szerzej:
Do lasu w samo południe, tak jak czas pozwala i piękny spacer po lesie. Wszędzie słychać było piękną ciszę którą tak rzadko można się upajać. Grzybki piękne dużo robaczywych, ale te zostały w lesie.
szerzej:
Dzisiaj troszkę inne tereny, mieszane one były i strasznie zabałaganione. Ale znam ja je i wiem jakie w nich potrafią rosnąć grzyby. Oczywiście jeżyny na pierwszym niechlubnym miejscu się znów zameldowały. Był piękny mech, mięciutki jak gąbka, i tereny suche iglasto- liściaste. Gdzieniegdzie dąb urósł okazały. Były leśne przeurocze dukty- i cisza w lesie- żadnego nawoływania. A grzybki- one jako najważniejsza atrakcja też się pojawiły. Najpierw zabrałam się za naokoło, po duktach chodzenie, zbierałam po jednym czy trzech. podgrzybki oczywiście. Później jak to ja poszłam na całość. Wdarłam się w sam lasu środek i krążąc jak krążownik zbierałam, zbierałam.... W pewnym miejscu- oczywiście niemożliwych chaszczach w jednym miejscu się obracając znalazłam pięknych dużych twardych jak orzechy, na grubych nogach chyba z 20 szt. To mi się porobiło na + i zaraz przybyło w posiadaniu. Zdarzały się te małe czarne aksamitne młodziuteńkie łebki i też po dwa trzy w jednym miejscu. A na samym początku udało mi się prawie w jednym miejscu borowiki 3 upolować. Jeden padł troszkę w konsumpcji ślimaków. Dzisiaj zebrane grzybki w ilości- podgrzybek 135 + 3 borowiki- przyznać muszę, że jeszcze całkiem zdrowe. Niektóre podgrzybki musiały tylko stracić całą, albo kawałeczek nogi. Jeżyny- tutaj cwane- rosły zaraz przy podłożu, że niestety ale znowu- mimo, że na nie uważałam- choć do kolan mnie nieraz oplotły. W lesie na zbieraniu spędzone ciut więcej niż 1,5 godziny. Objętościowo zbiór przedni- stwierdziłam, że jak na tak piękny poranek to wystarczy. Właściwie to ja się już ich nazbierałam, ale cóż z nałogiem zrobić? Jak nie pójść do lasu? A jak się już w lesie jest, jak nie penetrować wzrokiem po podłożu? Jak po te piękności urocze się nie schylić? I tak będę wszystko na tak robiła, tak długo jak mi sił i grzybów w lasach starczy. A suchuteńko jest- i tak się obawiam, że jak temperatury poszybują w górę, to grzyby w dół nam poszybują. Było pięknie- okazy już w suszeniu- wstępnie w lesie podsuszone. Ściskam Wszystkich serdecznie i cieplutko pozdrawiam :)
szerzej:
bo nie całe 1,5 godziny. Tyle nazbierałam podczas tego pobytu krótkiego, że miałam kłopoty z doniesieniem do samochodu. Tutaj - co zresztą piękne i urocze było, to to że one rosły prawie że na duktach leśnych. I te do najpiękniejszych bym zaliczyła. Najczęściej jednak zbierałam w pięknym mchu, lub gdzieś nie opodal i te znowuż rosły jak sprinterzy na wysokich nogach. Czasem małe łebki, a nogi po pachy czasem były osobniki przy kości na grubych i bardzo twardych nogach. Zawsze coś ostatnio z mymi wyjazdami się dzieje. Niby wszystko spakowane, ale w lesie dopiero się okazało, że nożyk został w domu. Tak, że dzisiaj po wyjściu z lasu nikomu mych zbiorów wolałabym nie pokazywać. Miałam wszystko co z grzybami można przytaszczyć. Grzyby jak ta ściółka- lekko w lesie podsuszone, i do tego też nadawały się w domu. O mych kościach już nie wspominam, jak tak dłużej potrwa, to przy powrotach do domu będę palcami rąk podłoża dotykać. Nie marudzę, wręcz jestem zachwycona, że one radę dają i się tak pięknie pojawiają. Rosły i solo i w grupach po sztuk nawet do dziesięciu. Frajda ze zbierania niesamowita- tym bardziej, że blisko, pusto w lesie, nie ma problemu z parkingiem. A tak nawiasem- to poświęciłam ładnych parę grzybnych sezonów, aby te najbliższe lasy dobrze poznać i móc do woli z nich korzystać. Wszystkich zapaleńców serdecznie ściskam i pozdrawiam :) Ach jeszcze jedno- dziś miałam bliskie spotkanie z sarenką. Kilka metrów nas dzieliło- ona słupkiem stanęła i ja nieopodal kawałeczek od niej. Spotkanie krótkie, ale wprost urocze. :)
szerzej:
Już nie będę wspominać, że tak dzień w dzień do domku tyle towaru z lasów dźwigam. O moich kościach lepiej nie będę wspominać, bo przy skłonach i klękach - a było ich 200- kręgosłup w ładniutką literkę "C" się wyginał. Natomiast przy przemieszczaniu i powrocie dziwnie w "S" prawo, lub lewoskrętne się zamieniał. W lesie rankiem cudownie- jeszcze nie ma żaru z nieba, jeszcze czuję się nocną rosę. Ale podłoże leśne o wodę na głos woła- wyschnięte- kompletnie wyschnięte. Zbieractwo rozpoczęłam okazami borowika pięknego. Kilka z nich w lesie zostawione- tak nikczemnie zarobaczywione. Borowiki przekrój wzrostu dały od rozmiaru "S" po przepiękne "XL". W podgrzybkach, zaś się tak sprawa miała, że były one po lesie posiane w takich grzybnych poligonach. Wspominać nie muszę, że te najdostojniejsze okazy prawie zawsze w jeżynach. Tak się z nimi dzisiaj na obściskiwałam, że dobre chwile później trwały zanim kolce z rąk powyjmowałąm. I wśród tego bractwa- najczęściej w największych krzaczorach rosnących- rozmiary też dopisywały. Były, że tak powiem każdego wzrostu. Od mikrusów, po dojrzałe samce. Chodziłam po lesie tak prawie podwójnie. Jak pod słońce- miałam małe szanse, ale z powrotem, gdy drogę przemierzałam, dopiero co niektóre ominięte- i to w gromadach widziałam. Ściółka suchuteńka- a więc co niektóre z podgrzybków barwy ochronne zmieniły- na bardziej beżowo-popielatą- taką jaśniejszą, że niejednokrotnie zauważałam, je z niejakim zdziwieniem. Przedeptanych kilometrów nie za wiele. Sporo kółek nakręconych w lesie. Widziałam jednego- schylając się rozglądając- nieraz na 10-u się kończyło. Są i rosną- jak długo w tej suszy radę dadzą? pytanie. Brat doniósł mi z Wiórka, że ta m też zbierają. Jutro- co robić- rehabilitacja- i do lasu. Wszystkich Was gorąco pozdrawiam :)