szerzej:
Pożegnanie z bukami planowałam na przyszły tydzień, ale bez sensu w domu siedzieć w taki ładny, słoneczny dzień :) Przez 3 godziny powłóczyłam się po lesie wspominając cudowny sezon, który obfitował głównie w kozaki czerwone i ceglasie a późną jesienią w prawdziwki. Po drodze mijałam zamarznięte czubajki kanie i maślaki pieprzowe a borowika ani śladu... Trudno, w piątek Dzidek wszystkie wyzbierał co zrobić;-) Wracałam już do samochodu i niespodzianka;-D Jednak moje kochane buki na pożegnanie miały dla mnie prezenty... Dwa śliczne szlachetne przystojniaki średniaki rosły sobie wśród liści jak gdyby nigdy nic. Wzięłam zmarzluchy do domu i teraz leżą sobie w cieple przy kuchni :) Pozdrawiam :)
szerzej:
Dzień dobry. Jestem "nowy", ale tak po prawdzie od 2 lat jestem fanem Państwa wpisów o grzybobraniach. Cieszę się z tego jak wspólna pasja zbliża ludzi (przy okazji zazdroszczę Państwu takich grzybowych znajomości i przyjaźni).
Pomyślałem sobie, a co tam, od czasu do czasu też podzielę się tym co mnie spotkało na leśnych przygodach😉.
A wczoraj właśnie, w sobotę, przez 1,5 godzinki spacerowałem sobie po leśnej dróżce, obsadzonej dębami. I te dęby właśnie skrywały miłe niespodzianki, ceglasie.
Pozdrawiam wszystkich.
szerzej:
Tym razem postanowiłem się dogrzybić, a mniej kontemplować piękne okoliczności przyrody. Wybór padł ponownie na sprawdzone w poniedziałek lasy koło Tworoga. Wstałem wcześniej niż Emil, ale zanim to nastąpiło, przeżywałem podobne rozterki, u mnie też las wygrał z miękką i ciepłą pościelą. Na parkingu byłem pierwszy o 7:15, zdecydowałem się w trosce o swój kręgosłup zacząć od końca lasu i w miarę napełniania kosza (optymista!) zbliżać się do parkingu. Podobnie jak Emil, wyznając starą zasadę, że im dalej w las, tym więcej grzybów. Na "końcu" lasu zameldowałem się po pół godzinie, zacząłem od starszego lasu sosnowego z mchem i trawami. Tam sporo nazbierałem, same mrożonki, ale duże i młode. Potem poszedłem na nosa i znowu mnie nie zawiódł, tym razem w mchu bez traw podobne podgrzybki, ale o wiele więcej. Na tyle więcej, że zbierałem same kapelusze, znowu w trosce o kręgosłup. Napełniłem tymi kapeluszami cały kosz, ale sztuk wyszło mniej niż poprzednio, za to były dużo większe. Po czterech godzinach miałem już dość, ale byłem zadowolony, bo znalazłem fajne miejsca. Już chyba odstawię kosz i zajmę się pracami domowymi, pozdrowienia dla wszystkich!
szerzej:
7,30 pobudka. Wstaję, wyglądam przez okno a tu siwo. Na termometrze -3 C. Myślę sobie, jechać nie jechać. Las kusi, łóżko też. Jeszcze przez chwilę się wahałem, w końcu wybrałem to pierwsze. Ciuchy miałem i tak przygotowane na wszelki wypadek. Ubrany na "cebulkę" z suchym prowiantem w koszyku o 8,30 zameldowałem się na leśnym parkingu. W tym momencie byłem trzeci. Zdecydowałem się pójść jak najdalej w las, zakładając że w końcu sezonu mało prawdopodobne aby komuś się chciało chodzić tak daleko. W/g mojej oceny było to ok. 3 km. od parkingu. W tym czasie temp. wzrosła do +1 C. Las do którego dotarłem to głównie wysokie sosny i młode świerki. Trawy, paprocie, taki trochę zaniedbany. Sporo powalonych starych sosen. Gdzie niegdzie brzoza. Chyba w sezonie rzadko odwiedzany. Mnóstwo starych podgrzybków (niech im ziemia lekką będzie) oraz sporo dużych ale zdrowych. I to nie zmrożonych. Cztery godziny spędzone w lesie, w tym czasie grzybów w koszyku przybywało w stosunku odwrotnie proporcjonalnym do suchego prowiantu (wafelki w czekoladzie). A gdy się prowiant skończył to nie było wyjścia, trzeba było wracać do domu. I to właściwie było by na tyle i jeszcze na ostatek chciałbym w imieniu mieszkańców lasu "podziękować" panom myśliwym za troskę o ich zdrowie.
szerzej:
Teraz sobie myślę, że chyba było łatwiej znaleźć te grzyby niż napisać fajną relację. No bo nie będę pisał żeby nigdy się nie poddawać i realizować marzenia, bo to slogany, jak fajnie ktoś określił z " Podręcznika dla akwizytorów " Starałem się jak mogłem. Zwiedziłem lasy sosnowe, mieszane i liściaste od jury Krakowsko-Częstochowskiej po Gliwice. Ale one jak na złość pochowały się przede mną. One czyli novembrusy. Niektórzy jechali po nie specjalnie w góry. Ja postanowiłem skorzystać z ostatniego pomysłu i zadzwoniłem do Bazylii. No bo tylko ona ma takie magiczne miejsca gdzie piękne prawdziwki rosną jak już nigdzie w okolicy ich nie uświadczysz. No i zrobiliśmy sobie dzisiaj krótki wypad w jej buki. W lesie pięknie, sikorki ćwierkają, sarenki przemykają, grzyby rosną i tylko tą idyllę psują odgłosy drwali. Z grzybów najwięcej było kani i maślaczków pieprzowych. Te ostatnie prawie jak młode podgrzybki. Było ich naprawdę sporo ale wziąłem tylko cztery, na początku jak jeszcze nie miałem innych grzybów. A prawdziwki ? Pierwszy ukryty wśród liści, nie pękatulek a gruby Pan Pękalski. Następnie trafił się Pan Inwalida ze swym małym synkiem. Tata musiał zostać przez kogoś zdeptany i trochę mu się główka podzieliła na kilka części. Ale synek niczego sobie - nieźle się zapowiadał. Ostatni był Pan Korzeniowski stojący nad liśćmi i pilnujący lasu. W liściach miał schowane dwie trzecie swojej potężnej nogi. Może i było by ich więcej ale czas szybko upłynął i musieliśmy jechać. Po drodze już z samochodu wypatrzyliśmy kępę ogromnych boczniaków. Niestety były robaczywe. Generalnie super grzybobranie. Danusiu wielkie dzięki 🙂 Melduję szanownej komisji, że zadanie zostało wykonane 😊
szerzej:
Dostałem wolne za poniedziałek bo pon. zawsze mam wolne i tak sobie myślę co tu zrobić ??? 😁 Ha wiadomo 😁 skoczę do lasu mimo iż sezon zamknąłem dwa tygodnie temu 😁 Tylko gdzie ? Brusiek wydał mi się najsensowniejszy bo blisko a na mapie coś jeszcze kolorowo z doniesień. Znajomi jechali za Działoszyn ale o 4.30 nie chciało mi się zrywać z pieleszy a szkoda bo dwa kosze gąsek natargali 😀 Spokojnie dotarłem na 9 do lasu. Pojechałem tam gdzie kiedys udało się coś nazbierać, po 5 minutch jest! Pierwszy podgrzybek spory, zdrowy, suchutki niestety po godzinie nic więcej same stare i spleśniałe. Wyszedłem z głebokiego lasu i skrajem natrafiłem na parę podgrzybków z 50 metrow od parkingu 😀 O dziwo rosły pod młodymi dębami i fantastycznie wygładały ich łebki na tle jasnych liśći. Ale radość jak bym żłoto znalazł albo co najmniej koło od tego pociągu 😀. Odwiedziłem jeszcze Krupy przy płytach -zero same lacie po drugiej stronie - zero same lacie. Podjechałem parking bliżej miasta i w stare miejscówki. Tam po godzinie wpadło jeszcze pięć podgrzybków mnostwo spleśniałych albo starych laci a ostatni młody maluszek kończący mój sezon na foto😀 Życzę Wszystkim pasjonatom samych dorodnych zbiorów, zdrowia przede wszystkim i pomyślności wszelakiej Pozdrawiam Wszystkich serdecznie i dzì ekuję za wszystkie doniesienia pełne wrażeń 😁 do zobaczenia za rok😃 Darz Bór 😀 Ps. Dziekuje Panie Marku za ten portal dzięki któremu możemy dzielić swoją pasję z innymi 😁
szerzej:
Takiego obrotu sprawy się nie spodziwałam. Jadąc na spotkanie, cieżki orzech do zgryzienia miałam i ogromny dylemat - jakie miejsce wybrać, do którego lasu wbić się, żeby dziewczyny choć trochę radości i przyjemności z dzisiejszego grzybobrania miały. Czułam się w obowiązku sukces zapewnić. Doświadczenie doradzi mi najlepiej, najwyżej oczami zaświecę, nie ja grzyby przecież sieję - wybór padł :) Parking pusty, wrota lasu otwarte (czyt. szlaban), ruszamy do przodu drogą przed się, w planie do celu 2 km do pokonania bez zbaczania. Plan sobie, nogi sobie, jest las to i ciągnie - Lawendową na lewo, mnie i Marysię na prawo. Lewizna bardziej opłacalną się okazała.... Iwonka 2 podgrzybki przytuliła 😏 Żeby gorszymi nie być poszłyśmy w jej ślady, decyzja ta słuszna była. Grzybobranie rozpoczęte! Powoli rozkręcałyśmy się, gdy obiecująco już było... kłody pod nogi nam rzucono, rowy rozciągnięto i po lewiźnie... z powrotem na prostą drogę zmuszone wyjść byłyśmy :) W nagrodę Marysia kanię dostała :) Docelowe miejsce już blisko, tym razem ja wspólniczki na prawo zaprosiłam, lojalnie uprzedzając, że tu można się na coś, a konkretnie na podgrzybki załapać :) I co? rację miałam! Od tego momentu prawdziwe grzybów zbieranie się zaczęło i jakieś 2 godziny trwało 😀 Ja przeszczęśliwa, że kichol mój mnie nie zawiódł, tym samym ja nie zawiodłam koleżanek moich :) W zielonych poduszkach mchu, w cieniu starych świerków, jagodzinami osłonięte rosły sobie duże, małe, średnie, grube, cienkie, jasne, ciemne podgrzybki. Niektóre za mokre, spleśniałe, nie do wzięcia. Na obrzeżach drogi, centralnie na środku stały, las sam zapraszał, żeby do niego zajrzeć, odmówić nie wypadało :) Osiem kilometrów na liczniku w 4 godziny z dojściem i powrotem do samochodów. W towarzystwie słońca i lekkiego deszczu, otoczone sosnami, świerkami, przydrożnymi brzózkami, pożółkłymi modrzewiami trzy przyjaciółki cudowne chwile spędziły, kosze grzybami napełniły, do swych domów zrelaksowane, zadowolone i szczęśliwe ze wspólnej wyprawy leśnej wróciły 😆😆
szerzej:
Niby grzybów dużo, ale w koszyku tylko trzy prawdziwki. Ceglasie tak obgryzione i zmaltretowane, że zostały w lesie. Maślaków sitarzy nie zbieram, więc też a kanie za małe. Za to prawdziwki w bardzo dobrej formie, jeden gigant-90 dag-zdrowy zajął prawie pół koszyka i dwa średniaki -śliczne jak ten na zdjęciu. Były jeszcze dwa małe, ale trochę zmarznięte i z pleśnią. Pod koniec tygodnia przymrozki w nocy, więc powoli trzeba już kończyć ten sezon. Trzymajcie się ciepło. Pozdrawiam:-)))
szerzej:
Z całego koszyka, odpadło tylko 6 ze względu na nadmiar tkanki tłuszczowej. Nie podejrzewam aby to był koniec sezonu. Jeżeli nie nastąpi gwałtowna zmiana pogody, to myślę że jeszcze się nacieszę grzybami. Czego i wszystkim tu obecnym serdecznie życzę. E.
szerzej:
Wymyśliłem sobie Tworóg po przestudiowaniu ostatnich doniesień, bo te udane grzybobrania jakby na wschód i północ. Wybrałem miejsce, w którym do tej pory jeszcze nie byłem, ale nie powiem, gdzie dokładnie. Poszedłem po prostu drogą przed siebie, od czasu do czasu w lewo lub w prawo wpadając do lasu nie robiąc hałasu. Lasy zasadniczo tylko sosnowe, w różnych modyfikacjach, z małymi domieszkami innych gatunków. Tu i ówdzie grzybki były, nielicznie występując przede wszystkim na mchach, do których doprowadził mnie mój grzybiarski nos, stary i pokrzywiony, ale nieźle niuchający. I tak sobie spacerując po 3,5 godz. doszedłem do miejsca daleko od szosy, które wyglądało tak, jak lubię: stare sosny, młode świerki, gęsty i pulchny jak wata dywan zielonych mchów, poprzetykany jagodzinami i rzadkimi brązowymi już paprociami. Czysto, bez traw i igieł, a brązowe w różnych odcieniach łebki i łby prawdziwie co krok. Tak co krok, że wpadłem w amok, prawie nie podnosząc się z kolan, tnąc podgrzybkową wiarę, niczym Longinus Podbipięta skośnookie łby na kresach. Z transu wypadłem dopiero, gdy po kolejnym powstaniu z klęczek pełny kosz wychylił mnie niebezpiecznie z pionu. Sprawdziłem czas, walczyłem bez odpoczynku równo godzinę, pozbawiając życia około setki brunatnych. Postanowiłem już iść prosto do samochodu, bez oglądania się w dół i na boki, żeby nie kusiło. I tak jeszcze wrzuciłem po drodze do kosza kilkanaście ładniejszych okazów, cóż, siła nałogu... Z pozdrowieniami dla tych wiernych lasowi cały rok i dla tych, którzy zaczęli wątpić w udane zbiory. Wyjątkowo zdjęcie kosza, dla niedowiarków, ładniejsze muszą poczekać, bo mam problemy z elektroniką. W tajemnicy powiem, że za tydzień jeszcze tam będą nadal, może już nie tak dużo, ale zabawa będzie i tak.
szerzej:
Rodzinny spacer połączony z grzybobraniem. Przeszliśmy dzisiaj różne rodzaje lasów i tylko w bukach coś się jeszcze dzieje. Znowu wychodzą muchomory czerwone, w mchu rosną malutkie maślaki sitarze i pojedyncze gąski. Szlachetne grubasy tez jeszcze można trafić, ale trzeba trochę pochodzić;-) Każdy mój spacer po bukach to jedna wielka niewiadoma bo ile można chodzić po tych samych miejscówkach (w innej części lasu nic nie rośnie-sprawdziłam) i podziwiać takie ślicznoty:-) Myślę, ze ta gruba warstwa liści kryje jeszcze dużo niespodzianek;-) Pozdrawiam :)
szerzej:
To co zobaczyłam to jest na zdjęciu, ktoś zrobił sobie strzelnicę. Nie wiem czy to było przygotowane przed polowaniami- Hubertusami czy też ktoś uczył się strzelać. Całe szczęście, że w niedużej odległości za tą strzelnicą był dosyć wysoki nasyp, że w razie czego to łuski tam leciały. Wcześniej na tym co było kiedyś lasem nie znalazłam ani jednego grzyba. Za to w obrębie tej strzelnicy były wprawdzie już podeschnięte 4 podgrzybki, głęboko schowane w dołkach. Chyba strzały, które tam padały spowodowały w nich strach i przerażenie. Z pewnością pomyślały sobie, co to teraz to na grzyby nie z nożem ale ze strzelbą. Zaznaczam, że nie był to teren poligonu wojskowego, który jest w tamtych okolicach. Pozdrawiam wszystkich
szerzej:
Zamieszczam zdjęcie tylko tego słodziaka. Chodziłem dość zrezygnowany po lesie, bo raczej marnie z grzybami i pomyślałem gdybym tak znalazł jednego borowika sosnowego, to byłbym w siódmym niebie i zapomniał, że jest tak kiepsko z innymi grzybami i w tym momencie dojrzałem właśnie tego pięknego modela, normalnie pomyślałem, że to niesamowite "mówisz i masz", na początku byłem pewien, że to właśnie sosnowy, dopiero jak się dokładnie przyjrzałem stwierdziłem, że to borowik szlachetny, tylko taki wyjątkowo pękaty i pięknie wybarwiony😍, chodziłem wokół niego robiłem fotki z każdej strony tak długo jakbym chciał, żeby w międzyczasie jeszcze trochę podrósł😀, od razu zrobiło się weselej, szukałem jego rodzinki, ale niestety biedak taki ładny, a był tam zupełnie sam. To dopiero mój drugi w życiu boletus listopadus, ale drugi w tym sezonie😀. Przy okazji napiszę, że zahaczyłem o Jaworzno i totalna pustka, żadnych gąsek na piaskowni oprócz tych chyba ziemistych, także potwierdzam zdanie Zapaleńca, że słabo z Gąskami i na co ja się przerzucę jak rurkowce lada dzień się skończą?? Pozdrawiam😊