(5/h) Nie będę się rozpisywać, bo i nie ma o czym. W jodlach cicho sza, w bukach cicho sza, nie ma grzybów, jest sucho. Niby zielono, mchy w porządku, ale igły i liście szeleszczą... Najgorszy sezon ze wszystkich, ever 😭. Szklanka ciągle do połowy pusta, chyba się całkiem na grzyby zimowe przerzucę, bo większe szanse na nie, no i blisko 😭. Jeszcze, jako laik siedzunie zostawiłam 😭, bo pod jodlami rosły, a ponoć wcale jodlowe nie były... Zebrane kozaki babki, jeden pomarańczowożółty ( albo dębowy, bo nieopodal dębu), jeden usiatek, trochę kurek i dwa kolczaki.... Mizeria... Aż mi się ciśnie: szerzej:
grzybie, puchu marny, nędzna... no właśnie, co? Bo żeby chociaż śluzowcami, czyli grzybozwierzem były, to by można im uczucia przypisywać 😆, a tu co? A ja im nucę w lesie... A może dlatego ich nie ma? 😆. Nawet vaniliowy panda fiat pożyczony nie pomógł, a żółty niby taki radosny kolor 😁. Ot i frustracja się ujawniła 😅🤣. W kazdym bądź razie, cieszę się, że są tacy, którzy zbierają 😘😘😘, se człek przynajmniej popatrzeć może 😁. Miłego tygodnia 😘