szerzej:
Witajcie. No to mamy MAJ a dokładnie 2 maja. Po wczorajszych popołudniowych opadach i nie najlepszych prognozach na dzisiaj, rankiem po przebudzeniu, widząc stabilną aurę, na przekór prognozom, bez zbędnej zwłoki podążyłem na bagna. A na bagnach Maj czyli Raj. Zieleń bije po oczach, wrzask ptaków bije po uszach, zapach drażni nozdrza, wszelkie zmysły wystawiane są na próbę wytrzymałości. Egzamin zdany, udało mi się zachować typowy dla mnie spokój i nie zwariować. Po czym bagna i las zaczęły uchylać mi już małymi dawkami kolejne emocje i wrażenia zgodnie z fotorelacją;-) Pozdrawiam.
szerzej:
Witajcie. Piątunio, piątunio przed długim weekendem, piątunio przed majówką, piątunio ostatni dzień kwietnia. Godzina 20:00, szarówka, grzech nie zajrzeć szybko w ten podniosły wieczór do lasu, zwłaszcza, że totalnie się stęskniłem za uroczymi mitrówkami. A mitrówki, no cóż, mitrówki niestety jak te motyle, czarują pięknem ale bardzo krótko żyją. Tak że tego, zwłoki. I tak się zastanawiam, czy to faktycznie starość, czy trzy nocki po -5 zrobiły swoje, a może wszystko razem? No cóż pozostały mi na majówkę czeszki, te są przynajmniej długowieczne, niejednokrotnie obserwowałem ich miesięczną wegetację. Pozdrawiam.
szerzej:
Witajcie. Po chłodnej sobocie bez lasu coś mi nie dawało spać, do 3:00 oglądałem sobie jakieś kolejne filmy, aż w końcu padłem. O 7:00 już byłem w lesie. A w lesie stało się coś, czego nie potrafię opisać słowami. Natomiast potrafię opisać obrazkami;-) Z dedykacja dla WSZYSTKICH forumowiczów. BUZIAKI.
szerzej:
Witajcie. No i nadchodzą właśnie te dni, w których można po powrocie z pracy jeszcze szybko coś przegryźć i o 20:00 jeszcze wyskoczyć na kwadransik do lasu. A przez ten kwadransik można zdjąć fotołapkę i zrobić kilka fotek namacanym grzybkom. Pozdrawiam.
szerzej:
Witajcie ponownie. Z rana deszczyk a po południu słoneczny wiosenny raj. Poobiedni rodzinny spacerek w kierunku przeciwnym do lasu czyli w kierunku czarkowo-uszakowego zagajnika. Oczywiście nie omieszkałem na chwilę opuścić gości i pobuszować pomiędzy akacjami i bzami. A na bzach jak to no na bzach w porę deszczową - jędrne uszy każdego rozmiaru i kształtu. Niestety czarki dopełniają swych dni, pomagają im w tym stada ślimaków. Ale takie jest prawo dżungli - coś się kończy, coś się zaczyna. Pozdrawiam.
szerzej:
Witajcie. 5 dni z rządu deszcz, brak przymrozków, czego się można spodziewać? Spodziewałem się wody w lesie, fakt wody jest więcej niż przewidywałem, jedno wielkie bajoro. Spodziewałem się zieleni, jest zieleń, czysta żywa zieleń ozdobiona anemonkami. A jak zawilce to i Twardnice bulwiaste. Jednak nie spodziewałem się, że pośród Twardnic znajdę młodziutką Maślankę wiązkową a tym bardziej, że ten jadowity grzybek sprawi mi tyle radości - zaczyna się! Zajrzałem również na stanowisko gigantów, ten największy jeszcze troszeczkę urósł, niestety pozostałe coś zeżarło. Wszechobecna wilgoć spowodowała, że znów wszystkie gałązki, patyki i konary pokryły się całą gamą kisielnic, z których najwięcej radości przyniosła mi jak zwykle ta w kolorze karmelowym. Na deserek zostawiłem sobie Smardzówki. W związku z faktem, iż moja flagowa miejscówka coś w tym roku średniourodziwa w czeszki, postanowiłem sprawdzić miejscówkę, która od 2017 roku nie rodziła. Nie spodziewałem się takiego widoku, po kilku latach miejscówka znów sypnęła, pod kilkoma suchymi młodymi świerkami znów się nieźle pofałdowało;-) Pozdrawiam.
szerzej:
Witajcie. No i zaczęło się, zaczęła się prawdziwa wiosna, zaczął się wiosenny raj. Tylko tydzień czasu od ostatniej wizyty a różnica diametralna, inny świat, tak jakbym trafił do innego lasu. Zaczyna robić się zielono z kolorowymi akcentami a ptaszki, no cóż trzeba to usłyszeć. Na start trafiły się pierwsze w tym roku twardnice ze słodziutkim maleństwem. Później długa miła pogawędka z właścicielką czatowni i konkurencyjnych fotołapek. Przed drugim bagnem trafiłem na nowe stanowisko Gigasów a w drodze powrotnej czarki i czeszki i to wszystko w towarzystwie prześlicznych wiosennych kwiatuszków. Tak więc doświadczyłem dzisiaj pierwszych tak wiosennych boskich doznań. I może być już teraz tylko lepiej. Pozdrawiam.
szerzej:
Witajcie. Zgodnie z ustalonym harmonogramem. Wielka Niedziela jest naprawdę Wielka, ponadto imieniny miesiąca. Właśnie dla tej chwili powstrzymywałem swe grzybowe chucie, aby doznać corocznego czarkowego szoku. Warto było żyć we wstrzemięźliwości z magiczny laskiem, którego mijałem codziennie 2 razy. Tak więc 2:0. Pozdrawiam.
szerzej:
Witajcie. Miniony tydzień ze skrajną pogodą od letniej do zimowej. Aczkolwiek te 2 letnie dni z temperaturą 20+ powinny zrobić swoje (i zrobiły ale to za chwilkę). Tak więc zaczynamy świątecznego hattricka od Wielkiej Soboty. Przed południem mocno pogoniłem ze świątecznymi przygotowaniami (sałatki i takie tam inne jaja) to na popołudnie zostało mi troszeczkę wolnego czasu, co oczywiście wykorzystałem na dodatkową rundkę przy ściąganiu fotołapki. No i bingo, bagna eksplodowały, eksplodowały wiosną, życiem i kwieciem. Na początek piękny gigant aczkolwiek (jeszcze mały), później czeszki a na pożegnanie cudowne gwiazdosze, które w doskonałej kondycji przerwały zimę. Tak więc zaczynamy zabawę - Wielka Sobota 1:0. Życzę Wszystkim ZDROWYCH Wesołych Świąt Wielkiej Nocy okraszonych świątecznym spacerem okraszonym wiosennymi cudami lasu.
szerzej:
Witajcie. A mówili nie chwal dnia przed zachodem słońca. No i wczoraj wieczorem bardzo mocno powiało chłodem i sypnęło siarczystym deszczem. Dzisiaj z rana chłodno i pochmurno, chwilami słychać było specyficzny szelest przemrożonego deszczyku, aczkolwiek 2 razy błysnęło nawet słoneczko. A w związku, że to już ostatnia przedświąteczna wyprawa zrobiłem sobie dłuższe buszowanie po trasie znacznie obszerniejszej niż zazwyczaj, co spowodowało, że upajałem się bardziej krajobrazami a na grzybki trafiałem bardziej spontanicznie i przypadkowo. Co nie znaczy, że jak już mi mignął przed oczami jedyny słuszny kolor, nie omieszkałem się jemu dokładnie przyjrzeć. A że mam bzika na punkcie fali o długości > 630 nm przyglądałem się bardzo długo. A że moje lustereczko też lubi tą częstotliwość, efekty przyglądania możecie zobaczyć i Wy. Świerzbią mnie nogi, ręce i oczy aby już zobaczyć moje flagowe czarkowisko, ale twardym trzeba być, zostawiam je sobie na Świąteczne Dni tak aby Wielka Niedziela była naprawdę Wielka. Pozdrawiam w oczekiwaniu Świąt.
szerzej:
Witajcie. No i stało się już drugi dzień na granicy + 15 C. Niestety w przedświątecznej gorączce tylko jakieś 15 minut w lesie i jakieś szybkie czarki, ale za to ten ptasi gwar. Już się nie mogę doczekać jutrzejszego poranka i kilkugodzinnego buszowania. Pozdrawiam.
szerzej:
Witajcie. Co to się porobiło. Ostatni tydzień Zimy o zabarwieniu przedwiosennym, natomiast sobota, spodziewać by się mogło Wiosny zgodnie z astronomicznym kalendarzem, a tu zonk, atak regularnej Zimy. Niedziela, pierwszy dzień Wiosny, a tu Zima i grzybków ni ma. Jednakże pomimo śniegu i mrozu nie mogłem sobie odmówić ostatniego zimowego tej Wiosny wypadu, zwłaszcza, że nie mogłem nie uczcić Międzynarodowego Dnia Lasów. Taka sytuacja, z jednej strony pokryty śniegiem niby uśpiony las, z drugiej strony rozśpiewany milionem ptasich gardeł gwarny las. W efekcie powyższych musiałem zadowolić się grzybówką dzwoneczkowatą, która jeszcze daje radę, no bo przecież zimowa aura, a jak już udało mi się wyhaczyć jedną jedyną czarkę byłem bardzo bardzo szczęśliwy. Nie takiego obrotu spraw się spodziewałem na ten weekend ale mimo wszystko z pokorą chłonę wszystko to czym raczy obdarzyć nas nasza Matka. Pozdrawiam.
szerzej:
Witajcie. W tygodniu włącznie z sobotą 1:0 dla zimy. Ale niedzielny poranek to już regularna wiosna, słoneczko, ciepełko. Po bardzo zimowym tygodniu nie nastawiałem się zbyt optymistycznie na jakieś wiosenne perełki. A tu niespodzianka, bardzo bardzo miła niespodzianka. W miejscu, w którym nie spodziewałbym się niczego innego niż czarki, tzn podmokły grąd dębowo-grabowy obdarzył mnie przecudownym pierwszym w tym roku pofałdowanym stworzonkiem. Dla takich chwil warto żyć. Pomimo ogromnego wysiłku, aż do bólu kręgosłupa, niestety nie znalazłem nic zmarszczonego do pary. Aczkolwiek czerwonych czareczek jest co raz więcej a to oznacza więcej szans na fajne fotki. Oj żeby tylko zrobiło się cieplej byłaby przednia zabawa. Ale co się odwlecze to nie uciecze. Pozdrawiam.
szerzej:
Witajcie. A miało być tak pięknie - wiosna, zieleń, grzybki, kwiatki - a wyszło jak zawsze, a nawet chyba jeszcze gorzej, spotkałem LUDZKĄ GŁUPOTĘ. Lekki przymrozek i piekielnie silny wiatr nie nastrajały optymistycznie ale nie w takich warunkach dawałem rady, tak więc i dziś ruszyłem w teren. Pierwsze kroki tradycyjnie na bagna a tam szok: z bagien wyparowało w ciągu tygodnia tak na oko około 1 metr wody. Nie nie, nie metr kwadratowy - metr wysokości na przestrzeni kilku hektarów lasu. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom jak jeszcze dosyć gruba warstwa lodu lewitowała w powietrzu. I tak zszokowany i zdezorientowany biegam dookoła aby pojąć swym małym rozumkiem o co kaman. No i zobaczyłem LUDZKĄ GŁUPOTĘ. Przy ujściu z bagien mechaniczna łyżka lub zęby roz... tzn zepsuły bobrze tamy, które utrzymywały niewyobrażalną ilość wody w ryzach dając życie wszystkiemu co żywe w tej części lasu. Zamarłem zaniemówiłem i po raz kolejny zwątpiłem w ludzkość. Czym prędzej ruszyłem na druki kompleks bagien, uff na szczęście tutaj wszystko OK, ale to marne pocieszenie. Jak zwykle w takich sytuacjach (tzn na smutki) musiałem jak najszybciej zobaczyć coś czerwonego, to zawsze mnie stawia na nogi na przekór ogólnemu przekonaniu, że czerwony kolor jest drażliwy i wywołuje agresję, mnie czerwony kolor w lesie zawsze luzuje i uspokaja. Najpierw trafiłem kilka żagwi zimowych, już trochę lepiej myśli przestają błądzić a jak już w końcu ujrzałem czarkowy czerwony kolor zastrzyk adrenaliny skutecznie znieczulił złe myśli i uspokoił oddech. Pozwoliło mi to na powrót na właściwą ścieżkę i dostrzeżenie tego, po co tak właściwie dzisiaj przyszedłem. Pochylając się nad czarkami najpierw dostrzegłem kiełkujące anemonki a jak już wyostrzyłem wzrok na makro, zamajaczył mi obraz najprawdopodobniej embrionu smardzówki. Pozdrawiam.
szerzej:
Witajcie. Niby marazm, nuda, weekend za weekendem, niedziela długi spacer na grzyby i przy okazji powieszenie fotołapki, sobota krótki spacer w konkretne miejsce zdjąć fotołapkę i przy okazji spojrzeć na grzybki. Nic bardziej mylnego. Grzybki pomimo czasowej jednostajności gatunkowej zaskakują rozmiarem kształtem i kompozycją, nie wspominając o dzikich bestiach z fotołapki. Mamy sobotę, czyli krótko ale treściwie. Ale za to niedziela... niedziela będzie dla nas;-) Pozdrawiam.
szerzej:
Witajcie. Dzisiaj cztery pory roku. Wychodziłem mroźnym porankiem, później długo długo wiosennie, były też chwile wręcz letnie, a wracałem późną jesienią z ciężkim wilgotnym powietrzem i przenikającym wiatrem. Pozwoliłem sobie na niespełna 5 godzinną inwentaryzację lasu (Pozdrawiam Zapaleńca), aczkolwiek przedmiotem mojej inwentaryzacji były grzyby i zwierzątka. Pomimo, że jestem spragniony wiosennych grzybów, dzisiaj serce me skradła trąbka otrębiasta. Spotykałem ją teoretycznie na każdym kroku i to pozwoliło na wyselekcjonowanie kilku najbardziej zakręconych kosmicznych egzemplarzy. Ekscytacja trąbkami jednak też padła w chwili, w której zauważyłem małe słodkie wpatrujące się we mnie futrzane oczka;-) Pozdrawiam.
szerzej:
Witajcie. Po bardzo przedziwnym lutowo-lipcowym tygodniu, podczas którego większość śniegu odeszła w niebyt, i zachęcony Dzidkowo-Werterowymi czarkowymi doniesieniami, nie czekając Niedzieli, wybrałem się dzisiaj w stronę przeciwną niż las, a mianowicie do niewielkiego przydrożnego robiniowego lasku, w którym co roku o tej porze zaczyna się czarkowisko. Na wszelki wypadek nie napalałem się mocno aby w razie niepowodzenia nie załapać depresji. Na szczęście nie ma ani depresji anie niepowodzenia, jest ekstaza, zaczynają się CZorcio CZerwone CZarujące CZarki. Pozdrawiam.
szerzej:
Witajcie. Nocka i poranek jeszcze na minusie. Pierwsze kroki w lesie jeszcze chrupiące, ale z każdą kolejną minutą promyki słoneczka, przebijające się przez gruba ciężką mglistą warstwę, dawały już radę i błogą ciszę, co prawda przerywaną pohukiwaniem puszczyka i gdzieś w dali klangorem żurawi, zamieniały w nieskończony szum i szmer cieknącej i kapiącej wody. Tak więc lody zaczynają odpuszczać i ku mojej uciesze zaczynają jeszcze nieśmiało odkrywać to co skrupulatnie przez miesiąc ukrywały. Co prawda jeszcze dużo wody musi upłynąć, aby lody odkryły ściółkę na tyle, abym mógł wypatrzeć czarujące czarki, zwłaszcza, że dzisiaj znów przeszedłem bagna na skróty przez sam środek, ale wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że ten proces chyba właśnie się powoli rozpoczyna. Pozdrawiam.
szerzej:
Witajcie. W ten szczególny dzień poranek chciałem spędzić ze swoimi ukochanymi tzn: lasem, bagnami, zwierzątkami, grzybkami, Panią Zimą i Królową Lodu. Wszystko zgodnie z planem: las cudowny, bagna może nie tak malownicze jak uprzednio bo przykryte kołderką śniegu, ale za to wspaniale mruczały i strzelały jak po nich stąpałem (naprężenia spowodowane nagłą zmianą temperatury (0 stopni) i pod dodatkowym obciążeniem (93 kg żywej wagi)), zwierzątka również dopisały, grzybki jak to zimą nie za wiele ale cudnie, Pani Zima również w formie, a Królowa Lodu... no cóż. Królowa Lodu sobie ze mnie zadrwiła, już jej nie lubię. A może się nie znam na żartach, Królowa Lodu pewnie pękała ze śmiechu, mi jakoś nie było do śmiechu. Pozdrawiam.
szerzej:
Witajcie. Druga noc poniżej -20. Pani Zima zaprosiła na bagna Królową Lodu. Trójkącik - czemu nie. Tak więc niczym Mojżesz suchą stopą przemierzałem najodleglejsze bagienne ostępy. Na początku królestwo olszy czarnej wydawało się jałowe, jednak przy bliższym poznaniu okazuje się, iż tętni życiem, lodowym życiem. Emocje nie pozwalały mi zamarznąć, aczkolwiek policzki i dłonie odczuwały lekkie kąsanie mrozem. Natomiast bateria po kilkunastu zdjęciach stwierdziła, że w takich warunkach nie będzie pracować i musiałem zamiennie wspomagać się filmikami z telefonu. Jednym słowem dałem radę Królowej Lodu, rzekłbym wręcz, iż nawet rozgrzałem jej lodowe serduszko. Gorące lodowe Buziaki.
szerzej:
Witajcie. Wybaczcie, że szczegółów nie zdradzę;-), powiem tylko tyle, że Pani Zima okazuje się być bardzo sympatyczna (pomimo -6 stopniowego mrozku). Przez wspólnie spędzone 3 godziny dostarczyła mi tyle ciepła i emocji, że nie zwracałem uwagi, że przez większość czas brodziłem po kostki w wodzie (+ po kolana w śniegu). Pani Zima obiecała sprawić, że następnym razem się nie zmoczę, a ja obiecałem, że dam radę nawet przy - 30. Na koniec Pani Zima zdradziła mi tajemnicę jak być niewidocznym przed sarenkami. Super zabawa. Już tęsknię za przyszłym weekendem. Pozdrawiam.
szerzej:
Witajcie. No to pohasałem. Niestety nie zabrałem łopatki to i do grzybków się nie dokopałem. Ale za to Pani Zima uchyliła mi rąbka tajemnicy, no i wpadłem po uszy. Tak więc jutro z rana idę w głębokie ostępy posiąść całą Panią Zimę. Pozdrawiam.
szerzej:
Witajcie. Co prawda w ubiegły weekend pohasałem po lesie, aczkolwiek nie donosiłem, ponieważ bardzo gruba warstwa śniegu skutecznie i szczelnie przykryła wszystko to co chciałem zobaczyć. Niestety ze względu na dużą "zadymkę" wszystkie zdjęcia wyszły jakieś takie zaśnieżone. Natomiast w bieżący i kończący się już weekend dodatnia temperatura i obfite opady deszczy spowodowały, że bez specjalistycznego rybackiego ubioru wycieczka w głąb lasu wydawała się być abstrakcyjna. Podmarznięta jeszcze ściółka pokryta delikatną warstwą lodu nie przepuszczała wody i w związku z powyższym las zamienił się w jedno wielkie rozlewisko. Tak więc pobieżnie tylko sprawdziłem jak tam się mają grzybki na przybrzeżnych miejscówkach. A grzybki mają się dobrze, biała pierzynka pozwoliła im stawić czoło Bestii ze Wschodu i przetrwać. No cóż, może za tydzień będę miał więcej szczęścia. Pozdrawiam.
szerzej:
Witajcie. Bagna dziś znów przeniosły mnie do świata z innej Bajki. Niestety z powodu śniegu nie mogłem liczyć na inne grzybki, niż tylko te, które płomiennieją nawet w śniegu. Ale za to właśnie ten świeży śnieg pozwala odtworzyć wszystko to co działo się na bagnach przez ostatnie kilka godzin, a działo się... dużo. Jeszcze marzy mi się tylko tak ze 2 tygodnie 30 stopniowych mrozów (jak to na Wschód przystało), abym mógł bez skrupułów deptać sam środek bagien suchą stopą;-) Pozdrawiam.
szerzej:
Witajcie. Dzisiaj nie planowałem grzybków. Jednakże podczas przedwieczornego rodzinnego spaceru wzdłuż lasu oczywiście nie mogłem iść normalnie jak wszyscy. Oczywiście szedłem przez chaszcze jakieś 5 metrów obok. No i jak to na mnie przystało gdzie nie wejdę tam grzybki. Najpierw trafiłem płomienniejące stanowisko a później boczniakowe maluchy. W drodze powrotnej już podczas szarówki jeszcze się trafił beztroski pan Łoś, ale niestety z 55 mm nie dało się nic wykrzesać. Pozdrawiam.
szerzej:
Witajcie. Co prawda ta sama data aczkolwiek godziny popołudniowe. Podczas spaceru rodzinnego nie omieszkałem sprawdzić co kryją akacje, a raczej ukryte pośród nich bzy. A bzy tradycyjnie ukrywają judasza, któremu zza krzaczorów wystają tylko USZY. Pozdrawiam.
szerzej:
Witajcie. Dzisiaj znów pobrodziłem sobie po bagnach, gdzie zapoznałem się bliżej z kolejnym fajnym grzybkiem. Potropiłem również trochę łosia, który albo z głodu albo (i tej teorii się trzymałem) był już poddenerwowany zbędnym balastem na głowie i niszczył po drodze wszystkie krzaczory próbując zrzucić łopaty - niestety nie mogę potwierdzić tezy, łopat nie znalazłem. Ze względu na mokre skarpetki;-) wracałem już inną trasą, trochę wyżej przez grądy grabowo-dębowe a tam w grubej warstwie ściółki żółciło się jeszcze 11 kurek. Pozdrawiam.
szerzej:
Witajcie. Co jest najlepsze na ból głowy i fatalne samopoczucie;-) oczywiście las. A w lesie powitały mnie płonące zimówki oraz jedna zimówka, która nie była zimówką. Uśmiałem się sam z siebie jak schyliłem się do zdjęcia a tam zamiast płomiennicy najprawdziwsza kurka. Do kompletu kisieli dołączyła kisielnica karmelowata i trzęsak pomarańczowy. Napotkałem również młodą postać chrząstkoskórnika purpurowego i zapoznałem się z nowym grzybkiem a dokładnie z wieloowocnikowym stanowiskiem prószyka brudzącego. W takich okolicznościach ból głowy minął bezpowrotnie, KazanSky wrócił;-) Otwarcie Nowego Roku zaliczone, nowy sezon uważam za otwarty. Pozdrawiam.