szerzej:
pojawiły się w wielu miejscach opieńki. Ale urlop wykorzystany na maxa. Pozdrawiam 😊
szerzej:
Darz Grzyb!;-) Sobota, 19 września 2020 roku. Wielkie napięcie w sytuacji grzybowej i zakończenie jednej z partii grzybowego pokera poprzez wejście do lasu i powiedzenie “sprawdzam”. Przez cały tydzień nie spadła kropla deszczu, za to można było się “cieszyć” letnią pogodą i takimi też temperaturami. Wprawdzie od czwartku przyjemnie się ochłodziło, ale co wygrzało ściółkę to nie uciekło. Grzybiarze w tygodniu relacjonowali, że robi się coraz mniej grzybowo, robaki nadal mocno pożerają grzyby, a pod nogami chrupie i chrzęści, ponieważ zrobiło się bardzo sucho. Tradycyjnie po swojemu musiałem wszystko sprawdzić, aby móc ogólnie skomentować sytuację grzybową na Wzgórzach Twardogórskich. Dosłownie kilkanaście minut po wejściu do lasu, znalazłem pierwsze prawdziwki. Byłem przekonany, że są piękne i robaczywe, a okazały się piękne i zdrowe, nawet w bardzo okupowanych w tym sezonie przez robaki trzonach. Od razu wizja przed oczami. Powinno być dobrze, może ostatnie, chłodne noce, ostudziły robaczane zapędy konsumpcji borowików? Iluzję tę podsycił prawdziwek większego kalibru, którego od razu ciachnąłem na cztery ćwiartki, aby rozwiać wszelkie wątpliwości. Niestety, na tym zakończyła się, tak dobrze zapowiadająca się zdrowotność i wrócił mocno wkurzający w tym sezonie robaczywy realizm, który dla grzybiarza może być przyczyną wystąpienia grzybowej depresji.;)) Po przejściu kilku miejscówek i wyrzuceniu ze 20 prawdziwków, wstępnie zauważyłem, że grzybów jest mniej niż tydzień wcześniej. Najbardziej rzucał się w oczy brak borowikowych przedszkolaków i młodzieży, chociaż część znalezionych borowików miała w sumie średnie rozmiary i można by je zaliczyć do tej młodzieży. Tyle, że często były one bez wigoru i turgoru, charakteryzujące grzybową młodzież. Przypominały raczej nieco sflaczałe, zmęczone życiem kapciuchy, którym bliżej do naturalnego rozkładu niż przyrostu na wysokość, jędrność i grubość. Głównymi oskarżonymi w sprawie doprowadzenia prawdziwków do stanu przedwczesnego skapcanienia są temperatura i brak opadów. Niestety, na ławę oskarżonych za leśne przestępstwa nie można ich posadzić, ale można im chociaż szczerze życzyć solidnego kopa od Matki Natury w postaci ochłodzenia i ulewnego deszczu.;)) Podczas roboczych dni minionego tygodnia, niektórzy grzybiarze żarliwie dyskutowali o wyższej odporności na gorąc podgrzybków od prawdziwków. Obstawiali, że czarne łebki dopiero się zaczynają i nawet gorąca pogoda nie zahamuje ich masowego wysypu. Po oględzinach lasów podgrzybkowych mogę tylko napisać, że ta teoria, tym razem wzięła w łeb. Młodych, zdrowych podgrzybków jest bardzo mało, przeważają owocniki średniej wielkości lub przerośnięte, z których dużo jest robaczywych. Część z nich zrobiła się nienaturalnie miękka. Według mnie, doszło do ich zaparzenia się z uwagi na zbyt wysokie temperatury i grzyby po prostu rozczłapały się. Można rzec, że mocno zmiękły im rurki.;)) Tydzień temu koźlarze, przede wszystkim topolowe i czerwone były zdrowym asem w rękawie, wśród przeważającej ilości robaczywych, innych gatunków grzybów. Obecnie koźlarze topolowe po prostu zanikły (znalazłem tylko 2 owocniki, w tym jeden zjedzony przez ślimaki), a czerwonych napotkałem zaledwie około 15 sztuk. Na szczęście były zdrowe. Inne gatunki koźlarzy spotykałem sporadycznie, przeważnie miały podgryzione przez robaki trzony, ale kapelusze zazwyczaj były zdrowe, chociaż koźlarze babki to najczęściej w całości były opanowane przez larwy. Z rydzami było kiepsko. Nie dość, że rosło ich znacznie mniej niż tydzień temu, to w znacznej mierze były przerośnięte i robaczywe w tak dużym stopniu, że przypominały wnętrze wypróchniałego drzewa. Ze znalezionych około 50 sztuk, do koszyka trafiło 8-9 owocników. Resztę oddałem leśnej ściółce, która we współpracy z robakami, bakteriami i procesami rozkładu, z powrotem wchłonie do swego wnętrza wydane przez grzybnię plony. Siedzunie sosnowe to chyba najbardziej pewne grzyby w robaczywej rzeczywistości tego wysypu. Ucieszyłem się bardzo, że znalazłem kilka grzybów tego gatunku. W koszu zapachniało mi leśnymi aromatami jeszcze silniej. Siedzunie, podobnie jak kurki, czy prawdziwki mają niepowtarzalny i fenomenalny zapach oraz smak. Jeszcze tydzień temu można było podziwiać festiwale i spektakle czubajek kani na polach i łąkach, a także w lesie. Prężyły się i wystawały z traw, prezentując swoje grzybowe wdzięki. Niestety, scenariusz napisany przez pogodę sprawił, że obecnie można oglądać wyłącznie sztukę pod tytułem “Zdychające parasole”. Po raz pierwszy w tym sezonie znalazłem kilka stanowisk opieńki miodowej. Grzyby w większości były zdrowe, ale wysokie temperatury i słoneczne turbo-opieńko-doładowanie powodują, że grzyby szybko rosną, kapcanieją i pleśnieją. W stosunku do poprzedniego tygodnia, pojawiło się więcej muchomorów, głównie czerwieniejących, czerwonych, cytrynowych, sporadycznie zielonawych. Wyglądają przepięknie i stanowią barwną ozdobę runa leśnego. Niepewność co do dalszego przebiegu jesiennego wysypu grzybów 2020 podtrzymuje wciąż sucha, ciepła i wyżowa pogoda. Od piątku prognozowane są większe opady deszczu, które w najbardziej intensywnej ilości mają przetoczyć się nad Polską w sobotę i niedzielę. Zakładając optymistyczny scenariusz, tzn., że napada nam co najmniej 40-50, a najlepiej 60-70 mm deszczu, to przed połową października zaistnieje szansa na porządny, już bez wątpienia jesienny wysyp grzybów. Poza opadami, ważne są też temperatury, aby kształtowały się w wartościach sprzyjających dla grzybów. Zatem przed nami gasnące emocje wraz z wygaszaniem się wrześniowego wysypu grzybów i prawdopodobieństwo ponownego wzrostu napięcia grzybowego, jeżeli wystąpią prognozowane opady deszczu. One są obecnie najważniejsze, żeby cokolwiek masowo-grzybowego mogło się nam uformować w październiku. Pozdrawiam!;-) Całą relacja z wyprawy pod linkiem: https://www. lenartpawel. pl/pierwszy-wysyp-grzybow-za-nami-czy-bedzie-drugi. html
szerzej:
Na miejsce z przyczyn obiektywnych dojechaliśmy późno. Po drodze widziałem bardzo dużo samochodów stojących przy lesie a na naszym miejscu stało ich pięć. No trudno. Parkujemy, wita nas tradycyjnie miejsowy Azorek melduje gotowość do służby. Zostaje poczęstowany kawałkiem bułki. Rozmawiamy z ludźmi, którzy już wrócili z lasu. Ich doniesienia nie są optymistyczne. W lesie jest bardzo sucho i właściwie nie ma grzybów. Że jest sucho to doskonale wiemy, a że nie ma grzybów - w to nie bardzo wierzymy. Przecież nie zginęły przez kilka dni. Ruszamy więc nie tracąc więcej czasu. Nie trwa długo a znajduję dwa ładne prawdziwe a Lepsza Połowa kilka kozaków. Ruszamy więc swoja trasą. Las jak wspominałem sosna z brzozą a nawet z olchą mocno porosnięty trawą z dodatkiem jeżyn. Trafiamy na pierwsze podgrzybki. Zmieniamy miejsce na las "spacerowy", czyli starodrzew sosnowy, porośnięty jagodnikiem i paprocią. Tutaj dla odmiany spaceruje się jak po parku grzybów za to brak. Trafiają się pojedyńcze podgrzybki za to od razu ususzone :) Wracamy więc na swoją "wyczynową" trasę. Tutaj jest o tyle lepiej, że gęsty podszyt zatrzymuje troszkę wilgoci. Trafiamy na więcej podgrzybków nie całkiem suszonych, znajdujemy maślaki modrzewiowe i kozaki. W dalszej części lasu trafiamy na sosnę przemieszaną z jodłą i świerkiem. Gruby mech trzyma tutaj wilgoć i jest sporo ładnych podgrzybków. Niespostrzeżenie robi się godzina 16 i pomału musimy wracać. Po drodze znajdujemy jeszcze trochę podgrzybków i kozaków i grzybobranie dobiegło końca. Na parkingu wita nas ponownie Azorek. Jakby chciał nam powiedzieć "przypilnowałem wam samochodu należy mi się coś dobrego". Częstujemy go kawałkiem bułki i.... czas wracać. Wspomnę jeszcze o sporej ilości goryczaków. Rosną jakby nie przeszkadzał im zupełnie brak wilgoci. Niestety spotykałem często owocniki poniszczone przez "inteligentnych inaczej" spacerowczów. Pozostawię to bez komentarza.
Pozdrawiam serdecznie Admina i Leśnych Ludków.
szerzej:
Grzybki zupełnie innej jakości. Młode i grubiutkie. Ale co z tego jak do koszyka trafiały same główki. podgrzybki też młodziutkie, w 25% jednak robaczywe. W lesie sporo wilgoci. Generalnie grzybobranie nawet niezłe, ale nie wiem, czy powtórzę tę miejscówkę.
szerzej:
Ogólnie nie miałem lepszego sezonu