szerzej:
Siedząc w wygodnym fotelu rozmyślałem czy w południe warto wybrać się na grzyby, czy mrówki jeszcze coś zostawiły dla mnie. W końcu przeważyło przekonanie, że coś tam dla mnie się gdzieś schowało. Po dojechaniu na miejsce parking świecił pustkami. Na głównych szlakach pustynia lecz gdy zacząłem przedzierać się przez gęstą knieję oczom moim ukazały się piękne jak malowane kozaki. W drodze powrotnej trafiły się dla osłody 10 szt. sinoli parę maślaków i około 10 podgrzybków. Wsiadając do samochodu byłem usatysfakcjonowany spacerem po świeżym górskim powietrzu i myślami, że jednak coś znalazłem. Jedynie co może zdenerwować człowieka to bytność JASKINIOWCÓW" ( porozrzucane po całym lesie butelki po wódce reklamówki oraz puszki po piwie.
szerzej:
Piękne te lasy, lecz wymagające. Góra - dół, podejście - zjazd. Widać jednak przetrzebione. Strumyki żyją, więc niezłe perspektywy na przyszły tydzień.
Moja kapryśna wzdycha jednak w stronę Żagnańska....
szerzej:
Dokładnie tydzień temu z tych samych miejsc przytargałem cały kosz, dzisiaj w lesie praktycznie pusto, trzeba podejść wysoko, żeby coś znaleźć, w lesie o dziwo mokro, bardzo dużo blaszkowców wszelkiej maści, parę podgrzybków, paręnaście maślaków, dużo czerwono-porych i tylko jeden zdrowy prawdziwek. Martwi mnie taka mała ilość podgrzybka, to już drugi sezon kiedy tych grzybów w naszych miejscówkach praktycznie brak, ale jak rzecze sznupka wszak wrzesień się dopiero kończy i powinny się wreszcie pojawić :) Pozdrowienia dla grzyboświrków :)
szerzej:
Czy tłumy grzybiarzy skutecznie wyzbierały grzybowe delicje ? Czy coś zostało jeszcze dla nas w breńskim lesie po niezwykle intensywnych dniach ? Niedzielne popołudnie - klasyka końca weekendu - wszystkie auta jadą dokładnie w przeciwnym kierunku niż my, dojeżdżamy na miejsce a tam aut jak na parkingu przed Auchan-em. Do tego zawody, a właściwie wyścigi leśnych koszykarzy, każdy zdyszany przemyka szybkim truchtem, każdy tacha ze sobą jak nie koszyk, to wiaderko..... "Bedzie lipa" myśli Sznupok. Dyskretnie zerkamy w zawartość koszy, tam bida z nędzą, normalnie jak na plaży w grudniu. "Będzie kicha" myśli Tazok. Ale przecież to juz godzina 15 we wrześniową niedzielę, a my nie przyjechaliśmy się tu nachapać jak żaby mułu, tylko spędzić miłe popołudnie w wyludniającym się już lesie. Gdzie idziemy ? Do "ławeczki" czy do źródełka ? Ganz pomada, chodźmy do skał i jaskini pod przełęczą salmopolską, tam będzie jeszcze spokojniej. Pierwsze kroki na leśnej ścieżce szybko weryfikują nasze zerowe oczekiwania. "So, rosno" jak mawia klasyk, troszkę pochowane ale "so", i to nie jakieś resztki z pańskiego stołu, tazokowy koszyk w mig wypełniał się pod dekiel, a spacerowy, sznupokowy kosz nie pozostawał mu dłużny. Spędziliśmy dwie i pół godziny, odwiedzili źródełko, sprawdzili czy salmopolskie skały stoją tam gdzie zwykle, ogrzaliśmy ręce herbatą podaną na ściętym pniu w "Cafe pod Bukami" i kolejny raz stwierdzili, że Beskidy to najpiękniejsze góry na świecie :) I do tego jakie kolorowe - u progu jesieni. Pozdrawiamy S&T
szerzej:
Poszukiwania grzybów zaczęliśmy po 14 i widać było, że przed nami tą samą trasą podążali już inni grzybiarze. Grzybki, które zebraliśmy rosły tylko w kilku miejscach, dużo spacerowaliśmy od miejsca do miejsca. Ogólnie i tak jestem zadowolona, bo mało trafiło się sztuk z mięsną wkładką, większość zdrowych, duże okazy już się suszą, a maluszki trafiły do marynaty - dwa słoiczki zasilą zbiory tegoroczne. Zapowiadają deszcz w nocy więc od jutra, dzieci do szkoły, a ja podniosę kiece i lecę w las w poszukiwaniu leśnych darów - oby urosły i dzięki temu spowodują banana na mej twarzy. Pozdrawiam i życzę udanych polowań grzybiarskich.
szerzej:
Hej jestem nowa na tym forum i początkująca jako łowczyni leśnych okazów. Z wdzięcznością nawiążę kontakt z kimś doświadczonym z okolic Dąbrowy Górniczej:-) Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
szerzej:
Nie znalazłem borowika sosnowego, nie wpadłem nawet na jego trop. Ale dwa prawdziwki znalezione w czystym lesie sosnowy to dla mnie i tak bardzo fajne znalezisko, zawsze mnie te prawdziwki z czystych lasów sosnowych intrygują, wiem, że to nic dziwnego, ale nie nawykłem w takich lasach znajdować prawdziwki🤨. Koźlarz też w czystym lesie sosnowym więc najprawdopodobniej sosnowy, a wiem, że znajdują tam takie. Pierwszy raz w życiu, tak zabłądziłem, że nieświadomie zatoczyłem koło w samym środku tych lasów, a GPS nic nie dał bo chyba był poza zasięgiem i nie pokazywał właściwie kierunku. No ale w końcu jakoś dobrnąłem do właściwej ścieżki i odnalazłem drogę do cywilizacji. Te lasy to dość duży teren dla nie wtajemniczonych z połaciami podobnych do siebie lasów sosnowych. Powiem jeszcze, że na parkingu i leśnej drodze pełno aut i grzybiarzy od groma i raczej wszyscy puste kosze, albo kilkanaście grzybów na krzyż. Tylko jedna Pani wracała ukrywając w torbie pełny kosz grzybów z przewagą prawdziwków!!!! (cytując pewien zespół: "Tak bardzo chciałbym zostać kumplem Twym droga Pani😊😊 ). mimo pewnej monotonni te lasy mają swój urok, dywany zielonych mchów i malownicze muchomory czerwone na tle zieleni. Kończąc już dużo było terenów, które przypominały te z filmów i zdjęć o borowikach sosnowych, tzn czysty las sosnowy z igliwiem, a nawet te seledynowe mchy, a może raczej porosty o to na filmikach ze wschodniej granicy😊 To tyle pozdrawiam!😊
szerzej:
Przede wszystkim SERDECZNIE DZIĘKUJĘ TAZOKOWI ZA WSKAZOWKI gdzie uderzyć :) bo byłem tam pierwszy raz i nic bym nie znalazł. Maćku jesteś nieoceniony mam dług u Ciebie :) Wszystkim Wam zazdroszcze częstej możliwośći odwiedzania lasu. Mi ze wzgłedu na prace pozostaje weekend a czasami tylko niedziela tak jak dziś, moja druga połowa niestety nie podziela mojego hobby ale pomaga obierać i konsumować :) Wracając do tematu w pierwszej kolejnosci obstawiłem Gawronowy Las, tam niestety brak jadalnych i wtedy pomogła Twoja poczta Maćku ruszylismy do Sopotni Wielkiej i tam udało się coś znależć bez szału ale jaka radość pierwsze grzyby w tym roku; 10 prawdziwków 14 ceglasi 12 podgrzybków dwa zające i wspaniała wycieczka z Bytomia. Pozdrawiam Wszystkich Darz Bór :)
szerzej:
Wiedzeni relacjami i inspiracjami przodowników forum zdecydowaliśmy - Beskid Śląski, Jeleśnia. 100 km, ale to nic strasznego.
Wejście na Janikową Grapę na skraju Mutnego. Dobry start z borowikiem. Sporo czasu zajęło mi przekonanie małżonki do ceglasi - skoro ich tyle to pewnie coś niepewnego, rzeczywiście miejscowi nie gustują w poćcach. Już po 30 minutach wiedziałem iż peleryna przeciwdeszczowa na dnie koszyka stanowiąca dotychczas pierwszą kamuflującą warstwę zbiorów powędruje do reklamówki.
Zresztą, reklamówka również przydatna była (po raz pierwszy tego roku).
Mimo paru ślizgów na dupie w niedzielę szykuje się poprawka.
szerzej:
Zapowiadało się, że będzie 1/10 tego co było tydzień temu, ale statystykę podbiło dziesięć maślaczków, które wyrosły przy drodze z jednej grzybni. Spełniły się moje zeszłotygodniowe obawy, że deszcz nie pomoże jeśli temperatury przez tydzień będą podchodziły pod trzydzieści stopni. Nie licząc trzech młodych podgrzybków i niespodziewanych maślaków, to pozostałe grzyby były ewidentnie nieznalezione przez nasz w zeszłą sobotę - wszystkie były ususzone.
Teraz dla odmiany prognozują deszcze, ale ma być zimno. Jestem ciekawy, czy wyrośnie jeszcze coś szlachetniejszego, czy tylko zieleniatki zaczną się pokazywać.
szerzej:
Salamandra! Widziałem w sumie 7. Przy dwóch pierwszych się zatrzymałem i porozglądałem - wynik 6 prawych. Chodzę, chodzę dalej i pustynia. Salamandra i znowu prawe! Przy każdej coś znalazłem. Dostałem jakiejś fobii i patrzyłem tylko za tymi przepięknymi płazami - sprawdziło się za każdym razem :). Prawe do ok. 300 m n. p. m. Wyżej ceglasie. Większość przy kępach mchów i leżących stertach gałęzi.
Jeszcze raz dzięki za mobilizację NosieGrzybowy!
szerzej:
Jeździłem ze znajomymi na rowerze, ale nie mogłem się powstrzymać, jakieś 45 min łącznie w krótkich wyskokach w laski przy Sosinie. Maślaki jakie, kto chce, ale mnie interesowały głównie rydze. Grzyby nawet dość zdrowe rydze w 60%, Maślaki o dziwo w 80%. Ciekawe bo oczywiście wszędzie były pocięte grzyby, ale ktoś ciął Maślaki i wyrzucał zdrowe. Generalnie to maślaków było dużo więcej ale potem już mi się nie chciało ich brać, ale jak zobaczyłem hubanki 😊😊 to wziąłem wszystkie, a moja radość była wielka. Uwielbiam te grzyby, a tu chyba ludzie ich nie zbierają, może myślą że to sitaki, a to jeden z najlepszych maślaków. ( maślak pstry). A propo sitaków to tak wysypały, że rosną grupkami po kilkadziesiąt, a może kilkaset osobników obok siebie tak jeszcze nie widziałem nigdy. Pozdrawiam i do usłyszenia😊😊
szerzej:
I wczoraj i dzisiaj grzybobranie po południu około 3 godziny. W piątek na dalszej miejscówce masa grzybów ceglasie, prawdziwki, kozaki czerwone, podgrzybki i jeden piękny duży szmaciak :) Dzisiaj 2 prawdziwki, 3 maślaki, 2 kozaki babka i 1 siedzuń :) I tu i tu pewne miejscówki w promieniu 20 km i taka różnica w koszyku... Chociaż na tę drugą spóźniłam się przynajmniej o tydzień bo pod dębami zobaczyłam sanatorium
20 prawdziwków seniorów-dalej odpoczywają;-) Podsumowując, są miejsca gdzie grzybów rośnie do oporu i są takie, że nie ma kompletnie nic... Coraz więcej pojawia się muchomorów czerwonych :) Pozdrawiam :) W załączonym zdjęciu tańczące kozaki;-)
szerzej:
W zasadzie to już nie potrzebuję grzybów. No może jeszcze kilka słoiczków marynowanych. A tu wczoraj dzwoni kumpel, żeby z nim pojechać na grzyby za Poznań bo tam podobno wysypały. Nie za bardzo mogłem odmówić. Mówię mu człowieku po co za Poznań jak można nazbierać w Beskidach. Pokazałem mu stronę, doniesienia i dał się przekonać a ponadto okazało się że zna dobrze Beskidy. Myślałem, że po nocnych opadach dostanę smsa że mokro i nie jedziemy ale nic takiego się nie zdarzyło i z duszą na ramieniu jechałem z nim w te Beskidy. Bałem się że jak zacznie padać to się tam pozabijamy na tych stromych stokach. Ale okazało się że mamy szczęście i już nie padało. Szczęście też dopisało odnośnie grzybów. Trafialiśmy głównie na młode grzyby, rosnące najczęściej w rodzinach od 2 do 8 sztuk. Liczyłem że znajdę jakiegoś giganta ala Brenna ale pewnie były wyzbierane. Z ciekawostek - znalazłem pierwszy raz w życiu sarniaka dachówkowatego. A salamander było tyle że po pierwszych pięciu przestałem na nie zwracać uwagę. Po 3,5 godziny mieliśmy po prawie pełnym koszu i wróciliśmy zadowoleni do domów.
szerzej:
Spacer na grzyby dopiero o 12, niestety obowiązki domowe nie pozwoliły na wyruszenie z rana, a w tym lesie okolicznych grzybiarzy więcej niż grzybów. Jednak co nie co udało się zebrać. W nocy padało, więc w lesie mokro, przynajmniej w moim ulubionym miejscu gdzie ogólnie jest teren podmokły (dużo bagien), tam też znalazłam większość grzybów. W drugim miejscu już bardziej sucho mimo deszczu, a jednak do koszyka wpadły dwa małe żółte maślaki. Wyruszyłam sama na grzyby i pewni grzybiarze mnie tak wystraszyli, że aż podskoczyłam, jakieś dzieci w szale radości krzyknęły " mamuś mam i to jaki duży" hahaha aż się w gałąź uderzyłam, niespodziewałam się jakiś uczajonych kompanów. Zapowiadają deszcz więc z wypiekami na twarzy czekam na jakiś konkretniejszy wysyp. Niech grzybiarska będzie z Wami. Pozdrawiam wszystkich maniaków grzybków:-)
szerzej:
Grzybiarstwo wysokich lotów😉 Dobrze, że obok leżała długa deska i udało się wtrącić te niżej rosnące. A na nurkowe może jutro?
szerzej:
Dziękuję współuczestnikom tej wycieczki za towarzystwo i tazokowi za namiary na takie piękne miejsce. Niestety z braku czasu nie mogę się rozpisywać, a szkoda, bo wrażeń było mnóstwo.
szerzej:
Oj działo się działo dużo by opowiadać. Borowiki, ceglasie i inne grzyby atakowały nas zawzięcie😁. Z lewej, z prawej z tyłu z przodu, nawet z zaskoczenia czaiły się za naszymi plecami jak już pakowaliśmy graty do auta. Teraz jakoś trzeba zapanować nad tym wszystkim i jakoś to przerobić. Grzyby z okazji i tak udanego grzybobrania, musiały wylądować w specjalnej scenerii na zdjęciu😁�� Pozdrawiam😁
szerzej:
To podobno ostatni taki piękny wrześniowy dzień, ale wcale nie miałam zamiaru iść na grzyby! Jednak wystarczył telefon z zamówieniem i... dawaj! Znowu pod górę, po wertepach, byle do "kozakowej alejki :))) Myślę, że widać dobrze na zdjęciu efekt "mordęgi", ja jestem zmęczona, bo dowiozłam od razu grzyby do Cz., ale jak na grzyboświrka przystało- szczęśliwa :))))
szerzej:
Grafik tak się przypadkowo ułożył, że kilka porannych godzin mogłem wykorzystać na coś przyjemnego. W grę wchodziło winobranie w mojej mikrowinnicy (ogarnę wieczorem) lub las. Ale gdzie? Na prawdziwki oczywiście, czyli Beskidy. I okazuje się, że wysyp nie jest wystarczającym warunkiem by zapełnić koszyk. Warunki konieczne to wysyp plus znajomość lasu lub wysyp plus szczęście. W tych okolicach byłem pierwszy raz, a szczęście, cóż, chyba mam w miłości.
Tazokową metodę szukania grzybów na czterech, a jakże, przetestowałem. Sprawdziła się tylko połowicznie, tzn. akupunktura za kołnierzem za free ale "piekarni z bochenkami" nie było. Cztery prawdziwki znalazłem w starym świerkowym lesie, ale były to raczej bułeczki z ciasta pizzowego podawane w restauracji jako czasozabijacz, a poźniej doliczane do rachunku mimo, ze nikt ich nie zamawiał, niż góralskie chleby 😉 No cóż, moje tegoroczne prawdziwki muszą jeszcze trochę na mnie poczekać.
szerzej:
Pusty parking przy lesie powinien mi dać do myślenia, a zamiast tego się cieszyłem że nie będę musiał się dzielić grzybami. Niestety nie było czym, w lesie sucho, pojedyncze psioki, muchomorów nawet żadnych. Wypad oceniam pozytywnie, bo dawno nie chodziłem po lesie w tak ładną pogodę, zupełnie inaczej niż taplanie się w błocku - ale rezultat grzybowy żaden.
szerzej:
Ile ? Tyle ile dusza zapragnie..... " Chodź, zostaw już, nie zbieraj - mówiła do mnie Pani Sznupok - przekonywała, że babcia Ania nie weźmie i nie przerobi aż tyle, sąsiedzi też trochę pomogą z tym bogactwem - a co zrobimy z resztą ? Kto to ogarnie ?......" Tak Pani mojego serca prosiła po godzinie najbardziej hojnego grzybobrania w tym sezonie. Wystarczyło zejść na chwilę ze znakowanego szlaku żeby znaleźć się w skarbcu, w breńskim Fort Knox. A miała być tylko krótka przechadzka "dzidkowym" szlakiem w poszukiwaniu "niebieskiej bozi" na pewnym starym buku. A tu nieopatrznie zboczyliśmy do lasu w okolicę grubaśnej jodły. I stało się. Mgławice prawdziwków, mleczna droga ceglasiów i konstelacje podgrzybkowe. Od mniejszych grubasków, przez większych napakowanych młodzieńców po ogromne jak pizze na grubym cieście - starsze owocniki. Mina Pani Sznupok niech przemówi sama zamiast tysiąca słów. Ten grymas znaczy ni mniej ni więcej - "jezusicku...... patrz tam rosną następne hordy :) "
szerzej:
Witam wszystkich i proszę o pomoc w ocenie co to za borowik mam tylko nadzieje, ze nie jest chroniony!
nie przebarwia się,
szerzej:
Praktycznie w jednym miejscu 40m2 cały kosz z 5 kg x 2 osoby, + trochę rydzów na kolację
szerzej:
Ostatni rodzinny spacer po lesie w tym sezonie... Alicja 3 latka, Maja 3 miesiące, kochany dziadek Staszek po dróżkach z wózkiem z moskitierą i ja z Agatą buszujące w dębach i bukach:- D. Ceglasie rosną jak szalone jest ich mnóstwo małe, średnie i bardzo duże. Prawdziwki chcą bardzo rosnąć bo wychodzą małe, ale za sucho. Kozaki czerwone robią sobie teraz przerwę. Pojawiają się sporadycznie podgrzybki, ale w typowym lesie gdzie rosną nie byłam. Była nadzieja na 5 szmaciaków, które znalazł Maikel, ale okazało się, że to koralówki:- P. Mój zięć nie zna się na grzybach, ale nie zbiera tylko woła Danusię:- P Wracam do gry solo... Pozdrawiam :)
szerzej:
W lesie sucho na pieprz. Rośnie tylko małe co nieco pośród mchu. Tam gdzie wilgoć zostaje. Przydałby się deszcz. Wiele młodych małych prawdziwków zostało w lesie. Trzeba im wilgoci by ruszyły i nasze serca wzruszyły. Darz bór;) W lesie dużo puszek - czyżby jakiś amator nie wiedział, iż celowo niszczy środowisko grzyba? Taki nie myśli -Chyba;) ---- Pozdrawiam grzyboświrków :)
szerzej:
I życie znowu staje się piękne!😄 Tchnięta sportowym duchem, z mocnym postanowieniem poprawy swojego grzybiarskiego losu, popołudniem w las, niczym z procy wystrzeliłam. W planie podgrzybki były. I co?... I dobrze było! A nawet bardzo dobrze!! Wielką frajdą był dzisiejszy wypad do lasu... tak to ja lubię 😊 Grzyby dziś same pchały się do kosza. Jadąc w docelowe miejsce o prawdziwkową ścieżkę zahaczyłam, a tam arystokracja naszych lasów już na mnie czekała. Tylko 7, albo aż 7, jak kto woli, mnie to wystarczyło- obiecujący początek jak nic. Końcowy przystanek, las iglasty sosnowo świerkowy z gęstym podszytem, jagodzinami, mchami, trawami suche gałęzie placki z igliwia, jednym słowem różnorodność podłoża. Na parkingu ful samochodów, znaczy coś na rzeczy jest, grzyby chyba są. Na ławeczce pan siedzi... Dobry, jest co?... e tam i pokazuje dwa podgrzybki w wiaderku😕 No fajnie, szlag! ale idę w las, miejscówki swoje oblecę, najwyżej, a co mi tam, nic nie stracę, jedynie zyskać mogę. I faktycznie... dłuugo, długo nic, chłop chociaż dwa miał, a ja wciąż zero. Idę dalej! I co? I nic! Cały czas próbowałam - nie tu, to tu, nie tam, to tam I co? I dalej nic! Napięcie rosło, wnerwienie jeszcze bardziej. Zniechęcona zbierałam się do odwrotu, a tu nagle pod moimi nogami wyskoczył piękny, czarny podgrzybek! Naturalnie pomysł wyniesienia się z lasu natychmiast wywietrzał mi z głowy.... I się zaczęło😱 6 412, 7,23 itd.!, "ekszyn" na całego, do kosza małe, średnie i trochę większe, grubiutkie, twardziutkie, wszystkie zdrowe, a najbardziej zdumiewające było, że większość z nich na samym widoku sobie rosła. Mnóstwo sitaków w natarciu, młode, zgrabne i pulchniutkie. Kilka przygarnęłam dla różnorodności smaku, Emilowa Gosia też tak lubi. Świetny humor, świetna zabawa... nareszcie! Jedno "ale" jednak było... punktowe ich występowanie. Średnia przerwa między jednym, drugim i kolejnym "gniazdem" od pięciu do piętnastu minut, nawet na tym samym podłożu. Cierpliwość i upór się kłania jeżeli w koszu grzyb ma wylądować.... nieźle nas ćwiczących te "dranie". Obecnie grzybobranie to "sport" dla wytrwałych. Na szczęście moje do takich należę 😆😆 No więc co? Grzyby są! I oby tak zostało!😀 PS muchomorami jesień się zaczyna, złotawa, krucha i miła...😉
szerzej:
Niby mało ale dla mnie wystarczy. Prawie czterdzieści dorodnych grzybów to prawie połowa mojego koszyka. Ważniejsze od pozyskuj było dla mnie sprawdzenie nowego miejsca, w którym w sobotę zbierał Arturo. Niestety prawdziwki w tym lesie się skończyły co potwierdzało kilka napotkanych osób. W moim dobrze znanym drugim miejscu też dominowały ceglaki które ostatni raz tam spotkałem w pierwszych dniach sierpnia. Niestety susza sprawia, że w najbliższym czasie chyba nie ma po co jechać w jedno i drugie miejsce. Pozdrawiam i do usłyszenia 🙂
szerzej:
Właściwie to mogłabym skopiować opis Tazoka, jeśli chodzi o warunki terenowe;))) Przyglebiłam nawet parę razy w tych chaszczach... No ale czegóż się nie robi dla pasji :))
W takich warunkach więcej czasu schodzi na decyzję- przez którą ścianę świerczków teraz się przebić ? Po drodze prawdziwki - giganty, zostały, ceglaki wielkie jak talerze - zostały, dosyć wybrednie sobie dzisiaj zbierałam;)) A gdy się już wywlokłam na piękną dróżkę zobaczyłam młode brzozy, a wokół każdej asysta kozaków czerwonych- po 5,10 sztuk, w każdym rozmiarze... Bardzo szybko koszyk już był pełny, plecaczek również, ale jutro powtórka :))!!
szerzej:
Generalnie las dokładnie wyczyszczony po weekendzie, nadal dużo ludzi (często z pustymi koszykami). W znanych miejscach pusto (mnóstwo śladów po zebranych grzybach). Ale jest dokładnie tak jak pisze Tazok. Trzeba znaleźć miejsce gdzie nikt nie chodzi i gdzie dotąd nigdy nie było grzybów, takie które zawsze mijało się szybkim krokiem by nie tracić czasu. I nie trzeba szukać, wystarczy zbierać. Uwaga! przed grzybobraniem wskazany trening na siłowni by zdołać wynieść z lasu urobek.
szerzej:
Przejazdem z pracy w kilku miejscach zerknąłem, tam gdzie wcześniej nie było ludzi to jak na deptaku, auta dziś widziałem zaparkowane, na każdym znanym mi miejscu, a grzybiarzy nawet na łące, słowem wszędzie. Generalnie grzyby rosną może nie w szałowych ilościach i za duża armia zbieraczy, ale można coś znaleźć. Pozdrawiam🙂
szerzej:
..... ech tam o Alicji.... gdzie mi tam do tej ślicznej dziewuszki - będzie thriller o ciężkiej drodze Tazoka do grzybowego areału. Słuchajcie grzyboświrki, oto przepis / formuła / jak napełnić koszyki. Po pierwsze kosz musi być duży, z małym tazokowym pizdrykiem nie ma po co wchodzić do breńskich lasów, po drugie jak już wejdziecie do lasu - generalnie jest to teraz zupełnie obojętne w którym miejscu do tego lasu wejdziecie to nie rozglądajcie się za ładną ściółką, omszonymi polankami i przydrożnymi skarpami. Algorytm postępowania jest następujący: ( jako podmiot domyślny tego eseju wystąpi Tazok - aplauz proszę :) ). Tak więc: wchodzę w las, idę ścieżką kilkaset metrów i rozglądam się za gęstwiną w którą nikt normalny nie wykombinował, żeby włazić. Jest - idealna - po lewej: stromo jak fix, choinki tak mają ze trzy metry w kapeluszu, kupa jeżyn, samosiejki buków, sadzonki jodeł do pasa, trochę zeschniętych świerków. Prędkość marszu 500 metrów na godzinę. Pierwsze pajęczyny odgarniam z twarzy i ściągam z policzka wystraszonego pająka. Drugie pajęczyny i trzecie, jest dobrze. Pierwsze zadrapanie od suchej gałęzi - ofiary muszą być jak nie w sprzęcie to w ludziach, w końcu nie da się iść na dwóch nogach, trzeba pod choinkami przejść na czworakach. Podmiot domyślny schodzi do parteru, za kołnierzem pełno suchych igieł sypiących sie kilogramami na podmiotowy łeb, kolą jeżyny, gałęzie drapią - zupełny koszmar minionego lata. Wyglądam jak po walce ze wściekłą kotka, złorzeczę pod nosem i kiedy po cichu myślę o podwinięciu ogona i powrocie do jakiejkolwiek ścieżki - wtedy otwarł się przeze mną sezam, patrzę jak Kwinto na rozprutą kasę pancerną breńskiego młodnika. Pełną kasę :). Eden, Mekka i Ziemia Obiecana w jednym. Stoi przede mną nieprzeliczona armia borowików. Czekały na Tazoka i się doczekały. A było to dzisiaj popołudniu. Na pięciu arach lasu, nie więcej. Uciekłem stamtąd wypełniwszy koszyk, plecak i koszulką z zawiązanymi rękawami. Jeszcze tylko OPR od Sznupoka i do roboty, czyścić, kroić, siekać. I po co mi to było, Po co ??. Pozdrawia Podmiot Domyślny :)
szerzej:
A ranek zaczął się elegancko - kawka, papierosek, a tu sąsiad z lasu idzie i woła - Jejuście, pani jeszcze w domu?! Każda sekunda się liczy, szybko do lasu!! No to wyciągnęłam się w górę i po pół godzinie miałam prawie pełny koszyk, głównie ceglastych, ale tez czerwone i zwykłe kozaczki. Potem wolniej, bo trudniej, ale ponad dwadzieścia prawych i kilkadziesiąt rydzy, ale po szczególowej obróbce w domu zostało ich niecałe 30 (kto to wymyślił - zdrów jak rydz???? ). Zajączki- kilkadziesiąt napotkanych, ale ich nie zbieram. W pewnym momencie odpuściłam wielkim ceglakom, niech sie sieją... Bardzo udany wypad, bardzo. Szczególnie po dłuższej nieobecności. Ale z tego co mówią sąsiedzi, i co widziałam, szczyt wysypu już za nami.
szerzej:
Dziś wielki dzień pierwszy raz w lesie w tym roku, i szok. Pierwszy powitał mnie kozak po 10 minutach dwa śliczne zajączki, parę kroków dalej szok! W dole pokrytym mchem rosła duża sosna, a przy miej grzybek ( pierwszy na foto) na twarzy uśmiech i nawet ból ręki znikł, bo dziś po lesie jak jednoręki bandyta hasałam, zaglądam obok i kolejne dwa szkraby i znów w kółko i koleje trzy. Na poletku o wymiarach 10 metrów na 10 metrów nazbierałam 30 pięknych podgrzybków. Mąż stwierdził że koniec zabawy w karuzele i czas wracać, bo do pracy nie zdąży, nie był zadowolony, gdyż nosił tylko koszyk za mną, a ja jak sarenka w ortezie kręciłam się wokół. Wynik 41 grzybków w 1 godzinę, w jedną osobę.
szerzej:
Wreszcie nastał ten dzień w którym mogłam zobaczyć, dotknąć pierwsze grzyby leśne. Gdy zobaczyłam pierwszego małego podgrzybka to nie wiem sama czy to był taniec Indianina, czy też coś innego. Cieszyłam się z tej zdobyczy niczym Gargamel, który pochwycił Smerfa. I zaczęło się dalsze poszukiwanie. Grzyby w niektórych miejscach to aż same wołały chodź do mnie, zerwij mnie, ale co niektóre to grały ze mną w chowanego. Trzeba je było wyciągać z jagodzin obrośniętych mchem i raz po raz wołały a kuku tu jestem. Ale te chwile to chwile oczekiwane, wytęsknione. Gęba uśmiechnięta od ucha do ucha jak zobaczyło się te cudeńka. Taka radość w człowieku powstaje, że zapominana ile ma lat cieszy się jak małego dziecko ze swej pierwszej zabawki. Po drodze od Tarnowskich Gór to na parkingach niewiele samochodów, bo i też grzybów za wiele nie ma. Napisałam 134 podgrzybki i 1 prawdziwek, ale wszystkie rosły w miejscu które nie było większe od boiska do piłki nożnej. Zebranie tego zajęło około 1 godziny a pozostałe 2 godziny to chodzenie i wypatrywanie grzybków w runie leśnym. Miałam wielkie szczęście, że trafiłam na to miejsce bo inaczej to byłoby wielkie zero. Jak mi się uda to dołączę fotkę. Pozdrawiam wszystkich grzybniętych.
szerzej:
Jeżdżąc rowerem zaglądałem tu i ówdzie do lasku. Na początku las wilgotny z potencjałem, ale oprócz pięknego wysypu muchomora czerwonego nic nie rzuciło się w oczy, potem las mieszany i 2 brunatne, potem typowo błędowski las, czyli sosna z mchem i sucho i pusto, aż tu nagle 3 borowiki😃. Na początku pomyślałem, że sosnowe, ale to wrzosowe. Pierwszy raz w życiu na nie trafiłem. Potem jeszcze rydz, a na koniec 7 młodych podgrzybków. Nie znam tych lasów i wydają się teraz raczej puste, ale pewnie nie jeden z Was co to czyta, ma tam swoje miejsce, gdzie nawet teraz rosną grzyby. Pozdrawiam!