szerzej:
Nie spiesząc się jadę do tego mojego lasu, mając powoli rozpalający się brzask za plecami. Za Toszkiem mam go z prawej i mogę podziwiać coraz słabsze fiolety, a mocniejsze czerwienie i niebieskie, za czerniejącymi zaoranymi pagórkami wygląda to magicznie i tak będzie pewnie do zimy, kiedy pagórki okryją się białą pierzynką i będzie magicznie inaczej. I już widzę, że warto było jechać tak wcześnie. Na miejscu jeden samochód, ktoś był mniej leniwy ode mnie, ale reszta jeszcze śni o rozpalonej plaży, przyjadą dopiero za dwie godziny. Lubię być sam, słyszę wtedy, co do mnie mówi las i mogę wtedy być z nim bardziej. Do czasu, aż nie dotrę do buków i nie znajdę pierwszego prawdziwka, wtedy wiem, że godzina nie moja, będę wgapiał się w każdy listek i szedł prędkością ślimaka tam i z powrotem. Metoda okazała się skuteczna, bo jeszcze kilka prawusów wpadło do mojego kosza. W tych bukach nigdy nie było zbyt rewelacyjnie, bo blisko drogi i parkingu, a dzisiaj po 1,5 godzinie zapełniłem 3/4 kosza. No to wróciłem do auta i podjechałem na drugi koniec lasu, w pobliże dębowych i sosnowych miejscówek. Na początku pusto, tylko wszędobylskie czubajki i opieńki dopisują, zostało mi sporo słoików, więc zbieram jak leci, zagospodaruję je spokojnie. W kolejnym dębowym zagajniku tylko stary niekonsumpcyjny prawdziwek, już mam obawy co do powodzenia wyprawy i zaczynam zbierać w sosenkach maślaki. Tak zbieram i zbieram, a tu nagle mój wzrok pada na jasnobrązową sporą półkulę. Maślak? No nie przecież, wygląda jak prawdziwek, tylko czemu sobie wybrał miejsce między sosenkami? Do sosnowego mu daleko, ale za to obok pochowali się jego młodsi braciszkowie, spod liści prawie ich nie widać, oni już rosną na skraju typowo prawdziwkowego lasku dębowego, więc znowu wgapiam się w te cholerne liście. Po chwili zdaję sobie sprawę, że za kilka dni, jeśli coś tam się kryje, to wyjdzie i dopiero wtedy będzie widoczne. Daję sobie więc spokój i wtedy w nagrodę znajduję trzy ładne ceglasie. No, las mnie zawsze zaskakuje fajnymi prezentami. Zasłużyłem na posiłek, więc sobie siadam na mchu i tak konsumuję, a dookoła mnie młode dęby przepuszczają niewiele słońca, które bezskutecznie próbuje mnie oślepiać. Wiatr dmucha w liście, które okręcają się i czasem spadają, powoli wirując w powietrzu, jakby chciały odkryć sekret fascynacji Ikara. W pobliskich sosnach ten sam wiatr wyzwala szum, który tylko sosny potrafią wydać, a nad nimi kruk sobie urządza trening logopedyczny. I tak sobie siedzę i jestem sam i to jest to. No, rozmarzyłem się, koniec, ostatnia kromka wpadła do żołądka, herbata wypita, czas w drogę. Do ostatniej miejscówki muszę iść prawie pół godziny, niestety pusta, ale obok jest podgrzybkowa i tam są na szczęście całkiem fajne podgrzybki. Nie rosną, jak zwykle tam, w świerkowym igliwiu, tylko tym razem w rowach i trawach. To już prawie koniec grzybobrania, jeszcze tylko sprawdzam 20-letnie sosny, ale tam zero podgrzybków, za to w brzózkach obok czaszka jakiegoś biednego jelenia zatknięta na gałęzi. Na tą okoliczność uknułem sobie taki wierszyk: "Gdzie są kości, tam grzyb gości". I faktycznie, był jeden kozak... Teraz już na serio wracam. To był piękny dzień i nareszcie bez pośpiechu, zatrzymując się przy byle czym, co mnie akurat zainteresowało, nie słysząc nawoływań "zostawiaczy śmieci", pospacerowałem sobie tak, jak lubię. Czego i Wam życzę.
szerzej:
W breńskich dolinach ruch jak pod Tesco w handlową niedzielę. Nerwowe, wypucowane autka w kolorze metallic krążą jak sępy szukając skrawka parkingu. Ich kierowcy próbując opanować krnąbrne skrzynie biegów poruszają się metodą " na zwiadowcę " czyli krótkimi skokami naprzód ( bądź w tył - zależnie jaki bieg wskoczy ) Pobocza asfaltowych, krętych dróg opanowane przez kolesi w obcisłych tiszertach z Decathlonu i z cztero-pakiem Żubra pod pachą. Knajpki oblężone, jadło w nich syte, doprawione glutaminianem, czeka w zamrażarkach, a spoceni kucharze nie pozwalają odpocząć mikrofalówkom rozmrażając pyszne flaki w foliowych workach. Drugą ręką pieką na ruszcie "zwyczajną" z Biedry. I tak nie nadążają. Pobocza obstawione grillami i leżakami, z otwartych drzwi niemetalizowanego golfa trójki brzęczy przez uszkodzona membranę RadioZet na fol. Dla równowagi z Omegi Combi "leci" RMF. Też na fol. Wystarczy jednak odejść dosłownie dwieście metrów od drogi, żeby przenieść się w zupełnie inny świat. Z każdym krokiem cichnie charcząca "zetka" i cichną zgrzyty w skrzyniach nerwowych metalliców. W głębi górskich lasów jesień już z ptakami odchodzi, wiatr strąca liście, skręca je w warkocze i pokrywa szlaki rudym dywanem. Natura przyobleka myśli kolory. Palę w ogniu złotych liści tegoroczne wspomnienia, żeby żaden ślad po nich nie pozostał. Właśnie po to idę w góry, by wsłuchać się w szelest liści, w głosy odlatujących ptaków, by po prostu cieszyć się życiem. A mój towarzysz - mały Rubik pogromca borowików, przy prawdziwku popatrzył na mnie jakby chciał powiedzieć: Tuś mi bratku.... Mam cię!!! myślałeś niecnoto, że się schowasz przed Rubikiem ?? wolne żarty - następnym razem znajdź sobie większą choinkę.
szerzej:
Poszukując prawdziwków w bukowym lesie, zauważyłem pewną prawidłowość. Mam taki zwyczaj że obchodzę buka w około, spiralnie, ruchem jednostajnym, zgodnie ze wskazówkami zegara. W większości przypadków zawsze trafię na coś ciekawego. A to prawdziweczka, a to podgrzybka a to jakiś kozaczek się trafi czy też inna ofiara. A gdy chodzę w przeciwnym kierunku, to same gnioty. Ciekaw jestem czy inni grzybiarze mają podobne spostrzeżenia. I tak to dzisiaj się odbywało. W lesie nie spotkałem nikogo z koszykiem. Byłem sam a po drodze spotkałem jednego konia z uroczą koniną na wierzchu. Bardzo sucho. Gdyby popadało to liście by przyklapły i coś odkryły, a tak sterczą jak włosy na mojej głowie. I to by było na tyle. Teraz będę miał kilka dni przerwy. Jutro przychodzą "fachowcy" od remontów więc będę uziemiony. Pozdrawiam, E.
szerzej:
Ale to pogoda nie dla mnie, ja wole pochmurne a nawet deszczowe dni na grzybobranie, wtedy lepiej widzę. Pierwszą godzinę spacerek i nic, jakies grzyby nie do zabrania, przynajmniej dla mnie. A dla w tajemniczonych bylam w tym miejscu, gdzie bylismy rok temu 11 listopada.. Ale po godzinie zaczęło robic sie co raz fajniej. Pokazaly się pierwsze czarne zamszowe łebki. Sliczne. Było super w sumie 43 podrzybki. Tylko trochę deszczu i słońca i jeszcze będzie można spacerować z koszykiam po naszych przerzedzonych lasach.
szerzej:
.... po wejściu do lasu po jakiś 5 minutach 3 prawuski, ale takie jak to określa Emil, które nie nadawały się na żaden oddział szpitalny. Zostały na rozsiew. Po jakiejś chwili kolejny prawusek i to wyglądający o wiele korzystniej aniżeli te poprzedni, niestety zasiedlony i też nie do zabrania. No cóż miejsce fajne i sądzę, że w czasie wysypu można nazbierać. Kolejny lasek pełen brzóz i małych brzózek podarował mi 3 Kozaki szarobrązowe i 3 Kozaki czerwonopomarańczowe. Kozaki zdrowiuteńkie. Wychodząc z lasu znalazłam w młodych modrzewiach 2 maślaki, niestety też nie do zabrania. Jeden z szarobrązowych kozaków średnica kapelusza- 20 cm a trzon 21 cm wysokości. Tak samo jak w innych lasach ogrom muchomorów czerwonych, pozdrawiam wszystkich.
szerzej:
8 godzin szaleństwa po stokach, równolegle do szlaku czerwonego, spalone ze 2500 kalorii, takie były warunki, mnóstwo grzybów albo spleśniałych albo zasuszonych, cudowne widoki na tą naszą Polską Złotą Jesień, szum wiatru, szelest opadających złoto -brązowych liści z drzew prosto na nasze głowy, zapach igliwia.... ech, szkoda, że się to cudo zwane sezonem kończy się niechybnie, ale zapewniam Was, że to nie koniec naszych wypraw.... :) W 2017 w listopadzie spod ściętych małych sosenek wygrzebywaliśmy jeszcze zdrowe podgrzybki i zajączki mimo pierwszych opadów śniegu.... :)
szerzej:
Dwugodzinny spacerek po lesie bukowym. Przy takiej pogodzie chodzenie po dywanie z czerwonych liści to sama przyjemność i nawet grzyby są niepotrzebne 😁 Założenie było takie, żeby znaleźć trochę kań i ewentualnie prawdziwki. Pierwszy trafił się podgrzybek a później ceglaki. Na początku je zostawiłem trzymając się założeń. Ale ponieważ prawdziwków nie było to zacząłem zbierać ceglaki i pozostałe, które mi się trafiły. Generalnie to już końcówka. Młodych grzybów nie widać. Starsze już w słabszej kondycji. Sporo robaczywych. Nawet muchomory już zwiędły. Ale las jest piękny i warto do niego zaglądać choćby też po to by trochę śmieci wynieść. Pozdrawiam ☺
szerzej:
Od ubiegłego czwartku to wyrosły młode podgrzybki w ilości 7 sztuk a tak po za tym to młodych innych podgrzybków nie widać. Było parę sztuk wyrośniętych już po przymrozkach i nadających się do zabrania do domu. Pokazuje się opieńka w przeróżnych miejscach, chociaż w tym lesie jej występowania prawie nie było w innych latach. Dosyć dużo przeróżnych blaszkowych, na których się nie znam. Bardzo dużo muchomorów sromotnikowych, ale najwięcej to muchomorów czerwonych. Czerwone to jak strażnicy leśni, na każdym kroku je widać. To w rowie rodzinnie a to znowu pod jagodzinami. Dzisiaj w moim lesie zdenerwowałam się na pewno na pseudogrzybiarzy, bo prawdziwy grzybiarz taki jak my z tego portalu swoje opakowania po różnych rzeczach zabiera ze sobą z powrotem. Dzisiaj to jakieś roztargane reklamówki, parę metalowych opakowań po żubrze i. t. p. zabrałam te śmieci ze sobą. Do tej pory ten las nie był zaśmiecony, było w nim czysto. Niejednokrotnie wjeżdżają do lasu, drą się. Myślę, że to głównie tacy zaśmiecają. A teraz coś co dotyczy takich ludzi: W lasach i górach zwierzęta nie zostawiają śmieci, ludzie - TAK, prosimy zachowuj się jak zwierzę. A propo zachowania zwierząt, na drodze leśnej na której często stoją auta to jakieś leśne zwierzę zostawiło...... reszta będzie na dodanym zdjęciu, pozdrawiam wszystkich
szerzej:
Jak szybko rosną prawdziwki... oto jest pytanie;-) Minęły dwie ciepłe noce od poniedziałku i na dwóch "moich"miejscówkach same giganty, nie wiem czy nie widziałam ich wcześniej, może muszę iść do okulisty... ale taki widok brązowych kapeluszy w trawach bezcenny:- D W jednej-12 i w drugiej 15 olbrzymów zostało na rozsiew, bo mój koszyk jest za mały;-) Rosną też maluchy i średniaki takie piękne, że dech zapiera:- D kozaki Czerwone wyskakują dalej ze ściółki i są przepiękne :) Ceglasi trochę mniej, ale można trafić bardzo ładne okazy :) Za każdym razem jak jestem w lesie myślę, że to już koniec sezonu, ale jak widzę takie maluchy jak na zdjęciu głównym to jest rogal i wiem, że jeszcze pochodzimy i pozbieramy;-) Dzisiaj w koszyku pełna selekcja, grzybki tylko na risotto... Pozdrawiam :)
szerzej:
Po chwili nad moja glowa zauwazylem latajacego jastrzebia a moim oczom ukazala sie pierwsza przeszkoda postawiona przez bazyliowa magie a mianowicie kanie. Oczywiscie zaczalem je zbierac i zbierac i dopiero po chwili doszlo do mnie hej wez sie w garsc przyjechales tutaj odkryc zaczarowane prawuski a nie zbierac kanie 😎 (mogloby sie to bazylce udac gdybym dzien wczesniej nie zebral duzych ilosci). Tak wiec ruszylem pelen wigoru w dalsza podroz juz po chwili zostalem zaatakowany przez masy alienów ze skrzydełkami ktore skutecznie staraly sie oddciagac moja uwage od poszukiwan. Tym sposobem przeszedlem brzozy buki deby i oprocz jeszcze kilku zmyłek w postaci zajączków i podgrzybków wielkości duzej wrocilem do auta pokonany. Ale dalej pelen zapalu nie zniechecony pojechalem w miejsce nr 2 i tutaj rowniez mimo debu brzozy i buka efekt byl podobny tym razem bylem sledzony przez czarnego kruka. Wreszcie po dotarciu do miejsca nr 3 mowie teraz albo nigdy moze wreszcie przelame ta magie ludzi juz troche stalo na nazwijmy to ala parkingu wiec mowie moze teraz. Zrobilem szybki rekonesans w ktora strone mam sie udac do debow bukow i brzoz. Ruszylem po przejsciu sporego kawalka sprawdzajac ze jestem tu gdzie chcialem byc zaczalem buszowanie nademna znowu zaczal krazyc jakis ptak jakby pilnujac probujac skierowac na manowce po chwili do wczesniej wymienionych dzoszly maślaki ale postanowilem byc twardy i skupic sie na celu po dojsciu do mlodego bukowego zagajnika oto ujrzalem w oddali tego jednego jedynego pierwszego prawuska pomyslalem no nareszcie czary zdjęte🤩 nagroda za wytrwałość. Mozecie sobie wyobrazic moje zdziwienie jak z zagajnika wyskoczyl starszy czlowiek lasu niczym spod peleryny niewidki ktora go ochrania od bazyliowej magii i zebral tego mojego jednego jedynego. Postawiony pod murem podszedlem do starszego czarodzieja tutejszego lasu zrobilem zdjecie niedoszlego okazu przeprowadzilem krotka konwersacje obejrzalem zbiory i zgadnijcie co starszy czarodziej mial duzo prawdziwków nawet nakierowal mnie w ktora strone mam sie udac w glab lasu ale gdy uslyszal ze poszukuje bazyliowych prawdziwków to powiedzial ze jego magia jest zbyt slaba jak na czarodziejke takiego kalibru i oddalil sie rownie niepostrzezenie jak sie pojawil. Pomyslalem sobie no nie moze byc jestem juz tak blisko czary wkoncu zlamac musze. Nawet tak wielka czarodziejka musi miec ograniczone poklady mocy. Pelen nadzieji ruszylem w dalsze poszukiwania i tu jak mysle bedac juz chyba bardzo blisko celu bazyliowa magia zadzialala po raz kolejny i moim oczom ukazala sie wycinka zagospodarowana na nowo malymi drzewkami a wokol starych pni i w rowach i generalne gdzie wzrokiem nie siegnac rosly opienki. Gdzie nie spojrzec setki tysiace wokol poscinanych pni w rowach miedzy nimi. A czarodziejka wiedzac ze w tym roku zapas opieniek u mnie jest jeszcze malutki osiagnela swoj cel. Postanowilem wziasc to co mi bazyliowa magia zaooferowala i przez nastepne poltorej godziny napelbialem koszyk i wiaderko i mala zrywke wkoncu miejsca braklo ciezar zbioru juz rowniez byl spory moj czas na poszukiwania sie powoli konczyl i tym sposobem podjalem jedyna sluszna decyzje i ruszylem spowrotem do auta tym razem odprowadzaly mnie sikorki przelatujac przedemna jedna po drugiej. Konczac ta historie oglaszam kapitulacje. Jezeli bazylka zdecyduje to jeszcze kiedys zabierze albo odczaruje te swoje prawdziwki. Bylem dwa razy dwa razy ponioslem kleske chociaz dzisiaj walczylem z wszystkich sil to niestety wrocilem pokonany bez bazyliowych prawuskow. Glowa do gory z tego co bazylka pozwolila znalezc i tak jestem super zadowolony a ewentualna kolejna probe bo jak to mowia do 3 razy sztuka podejme juz chyba w przyszlym roku. Tak konczy sie historia gugiego i gliwickich zaczarowanych prawuskow od bazyli 😅😅😅.
szerzej:
Aby pozostać w temacie, na zdjęciach tylko te pomijane. Dziękuję za uwagę :). M.
szerzej:
Kłopoty to moja specjalność. Zaczęło się niewinnie. Było po siódmej, gdy jeszcze dosypiając usłyszałem w radiu Niezatapialną Marylkę i jej wieczysty przebój: Tylko kani, tylko kani, tylko kani, tylko kani żal.... O Pa. To od razu postawiło mnie na nogi. Łazieneczka.. Ciach. Ciuszki... Ciach. I już jestem gotowy. Śniadanko na stole, dwa jajeczka, kajzerki. A co tam, zjem w lesie. Rower pod pachę, wsiadam iiiiii nagle coś mi chrupnęło w kieszeni..... Jajka były surowe. Trudno. Słońce świeci, jest ciepło, kurtka nie będzie potrzebna. Wchodzę do lasu prowadząc rower, patrzę a tu na leśnej dróżce leży sąsiad z przeciwka. Zaniepokojony podeszłem i zapytałem: sąsiad, wszystko w porządku. Ten wstał, chwilę się otrzepywał, po czem bełkotliwym głosem wymamrotał. To jest rano, czy wieczór. Był pijany w trzy d.... Zostawiłem go i pojechałem dalej. Wczoraj zbierałem grzyby kierują się w stronę wschodnią lasu za piekarnię, mniej więcej w stronę Kielc. Dzisiaj postanowiłem zrobić na złość tym od Gliwic i pojechałem na południe. Konkretnego planu co zbierać nie miałem. Ale gdy po chwili trafiłem pierwszego prawdziwka, to już wiedziałem czego mam szukać i udałem się w stronę takich poletek bukowo - dębowych. I dobrze zrobiłem. W suchutkich liściach, gdzie nie ma jagód ani traw udało się znaleźć po dwa a nawet trzy prawdziwki. podgrzybki i kozaki były raczej po drodze. Specjalnie się za nimi nie rozglądałem. Dużo było maślaków pstrych. Lubię je choć opinię są o nich są rozbieżne. podgrzybki suche, wyrosły już po przymrozkach. Nazbierał bym więcej, ale nie miałem gdzie ich włożyć. Po drodze nie spotkałem ani jednego "łowcy głów". Cisza. Nawet sroki już nie skrzeczą. Poznają jak idzie swój. W pełni usatysfakcjonowany, z pełnym koszem wróciłem na obiad. I to by było na tyle. Pozdrawiam, E.
szerzej:
Rosną małe prawdziwki i ceglasie, kozaków czerwonych coraz więcej a podgrzybków mniej, chociaż jak zwykle do typowych miejscówek nie zdążyłam;-) Zostawiłam trochę maluchów dla Gugiego i mam nadzieję, że jutro znajdzie "bazyliowe prawuski"i skończy się ten obłęd;-) Gugi trzymam kciuki i życzę powodzenia:-) I na koniec najlepsza wiadomość, wszystkie lasy gdzie chodzę bardzo czyste, zero śmieci :) Grzybiarze zasłużyli na piątkę z plusem... serce rośnie:- DDD