną próbę nerwów wystawiły mnie w tym roku podgrzybki. Warunki pogodowe nie rozpieszczały środkowego Mazowsza i lasy bliżej Warszawy, w tym moje miejscówki, świeciły pustkami. podgrzybków trzeba więc było szukać gdzieś dalej. Postawiłem na południe Mazowsza, choć i tam podgrzybki kazały na siebie czekać aż do ostatniej dekady października. Zaczęło się średnio udanymi zbiorami z lasów za Pilicą, ale pomogła zmiana strony Wisły w ostatni weekend miesiąca, która dała fajne zbiory na nowych miejscówkach w lasach garwolińskich. podgrzybki dopiero się rozkręcały i w listopadzie nie tylko przyspieszyły za Pilicą, ale i zaczęły startować bliżej Warszawy. Ciężko mi było z tego w pełni skorzystać, bo zaczęły się ruszać także i gąski, kusiły świętokrzyskie prawdziwki, a jeszcze przyplątało się do mnie jakieś choróbsko. Niemniej, na ile mogłem, łapałem kolejne słoiczkowe podgrzybki, także na łączonych wyjazdach gąskowo-podgrzybkowych. Drugi z takich wyjazdów, w Święto Niepodległości, dał jedno z lepszych podgrzybkowych grzybobrań w moim życiu, bo przyniósł 645 prawie samych octówek. Spóźnione wysypy miały tę zaletę, że podgrzybki w tym roku były wyjątkowo zdrowe. W sumie na 7 grzybobraniach zebrałem ponad 1800 podgrzybków, a jeśli dodamy do tego przyłowy z ŚK, to wyjdzie z 1900 szt. To dużo więcej niż moje potrzeby, więc i tu mogłem podzielić się zbiorami. Mimo, że się na to nie zanosiło, podgrzybki ostatecznie zasłużyły na wysoką ocenę 5+.
Sezon tradycyjnie kończyłem zbiorami gąsek. Te w tym roku nie pokazały pełnego potencjału. Porządnie rosły tylko na jednej mojej miejscówce, na innych miejscach albo nie było ich w ogóle albo tylko nieliczne. Dodatkowo ich zbiory musiałem łączyć z podgrzybkowymi. Z plonów jednak jestem zadowolony, bo na 4 wypadach w lasy sosnowe i 2 w laski osikowe pozyskałem ok. 1350 gąsek. Zbiory gąskowe oceniam więc na 5-.
Ostatecznie mój sezon uznaję za bardzo dobry. Nie było łatwo, bo grzyby rosły w kratkę. Występowały ogromne różnice w intensywności i czasie wysypów nie tylko między regionami kraju, ale nawet w skali województwa, czy sąsiednich powiatów. Kluczem do dobrych zbiorów było więc śledzenie doniesień, radaru opadów i jeżdżenie i poznawanie tych lasów, gdzie grzyby aktualnie rosły. Kto siedział i czekał na „swój” las, szczególnie w centrum Mazowsza, mógł się w tym roku nie doczekać… /chronologicznie fotki z co fajniejszych zbiorów/