szerzej:
Chciałam w sumie od siebie dodać kilka słów w kwestii zbierania grzybów, których się nie zna. Na Facebooku wielokrotnie spotykam się pod różnymi postami z krytyką, że ktoś zabrał do domu gatunek, którego nie zna i prosi o identyfikację. Być może włożę kij w mrowisko, ale moim zdaniem nie ma w tym nic złego. Czasami w lesie nie jesteśmy w stanie rozpoznać grzyba, a żyjemy w czasach łatwego dostępu do informacji. Jeśli mamy zaufana osobę lub chcemy tylko rozwiać wątpliwości na dobrej grupie lub portalu, to nie widzę w tym nic złego. Nasi przodkowie brali wszystko, co znajdowali i przetarli nam pewne szlaki, dzięki czemu teraz wiemy, jak się nie otruć (w większości przypadków;))
Mam też wrażenie, że niektórzy nie potrafią pojąć, iż nie każdy chodzi na grzyby tylko po to, aby je później zjeść. Jedzenia mamy w sklepie aż nadto i zakładam, że duża część z nas chodzi tam z pasji. Szczerze mówiąc to wychodząc do lasu nie modlę się o prawdziwki, czy koźlarze, a liczę na znalezienie ciekawego gatunku, nawet jeśli średnio nadaje się do jedzenia. Wielokrotnie przynosiłam do domu nawet trujaki, aby porozcinać je, zobaczyć jak się zachowująb oraz jakie mają cechy charakterystyczne. Mam nadzieję, że chociaż część z Was, czytelników ma podobne podejście i całe życie nie bazuje tylko na tym, co zna, a sam chce eksplorować i motywować do tego innych. :)