(40/h) Dawno nie pisałam, bo ile można pisać o opieńkach i kaniach, które ostatnimi czasy zdominowały "grzybostan " miejscowego lasu. Dzisiaj poszłam po prostu na spacer psami, opatulona w zimową kurtkę i w rękawiczkach, bo zimno i śnieg padał. Instynkt łowiecki był jednak silniejszy i w drodze powrotnej zajrzałam we fragment lasu, w którym w tym roku podgrzybki nie rosły, chociaż powinny. No i tadam! 40 maluchów zebrałam do woreczka, który jakoś tak na wszelki wypadek włożyłam do kieszeni. Może byłoby więcej, ale zmrok zapadał i musiałam wracać. Chociaż, żeby nie było - latarkę też miałam.