szerzej:
To miał być rekonesans a nawet rozpoznanie bojem ale przeciwnik się nie stawił, wysłał tylko mały oddział dam z rozłożystymi parasolkami. Kanie są pewnie dlatego że kapelusz większy i chroni przed słońcem. Jedyny zwiadowca ukrywał się w krzakach i pozostałby niezauważony gdyby nie samiec dzika przed którym umknąłem w owe krzaki. Nie wiem czy mu dziękować za grzyba czy złorzeczyć za pająka na nosie. Z braku grzybiarzy las został ponownie opanowany przez dziką naturę, i dobrze. Tak sobie myślę że jakby mnie dłużej po krzakach ganiał to może więcej prawdziwków by się znalazło, a tak z powodu wysokiej temperatury i krótkich spodni omijałem co gęstsze jeżyny. Ale latające kleszcze i komary aż piszczą z uciechy na widok takich połaci odsłoniętej skóry. Nie wiem co te komary jadły przez lato jak grzybiarzy nie było ale wielkością dorównują wróblom. No chyba że na tym dziku się stołowały i dlatego taki zły. Obecność komarów w sumie dziwi bo sucho aż wszystko trzeszczy pod nogami. Następna próba za dwa tygodnie. Darz grzyb.
szerzej:
Delikatny blask, barwiący płynące mgły na różowo... Uwielbiam pierwszego przystojniaka 🍄 wypatrzonego przez okno samochodu. Uwielbiam tę ciszę bladym świtem, kiedy las budzi się powoli ze snu a także przystojniaka, który pierwszy przywitał mnie w lesie. Może nie jest to wysyp, bo grzyby są tylko w niektórych miejscach ( chociaż zaczynają się nieśmiało pojawiać wszędzie ). Prawdziiwkowa Górka znowu nie zawiodła. Tam prawdziwki mają swój raj, a ja przy okazji też 😊. Uwielbiam też ptaka, który głośno trzepocząc skrzydłami, wydawał dźwięk, który brzmiał: ha ha ha...🤔. Usiłowałam odnaleźć nóż, który zgubiłam we wtorek ( w maskujących barwach, moro ), kusząc św. Antoniego kasą. Ale, albo za mało kasy obiecałam, albo nie lubi czarownic 😉? Przepraszam też wszystkie pająki 🕷️🕸️, którym niechcąco zniszczyłam sieci, nie było to działanie zmierzone 🙄. A najlepsze w tym wszystkim było to, że nie było nikogo w lesie. Dopiero, gdy szliśmy do samochodu przyjechała jakaś para. Cudnie, cicho, relaksująco i grzybowo 💚. Wracając, zatrzymaliśmy się w innej części tego samego lasu - tam koszyczek cudownych, brązowych, ukochanych moich podgrzybków 😍. Potrzeba jeszcze trochę deszczu, albo zimniejszych nocy i rosy, aby grzyby wystartowały pełną gębą, albo kapeluszem - jak kto woli 😊. Słoiczki zrobione, suszarka chodzi, w zamrażarce się ślicznoty mrożą - trochę, szczególnie nóg, pomimo sprawdzania w lesie, odpadło. Na razie stopuję, do następnego razu 😉😘
szerzej:
Mając do wyboru miejsca ekstremalne lub sentymentalne wybraliśmy te drugie. Spacer wspaniały ale wynik zdecydowanie poniżej średniej krajowej, o zagnańskiej nawet nie wspominając. Zmiana miejsca i.....
szerzej:
Doznania estetyczne za to na najwyższym poziomie. Zbieranie borowików w buczynie, przy promieniach zachodzącego słońca jest cudowne. Znalazłem kilka miejsc z kilkunastoma grzybami obok siebie. Las mi sprawił dzisiaj nie lada niespodziankę, cudowna wycieczka. Nawiasem mówiąc tylu grzybiarzy w tym miejscu nie widziałem nigdy.
szerzej:
fajny relaks u boku kochanej żonki
szerzej:
Dziękuję Wam społeczności grzybiarska za piękne opisy i zdjęcia. Zmotywowały mnie aby pierwszy raz od 2 miesięcy wyjść na prawdziwy spacer. Chodzę o kulach ze złamaniem ale już rozchadzam. Doświadczenie lasu i przyrody działa ozdrowieńczo na umysł i ciało. Dziękuję Zbyniowi, który mi pomagał przy każdym cudnym grzybku. Dzisiaj 12.09 kolejne podejście, ale sobotnia konkurencja ogromna. Zbiory 3 wiadereczka wypełnione niedużymi borowikami w 2/3 i 3.5 osoby. Nie podaję porządnego doniesienia, bo ani czas nieliczony ani grzybki nie policzone. Czy grzyby są? Są są i cieszą.
szerzej:
Szybki wieczorny wypad, piękny zapach jesieni jest już w powietrzu dobrze wyczuwalny. Borowiki trochę robaczywe, ale za to same duże i piękne okazy cieszące oko. Są też podgrzybki które w tych stronach dopiero zaczynają się pojawiać o tej porze roku, tak samo jak maślaki. Takie grzybobranie to sama przyjemność, szkoda że coraz mniej czasu na takie wypady...
szerzej:
Jak się ojciec dowiedział że w sobotę prawie koszyk udało się zebrać to już nic nie musiał mówić. Dzień urlopu i wspólne grzybobranie. O rowerze i dalekiej wyprawie w mniej dostępne tereny nie było mowy z uwagi na wiek i zdrowie ojca. Wybraliśmy las który rok temu przyniósł nam tyle radości zapewniał zbieranie grzybów po wyjściu z samochodu. W tym roku skończyło się na bardzo przyjemnej wycieczce z dodatkiem grzybów a nie z grzybami przede wszystkim. Prawdziwki w bardziej mokrych miejscówkach i raczej pojedyńczo, maksymalnie 4-5 obok siebie. Pomimo mieszanych lasów to oprócz kolczaków, których nie zbieram nic innego nie rosło. Lasy to jodła, buk, sporo dębu, brzozy i sosny. Bez znaczenia jakie drzewa byleby była wilgoć. Pogoda świetna, ładne słońce i około 20 stopni. Wrażenia pozytywne, wyszło jakieś 3-3,5 kg grzybów, 1/3 największego kosza jaki mam.
Ciekawym jestem jak się ten sezon potoczy bo na moje oko to na razie jakiegoś dużego wysypu nie widać a następny tydzień ma być bardzo ciepły i suchy. Ciekaw jestem co u grzybiarzy miejscowych bo Ci napotkani w lesie to więcej niż pół wiaderka nie mieli. Nawiasem mówiąc grzybiarzy sporo, kilka samochodów na małym parkingu. Następny wyjazd może w sobotę... Oby żona nie mruczała za bardzo... szkoda że nie przepada za zbieraniem grzybów. Na zdjęciu tylko koszyk, zapomniałem aparatu.
szerzej:
Lekkie drganie witek miotły zapowiadało rychły start do krainy czarów. Czarownica ubrana w wygodne ubranie maskujące ruszyła ciemną nocą na uzupełnienie grzybów do swoich mikstur. Nie był to tym razem lot na Łysą Górę, ale do lasu, który jesienią zwykle obfituje w grzyby. Delikatna linia na niebie, oddzielająca noc od dnia, wskazywała drogę. Po dwóch godzinach podróży, lekko zamglony i oświetlony nieśmiałymi promieniami słońca las przywitał boską ciszą i temperaturą 3 stopni Celsjusza. Leśne licho i Dobrochoczy pracowicie poukrywali swoje skarby, których tak pożądała czarownica. Ale od czego są leśne skrzaty, przyjazne ludziom i wszelkim stworzeniom ? Zaprowadziły czarownicę na Prawdziwkową Górkę 🤗. A tam... Stadka borowików wychylające się nieśmiało z mięciutkiego mchu i podnoszące kołderki igieł. Niektóre, bezczelnie, stojąc wyprostowane nawet nie próbowały się bawić w chowanego. Kozaki, pyszniły się pomarańczem kapelusza, rozweslając plamą koloru zieleń mchu. I podgrzybki zaczęły swoją podróż do kosza czarownicy, malutkie, ale jakże zadziorne w swojej postawie. Ciszę niezmąconą wrzaskami pseudogrzybiarzy, przeciął głos myszołowa, albo innego drapieżcy, oddającemu się odwiecznej walce o pożywienie, ale tej koniecznej do przetrwania, a nie dla zabawy. Do koszyka wrzuciła jeszcze maślaki i wesołe kurki, które wesoło żółciły się w słońcu. Swoim zwyczajem, dziękowała każdemu napotkanemu grzybowi za to, że pozwolił się znaleźć 😉. Nieukontenowana jedynie tym, że muchomory czerwone, tajny składnik mikstur na niestrawności złym człekom, nie pojawiły się jeszcze w tym bajkowym lesie. Słońce już wysoko zawędrowało na niebie, a to znak, że jeszcze chwila, że oprócz rusałek leśnych, niesfornych, ale nieszkodliwych, będą ze swych kryjówek wychodzić południce, znane ze swej złośliwości. Znak to oczywisty, że pora ruszać w podróż powrotną. Bo przecież czarownice, choć czary natury uznają, same czarować nie mogą, a wszelkie mikstury (czytaj obróbka skarbów leśnych) własnymi rękami wykonują. I choć czarownica zmęczona wyprawą, las uwielbia i wnet plany na następną podróż snuć będzie 😘
szerzej:
Znalazłem dzisiaj na trawniku w pracy kilkanaście pieczarek, ale nie uwzględniam ich w statystyce.