szerzej:
Dawno o swoich potyczkach podjazdowych nie pisałam, bo i pisać o czym nie było, a i wstyd, bo może wojowie pojęci byli, ale w niezbyt dobrej kondycji. Po świętokrzyskich podbojach, chciałam swą taktykę 😉 na górskich terenach wypróbować. Uzbroiwszy się w sprytny sztylecik, ruszyłam na tereny wroga. Szlachta tym razem dobrze się przygotowała. Rowy napełniła wodą, chrustem i patykami pułapki kryjąc. W układy weszła z kozakami, którzy wręcz nieziemsko urodziwi byli, czerwienią barwiąc swe stroje. Byli oni wyszkoleni, dobrze w chaszczach poukrywani, wyprostowani i do walki gotowi. Nieco gorzej z kondycją szlachty było. Jako, że z zamiłowania do wypitku słynie, część ich, gęby wręcz nieprzyzwoicie umoczywszy, w liściach poległa, na nogach ustać nie mogła. Giemkowie, jak to giermkowie, młodzi, to i swawolni, miast na czatach stać, po lesie brykali, gaciami żółtymi świecąc. Jeden z nich, słusznej budowy, ukryć się w ostatniej chwili chciał, ale zadek spory spod gałęzi wystawał, wobec czego do niewoli się dostał. Jako, że niewiasta że mnie ciekawska i na piękno łasa i szkice do kroniki sporządzić chciałam, mało do podchodów się przykladałam, za wszelką cenę przy tym równowagę zachować usiłując 😂. Małżonek jegomość w tym czasie atamanów kosił i szlachtę okowitą spojoną. Mam nadzieję, że przytyków czynił nie będzie, że miejsce niewiasty w kuchni, a zajęcie godne, to dzierganie serwetek 😆. Oj, niezbyt szlachetne by to było... Wyprawa zakończona sukcesem nie była, ale też na tarczy nie wróciliśmy. Jedna rzecz mnie frapuje, piosnka mnie się przyczepiła: piejo kury, piejo, ni mają koguta. Dalibóg, nie wiem, co mi się w tej głowie roi i skąd takie zaśpiewki do mnie przychodzą 😂. A teraz, po przerobieniu 4 kg papryki, ugotowaniu osołu i upieczeniu żeberek w miodzie na obiad niedzielny, na jutrzejszą wyprawę się szykuję. Oby pogoda dopisała, bo po lesie mam zamiar pohasać 😄. Miłej niedzieli 😘. Aha, musiałam taką fotę główną wstawić, nie że względu na sztylecik 😉, ale że względu na wielkość muchomora czerwonego - bo jako żyję, takich olbrzymów (cuuudów) nie widziałam 😍
szerzej:
Po drodze widziałem piękne młode kępki opieńki ciemn, trochę mleczajów jodłowych, lejkowce dęte i kurki. Najbardziej cieszy mnie fakt, że jakoś deszcz nas omijał. Moje grzyby w całości poszły do mojego grzybowego kompana i nie wiem kto się bardziej cieszył😂, on z grzybów czy ja z tego, że nie muszę ich obrabiać😂. Pozdrawiam i do usłyszenia!
szerzej:
120 mleczaj rydz zebrane w dwugodzinnym spacerze.
Kilkanaście kurek, dwa borowiki, dwa koźlarze pomarańczowe.