szerzej:
Zaczęło się szukanie prawdziwków. Mimo, że wyhamowały nadal sporo małych grzybkow. Te niestety bardzo objedzone, większe w lepszej kondycji. Żadne jednak nie są robaczywe. Bardzo dużo aksamitków, rosnących po kilkanaście sztuk. Te również cieszą się świetnym zdrowiem. Ściółka jest wilgotna, jest ciepło. Jest Ok.
szerzej:
W ciągu ostatnich dwóch tygodni - po raz pierwszy od około 20 lat - zbieram tylko borowiki, bo nawet na podgrzybki szkoda miejsca w wiadrze. Szaleństwo! borowiki rosną wszędzie, nawet w lasach w których nie widziałem ich od lat. Do tego suche lato sprawiło, że są w 95 % zdrowe. Od kilku tygodni zauważam, że bogactwo grzybów sprawia iż nikt nie zbiera maślaków. W efekcie rosną kabany tak wielkie, że uginają się pod ciężarem własnego kapelusza. Co ciekawe ostatnio zauważam, że podobne zjawisko zaczyna dotyczyć również podgrzybków. W obecną sobotę - poza zbieranymi dla siebie borowikami - miałem również zamówienie na podgrzybki. I 14 litrowe wiadro uzbierałem w 15-20 minut. Powtarzam: szaleństwo. Niech trwa jak najdłużej.
szerzej:
Borowiki pierwszy raz znalazłam. Aż cztery sztuki. Piękne. Las prześliczny. Od grzybów aż się roi. Szkoda, że tak krótko byłam 😳
szerzej:
W dniu dzisiejszym udaliśmy się wraz z moją Lepszą Połową odwiedzić nasze stare miejscówki w okolicach Bobrowa Pomorskiego oraz odległej o około 3 km Wąsoszy. Pozostawiamy Fiata przy drodze i ruszamy do boju. Niestety jakoś tradycyjnie blisko wioski grzybów prawie nie ma a od naszych miejsc dzieli nas około 3 km. Ale co tam, czego się nie robi dla porządnych zbiorów. Na miejscu spotyka nas niezbyt miła niespodzianka spowodowana działalnością leśników chyba trzebież częściowa się to nazywa. Poruszanie się po lesie jest mocno utrudnione z powodu pozostawionych gałęzi. Może to i zresztą lepiej: Trzeba wobec tych przeszkód chodzić bardzo powoli :) Zabrane przez nas naczynia dość szybko napełniają się podgrzybkami i maślakami, no ale nie do końca nam o to chodziło. Idziemy jeszcze dalej w głąb lasu. Zaczynamy penetrować wspomniany starodrzew bukowo sosnowy. Na efekty nie czekamy długo. Rośnie sporo prawdziwych, chociaż bardzo się maskują wśród opadłych liści. Dodatkowo sprawdzamy nasłonecznione polanki pośród starodrzewiu też z niezłym skutkiem. Mniej liczne są tutaj podgrzybki brunatne, ale masowo rosną niezbierane przez nas podgrzybki złotawe. Trudno wyrokować czy będzie jeszcze jeden duży pojaw prawdziwych jaki miał tutaj miejsce gdzieś około 20 września, przechwalali się nam znajomi ileż to prawdziwych nazbierali :) Ale duża ilość wilgoci i zapowiadane ocieplenie pozwalają z optymizmem patrzeć w przyszłość. A i jeszcze jedno. Niewątpliwie czeka nas bardzo ostra zima skoro nawet Głaz Leśny zaopatrzył się w solidną czapkę z mchu. Serdeczne pozdrowienia dla Admina i Leśnych Ludków.
szerzej:
W najbliższym tygodniu jest splot różnych spraw, stąd nie wiem jak będzie z grzybami, najmniej do 22 października. Jakby nie było na pewno nie będę mógł sobie pozwolić na robienie opieniek w occie, a wszystko wskazuje, że te już na moich miejscówkach są. Zobaczymy co będzie w niedzielę, bardzo poważnie zastanawiam się, by porzucić rower i udać się pieszo w Puszczę Bukową w poszukiwaniu borowików. Razem to już sześć znalezionych pod rząd zdrowych borowików, tej jesieni, przez całe lato napotkałem ze 20, z tego 100 % robaczywe. Czy warto teraz próbować szukać borowikowych miejscówek ? O ile w terenie nizinnym rower, mapa w kieszeni i nie przejmowanie się gdzie wyjadę, daje mi przewagę, to w Puszczy Bukowej, górzystej z dużą ilością trudnego terenu jest kulą u nogi. Może wymyśle coś innego ? Zobaczymy, jak się to wszystko ułoży.
szerzej:
Oba grzybobrania niespodziewane, na spacerze z psem, po rutynowym grzybobraniu w lesie. Grzyby po prostu się narzucają. Psu dałem powąchać i pouczyłem czego ma szukać, więc jeżeli zechce współpracować, to w w następnych dniach będzie jeszcze lepiej. Jeżeli nie zechce, to niech zapomni o codziennej misce psiego salami. Dostanie tylko grzyby.
szerzej:
Te nadodrzańskie lasy mają swoją odrębność - sezon grzybowy tu jakby się dopiero zaczynał. Dwa tygodnie temu nie było żadnych grzybów, teraz pokazały się małe podgrzybki, czyli wszystko jeszcze przed nami.
szerzej:
I tutaj śmiało mogłabym napisać - 200 na godzinę. Tylko jest jeden problem - jakość tych grzybów. Bardzo dużo wyrośniętych owocników, przemoczonych, często podpleśniałych. Do wielu z nich dobrały się już skoczogonki. Było to więc nie grzybobranie tylko grzybowybieranie. Ale i tak w ciągu niespełna dwóch godzin udało nam się nazbierać po koszu ładnych, małych i średniej wielkości grzybów. Myślę, że wybierający się w weekend na grzybobranie, mogą liczyć jeszcze na pełne kosze, o ile zawędrują głębiej w las. Dzisiejsza wyprawa bez telefonu, więc zdjęcie z ostatniego leśnego paceru.
szerzej:
Odnosząc się do „afery grzybnej” z moim udziałem, sprzed trzech dni wyjaśniam. 1. wyrzucone grzyby zostały w lesie, a więc będą wysiewać zarodniki, to samo dzieje się z każdym nierozerwanym grzybem, gnije i rozkłada się. Z punktu widzenia przyrody, odniosła ona z tego korzyść. Lepiej by było gdybym ich nie zebrał, ale skoro już zebrałem, nie przypuszczając co mnie spotka na grzybobraniu to zawsze lepsze dla lasu jest to, że tam zostały niż gdyby zostały wywiezione.
Dziwne, że nikogo nie razi sytuacja gdy ludzie zbierają po kilkadziesiąt kilogramów grzybów, są natomiast zbulwersowani, gdy raz na kilka lat pozbyłem się gorszych podgrzybków nie wiedząc przecież, ze znajdę taką miejscówkę.
Napisałem w relacji, że dookoła nie było grzybiarzy, a grzyby zostawiłem właśnie dlatego, ze nie byłem w stanie więcej zabrać Nie jest mi obce oddawanie grzybów innym osobom, a jeden z moich ostatnich koszy, oddałem w całości dla osoby, która nie może udać się do lasu.
Nigdy będąc świadomym, że grzyba nie wykorzystam nie zbieram żadnego grzyba.
Na ostatniej miejscówce, co widać nawet na zdjęciu, wybierałem tylko większe owocniki, by jak najwięcej zostało dla innych i w przeciwieństwie do wielu osób zbierając grzyby, pomijam te najmniejsze i zostawiam do podrośnięcia.
Pomijając to, przydało by się by ludzie w internecie używali słów adekwatnych do rangi wydarzenia, jednorazowe zostawienie starszych podgrzybków w lesie, nie jest tej rangi wydarzeniem by pisać o „upadku obyczajów”, czy o „hańbie” i „dożywotnim zakazie do lasu”.
Rozumiem krytykę, ale słowa użyte zostały takie, jakbym za każdym razem zbierał i wyrzucał dla zabawy grzyby. Wyrażam szacunek dla tych osób, którzy będąc w podobnej sytuacji mając np. kosz zajączków, którzy natknęli by się na miejscówkę z borowikami, nie mogąc zabrać jednego i drugiego nie zostawili by tych pierwszych. Dziękuję też za wszystkie głosy rozsądku.
Chciałem się jeszcze odnieść do terminu "czarne łepki" użytego przeze mnie poprzednio, jest to nazwa potoczna, więc w różnych środowiskach może ona oznaczać co innego, dla mnie ten termin oznacza ogól borowikowatych o ciemnych, czarnych kapeluszach, najlepiej grubych nogach, szczególnie te nie siniejące po dotknięciu, takie nadające się do "octu". Jest to podobny problem, do tego jak goryczaka żółciowego nazywa się szatanem, a nawet co była dla mnie zaskoczeniem, okazuje się, że niektórzy czubajką nazywają jeden z jadalnych gatunków muchomora.
szerzej:
Po pobudce w dniu dzisiejszym i rzucie okiem za okno stwierdziliśmy, że przepiękna deszczowa pogoda w sam raz nadaje się na kolejną wycieczkę do lasu, w którym oczywiście przestanie padać i się przejaśni. A mapy radarowe? E kto by tam wierzył tym łapiwiatrom :) Tak więc po śniadaniu i drobnych zakupach pakujemy wiadra i sztormiaki do Fiata i jedziemy do lasu. Wcześniej odbyliśmy dłuższą naradę produkcyjną co do miejsca grzybobrania. Po dyskusji wszystkich za i przeciw postanowiliśmy niejako dokończyć penetrowanie lasów pomiędzy Cieszynem a Rzepowem i Głeboczkiem. Jedziemy więc nieco inną trasą i zaraz za Cieszynem wypada nam pierwszy postój. Na marginesie faktycznie przestaje padać drobny kapuśniak ale za to zaczyna grubsza mżawka :) A resztę uzupełnia woda strącana wiatrem z drzew. Chyba jednak wyszło to nam na dobre gdyż po przybyciu na miejsce stwierdziliśmy, że plecak z zapakowaną wodą pozostał w domu. Przynajmniej mi nie zmókł :) a na brak wody raczej nie narzekaliśmy oboje :) Las i nasze miejscówki pozmieniały się diametralnie przez działaność leśników. Nie było nas tutaj ładne kilka lat. Całe połacie starodrzewiu zostały wycięte, w tym miejscu rośnie młodnik i to już dobrze podrośnięty. Ruszamy więc nucąc deszcz jesienny deszcz. Na pierwsze podgrzybki nie trzeba czekać. Pojawiają się całymi rodzinkami, ale muszę przyznać że jest ich nieco mniej niż wczoraj. Może dlatego, że penetrowaliśmy nieco inny typ lasu. Natomiast liczniej pojawiają się prawdziwe co nas bynajmniej nie martwi. Jest znacznie więcej niż wczoraj maślaków i to młodych, zarówno zwyczajnych jak i modrzewiowym a ładnej złotej barwie. Pochmurny i krótki październikowy dzień nieubłaganie się kończy. Prawie po ciemku wyciągam jeszcze trzy boletusy spod buczyny, na koniec tradycyjnie zabieramy kilka leśnych "schabowych" na kolację (tych rośnie ogromna ilość) i czas wracać.
Ps. Ze względu na niezbyt korzystne meteo nie robiłem dzisiaj zdjęć, załączam tylko fotkę zrobioną już w domu z częścią zbiorów.
Serdecznie pozdrawiam Admina i wszystkich Pozytywnie Zagrzybionych.
szerzej:
PO miesięcznej przerwie mogliśmy się znowu zameldować wraz z Lepszą Połową w przepięknych lasach Pomorza Zachodniego. Na początek postanowiliśmy odwiedzić naszą starą miejscówkę a właściwie to kilka miejsc pomiedzy Cieszynem a Rzepowem i Głęboczkiem. Mieliśmy :) ale musieliśmy dać sobie spokój już po pierwszym miejscu zaraz za Cieszynem :) No ale po kolei. Jazda samochodem za Złocieńca nie trwa długo. Na pierwszy ogień bierzemy na celownik miejsce zwane przez nas kwadratami lub szachownicą z racji posadzonych w szachownicę sosen i brzóz. W sosnach w poprzednich laatch była ogromna ilość rydzy a w brzozach kozaków. Nie tym jednak razem. I owszem trafiamy czasami na "rudego" ale w porównaniu do lat poprzednich jest ich niewiele. Troszkę lepiej jest z kozakami. Natomiast w ogromnej ilości rosną kanie. Z grzybów niejadalnych i trujących uderza masa muchomorów czerwonych i tradycyjnie olszówek. Muchomorki rosną sobie w harmonii z innymi gatunkami nawet z prawdziwymi :) Dziwne jest, że na tym miejscu nie trafiamy na podgrzybki, jeśli nie liczyć nie zbieranych przez nas podgrzybków złotych. Tych rośnie cała masa. No ale to tylko do czasu. W końcu znajduję rodzinkę tak ze 30 sztuk, Żona kolejną. Idziemy pomału dalej z intencją spenetrowania starodrzewiu sosnowego pod kątem występowania boletusa. Tak ale... nie pozwalają nam na to podgrzybki zazdrosne jakieś o te prawe czy co? Pojawiają się w ilościach jakby ktoś je celowo siał. W tym miejscu zaznaczam, że pomimo wieloletniego włóczenia się po lasach nie tylko w Polsce taki potężny wysyp trudno mi sobie przypomnieć. Owszem podrzybków bywało całkiem sporo a jak ktoś zna tutejsze lasy to bez trudu znajdował takie leśne "grządki" obsiane podgrzybkami. Ale to były miejscówki a w tym roku podgrzybki rosną wszędzie. Wystarczy po prostu wejść do lasu :) Nie pozostało nam nic innego jak strategiczny odwrót do samochodu, pozostawienie łupów w sammochodzie i ponowny wymarsz na miejscówkę. Idziemy fragmentem niedokończonej autostrady Berlin-Królewiec. Widać tutaj wykonane nasypy i jakieś inne prace ziemne, samej autostrady na szczęście nie zdążono zbudować. Wchodzimy we wspomiany starodrzew sosnowy gdzieniegdzie poprzetykany świerkiem i brzozą. podgrzybki meldują się a jakże całymi gromadami, ale mając pod dostatkiem chętnych do zabrania wybieramy tylko te eksportowe :) W końcu pojawiają się i prawdziwe a tutaj prym wiedzie moja Lepsza Połowa. Trudno muszę przełknąć gorzką pigułkę i za karę nieść jej wiadro z grzybami. Trafiamy na nieliczne kurki (co się z nimi stało w tym roku nie wiem) i nieco liczniejsze maślaki. Wracamy czymś w rodzaju przesieki pomiędzy starodrzewiem sosnowym a młodniakiem. Tutaj udaje mi się nieco odkuć jeśli chodzi o prawe :) Co niestety nie zwolniło mnie z karnego noszenia wiaderka :) A ponieważ dzień pomału się kończy i czas było wracać zbieramy szybko kilka kań dla urozmaicenia kolacji. Do tej pory nie zbieraliśmy ich ze względu na ich kruchość. Jeszcze rzut oka na miejscówkę kilka głębokich wdechów leśnym powietrzem i wracamy przerabiać nasze zbiory :)
Pozdrawiam serdecznie Admina i Leśnych Ludków