szerzej:
Tego dnia królem grzybobrania okazał się nasz 8 letni syn. Co chwilę wolał, że znalazl grzyba. Trafiliśmy kilka miejscówek, gdzie co krok był jakiś grzybek. Trzeba było uważać pod nogi. Piękne, większość zdrowych. Gdyby nie deszcz, zbiorów byłoby jeszcze więcej. Wróciliśmy zadowoleni i podekscytowani. Serce się kraja na myśl, że to powoli koniec sezonu. Śmiejmy się, że ogarnął nas szał grzybiarzy. Uznajemy sezon za udany.
szerzej:
W dniu dzisiejszym wybraliśmy się bardziej na spacer po lesie niż na prawdziwe grzybobranie dopiero około godziny 13:00. Wybór padł na las w okolicach pobliskiego Cieszyna Drawskiego. Las przywitał nas mgłą i mżawką. Nic to na pewno się rozpogodzi :) No tak rozpogodziło się, że zaczęło lać na dobre. Trudno, od czego mamy w końcu płaszcze sztormowe. Po niedługiej chwili pierwsze podgrzybki i maślaki lądują w koszach. Trafiamy również na kurki. Te chyba się już pomału kończą. Coraz rzadziej można spotkać większe stadko leśnego drobiu. Rosną po kilka owocników lub wręcz pojedynczo. Cóż wspominaliśmy sierpniowe kurkowe el dorado kiedy przynosiliśmy po kilka kilogramów kurek :) Dalszy spacer lasem sosnowym ze sporą domieszką świerku przynosi cenny łup w postaci prawdziwych. Tym razem jakimś cudem zdrowych. jeszcze mamy do sprawdzenia jedną miejscówkę położoną na wzniesieniu nad jeziorem. Jest to starodrzew sosnowy ze wspominanym już nasadzeniem buków. I ten finisz przynosi najlepszy efekt oraz podnosi statystykę całego zbioru, rośnie tutaj sporo podgrzybków znajdujemy wspomniane kozaki oraz zabieramy trzy kanie (te rosną jeszcze dość licznie). Jak na ironię kiedy musimy wracać ze względu na porę przestał padać deszcz :) chociaż to wielkiego znaczenia już nie miało :) Tym razem nie zamieszczam zdjęcia zbiorów tylko samego lasu. W czasie zbioru nie robiłem zdjęć ze względu na padający deszcz.
szerzej:
W dniu dzisiejszym ponownie samotna wycieczka do lasu. Wobec dość późnej pory mój wybór padł ponownie na Wąsosz, tym razem bez postoju w Bobrowie Pomorskim. Las przywitał mnie pochmurną pogodą. Z niskich chmur siąpiła drobna mżawka. No nic to. Postanowiłem od razu udać się na nasze stare dość odległe miejscówki, które kiedyś obfitowały w podgrzybki ale też i kurki. Niestety nie tym razem podgrzybki rosły bardzo nieliczne, natomiast wyjątkowo obficie rosły maślaki pstre oraz sitarze. Głównie przy drogach spotykałem też duże ilości maślaków zwyczajnych. Tam też spotkałem wspomniane boletusy, ceglasie, kurki oraz zielonkę. Biorąc pod uwagę marne wyniki podgrzybkowe, bo maślaki pstre zabieram tylko młode a i to nieliczne zdecydowałem się na odwrót na miejsce wczorajsze. Jednak po drodze mijałem las sosnowy sporo młodszy zrośnięty dość mocno maliną i trawą. Z braku lepszych pomysłów postanowiłem tam zajrzeć. I ponownie trafiłem. Rosło dużo podgrzybków w różnym wieku. Niestety wiele z nich było nie do zabrania z powodu działalności ślimaczków. Jednak wystarczyło i dla mnie. Wobec odkrytej miejscówki oczywiście już nigdzie dalej nie chodziłem tylko sprawdzałem wspomniany lasek. Nieubłaganie nadeszła godzina 17:30 czyli czas odwrotu. Trzeba dodać, że obserwowałem dużą ilość młodych owocników, wobec prognoz obiecujących dość ciepłe noce może sezon przedłuży się na listopad. I na koniec errata co do nazwy Koła Łowieckiego nazywa się ono nie "Złoty Lis" tylko "Srebrny Lis". Tablica z informacją w załączeniu.
szerzej:
Przejechaliśmy ponad 100 km żeby sprawdzić nowe miejsce. Miało być jak w raju...
Trochę rozczarowały nas te robaczywe duże egzemplarze, których kilka spotkalismy często. Młodzież też często robaczywa, ślimaki ucztowały w najlepsze.
Ludzi mało, sporo strzyżaków Żona nie w sosie bo padła ich ofiarą. Jutro powtórka udajemy się na drugą stronę zbiornika wodnego obok pola biwakowego "Nowa Korytnica".
Podsumowując mieliśmy chyba zbyt duże oczekiwania, ale i tak wypad zaliczony do udanych.
szerzej:
Dzisiaj biorąc pod uwagę wyjątkowo niekorzystne meteo moja Lepsza Połowa na propozycję o wyprawie do lasu tylko mocniej przykryła się kocem z komentarzem "a jedź sobie sam". Jak tak to tak. Przez chwilę chciałem odwiedzić ponownie okolice Ostrowic i Gronowa jednak pojechałem jakby w drugą stronę na nie odwiedzane jeszcze w tym roku miejsca w okolicach Bobrowa Pomorskiego oraz położonej trzy kilometry dalej Wąsoszy. Postój w okolicach Bobrowa nie przynosi niczego ciekawego oprócz kilkunastu podgrzybków. Jadę więc do Wąsoszy. Jest to miejscowość, gdzie są trzy chałupy, Dom Myśliwski Koła bodajże "Złoty Lis" (?) oraz piękny pałacyk. Wcześniej był tam ośrodek wypoczynkowy. Jednak zmarł właściciel obiektu i nie wiem co się teraz tam dzieje. No ale to była tylko dygresja. Nie zwracając uwagi na siąpiący coraz mocniej deszcz łapię wiaderko i ruszam w las. Początki nie są zachęcające. Spaceruję lasem sosnowym z domieszką buku i świerku, z bardzo grubym mchem i jagodziwiem. Znajduję jednego boletusa i trochę podgrzybków, zabieram również trochę młodych maślaków pstrych. Idę dalej w kierunku jeziora Wąsosze. Tam mam swoje tajne miejsce podgrzybkowe :) Jest to las sosnowy z domieszką modrzewi. Miejsce powiedzmy zadowala mnie średnio w porównaniu do innych lat, niemniej następna porcja podgrzybków ląduje w wiadrze. W dalszym ciągu muszę przejść przez las czysto świerkowy. Nie ma tam nic specjalnego, oprócz kilkunastu podgrzybków. Teraz korci mnie odwiedzenie odległej o jakieś 3 km starej miejscówki, która kiedyś obdarzyła nas ogromną ilością podgrzybków i kurek. Niestety, to co najmniej pół godziny marszu a jest już dość późno. Postanawiam poszukać szczęścia grzybowego nieco bliżej. Ponownie idę starodrzewiem sosnowym z dużą domieszką świerku, buku i brzozy. Grzybów za wiele niestety nie ma. Ale znajduję jedynego dzisiaj czerwońca, kilka kozaków szarych a co ważniejsze zdrowe boletusy. Pomimo, że coś się trafiało zniechęcił mnie marsz przez gęste jagodziwie i gruby mech. Na koniec postanowiłem spróbować szczęścia w lesie sosnowym ale ze znacznie mniejszą ilością mchu, za to ze sporą ilością trawy. I to był strzał w dychę. Znalazłem dużą ilość podgrzybków rosnących gromadkami po kilkanaście owocników. Do odwrotu zmusiła późna pora ale też nasilający się wiatr. Nie wiem ale być może jeszcze podjadę do Wąsoszy ze względu na boletusy :)
Ps.
Z powodu padającego deszczu nie robiłem tym razem zdjęć w lesie. Załączony kolaż przedstawia tylko zbiór finalny i widok na Wąsosz :)
szerzej:
W dniu dzisiejszym moja Lepsza Połowa postanowiła pozostać w domowych pieleszach i podpisać mi indywidualną przepustkę do lasu. Miałem więc prawo wyboru miejsca. Jednakże konieczność wykonania prac domowych, zakupów etc spowodowała, że do lasu mogłem jechać dopiero około 12:00. Wybór mój padł na okolice Ostrowic a później na okolice pobliskiego Gronowa. Na początek zajrzałem nad brzeg jeziorka o nie znanej mi nazwie. Kiedyś spotkaliśmy nad tym jeziorkiem podgrzybki w ilości już nie wiem jakiej. Niestety wtedy nie dysponowałem aparatem żeby zrobić zdjęcia. Uwierzcie dosłownie jakby ktoś je zasiał i to bardzo gęsto. Nie wiem ile musiałbym podać na forum 300 na godzinę? Ale to już historia. Dzisiaj znalazłem nieliczne podgrzybki i trochę maślaków pstrych. Pojechałem nieco dalej, bliżej Ostrowic. Zajrzałem do wspomnianego przeze mnie na forum lasu sosnowego z sadzonkami buków. podgrzybki i owszem były ale ilość jakoś nie powalała. Znalazłem natomiast kilka boletusów, nie wspominałem o nich w statystyce ponieważ z tych kilku udało mi się wykroić dwa kawałki kapelusza resztę skonsumowały robale. Idę więc dalej tym razem starym lasem sosnowym. podgrzybki pojawiają się w większej ilości, za to często są niemiłosiernie pogryzione przez ślimaki. Trudno, takie owocniki pozostawiam w lesie. Idę dalej. Znowu las nieco się zmienia. Jest trochę młodsza sosna z domieszką świerku i brzozy. Dalej zbieram podgrzybki ale również w okolicach brzóz trafiam na kurki. Dzień jest pochmurny ale coś mi tak zaczyna niezbyt pasować :):) :) Sprawdzam godzinę. No tak jest 17:12 a do samochodu mam około 2 km. Czas najwyższy na odwrót. Po drodze znajduję jeszcze trochę maślaków modrzewiowych oraz tuż przy leśnym dukcie dwa rydze :) Muszę jeszcze wspomnieć o hodowli danieli w okolicach Gronowa, zdjęcie jest w załączeniu.
szerzej:
W dniu dzisiejszym po krótkiej naradzie postanowiliśmy udać się ponownie w okolice Wałcza. Droga nie trwa zbyt długo po około pół godzinie meldujemy się wraz z Lepszą Połową w lesie. Chwilkę trwa dyskusja co do trasy. Postanowiliśmy zaufać naszej starej miejscówce a w razie potrzeby trasę zmodyfikować. Jednak nie ma takiej potrzeby. Spacerujemy sobie po starodrzewiu sosnowym zbierając prawie w 100% podgrzybki brunatne i to dorównujące urodą prawdziwkom. W pewnej chwili spotykamy konkurencję, czyli bardzo sympatyczne starsze małżeństwo. Na moją prośbę żeby nie wyzbierali nam wszystkiego ludzie ci tylko się roześmiali. Panie tutaj lasu nie brakuje usłyszałem. I to jest prawda. To jest ogromny kompleks leśny i grzybów tam nie brakuje. Po kilku minutach bardzo miłej rozmowy rozeszliśmy się w swoje strony. Cóż mam jeszcze dodać. Była w pewnym momencie opcja Tzw."gorączki grzybowej" czyli bieg do samochodu, opróżnienie naczyń i powrót na miejscówkę. Jednak szybo porzuciliśmy ten w sumie niecny zamiar. Po co nam tyle grzybów. I tak było już około 15:30. Pospacerowaliśmy jeszcze trochę po lesie, zrobiłem kilka ładnych zdjęć trzeba było wracać. Krótki jesienny dzień nieubłaganie zbliżał się do końca. Na marginesie postaramy się jeszcze raz odwiedzić to miejsce.
szerzej:
Zajęci pracami w gospodarstwie domowym (cóż czasami trzeba popracować nawet na urlopie) wraz z moją Lepszą Połową wybraliśmy się dopiero około 13. Pora jak na październik bardzo późna. Wobec braku czasu odwiedzamy okolice pobliskiego Cieszyna. Wyniki może i nie są oszałamiające ale też i nie jest źle. Po krótkiej naradzie postanowiliśmy dość wyjątkowo zbierać młode owocniki maślaków pstrych (miodówki, bagniaki, łuzaki i jak tam jeszcze nazywane). Jednak nie trwa długo jak trafiam na pierwszego boletusa o dziwo jest całkowicie zdrowy. Po chwili pokazuje się następny. tym razem jakby mniej zdrowy. Wobec później pory jesteśmy zmuszeni do korekty zaplanowanej wcześniej trasy. Idziemy więc poprzez wspomniany "modrzewiowy" dołek - jest to po prostu jakby enklawa pośród sosen obsadzona modrzewiami. Miejsce nas nie zawodzi. Znajdujemy sporą ilość podgrzybków brunatnych i wcześniej wspomnianych maślaków pstrych. Dziwi natomiast brak maślaków złotych (modrzewiowych). Skoro był i dołek to musi być i górka. Wychodzimy więc do lasu sosnowego w wieku średnim i idziemy wzdłuż brzegu jeziora. Trafiają się podgrzybki i maślaki pstre. Jeszcze jedna zmiana kierunku i penetrujemy pas brzeziny posadzony wzdłuż młodnika sosnowego. Liczyliśmy na kozaki ale zamiast nich trafiamy na sporą ilość kurek. I to sporej wielkości. Widać, że nikt nie odwiedzał tego miejsca. Niestety, krótki październikowy dzień zmusił nas do odwrotu. w drodze do samochodu znaleźliśmy jeszcze w brzezinie nad jeziorem kilka kozaków szarych plus jednego czerwońca. Do auta dotarliśmy nieomal o zmroku, ciesy wykorzystany na maksa czas a i zbiór nie był zły.