szerzej:
Byli i ludzie wychodzący z pustymi koszami. Oczywiście im bliżej głównych dróg tym bardziej wszystko wyzbierane, a w tej fazie grzybobranie polega na szukaniu nieschodzonych miejscówek, jak się uda grzybów jest zatrzęsienie, jak nie jest bardzo mało. Przebieg grzybobrania: jak wspomniałem jeszcze nigdy w życiu żadna miejscówka nie zaskoczyła. To, że na początku wysypu spotykamy mnóstwo małych wystających grzybów, to, że dwa lata temu przy zamkniętej chociwelce można było kosić nie zebrane grzyby, bo nie było grzybiarzy, to, że pod koniec sezonu można napotkać w mchach stare kapcie w dużych ilościach, to wszystko się czasami zdarza. Ale znaleźć rozległy areał, gdzie na niskim mchu, rosą same zdrowe sztuki i gdzie nikt nie zbierał przede mną, w niedzielę w tak daleko posuniętym wysypie to się nie zdarza.
Na finalnej miejscówce grzybów rosły setki, dodam, że i bez tego pierwsze 3/4 kosza zapełniłem w 45 minut. Było To w wysokich trawach, gdzie jak nie było nic to nie było nic, a jak się trafiło to było nawet 30 grzybów w jednym miejscu, kilka takich trafień na godzinę i kosz może być pełny. No i właśnie gdy miałem już prawie pełny kosz i byłem na swoim świerkowym polu, w którym rosną ciemne podgrzybki borowiki sosnowe, zwał jak zwał spotkałem jedyną osobę, drugiego rowerzystę który szedł w przeciwną stronę.
Z dużym prawdopodobieństwem i tak by go minął, tym niemniej on sam do mnie zawołał, "niech Pan podejdzie tutaj i zobaczy co się tu dzieje, bo ja nie mam już w co pakować ". No i faktycznie widok mnie zaskoczył choć nie narzekałem na brak grzybów. Więcej zdjęć z miejsca na moim blogu rowerowym na wyszukiwarce wystarczy wpisać dornfeld bikestats.
szerzej:
Na początek, na 1,5 h, trafiłem do suchego zupełnie bezgrzybnego lasu. Tak, tak, nawet teraz potrafią być takie miejsca. Dalej, inny, niżej
położony las, też nieciekawy z mojego punktu widzenia, choć tam kosz podgrzybkami można było zapełnić szybko. W końcu ruszyłem w młodnik sosnowy (żeby nie było, że wszedłem w szkodę, to drzewka były wyższe niż 4 m), co pozwoliło mi wrócić do domu z kilkunastoma prawdziwymi. Ale ze spacerem, rekreacją czy relaksem nie miało to nic wspólnego. Czysty survival. Pozytywne jest to, że słońce momentami przygrzewa jakby był to początek września. Mimo więc tego, że ranki są już z minusową temperaturą, to las powinien darzyć borowikiem jeszcze, jeszcze...
szerzej:
podgrzybki wciąż, mimo że każdy akr lasy został spenetrowany przez hurmy ich amatorów, w nieprzebranych ilościach. Masa wyrośniętych koźlarzy. Sporo zajączków, ceglastoporych i opieniek. Nie ma natomiast gąsek-zielonek (natrafiłem do tej pory na jedno ich stanowisko) a kurek niewiele - występują (pomimo idealnych wręcz dla nich warunków pogodowych) sporadycznie, z czego wywodzę, że czas obfitości borowika nie jest jeszcze passe (oczywiście w zależności od pogody).
szerzej:
podgrzybki, podgrzybki... nuuuda. To nie jest szukanie grzybów tylko zbieranie, wybieranie najlepszych i najmłodszych. Gdzie nie zerkniesz i postawisz stopę tam.. podgrzybki. Pełny kosz w niecałą godzinę to już lekka przesada 😉 Dla zmiany tej podgrzybkowej monotonii wolałem się poprzeciskać po nadbrzeżnych chaszczach gdzie asortyment bardziej urozmaicony. Młode prawdziwki, koźlarze i wyrośnięte ceglasie. Końca nie widać, grzybki rosną jak na drożdżach a pogodynki "straszą" 20°C. 😊
szerzej:
Jest to zdecydowanie najlepszy pod względem jakości zbiór. Nie dotarłem do bardziej oddalonych miejscówek, gdzie rosną czarne łepki, zwane bardziej fachowo borowikami sosnowymi, czy ciemnobrązowymi. Jestem przekonany, że jest jeszcze niejedno miejsce z bardzo dużą ilością grzybów. Być może to właśnie będę sprawdzał kolejnym razem, już na spokojnie, bo grzybów już jest naprawdę u mnie w bród we wszystkich postaciach. Warto dodać, że dziś była cała plejada grzybiarzy i każdy z innym asortymentem, jako pierwszy powitał mnie Pan który wracał jak ja wjeżdżałem i stwierdził, że grzybów nie ma Tak, trzeba pamiętać to już nie pora na zbieranie przy parkingu, ale poza tym spotkałem dwie osoby z dwoma wiadrami grzybów i tak jeden Pan miał 2 wiadra pełne młodych "jasnych podgrzybków", z kolei inny grzybiarz miał też dwa wiadra, ale dużych lekko kapciowatych grzybów, ale nadających się do zbioru, na tym tle mój zbiór wypadł najlepiej, co świadczy, że i jakość grzybów i ich rodzaj jest różna w zależności od miejsca. Trafił się też 1 borowik szlachetny, drugi zdrowy w tym sezonie, pierwszy był ostatnio na chociwelce, ale zapomniałem o nim wspomnieć. PS. Prośba do admina, by przy następnej prognozie wypowiedzieć się co "mówią gwiazdy" na temat, czy będzie w tym roku drugi wysyp. Pierwsza prognoza, że podgrzybki pojawią się dopiero w ostatnim tygodniu września sprawdziła się perfekcyjnie. Moje gratulacje.
szerzej:
Na razie na podgrzybki można chodzić z koszyczkiem do święcenia jaj. No chyba, że ktoś zamierza spędzić w lesie cały dzień. Ale ja las lubię od dziecka więc jestem zadowolona ze spaceru. Trochę się dotleniłam po pracy 😀. Ludzi w lesie mało. Spóźnieni amatorzy grzybów albo zbieracze kapci.
W lesie bardzo cicho. Słychać tylko stukanie dzięcioła. W ostatnią sobotę ptaki pięknie śpiewały a dziś.. jakby poszły spać 😳
szerzej:
Co za nuda! Gdzie spojrzysz - wszędzie grzyby. Ani pochodzić po lesie, ani się porozglądać, ani pomarzyć o grzybach... Dobrze, że chociaż padało.
szerzej:
Coś takiego dawno nie było w lesie było bosko bo właściwie grzybków nie trzeba szukać
szerzej:
Grzybów było więcej, ale zbyt wyrośnięte, nieapetycznie przemoczone, podplesniałe lub pożarte przez ślimaki. Mam wrażenie, że kończy się wysyp prawdziwka, sporo owocników już dużych, małych niewiele. Na obrzeżach dróg mnóstwo wyrosnietych kań i maślaków, nie ma też chętnych na ceglastopore, widziałam w dwóch miejscach kupki wyciętych i pozostawionych grzybów. Ktoś pewnie zrezygnował z nich na rzecz szlachetnych. Wróciłam z pełnym koszem, ociekająca deszczem, ale jakże szczęśliwa 😊