szerzej:
W sosnowym sucho, idę w zacienione miejsca - po wierzchu sucho pod spodem troszkę wilgoci zostało i na swoim miejscu jest pierwszy mały borowik, za moment 2 krasnale i jeszcze 2 borowiki, potem 2 borowiki nieduże ale z bogatym życiem wewnętrznym...
szerzej:
Wyjazd do lasu o 6.00. Po paru minutach jestem już na dołach przed lasem. Szybkie obejście miejscówek i mam 12 borowików 2 pomarańczowe, kilka podgrzybków, maślaka - coś tam musiałem zostawić w lesie. Ogólnie potężny wysyp muchomora czerwieniejącego dalej las też to potwierdził - można by wynosić worami, ale jeszcze chwilowo do tych grzybków nie dojrzałem. Dojazd na miejsce pod młodniaki sosnowe - powietrze świeże po deszczu, brak latających natrętów, nadstawiam uszy a tam cisza - brak konkurencji nie muszę się wysilać i wymyślać tras. Na początek obejście brzegami sosnowych młodniaków po mchach dróżkach i przy drodze - a przy drodze najlepsze znaleziska około 10 sosnowych. Potem pas między następnym młodniakiem sosnowym, a dołami po wydobyciu piachu - jesienią rosną tam piękne borowiki, a dziś kolejne 10 maluchów. I pogranicze lasu jodłowego z grabowym, też sytuacja się poprawiła 12 borowików i prawie wszystkie pomarańczowe. coś tam w brzózkach, główne kurniki oczyszczone tylko zostały maluszki, ale na zapasowych ładnie dozbierałem kurek, a sporo po drodze w grupkach 3 - 5, jeszcze na wrzosowisko i piękne 4 duże borowiki i reszta pomarańczowych i nogi zaczęły mi wrastać w cztery litery, ale jak pomyślałem o przebiegach Zeni to nabrałem ochoty do przejścia po dalszych miejscach jak to nazywam duże piękne wyspy brzozowo, sosnowe, przy czym sosny duże pojedyńcze z gałęziami od samej ziemi i trochę młodych sosenek samosiejek, a całość otoczona krzaczorami wszelkiego gatunku, że trudno wbić się na te miejscówki, ale były tam piękne grzyby - pochodziłem, a tu świeże ślady po wyciętych borowikach, mniejszych babkach i kurkach. Udało mi się dociąć trochę kurek, można było do woli ciąc babkę w wiekszych rozmiarach i mnóstwo muchomora, jeszcze wyszperałem ze 4 mniejsze borowiki i spotkałem Panią, która mieszka z tej strony lasu i po cichutku uzbierała wiadereczko - jak mówiła to koło 30 prawych trochę pomarańczowego, kurek i najwięcej młodych babek. No to odwrót do samochodu, a tam jeszcze niespodzianka - na środku drogi leśnej piękny sosnowy borowik. Razem w lesie 4,5 godz. Ogólnie jestem zadowolony, ale powoli grzyby w odwrocie - naprawdę trzeba się nachodzić i bardzo dokładnie oglądać teren bo doskonale się maskują. A z dobrych to, że wilgotność się poprawiła i jak jeszcze trochę pokapie a nie będzie upałów to dobra wróżba przed kolejnym wysypem
szerzej:
Przejazd do lasu. Wysiadam a zaraz przy drodze korzenie po 3 wyciętych borowikach, bez znaków po jakichkolwiek robaczkach, a w oddali w brzózkach nawoływanie się ludzi - a tam docierają tylko tubylcy, a dla nich 6.40 to "środek dnia". Zatem trzeba zmienić trasy na trochę inne bo nie chce mi się zbierać korzonków