... szerzej o tym grzybobraniu ...
Udaliśmy się z Moją Małżonką na miejscówkę, w której nie byłem już 5 lat. Doniesienia z okolic Świętoszowa i Osiecznicy wskazywały, że warto pojechać. I tak było. Co prawda liczyłem na większy udział prawdziwków (łącznie we dwójkę 60 sztuk), ale no cóż... to nie jest prawdziwkowy rok w Borach Dolnośląskich. Natomiast podgrzybki piękne, młodziutkie, grubiutkie z mchu. Idealne do słoiczków. Jak ktoś napisach w swoim doniesieniu, rzeczywiście można poczuć się jak w supermarkecie, tylko zbiera się z ziemi a nie z półek sklepowych😁. podgrzybków nawet nie trzeba szukać. Nie wiem, jak na dalszy wysyp wpłyną obecne mrozy ale być może jeszcze uda się pozbierać w kolejnych dniach. Chociaż ja już chyba za podgrzybki podziękuję. Tylko jak być w lesie można się oprzeć takim cudownościom🤣
... szerzej o tym grzybobraniu ...
Darz Grzyb!;-) Od kilku dni, razem z Sylwią i Andrzejem, planowaliśmy postawić kropkę nad „i” tegorocznego sezonu grzybowego. Były góry, były też Wzgórza Twardogórskie, na których grzyby nas pokonały. Odkuci grzybowo w 300% za poprzedni, słaby sezon i zagrzybieni po uszy, chcieliśmy jeszcze przeżyć grzybobranie w Borach Dolnośląskich. W wieczór poprzedzający wycieczkę, chodziłem jak na szczudłach, podminowany i napięty niczym strażnik na wieży ciężkiego więzienia w USA.;)) Uwielbiam całą ceremonię przygotowawczą przed wycieczką. Pakowanie plecaka, przygotowywanie koszy, termosów, kanapek, sprawdzanie stanu butów, itp. Cały rytuał i ceremonie temu towarzyszą, chociaż i elementy jakiegoś obrzędu można się tu doszukać. Kiedy mi przejdzie? – pytają mnie niektórzy. Nigdy! – odpowiadam bez zastanowienia.;)) Myślami już włóczę się po dywanowo-ściółkowo-mszastym podłożu, gdzie co chwilę wystają świecące, prześliczne, brązowe łby podgrzybków i prawdziwków. Grzybowe napięcie przed wycieczką, przekracza u mnie skalę grzybomierzy ciśnieniowych.;)) Myślami też, zanurzam się w bezkres wrzosowisk z rachitycznymi, jak chcąco rosnącymi sosnami i brzozami. Och! Ach! i Ech! Paweł Johnny grzybowo szalony.;)) Ostatnie chwile przed krótkim snem. Sprawdzenie prognozy pogody, a tam „olaboga” lament! Nadciąga ex-huragan Lorenzo i namiesza w pogodzie. Najpierw przeczytałem „Leôncio„ i humorystycznie, w nawiązaniu do starej (i kultowej dla widzów w latach mojego dzieciństwa) telenoweli, pomyślałem, że po jego przejściu, rozrośnie się wyż „Isaura”, zatem wszystko będzie w porządku.;)) Spojrzałem na radary i zobaczyłem, że nie taki on straszny, jak trąbią tytuły. Owszem – będzie padać, ale drzew i grzybów z korzeniami i grzybnią nie powyrywa. Za to w deszczu, kapeluchy grzybów świecą się, tym bardziej ekscytujące może być grzybobranie. Przyjechaliśmy na stanowisko przed świtem. Właściwie to było bardziej ciemno niż jasno. Posiedzieliśmy w aucie i popijając poranną, dolnośląsko-borową kawę, patrzyliśmy, jak pierwsi „grzyboholicy” ruszają do boju oraz planowaliśmy strategię rozpoczęcia grzybowych łowów. Deszcz padał dosyć intensywnie, ale jedno z praw grzybiarza mówi o tym, że każdy, zapalony grzybiarz, powinien raz na jakichś czas porządnie zmoknąć. Zatem nie było ani słowa o narzekaniu, że pada, że może poczekać, aż będzie padać mniej, itp. Jak się później okazało – wiele razy padało jeszcze mocniej i porządnie zmokliśmy, czyli wszystko było zgodnie z niepisanymi prawidłami leśnych włóczykijów.;)) W końcu, jak wystartowaliśmy w las, poczuliśmy tę magię! BORY!!! Samo wejście w leśny kompleks tych rozległych terenów jest niezwykle emocjonującym przeżyciem. Co nas czeka? Co znajdziemy? Ile prawdziwków i podgrzybków kryje się w zmokniętych wrzosowiskach, przy drogach, na szczerych, sosnowych piachach i w rowach? Czy trafiliśmy na wysyp? Pomimo chłodu i deszczu, w sercach i duszy żar! Żar grzybowo-leśnego szaleństwa, który w Borach rozgorzeje z całą mocą! Wchodzimy w pierwsze zagajniki. Mech i ściółka chyba najbardziej mokre od maja. Las napity, stoją kałuże, zapach lasu koi i emanuje spokojem mądrości przyrody! Jeszcze ciemnawo, jeszcze wzrok nie przyzwyczajony do wyszukiwania bardziej brązowych kapeluszy od mniej brązowych odcieni ściółki leśnej, gałązek i szyszek. Niemniej, każdy z nas coś znajduje. Deszcz cały czas rzęsiście pada. Najpierw podgrzybki. Młodziutkie „słoikowce”. Po kilka sztuk w jednym miejscu. Raz na jakichś czas znajdujemy Prawdziwki. Twarde, jędrne i zdrowe. Pomału, wzrok coraz bardziej dostosowuje się do serwowanych mu obrazów. W końcu, zaczynamy widzieć coraz więcej. Dzień nabiera rumieńców, chociaż jego blask przytłamsza całkowite zachmurzenie i opady z ex-huraganu. Zaczyna do nas docierać, że trafiliśmy na ogromny pojaw (wysyp) podgrzybków. Stawiamy kosze i tniemy maluchy, jeden w jeden. Widzisz jednego, za chwilę drugiego, trzeciego, piątego, dziesiątego, trzydziestego. Po niedługim czasie, dna w koszykach mamy szczelnie zakryte. podgrzybki klasy zerowej. Mówiąc żargonem grzybiarzy – jesienne, masywne czarne łebki na grubych nóżkach. Z koszyków pachnie mieszanką leśnego nektaru z wykwintnym, podgrzybkowym aromatem. Radość nie do opisania. Ludzi wokół dosyć sporo. Wszyscy zachowują się tak samo. Koszyki kładą na ściółce i chodzą w skupieniu, przygarbieni, z wytrzeszczonymi oczami na ściółkę, co chwilę podnosząc grzyby. Komicznie to wygląda. Gdyby tak nagle drzewa, wydały z siebie głębokim, barytonowym głosem „ŁUU!!!”, a ktoś by nagrał reakcję grzybiarzy na to „ŁUU!!!” i puścił w Internet, to miliard odsłon na You Tube gwarantowane.;)) Mamy w planie iść dalej, ponieważ marzy nam się „skok” na Prawdziwki. Jednak podgrzybki nie chcą nas puścić dalej. Bywają takie stanowiska, że 50-60 podgrzybków zbieram w minutę, dwie. Gdzie się nie obejrzę, widzę podgrzybki. Klasyka jesiennego lasu. Wiele bardzo małych grzybków zostawiamy, żeby podrosły dla innych. Rozpętuje się podgrzybkowe eldorado w sercu Borów Dolnośląskich. Jeszcze nie ma na zegarku 10-tej godziny, a my już kosze mamy załadowane po brzegi i musimy posiłkować się rajstopami, aby grzyby się nie wysypały i móc zebrać ich jeszcze trochę. Duży kosz takich maluchów waży sporo. Podejmujemy decyzję, że wracamy wysypać łup do auta, odpocząć i pokrzepić się. podgrzybki jednak nie chcą nas wypuścić. W pewnym momencie, przestajemy zwracać na nie uwagę, aby móc wreszcie wyjść na drogę i wyruszyć w kierunku auta. Poza tym, co jakichś czas znajdujemy przepiękne Prawdziwki, które jeszcze bardziej podsycają nam płomień dolnośląsko-borowego szaleństwa grzybowego. Co za dzień!;)) Przed południem przychodzimy do auta. Część grzybiarzy – z uwagi na intensywnie padający deszcz, podejmuje decyzję o powrocie. Niemniej prawie każdy ma pełen kosz lub wiadro grzybów. Na stanowiskach do parkowania wyraźnie ubywa samochodów. Nam jednak marzy się powrót z pustymi koszami i ponowne zagrzybienie się. Po długiej, około 40 minutowej przerwie, podczas której, chyba najintensywniej padało w ciągu całego dnia, ponownie wyruszamy na grzybowe łowy. Zaczynamy szukać grzybów w tych sam zagajnikach, co z rana. podgrzybki ponownie „wypełzają” ze ściółki z ogromną, grzybową mocą! Koszyki szybko przybierają na wadze. I ponownie, co ileś tam metrów, znajdujemy Prawdziwki i to w miejscach, gdzie tłumnie grzybiarze dreptali z rana. Jak jest taki wysyp, to każdy coś znajdzie. Każdy też coś przegapi.;)) Andrzej postanawia iść nieco dalej. Koszyki już w połowie pełne. Idziemy razem. Wchodzimy na wrzosowiska. Na początku widzimy liczne ślady cięć prawdziwków, ale niezrażeni tym, idziemy spokojnie w głąb i szukamy. Prawdziwki czają się, poukrywane wśród plątaniny wrzosów, wymieszanej z igliwiem, ściółką i pod „maską”, którą oferuje im runo leśne. Jest wspaniale. Emocje mało nie rozniosą nas z gumofilców! Idziemy. Cisza, cisza, nic, pusto i jest! Jeden, dwa, trzy, cztery, pięć! Prawdziwki jak malowane! I tak kilka razy. Uff!!! Może dobrze, że pada deszcz, który chłodzi nasze emocje i „pilnuje” nas przed przegrzaniem wewnętrznego, atomowo-grzybowego prętu paliwowego.;)) Mija godzina 15-sta. Jesteśmy w stanie pełnego zagrzybienia, obładowani, zmęczeni, zmoknięci, ale szczęśliwi ponad wszystko! Bory wyludniły się. Zostali tylko najwięksi „fanatycy”, czyli my.;)) podgrzybki nadal nie chcą nas wypuścić, ale my im mówimy, żeby w niedzielę wzięły się za innych grzybiarzy, a na dzisiaj poddajemy się i dziękujemy za współpracę oraz obdarowanie nas grzybowym złotem i platyną Borów Dolnośląskich.;)) Jeszcze pod koniec wycieczki, trafiamy na kilka przepięknych prawdziwków. Pomału wracamy jedną z tysięcy, leśnych dróg. Przestaje padać deszcz i jest to jedyny moment, kiedy decyduję się zrobić kilka zdjęć. Wcześniej nie wyciągałem aparatu, ponieważ zbyt mocno padało. Tylko Andrzej z Sylwią pstryknęli kilka fotek telefonami, dzięki czemu uzbierało się trochę materiału na potrzeby opisu tego cudownego grzybobrania. Przy samochodzie, po przebraniu się i dłuższym odpoczynku, zrobiliśmy końcową sesję fotograficzną, pachnących Borami Dolnośląskimi zbiorów. To było jedno z tych grzybobrań, do którego będziemy wracać przez całe życie. Kultowe, niepowtarzalne, fenomenalne, niesamowite i wyśmienite. Trafiliśmy idealnie we właściwe miejsce o właściwym czasie. Były huragan, czyli Ex-Lorenzo, przyniósł nam Max-Grzybencjo.;)) Myślę, że Sylwia i Andrzej, z przyjemnością przeczytają relację z wycieczki i także będą wracać do tych magicznych chwil, kiedy w strugach deszczu, grzyb, grzyba, grzybem poganiał i w grzybowe szaleństwo nas wprawiał. Nawet, jeżeli obecne przymrozki, szybko zakończą sezon grzybowy 2019 na Dolnym Śląsku, już zapisuje się on jako wybitny i wspaniały. Serdeczne pozdrowienia dla wszystkich zagrzybionych!;-))
(70/h) W Nd od razu po nocnej zmianie pojechałam wraz z mężem i dziećmi do lasu. Tendencja nadal spadkowa, grzybów coraz mniej ale nadal wychodzą młode. Sporo nazbieraliśmy ale też dużo nam to zajęło czasu. Wróciliśmy do domu dopiero po zapełnieniu wszystkich wiader, mimo braku snu i bólu nóg dałam radę. Znalazłam też spore gniazda opienek. Nie wliczylam ich do statystyk. W dopiskach umieszczę dodatkowe zdjęcie. Zmęczona ale szczęśliwa, pozdrawiam
(20/h) Początki były ciężkie, blisko drogi nic, ale głębiej w lesie można było coś znaleźć. Przy drodze widziałem też pana z kurkami, więc są. Ludzi mało.
(80/h) Trochę trzeba było się namęczyć aby wejść na górę, ale na górze czekały na nas takie piękne czarnuchy, niektóre mega czarne z grubymi nogami, w dwie godziny wraz z żoną dwa kosze i awaryjna reklamówka, w lesie bardzo mokro a pachnie grzybkami że Hej, 1 prawdziwek reszta od małych do dużych podgrzybeczki, pozdrawiam wszystkich grzybiarzy.
(50/h) Borowiki, podgrzybki, kozaki szare i czerwone; las sosnowy i świerkowy, tudzież brzozy i dęby
Każdy wchodzi do lasu z koszem pustym, a wychodzi z pełnym.
(200/h) Dziś w lesie więcej ludzi niż w kościele. Grzybów jeszcze więcej. Same podgrzybki i głównie młode. Dziś w lesie nie znalazłem żadnego śmiecia. Brawoooo szanujmy piękno lasu. Tylko borowików brak. Pozdrowienia dla wszystkich grzybiarzy.
(200/h) Powtórka z wczoraj, lasy między Osiecznicą a Parową. Choć dziś byliśmy w lesie po 11 to 5 osób w 3 h nazbierało to co widoczne na zdjeciu. Każdy z tych pięknych lasów wychodził z pełnymi koszami, wiadrami, reklamówkami. Grzybów starczy dla każdego, tylko szanujmy lasy i nie śmiećmy. Pozdrawiam
(150/h) W lesie bardzo mokro, grzyby przesiąknięte wodą ale jest ich jeszcze całkiem sporo. Co ciekawe są gównie grzyby starsze, praktycznie brak świeżych. Grzybobranie bardzo udane ale klęska urodzaju w dolnośląskim już chyba za nami.
(200/h) Wysyp trwa. Co prawda jest bardzo dużo grzybów z lokatorami i spleśniałych. Setki podgrzybków z 8 prawdziwków 3 kozaki kilkanascie Kań. Zajączków i maślaków nawet nie zbieraliśmy. W 2 osoby ponad 34 kg 7 wiaderek w 4 godziny
(120/h) Dzisiaj w moim "rydzowniku" znacznie lepiej niż we wtorek. W lesie mokro. Od czasu do czasu drobna mrzawka." Rydze tym razem nie tylko w trawie, ale też tuż przy sosnach na igliwiu. W niecałe 2 godziny 2 kosze grzybów. Nie liczyłem ale ponad 200 napewno. Ok. 30 podgrzybków. Maślaków nie zbierałem, ale było ich mniej więcej tyle co rydzów.
(100/h) Prawdziwki 70 szt. we wrzosach, podgrzybki -mnóstwo. Co tam deszcz. grzybiarzy więcej niż w pogodny dzień, zapewne większość pomyślała jak ja, czyli idą przymrozki.
(200/h) Cali skąpani w deszczu, ale szcześliwi!!! podgrzybków, prawdziwków, kozaków i maślaków mnóstwo i to wszystko zdrowe, tylko trzeba iść głeboko w las. Każdemu życzę takich zbiorów 🍄 Pozdrawiam
(100/h) Rano jeszcze mocno nie padało, podgrzybek na podgrzybku, dużo zajączków ale nasączone wodą jak gąbki. Z lasu wygonił mnie coraz mocniejszy deszcz. Grzyby strasznie mokre. Chyba koniec sezonu.
(4/h) I po wysypie. Tak naprawdę to już po grzybach. Małych zaledwie kilka. Gdyby nie znajomość miejscówek nie mielibyśmy dna zakrytego w koszyku. Ludzie z wielkimi wiadrami ciągnęli do lasu. Nie wiem co im się wydawało. Znaleźliśmy 15 prawych, 16 kozaków czerwonych i około 30 podgrzybków brunatnych, drugie tyle robaczywe zostało w lesie. Lało cały czas i dalej leje, dlatego nie robiłam zdjęć w lesie. Las wygląda jak przed snem zimowym ale co dziwne pojawia się ponownie bardzo dużo muchomorów czerwonych, czasami po kilkanaście w jednym miejscu, od malutkich do wyrośniętych.
... szerzej o tym grzybobraniu ...
Pojawiają się też inne muchomory oraz żółte gołąbki. Wygląda jak przed drugim wysypem. Tylko czy pogoda pozwoli by coś się jeszcze pojawiło? Jestem zadowolona biorąc pod uwagę że miałam w tym roku wypady bez jednego grzyba. Dzisiaj było super. Ze względu na coraz mocniejszy deszcz poznikali także ludzie. Był las, my i sporadycznie grzybki. Szukanie daje dużo więcej radości niż zbieranie 😊
(40/h) W lesie moookro żywego ducha, może dlatego że cały czas padało;) stara miejscówka Sie odradza las bukowy ale 2 lata nie było nic po wycince teraz powoli powoli. Ale warunek do zbierania cięzki wszystko mokre;)
(0/h) Witam grzybiarzy, tyle się nasłuchałem o wysypie, że pojechałem w "pewny" las. Niestety, kilka podgrzybków na godzinę, ale niezbyt daleko od parkingu. Być może głębiej w las.
(40/h) las między Dobroszycami a Twardogórą, iść 10-15 minut od drogi asfaltowej obojętnie w którym kierunku i potem zacząć poszukiwania, grzyby znajdowałem przy drodze i w głębi lasu: borowiki szt. 8 w tym 1 olbrzym, ale robaczywy, kozaki szt. 30, podgrzybki w ilościach hurtowych, maślaki podobnie i kanie szt. 15 w tym 3 robaczywe.
(200/h) podgrzybków tyle, że po 2 godzinach przestałem zbierać ( 2 pełne wiadra). Do tego około 50 kozaków o 1 prawdziwy.
W tym roku naprawdę jestem usatysfakcjonowany "sezonem"
(100/h) Wysyp podgrzybka w pełni. Dużo ludzi ale małych octowych podgrzybków miejscami w bród. W 3 godz. Pełne wiadro drobnego podgrzybka - większość wielkości 2 zł i mniejsze, 4 kozaki i ok. 20 prawdziwków. Jak znajdzie sie odpowiednie miejsce to można wiadro w godzinę naciąć ale kręgosłup wysiada. W drodze powrotnej do auta już niezbieralem grzybów pomimo ze były, zostały dla innych na jutro.
(50/h) Witam wszystkich grzybniętych. Moja stała miejscówka się wyczerpała, trzeba było iść głębiej. Las mieszany, wysokie trawy. Większość podgrzybki, 10 kozaków, jeden prawy, wiaderko bagniaczków. Zbiór dwóch osób w dwie godziny. Pozdrawiam leśną brać
(200/h) Witam Dzisiejsze grzybobranie bardzo udane. Mimo niezaciekawej pogody zebralismy bardzo, bardzo dużo podgrzybków. Las mieszany, w lesie bardzo mokro. Wysyp nadal trwa 😀
(100/h) 2 kosze w 3 godziny w dwie osoby pełne podgrzybków 10 kozaczków czerwonych kilka brązowych prawdziwków nie ma, na zdjęciu zbiór z jednego kosza, szkoda że do Świebodzina tak daleko. Pozdrawiam
(90/h) W moim "rydzowniku" niewielki lasek sosnowy, rydze dopiero się zaczynają. pod sosenkami niewiele, większość w trawach w pobliżu sosen. w godzinkę (lasek niewielki) 75 szt rydzów, kilkanaście podgrzybków, maślaków, 2 kozaki. Tydzień temu było sucho i 0 rydza. Za tydzień powinno być lepiej
(300/h) MA-SA-KRA😁 to co dziś zrobiłem jest nie do pomyślenia, tak jak mówiłem fijajum że dziś zabieram mamę na grzyby, mamuśka dawno nie widziała tylu podgrzybków. z racji tego że mama ma orzeczenie o niepełnosprawności mogliśmy wjechać w las, głęboko w las 6 km tam właśnie mam swoje miejscówki, praktycznie odwiedzane tylko przez tubylców, zresztą dziś tylko jedną osobę widziałem, za prawdziwkami nie chodziłem bo jest ich niewiele natomiast podgrzybków full, w pierwszej mojej miejscówce było nieciekawie znalazłem półtora kosza natomiast w drugiej miejscówce to było po prostu jak w pieczarkarni🙂cdn
... szerzej o tym grzybobraniu ...podgrzybki małe średnie duże wszyściutko zdrowe, od 10:00 rano lało aż do samego końca, grzyby zbierane od 7:30 do 14:30, ile sztuk? Sam nie wiem, 3-4 tysiące? było po prostu 11 pełnych koszy wysypanych w bagażniku i niecałe 2 te co na zdjęciu, ten zbiór to jest zbiór tylko mój, moja mama miała grzyby na tylnym siedzeniu, dwie skrzynki. Przemokłem do suchej nitki ale wpadłem w taki trans że nawet deszcz mi nie przeszkadzał. Prawdziwki które znaleźliśmy rosły przy drogach, także były młode, pewnie jeszcze za tydzień tam się zjawię. Pozdrawiam grzybiarzy 🍄🍄🍄.
(80/h) Witam, tendencja spadkową z powodu dużej ilości ludzi w lesie. O godz 9 rano mieliśmy zapełnione dna w wiaderkach, ostatnio były już pełne, poszliśmy do innego lasu, pod wysoką górę i tam można było kosą kosić jakieś 200/h. Ale wyciągając średnią wyszło tylko 80. Głównie małe, zdrowe podgrzybki,. Muszę dokupić słoiki. Pozdrawiam i dobra rada, szukajcie lasów w których mniej ludzi.
(30/h) Witam. Po obfitych, sobotnich łowach w Miodarach uderzyłem na Trzebień. Bieda aż piszczy. Punktowo po 6 szt, długo nic i znów kilka. Same podgrzybki małe, średnie. Czekamy na deszcz. Rolnik
(3/h) Z racji pracy dzisiaj doniesienie zaoczne 😊 W lesie byłam tylko mentalnie, za to rodzinka w realu. Dramat, ludzi jak w Kauflandzie w czasie promocji a grzybów jak na lekarstwo. 3 prawe, 4 kozaki czerwone i 10 podgrzybków. W lesie wyglądało jakby ktoś zrobił obławę, koło siebie kilka osób i to w każdym lesie. Tragediokomedia 😁 Czas zmienić rejony na bardziej górzyste bo tutaj po takiej ludzkiej nawałnicy nic się nie zbierze tym bardziej że całkowicie brak małych.
... szerzej o tym grzybobraniu ...
Dopiero poznajemy te lasy. Grzyby rozdaliśmy bo mamy ograniczone możliwości przerobu😥 Na zdjęciu prawdziwek z wczoraj.
(100/h) Przejeżdżając obok młodnika sosnowego coś mnie tknęło i postanowiłem do niego zajrzeć. Efekt - rydz na rydzu, rydzem poganiał. Zbierałem niecałą godzinę, do reklamówki, bez koszyka i nożyka. W nowych adidasach i krótkich spodenkach :) 6 kg rydzów, po oczyszczeniu i odrzutach zostało 4 kg. Młodnik w granicach miasta. Spenetrowałem tylko 30% młodnika, z 3 x tyle rydzów tam pewnie zostało
Pierwsze w życiu rydze i to o razu hurtowo :))
(300/h) Głównie wybrałem się na rydze, ze względu na silny wiatr. Grzybobranie udane. Dwa i pol wiaderka:-) jeszcze będą rosły, w lesie jest bardzo dużo malutkich owocnikowy.