(25/h) Niedzielny wyjazd na kawę do rodziny, a przy okazji misja polatania po tamtejszych lasach. Grzybiarzy tłumy, słońce dawało 23 stopnie więc niełatwe grzybobranie. Choć lasy super dla grzybobrania z dziećmi, bo nie ma krzaków, zarosli i trawy. Trzeba sporo przejść żeby nie zbierać resztek po poprzednikach, ale dzięki temu można znaleźć miejscówki z dużą ilością podgrzybka różnej wielkości i rodzaju. Kilka sztuk prawdziwków. Trafiła się 1 zielona gąska, czyżby zwiastun końca sezonu?
(80/h) Przede wszystkim podgrzybki - wynik dotyczy małych (do octu), większych (powyżej 3 cm średnicy) nie zbieraliśmy, a było ich na wiadra. Jednak mocno punktowo - były oddziały z wyłącznie starymi grzybami, takich z młodszymi należało poszukać. Obok podgrzybków wysyp kań (zebrane 40 sztuk) i nadal sporo maślaków. I oczywiście tłumy grzybiarzy.
(20/h) Okolice jeziora Rogozińskiego - głównie podgrzybki i kanie, miejscami maślaki. W lesie tłumy grzybiarzy, ale chyba każdy z czymś wyszedł. Dużo grzybów starych, ale dało się wyszukać i takie w ocet.
(70/h) Las liściasty. A pisałem wcześniej że się kończą. Nic bardziej mylnego, jest wysyp! W lesie jest cudownie, sowy widać z daleka. Opieniek nie wliczam, ale też jest zatrzęsienie, młodziutkie jak malowane.
(10/h) Borowików kilka sztuk, koźlarzy coraz mniej, podgrzybek jeszcze się trzyma, ale pełnia sprzyja owadom i grzyby nie są już wegańskie. Dziś rekord pod względem ilości grzybiarzy, parkingi pełne, pobocza dróg także. Nie wiem czy po weekendzie będzie co zbierać... będzie a mianowicie śmieci.
(100/h) Masa podgrzybków, rosna grupkami, jeden obok drugiego, mozna kosą kosić. Pojedyncze prawdziwki, kurki, zajączki, maślaki.
Najlepszy rok dla grzybow od kilku lat wstecz
(100/h) Koniec sezonu zbliża się wielkimi krokami. Grzybów jeszcze sporo jak i grzybiarzy. Każdy z lasu wychodzi zadowolony z pełnymi koszykami, ale niestety grzyby coraz większe, robaczywe, skapuciałe. Mimo sprzyjającej pogody małych grzybów brak, co zwiastuje koniec wysypu, który rozpoczął się ok. 2 tyg. temu. W kilka godzin zebrałem masę podgrzybków, kań, maślaków, kilka pięknych okazów borowika, kozaki
... szerzej o tym grzybobraniu ...
W lesie o 7-30 w lesie dalej wilgotno i w porównaniu do poprzedniego tygodnia przyjemnie na plusie 12 stopni Pierwsza miejscowka za Wypalankami w kierunku linii wysokiego napiecia duzo podgrzybka rosnacego wszedzie po kilkanascie sztuk kolo siebie grzyby przewaznie w jezynach i paprociach widac juz w tym miejscu efekty zbieraczy na czystym podłożu grzyby prawie wyzbierane ale i tak cale czubate wiadro 25 litrowe cale ludzi w tym miejscu bylo sporo Druga miejscowka to za Podlesiem odkryta rok temu i tam byl szok nikogo tam nie bylo od poczatku wysypu z kolan nie można bylo wstac grzyby wszędzie i nawet trafily sie prawdziwki i kozaki majac juz 2 czybate wiadro powiedzialem dziekuje bo co z tym zrobić biore tyle ile jestem w stanie przerobic! Tak wiec kończąc życze Wam takich zbiorow....😄
(80/h) zbierane w godzinach popołudniowych śliczne małe brunatne podgrzybki w lesie iglastym. Po powrocie do domu stwierdziliśmy, że w środku niektórych ok 1/3 w kapeluszach są ciemni plamki /jakby zmarźnięte / nadające się do kosza. 1 szt - kania
(25/h) Lasy dębowe koło Raszkowa, gmina Ostrów Wlkp.
W lesie byliśmy pierwsi na parkingu, o 6.30 rano jest niestety dalej ciemno:-) W lesie dalej mokro, cała masa trujących grzybków w różnych stadiach rozwoju. Z jadalnych dalej pojawiają się podgrzybki, z przewagą w wieku senioralnym. Występują po max 2-3 w jednym miejscu [tydzień, dwa tyg temu w tym samym lesie kosiłem kolonie do 60 szt w jednym miejscu]. Są też młode, idealne do octu, lecz jest tych mniejszość. Do zbioru podgrzybków doszły maślaki znalezione na skraju drogi. Borowika niestety ani widu, ani słychu, mimo odwiedzenia kilku miejscówek
(35/h) Trzecia kolejna sobota, ta sama okolica i po raz kolejny grzyby nie zawiodły:-) Są co prawda oznaki że sezon powoli mija a i kilkudniowy przymrozek też zrobił swoje. Głównie podgrzybki i maślaki, kilka kurek i sów.
(45/h) Las mieszany. podgrzybki w większości malutkie, ale już pojedynczo. Do tego 3 piękne siedzunie. Ta pogoda się jednak grzybkom nie przysłuży. Spadło 20 mm w ostatnich dniach, a w lesie jakoś sucho. Czubajek gwiaździstych nie wliczam, a można ich jeszcze nazbierać. Też zaczynają wysychać i są coraz bardziej skarlałe.
(70/h) Wiadomo dzisiaj sobota- więc wszyscy do lasu- ja również pognałam, ale żeby śmieszniej było, to w granicach miasta. Zbiór dzisiejszy to - podgrzybek piękny suchuteńki zdrowy 130 szt do tego koźlarze różnej maści 17 oraz dwaj królowie lasu- borowiki...……….. Las sosna z domieszką dość pokaźną krzewów różnorakich, dość gęsto rosnących- szperanie skutecznie utrudniających...……...
... szerzej o tym grzybobraniu ...
Ranek ciepluteńki, bo aż powyżej 13 stopni. Wyjazd rankiem. W lesie zbieranie dwie godzinki. Tyle wystarczyło, aby kosz napełnić po dekiel. W lesie żółwim krokiem przedeptanych 2,5 kilometra, troszkę chyba z dojściem. Do lasu wejście jakby troszkę za wcześnie. Chmurno i pięknie wietrznie. Sosny, tam do góry chwiały się i czasami skrzypiały, głośno szemrały, tak, że akompaniament lasu dawał znać o sobie. Na samym początku trzeba było ustalić, gdzie to one dziś urosły. Czy mchy sobie wybrały, czy też po igliwiu latać wzrokiem. Te rosnące na igliwiu są najbardziej pożądane- suchutkie, wypasione, poukrywane. One zawsze jakąś kryjówkę sobie znajdą. Początek zbierania- pierwsze piękne łebki. Suchutkie, pięknie okrąglutkie. Rosły raczej średniaki i większe sztuki. Maluchów we mchu prawie, że nie było. Żeby je wyłuskać z lasu, musiałam wciskać się w gęste krzaki, spódnice z liśćmi unosić im go góry. A i to nie pomagało- po twarzy delikatny masarz gałązek jeszcze z liśćmi. A pod nimi - one- pojedynczo i w rodzinach. W co niektóre po prostu sobie wdepłam. Wśród brzózek oczywiście kozaki. Dwa pierwsze- czarne kapelusze nic od otaczającego ich podłoża się nie różniące. Inne miałam podane jak na dłoni. Dziki tam kursowały, poryły, grzybów nie uszanowały. Wystarczyło pozbierać. Najtrudniej pierwszego borowika z krzaków wyciągałam. Nie dość, że na kolanach- nie pierwszy dzisiaj raz- w tym jedno chore- to jeszcze musiałam się prawie położyć. Wykręcić mi się go nie udało. Musiałam go wyrwać. I tak zbierania w szarości minęła godzinka- druga natomiast śmignęła w towarzystwie słonka. Delikatnie po lesie świeciło. Wyprawa, choć bardzo bliska, niezmiernie udana. Grzybów na wadze 2,75 kg. Ambrozja. Jesień, z cudownymi na igliwiu żółciutkimi liśćmi, szeleszczącymi przyjemnie przy stawianych krokach. Było cudnie, pięknie. Wróciłam do domu zadowolona i nasycona lasem. Wszystkich Was moi drodzy oraz Pana Marka serdecznie pozdrawiam. Ach- jeszcze jedno wrażenie- nożem ich krojenie- jak w masło. Rewelacja- serdeczności z jeszcze grzybnych nizin :)))))))))))))
(40/h) las sosnowy, podgrzybek brunatny ładny, z grubymi korzeniami, przewaga średnich, mało dużych, stosunkowo dużo małych tzw. octówek, grzybów zdecydowanie mniej niż w ubiegłym tygodniu
(20/h) Również same czarne łepki. Tym razem trafiłem na 2 rodzinki po 4 większych, zdrowych grzybów, kilka rodzinkę mniejszych... I dalej same malutkie.
(15/h) W sumie może z 30 sztuk czarnych łepków. Piękne, młode zdrowe. Był to mój pierwszy raz w tym lesie. Ludzi mało, tak jak grzybów. Po 2 godzinach pojechałem kawałek dalej.
Jak ja zazdroszczę wszystkim 300/h :)
(60/h) Las sosnowy, malutkie podgrzybki z przewagą brązowych, same zdrowe. Trzeba ich dobrze wypatrywać bo głęboko w mchach lub pod gałęziami siedzą. Trochę starych, przemrożonych. Najlepiej poczekać kilka dni aż podrosną:-)
(25/h) Tym razem trochę dalej, dzisiaj spokojnie bez współgrzybiarzy. Ale efekt był nawet bardzo zadawalajacy. 2 godz w lesie w 2 osoby: 13 prawdziwków, 5 kozaków szarych, spora garść rydzow (pierwszy raz znalezione w tym lesie), pogdrzybki i 5 l wiaderko ślimaków maślaków. Pojawiają się młode kanie.
(15/h) Miejscówka ta, co zwykle. Niedawno zastanawiałam się jeszcze, co znaczy "efekt wyzbierania", a dziś miałam go w realu i nawet się ucieszyłam, bo po pierwsze primo: weszliśmy w las, który wcześniej jakoś mnie nie zachęcił i nazbieraliśmy ślicznych zajączków, a po drugie primo: można było połazić, pocieszyć się każdą sztuką. Efekt ilościowy: 29 brunatnych, 17 zajączków, 2 kozaki, trzy garście ucha bzowego. Natomiast królewnami dzisiejszego dnia zdecydowanie są gąsówki (Lepista nuda), na widok których aż zapiałam z zachwytu :) Od niedzieli grzyby już rozdaję, ale gąsówki i ucho moje, moje, moje!
... szerzej o tym grzybobraniu ...
Pogoda piękna, w lesie mało grzybów (i ludzi). Myślę, że następny "wysyp" dopiero za kilka dni, może bliżej wtorku-środy, jeśli prognozy (ciepło) się utrzymają. Z tego, czego nie brałam dziś do domu: sporo kani, młode i bardzo młode opieńki, sporo gołąbka wybornego.
(60/h) Jak by się ktoś pytał, to dziś również w lesie, z tym, że w troszkę innej stronie. Taki las co wszystko sobie w nim w zgodzie rośnie. Oczywiście sosna. Dalej są krzaczaste różne mniejsze a i większe krzewy. Porzucone gałęzie, omurszałe i takie, co to jeszcze są w brązowo- szarym kolorze. Troszkę mniej niż wczoraj zebrać mi się udało. Czas pobytu podobny półtorej godziny. podgrzybki w ilości 90 szt + 1 borowik. Ten chyba na pocieszenie. Oczywiście na jego widok cała byłam rozradowana. Jeden bo jeden, ale cieszy bardzo...………..
... szerzej o tym grzybobraniu ...
Raniutko, za oknem dość wietrznie. Ale i drogi jakby podsuszone, na opady nic nie wskazywało. Nie żebym narzekała- była potworna susza- a więc niech chociaż teraz pada. Jak ktoś do lasu chce pojechać, to i tak pojedzie. W mżawce, czy w słoneczku. A dzisiaj wędrówka w lesie przy nisko świecącym po oczach słoneczku. Zawiewało, a zawiewało. Ale choć z daszka na oczy nic mi nie kapało. Najpierw las trzeba było poznać. Gdzie to one do wzrostu miejsca sobie wybrały? Czy je piękne znajdę w igliwiu, czy też dzisiaj będą długie nogi z mchu wyciągane? Dobre pytanie na początek. Zbieram grzyby od dawna i jak mi się zdaje ich numery z chowaniem mam nieco rozpracowane. Wiadomo- gałęzie się po lesie walające- obejść i popatrzyć z każdej możliwej strony. Ale one i pod najmniejszą leśną roślinką potrafią wyrosnąć. Dziś zabawa była przednia. Co prawda po wczorajszym lądowaniu lekko byłam obolała, ale jak znalazłam pierwszego, a za chwilę następnego łebka- to tak jak po błyskawicznej rehabilitacji. Las, a w nim grzyby są lekarstwem na wszystko. Powietrze w lesie cudowne, wilgocią i zapachem leśnym przesycone, między pniami drzew figlujące słoneczko, wietrzyk włosy rozwiewa- ambrozja, po prostu cudownie. Do tego wszystkiego w koszu powoli i grzybków przybywało. Były miejsca, gdzie rosły zbiorowo. Pokręcić się tylko troszkę było trzeba. Borowiczek znaleziony w kołdereczce z igliwia i szyszek, ledwo mu łebek delikatnie prześwitywał. Znowu w lesie, znowu grzybny zapaszek jest w domu. Jesień- to magiczne słowo- kocham jesień, las wygląda cudownie. Wszystkich Was z mych grzybnych nizin serdecznie pozdrawiam- choć dziś w lesie delikatne były górki---------- :)))))))))))))
(300/h) Cisza, spokój i ojojoj boli kręgosłup i kolana. Po tygodniu odwiedziłam ulubioną miejscówkę. Grzybów masa, można wybierać na co ma się apetyt. Tym razem oprócz podgrzybków znalazałam kozaki, maślaki i 1 prawdziwka. W Poznaniu lał deszcz a tam cudnie. Cudny grzyboświrnięty dzień 🍄🔪🌲😘
(200/h) Mnóstwo podgrzybków, kilka zajączków, momentami jak na jagodach, więcej kucania niż chodzenia, kilkanaście grzybów w promieniu 2 metrów. Las sosnowy, wilgotny, najładniejsze okazy w świerkowym.
(70/h) Byłam na grzybach- jakby to jakaś nowość była. Ale pisać nie muszę, że w tym sezonie- późno, bo późno- ale troszkę za grzybkami się nachodziłam. Skutki tych wypadów wcale nie tak opłakane. Nawet śmiało mogę powiedzieć- zbiory były i są super!!!!!!!!!! Fakty suche- 110 podgrzybka pięknego na grubaśnych niby piłki nogach, 1 koźlak- przysadzisty i młodzieniec jeszcze, oraz dwa urocze borowiki. W lesie spędzone półtorej godzinki...……………..
... szerzej o tym grzybobraniu ...
Poznań tak uroczo jest położony, że na temat kierunków wyjazdów dalekich i bliskich można niemal fantazjować. W którą by się świata nie zwrócić stronę- na krańcach miasta, lub kawałek dalej - lasy, laski i maleńkie leśne zakątki. Dzisiaj też w granicach miasta, ale nieco inne laski. Takie w sam raz na małą eskapadę. Drzewostan- średnia i wysoka sosna, poprzeplatana z rzadka małymi roślinkami, mchami, porostami, oraz z rzadka krzaczorami. Wejście w las - jak to czasem bywa- z wielkim hukiem. Zawadziłam kaloszem o wystający konar. Lądowanie na mokrym podłożu raczej do twardych bym ja zaliczyła. W upadku ucierpiało lewe kolano, i prawy nadgarstek- tak chyba, żeby na po równo było. Pozbierałam się i kulawa w głąb lasu ruszyłam. Dam radę myślałam, gorzej za schylaniem. Po zrobieniu kilkunastu kroków z nieba zaczęło coś mokrego na mnie padać. Najpierw mżawka. Dobra niech będzie. Ale za chwil parę to już zrobił się deszczyk. Tak błąkałam się obolała i zmoknięta z godzinkę po lesie. Ale nie tak całkiem bezczynnie. Praca oczu do najbardziej ciężkiej w tej ciemnicy bym zaliczyła. Jednak rozglądanie bardzo się opłaciło. Pod sosnami w igliwiu i szyszkach te najpiękniejsze zebrałam. Pochowane były przed ciekawskim wzrokiem niemiłosiernie. Ładnie musiałam się nagimnastykować, by je wypatrzeć, a później zebrać. W mchu natomiast świecące się i malutkie i nieco większe podgrzybki rosły piękne, ale na długaśnych nogach. W igliwiu i w mchu udało mi się dopatrzeć 2 borowików- niewiele, ale cieplej będzie, to może i one w większej pojawia się ilości. Dodatkowo pod dorodną starą brzozą przytulony prawie do niej całkiem w czarnym niewidoczny podłożu rósł sobie solo młodziutki koźlaczek. Teraz, po moim jednorazowym wielkim grzybobraniu, i w domu potężnej robocie- podobają mi się takie krótkie do lasu wyskoki, gdzie i się nachodzę, popodziwiam lasy i troszkę nazbieram. Już chyba nie muszę pisać, że po kilkunastu minutach pobytu w lesie, z daszka na twarz mi kapało, a z rękawów kurtki woda spokojnie spływała. Gdy lasy opuściłam- nieświadoma faktu- odkryłam, że deszcz już nie pada. Mnie w lesie chyba najbardziej wykąpały krople wody spadające z iglaków i liści. Grzybki porobione. Satysfakcja pełna, banan na twarzy- gdyby tylko jeszcze borowych przybyło- byłoby idealnie. W tym roku taka aura jesienna się porobiła, że dalszego wyjazdu prawie nie ma co planować, bo nie powinno, a i tak popada. Serdecznie Wszystkich z mych stron pozdrawiam :)))))))))))
(30/h) Sosna wysoka + brzezinki, czyli to, co zwykle. podgrzybków sporo (raczej po chaszczach, gdzie indziej wyzbierane), po ciepłej nocy pojawiły się też młode, dodatkowo także zajączki + 1 kozak. Cieszy mnie niezmiernie, że w stałej miejscówce znowu są prawdziwki (cztery piękne, mocne sztuki). Za to perełki-opieńki w formie zalążkowej chłody ścięły. Nieważne. Na moje oko będzie jeszcze dzięki ciepłu i wilgoci mnóstwo podgrzybków, a na opieńki przyjdzie czas potem, może nawet dopiero w listopadzie. ps. zdjęcia brak, bo nie wzięłam tel., ale było pięknie i słonecznie (i ciepło).
(20/h) Okolice Miedzichowa, Sępolna. Borowiki - 12 sztuk - póki co nie ma młodych. Zdziwiło mnie to, że nawet w głębokich lasach grzyby są wyzbierane. Widać w weekend było natarcie, bo z podgrzybków zostały tylko powycinane giry. W sklepach octu brakuje :) Na razie w lesie grzybów coraz mniej. Jest cieplej więc czekamy na kolejne rozdanie. Coś czuje w gnatach, że borowik już w tym roku się skończył. Obym się mylił.
(30/h) Dzisiaj z żoną w dwie godzinki, tak jak na zdjęciu pełna suszarka już się suszy, a w misce przygotowane octaczki + 4 małe prawdziwki i pięć sówek na kolację /chociaż w lesie było ich mnóstwo/. A tak w ogóle to kiepsko chyba to wina tych zimnych dni, poczekamy zmienimy lokalizację i będzie jeszcze dobrze.
... szerzej o tym grzybobraniu ...
ale jeszcze więcej śmieci wszelkiego rodzaju od różnych butelek puszek itp. Las to nie śmietnik wstydzcie się psełdo grzybiarze!!! Czy to zwierzęta mają sprzątać po ludziach? Tak samo zachowanie w lesie ma dużo do życzenia!! A pieski jak są zabierane do lasu powinne mieć kagańce założone a nie straszą ludzi i zwierzęta!! Trochę wyobrazni!! wkońcu jesteście dorośli i niepotrzeba was uczyć jak się zachowywać!!
... szerzej o tym grzybobraniu ...
W zasadzie z lasu mógłbym wyjść po półgodzinie z pelnymi wiadrami, ale co drugi podgrzybek byl robaczywy, albo przemarznięty. Po dłuższej wędrówce trafiłem na suchy, nasłoneczniony kawałek lasu i się zaczęło - od dwóch siedzuniów, a potem juz z górki- masa czarnych łebków na grubych nóżkach, maślaki sitarze malutkie i wyrośnięte w grupach po 10-20 zt, w brzózkach koźlarze, a na deser gromada sarniaków.
(40/h) Borowiki się kończą, ale za kilka dni się ociepli, więc za tydzień może być znowu wysyp. podgrzybek lubi zimno, więc ekspansja trwa nadal. Wyszły muchomory czerwone.
(25/h) Po niedzieli las wyczyszczony, widać tylko poobcinane nóżki grzybów i pokopane muchomory (swoja drogą po co ludzie to robią?!) Chyba trzeba dać im czas odrosnąć.