szerzej:
Byłem z psiakiem na spacerze, aż tu nagle poczułem wzrok małych kolegów na sobie. Także ten, zabrałem ich wszystkich do domu. Ogólnie, było więcej, ale dużo spleśniałych i robaczywych.
szerzej:
Nie za bardzo wiem na co liczyłam. Las - jak to w okolicach dużego miasta bywa nie grzeszył wielkością, lecz różnorodnością. Ach i brzózki też tam były. Początki- wiadomo- małe rozpoznanie. Urosło coś, czy może mam wziąć na wstrzymanie. Nigdy nic nie wiadomo, z czym do domu przyjdzie wracać. Ale na samym wycieczki początku- jest jegomość borowik, i to całkiem wyrośnięty, kawałeczek dalej następne piękne jasne kapelusze do zbioru zachęcają. Szczęście na twarzy, radość w serce. Dalej w igliwiu, albo tuż przy szyszce podgrzybek- czasami sam jeden, czasem w kilkuosobowej grupie. Przy każdym kroku mech pod stopami ugina się jak gąbka- cudownie. Dalej mała leśna wśród sosen polanka- same igliwie i szyszki. I tutaj to ja zabawiłam dłuższą chwilkę. A to w niewygodnym przysiadzie, a pod koniec na kolanach. Polanka borowików, ale nie takich, co to z daleka kłują w oczy- tutaj wszystkie skrzętnie pochowane. Górki- z lekko odchylonym igliwiem i piachem, a pod nimi jasne borowate łebki. Tam raz za razem nazbierałam ich chyba ze sztuk 20. Dalej skrajem lasu i leciutko w głębi pomykam, i tu skłon jeden, za kawałek kilka. podgrzybki raczej rosnące samotnie, ale i grupowo też się pojawiały. Podobnie jak w borowikach ich rozmiary od "S" do "XL". Jest jedna, druga brzózka, a pod nimi koźlaczki trzy sztuki. Dalej troszkę podgrzybków, gdzieś w mchu dorodny borowik. Na lasu następnym skraju znów mały zagajniczek- taki brzozowy - zaglądam, obchodzę i już miałam dać za wygraną, lecz moją uwagę coś przyciąga- koźlaczek. Chodzę w kółko jak lekko nakręcona i dozbierałam jeszcze troszkę tego bractwa. Niby las blisko miasta usytuowany, a w nim cisza, zero ludzi, a już broń Boże grzybiarzy. Itak w ciszy, w słoneczku z czapą na oczach naciśniętą spędziłam przepiękny niedzielny poranek w lesie. Kosz prawie pełen, waga 2,1 kg, dość różnorodne okazy, buźka ucha chana- w lesie spędzone przemiłe dwie godziny. Czas najwyższy na pachnącą kawę................. Serdecznie i cieplutko wszystkich Was pozdrawiam :)
szerzej:
Sezon rozpoczęty. Jak się taka pogoda utrzyma będą żniwa. Pozdrawiam wszystkich grzybomaniaków.
szerzej:
Według moich ustaleń miało być rankiem bezdeszczowo, a więc zamiast kurtki deszczówki, leciutki polarek. I tak jakoś szybciutko w moich lasach się znalazłam licząc na małe co nieco. Początek spędzony blisko dróżek- a tu mały borowik, a tu jeden, drugi trzeci podgrzybek- małe dodam tylko. Ale jak one tak blisko drogi rosły sobie, to nie wytrzymałam i w głąb lasu pognałam. A tam, to albo centralnie w pajęczynę wpadłam, kończąc z dyndającym na daszku pająku, a to jakieś gałązki oczu pozbawić mnie chciały, nie mówiąc, że te same gałązki tylko w listki ubrane sprawiały mi po drodze miły prysznic. Poruszałam się w mchu, igliwiu, szyszkach- niby to bractwo nie za bardzo wyrośnięte, ale i tak preparat nie dał rady- buty i skarpetki mokre. Z taką euforią zaczęłam z podłoża a to podgrzybki, a to borowiki wydłubywać, że na śmierć o fotkach zapomniałam. O smarcie przypomniałam sobie dopiero jak ostatniego koźlarza prawie że zerwałam. Kosz prawie w połowie grzybkami napełniony, jaka przeszczęśliwa i mile przez moje lasy zaskoczona. Wreszcie nie jeden czy kilka, ale jak dla mnie dość sporo. Pogoda dopisuje, noce ciepłe, w dzień i słoneczko się nieraz pokaże, oby tak dalej i myślę, że za niedługo będą pełne kosze- buziaczki- serdecznie i cieplutko pozdrawiam :)
szerzej:
Ponownie grzybiarzy pełno, ganiają po lesie z niemal pustymi wiadrami. Po deszczach w minionym tygodniu grzybki się ruszyły, ale same gęsie pępki, ewentualnie czarne łepki. Wszystko młode i niezbyt duże, ale i tak dużo robaczywych, albo już pleśniejących.
szerzej:
Padało u nas ostatnich kilka dni z rzędu, grzyby się wzięły. Ściółka mokra, grzybiarzy jak mrówków, w większości rozczarowanych (klasycznych borowików/kozaków/podgrzybków brak). W naszych okolicach jakoś ludzie nie zbierają gęsich pępków, a to właśnie je można teraz w naszych lasach znaleźć, jak się wie, gdzie szukać;)
szerzej:
Rok temu byliśmy w tym samym miejscu - wówczas susza i brak jakichkolwiek grzybów.
Zatem Grzybiarze, zaczyna się! Sezon otwarty!
szerzej:
Suma suma sumarum zaowocowało zebraniem: prawdziwki 2, piaskowiec modrzak 2, podgrzybki 6, kozak pomarańczowy 1, kozak babka 1, kanie 2, mała kępka boczniaka, no i ulubione kureczki około 40 dkg. Muszę przyznać że pomimo częstych opadów, ściółka miejscami bardzo sucha. Grzyby dopiero zaczynają się pojawiać, trzeba jeszcze trochę poczekać. Pomimo małej ilości grzybów 🍄, spacer bardzo udany, temperatura optymalna (około 20 st.) Pozdrawiam 😊 serdecznie wszystkich Grzyboświrków.
szerzej:
Wiadomo były też maślaki i to w dwóch odsłonach: zwyczajne i młodziutkie ziarniste. Wreszcie wchodząc w wysokie sosny pod stopami wszędzie mokro. Ostatnio zainwestowałam w półbuty nieprzemakające, a więc myślę sobie z lasu wrócę suchą nogą. Zobaczymy. Pobieżnie spenetrowana sosna wysoka, i tak tam gdzie coś być powinno- niestety puściutko. Następne w kolei było poletko mechowo-trawiaste to moje borowikowe. Są - hura- i nic to, że tylko dwa borowiki urosły. Dobre i to na łez otarcie. W dalszej części lasu to tu to tam rośnie sobie brzoza przecudnej urody- i pod jedną z nich pochowany pod listkiem, do pnia przytulony koźlaczek wzrostu średniego- ale niestety tylko jeden. No to co dalej robić- butki jeszcze dawały radę, suchuteńkie- namiar wzięłam na zagajnik sosnowy. A tam wiadomo- trawy po pas, mnóstwo innego średniego wzrostu zielska, a i te niskopienne roślinki też gdzie nie gdzie z piachów wyglądały. Pierwsze kroki w ten meksyk- wszystko to co poniżej kolan zlane dosłownie wodą- rosa jak się patrzy. Ja natomiast nie bacząc pod nogi zagłębiam się w te tematy w poszukiwaniu maślakowatych. Jest pierwsza rodzinka 6-osobowa. Dalej w niższych chwastach maślaczki ziarniste. Mokre, mokrusieńkie, wyślizgują się z dłoni, ledwie można je za kapelusz złapać. I tak po podliczeniu w domu tych maluchów okazało się być 49 szt. Nie wspomniałam jeszcze, że już po 15 minutach bytności w tym mokrym terenie buty powiedziały dość i nasiąkły wodą jak przysłowiowa gąbka. Skarpetki trzeba było wyżąć. Droga powrotna biegła też wśród wysokiej sosny, ale tak zupełnie z innej strony. I patrzę - jest 1 34 podgrzybek- malutkie, pięknie wybarwione brązowe łebki. Za kawałek piąty. Do tego wydziubałam jeszcze 3 małe borowiki. Ach na śmierć zapomniałam, że w zagajniku, na środku jak świece rosły dwa duże rydze. Tak, że różnorodność duża, choć ilość już nie za bardzo. Sezon się zaczyna- nic tylko lasy odwiedzać, oczęta wysilać, bo niektóre takie pochowane, że w ogóle ich nie widać. Życzę wszystkim przemiłych spacerów i jak największej ilości grzybów- pełnych koszy- serdeczności :))))