szerzej:
W sobotę postanowiliśmy wybrać się do pobliskiej Bukowiny bardziej na jagody ale też trzeba było sprawdzić chociaż pobieżnie miejscówki grzybowe. Niestety grzybów było brak. No prawie. "wychodzą" spod ściółki muchomory brunatne, gołąbki żółte niestety uciekają od grzybiarzy. Rośnie też sporo goryczaków. W jednym miejsu trafiłem na rodzinkę liczącą ze 30 sztuk w różnym wieku. Oprócz wspomnianych muchomorów i gołąbków trafiłem na dwa maślaki żółte. Ponieważ dwa grzyby choćby najbardziej jadalne majątku nam nie zrobią pozostały sobie w lesie. No ale po kolei. Podróż z Wrocławia nie trwa długo. Nowa trasa S8 jest bardzo dużym ułatwieniem. Po przyjeździe wita nas znajomy Azorek. Melduje się na służbie jakby chciał powiedzieć nam proszę jestem pilnowałem wam lasu, należy mi się coś smacznego. Cóż nie pozostało nam nic innego jak nagrodzić Azorka smakowitym kąskiem i ruszyć do lasu. Na duktach leśnych widać skutki ulewnego deszczu. Kałuże to jedno ale widać również jak musiała tymi duktami płynąć woda. Zresztą ściółka jest bardzo mokra a i przy wysokiej temperaturze i braku wiatru robi się parno. Wkraczamy w piękny jagodnik. Jest zielony i świeży a granatowe owoce zachęcają do zbioru. A jakże inaczej o tej porze roku wyglądało to miejsce w zeszłym roku. Jagód było niewiele a jagodnik wyglądał jakby był to listopad a nie lipiec. Zabieramy się do roboty, po zebraniu około litra jagód "urywam" się na chwilkę w niedalekie miejsce sprawdzić czy nie ma tam maślaków. We wrześniu było ich tam bardzo dużo. No tak ale to we wrześniu 2019 roku a w czerwcu 2020 nie było ani jednego :) Dwa znalezione już w drodze powrotnej pozostały w lesie. Jeszcze spaceruję tu i ówdzie w poszukiwaniu, tak obficie tutaj rosnących podgrzybków, ale na nie jest chyba po prostu za wcześnie. Natomiast bardzo obficie rosną goryczaki żółciowe. Cóż te niech sobie rosną. Przywołany przez Lepszą Połowę do porządku szybko powracam do naszego głównego zajęcia, czyli zbioru jagód. Las umila nam pobyt śpiewem ptaków i ciszą. Oprócz nas przynajmniej w pobliżu nie ma nikogo. Tych jagód chyba nikt nie zbiera. W poprzednich latach sporo osób handlowało przy szosach właśnie jagodami w tym roku jeszcze nie spotkałem nikogo takiego. Bolą plecy i chyba wszystko oprócz włosów ale twardo trwamy na posterunku. Niestety nawet bardzo długi dzień czerwcowy też się kończy i trzeba wracać. Na pożegnanie częstujemy jeszcze Azorka kawałkiem zaoszczędzonej kanapki i pełni wrażeń wracamy do domu oczywiście z zamiarem możliwie jak najszybszego powrotu do lasu.
Serdecznie pozdrawiam Admina i Leśne Bractwo
szerzej:
Darz Grzyb! Mało brakowało, a miesiąc czerwiec 2020 roku zapisałby się jako ten, w którym po raz pierwszy od ponad 30. lat nie pojechałbym na jagody. Trzy czerwcowe próby jagodo-skubania spaliły na panewce z uwagi na deszcze świętojańskie, które uniemożliwiały mi zbiór jagód. Wreszcie sobota, w dniu 27 czerwca okazała się pogodowo łaskawa i pozwoliła na solidną wyprawę na Wzgórza Twardogórskie. Po bardzo obfitych opadach deszczu, jakie przetaczają się przez ostatnie tygodnie, presja na ściółkę leśną mocno idzie do góry. Grzybiarze liczą na wczesny, masowy wysyp, ale czy ten nastąpi? Pytanie na razie pozostawiam bez odpowiedzi, chociaż rozwinę tę myśl nieco niżej. Ostatni tak mokry czerwiec na Wzgórzach Twardogórskich miał miejsce w 2013 roku. Wydaje się, że tegoroczny wyjdzie jeszcze bardziej wilgotny. Nie pamiętam tylu oczek wodnych i takiej wilgoci w bukowińskich lasach. Nawet w miesiącach bardziej mokrych, np. lipiec i październik 2016 roku, czy wrzesień 2017 roku, daleko lasom było do obecnego stanu nawodnienia. O ile w zeszłym roku, w połowie czerwca można było ogłosić rozpoczęcie w pełni sezonu jagodowego, o tyle w tym roku mamy około dwu-tygodniowe opóźnienie sezonu, które jest spowodowane chłodniejszą, pochmurną i wilgotną pogodą. Wiele owoców jeszcze nie dojrzało, ale śmiało można już wyruszyć do lasu na ich zbiór. Mankamentem jest ich mocne nawodnienie, przez co jagody są nietrwałe, puszczają sok i dlatego należy je szybko przerobić po powrocie z lasu. Na pewno szczyt wysypu, gdzie będzie najwięcej dojrzałych i grubych jagód jest przed nami. Teraz przydałby się okres spokojniejszej, słonecznej i ciepłej pogody, aby owoce mogły “spuchnąć”. W zeszłym roku w lasach można było spotkać wiele stanowisk, gdzie krzewinki jagodowe były już mocno wypalone od słońca i z braku wody. Owoce marszczyły się i wysychały. Obecnie wszystko jest przepięknie zielone, soczyste i pachnące. Jeżeli chodzi o grzyby - niektórzy wieszczą, że szykuje się wielki wysyp, ponieważ napadało tak mocno, że woda dotarła nawet w najbardziej suche zakątki lasu. Tymczasem grzyby i przyroda rządzą się po swojemu co oznacza, że ludzkie teorie i wywody niekoniecznie się sprawdzają. Grzybiarze górscy już od kilku tygodni zbierają grzyby w mniejszych lub większych ilościach. Ci najbardziej wytrawni potrafią zapełnić koszyk pachnącymi borowikami. Jednak na terenach nizinnych cały czas nie ma pierwszego, masowego letniego wysypu, chociaż tzw. punktowe wypryski grzybowe cały czas radują poszukiwaczy kapeluszy. Grzybiarze górscy już od kilku tygodni zbierają grzyby w mniejszych lub większych ilościach. Ci najbardziej wytrawni potrafią zapełnić koszyk pachnącymi borowikami. Jednak na terenach nizinnych cały czas nie ma pierwszego, masowego letniego wysypu, chociaż tzw. punktowe wypryski grzybowe cały czas radują poszukiwaczy kapeluszy. Coraz częściej pojawiają się muchomory czerwieniejące, które są jadalne i przez wielu grzybiarzy chwalone jako smaczne, zwłaszcza smażone. Jednak poważnym ich mankamentem jest bardzo duża podatność na zaczerwienie. Osobiście nie przepadam za nimi i ich nie zbieram. Z rurkowatych najczęściej spotykałem różnego rodzaju koźlarze. Czerwone (czyli te rosnące pod osikami) zostały potłuczone i “przewodnione” przez piątkową burzę, która przetoczyła się nad lasami Wzgórz Twardogórskich. Nadawały się wyłącznie do sfotografowania. Za to całkiem przyzwoicie prezentowały się koźlarze grabowe, z których kilkanaście zebrałem. Ten gatunek także szybko staje przedmiotem ataku żarłocznych larw. Ogólnie to dałbym remis między okazami zdrowymi i robaczywymi, czyli statystycznie 50% koźlarzy było zdrowych. To dobry wynik w wilgotnych, parnych i ciepłych warunkach. Generalnie należy postawić na młode i twardsze owocniki. Starsze, nawet jeżeli nie zostały jeszcze opanowane przez robaki są tak namoknięte wodą, że pożytek z nich żaden, a ciapa w koszyku gwarantowana. Znajomi grzybiarze pytają mnie o szlachcice, czyli prawdziwki. Ten gatunek zdecydowanie jeszcze śpi i na razie nie widać żadnych symptomów wczesnego pojawu borowików szlachetnych. Przynajmniej tutaj – w bukowińskich i okolicznych lasach. Podobnie rzecz ma się z różnymi gatunkami maślaków, podgrzybkami brunatnymi, czubajkami kaniami i innymi. Niemniej uważam, że co najmniej raz na tydzień trzeba jechać do lasu i sprawdzać, czy któryś z gatunków ze złotej półki leśnej nie zaczyna wysypu, żeby go nie przegapić. Jeden z nich zaczął pojaw. Jest to gatunek, który w ostatnich dwóch latach był w bukowińskich lasach praktycznie wymarły. To nasze cudowne, złote, pachnące, niepowtarzalne i wybitnie pyszne kurki, czyli pieprzniki jadalne. To one zostały królem mojego krótkiego, między-jagodowego grzybobrania. Odwiedziłem dwie sprawdzone miejscówki, z których zebrałem aż 2,6 kg kurek. Wydawało mi się, że mam ich nieco mniej, ale waga w domu precyzyjnie wskazała ciężar drobiu 2,6 kg. Zapach, jaki unosił się z nich jest pierwszorzędny. W przeciwieństwie do koźlarzy czerwonych, które rozczłapały się na całego przez silne deszcze świętojańskie, kurki nie wystraszyły się ulew, ponieważ ich strategia tkwi w wyrafinowanej konsystencji, budowie i wykorzystywaniu zeschłych liści oraz gęstej trawy jako naturalnych parasolek. Zachwycają swoją świeżością i sporymi jak na kurki rozmiarami. To leśne kury rasy sussex i naturalnie utuczone brojlery.;)) Las je wykarmił, a nie jakaś przetworzona chemia, dlatego mają przepięknie ukształtowane sylwetki i naturalny wygląd. Zbierałem je do czapki i później przesypywałem do koszyka. kurki mają w moim asortymencie grzybowym najwyższy status, który zarezerwowany jest dla niewielu gatunków. Stąd, moja radość ze znalezienia pachnącej fermy drobiu leśnego były ogromna.;)) Zatem nastąpiło wielkie odrodzenie kurek w lasach po dwóch latach nieobecności i przyjąłem powrót drobiu z wielką radością. Aż mnie korci, żeby jedną wycieczkę poświęcić wyłącznie na poszukiwanie kurek i kto wie, czy tak nie zrobię. Cała relacja z licznymi fotografiami dostępna pod linkiem: https://www. lenartpawel. pl/sytuacja-jagodowo-grzybowa-na-wzgorzach-twardogorskich-u-progu-lipca. html Pozdrawiam wszystkich ludzi lasu!;-)
szerzej:
Spacer po godzinie 18 tej, w lesie pięknie, soczysta zieleń. w co 3 grzybie w nóżkach pojawiają się robaki, pozdrawiam.