szerzej:
Serce się kraje jak trzeba wyrzucać najładniejsze prawdziwki ale niestety dużo było dziś zaczerwionych, właściwie każdy większy nie miał szans. Podobnie z koźlarzami, tylko pomarańczowo żółte były zdrowe. Natomiast zaobserwowałem wysyp podgrzybków złotawych (suchogrzybek) z charakterystyczną popękaną skórką na kapeluszu - te w 100% zaczerwione.
szerzej:
Mega wysyp, chyba najlepsze grzybobranie w życiu. Byliśmy w 2 osoby w sobotę o 7:30, już chodziło nie mało ludzi ale cuś, idziemy dalej – w górę. W jakiś moment trafiamy na nieopatrzone miejscówkę i o cudo – grzyb na grzybie po 5-20 szt na miejscu. Dalej trochę gorzej ale nadal są. Po jakimś czasie jesteśmy zmęczeni – dobra, powracamy! Ale las nie odpuszcza, grzybowy raj się nie kończy, wysypy po 5-10 szt. Oj tam, skręcamy na drogę – do samochodu, ale nie! Grzyby przy drodze i cała polana, na kolanach kroimy prawdziwki wystarczające z ziemi, już dawno się skończyły plecak i koszyczek, więc dostajemy z zapasów reklamówki. Ramiona bolą, nogi też, nagniotki na nogach i rękach, posiłki i woda dawno się skończyły a droga z górki nie jest łatwa, w dodatek skakanie przez rzekę z tymi wszystkimi workami. Ale w końcu doszliśmy do samochodu. Ale to nie wszystko, jeszcze 4 godziny obierania i mycia grzybów a następny dzień przygotowania zapasów na zimę... To było trudno ale entuzjazm wypełniał nas energią więc jesteśmy bardzo zadowoleni.
W dodatek trochę informacji praktycznej – w lesie już miejscami brakuje grzybam wody, ale małe nadal rosną. Grzyby są i w lasach iglastych i mieszanych. Robaczywych z 30 procent, ale jak odciąć trzon to będzie tylko z 15%.
szerzej:
Cudowne uczucie kiedy znajduje się całą, grzybową rodzinkę w jednym miejscu!
szerzej:
Słońce trochę poprawiło mi humor, choć przy oślepiającym blasku nie lubię grzybów szukać... No i pierwsza, malutka amanita muscaria pokazała się w swej najeżonej krasie. Do tego przepiękne stanowiska świecznika, wprost zjawiskowe, na powalonej kłodzie - na szczęście nie stały się ofiarami wandalizmu. Zebrane 62 prawdziwki, koźlarze - babka, 2 pomarańczowe i 1 grabowy, kilka ceglastoporych. Borowiki w większości kapelusze miały zdrowe, z trzonami już gorzej... Niektóre dziwnie zarobaczone - noga zdrowa, w rurkach nic nie widać - a pomiędzy rurkami i skórką ( nie wiem czy prawidłowo to określiłam) - korytarzyki z czerwiami... Którędy wlazły, nie wiem... I to by było na tyle. Dobranoc.