szerzej:
szezescia w nowym roku i udanych zbiorow zycze
szerzej:
Piątek 23.12. 2017 Jelenia Góra. Cieplice Śląskie Zdrój - Park Zdrojowy - Park Norweski. (78/2017)
Informacje od lokalnych, że w miesiącu maj pojawiają się tutaj pierwsze borowiki. Zaś o tej porze nie znalazłem w ogóle nic, ani jednego na fotkę, nie chodzi oczywiście o prawdziwki. Zaś wiewiórki są wszędzie i nie trzeba ich szukać to one znajdą nas!. Podbiegnie, zobaczy, że nic nie masz to udaję się dalej i tak w kółko bo są ich setki. No i dużo ludzi, całe rodziny z dziećmi z różnymi orzechami. Dużo też kaczek, spacerują aż miło po parku :). Byłem tu pierwszy raz od bardzo dawna. Jakieś 40 lat temu pływało się tu na stawie kajakami (Park Norweski).
http://www. cieplice. pl/atrakcje/9/park_norweski
Niedaleko znajduję się także Muzeum Grzybów.
http://www. muzeum-cieplice. pl/index. php/pl/imprezy-sp-1564257746/imprezy-stae/77-coroczna-wystawa-wieych-grzybow
Wesołych Świąt.
szerzej:
Darz Grzyb!;-) Trzecia i ostatnia część podsumowania sezonu grzybowego w gminie Międzybórz 2017 roku. Obejmuje ona miesiące wrzesień,
październik i listopad. Wraz z końcem sierpnia ochłodziło się i przeszły wieloskalowe opady, które stały się pierwszą podwaliną pod jesienny wysyp grzybów w gminie Międzybórz. Zanim jednak w lasach Wzgórz Twardogórskich coś zaczęło się dziać, musiało upłynąć trochę czasu. Dokładnie około 2. tygodni. Warto nadmienić, że w tym czasie, w innych województwach miał już miejsce skumulowany i skomasowany wysyp grzybów – przede wszystkim prawdziwków. Przyczyną tego fenomenalnego wysypu były potężne opady z końca sierpnia, wspomagane obfitymi opadami wrześniowymi. Co dalej też należy zauważyć to to, że najobfitsze opady wrześniowe ominęły gminę Międzybórz. Wrześniowy wysyp został ukształtowany przez dwie fale opadów. Pierwsza – najsilniejsza, wystąpiła w dniach 31. sierpnia i 1. września. Druga – słabsza – przetoczyła się w dniach 11. i 12. września. Nad gminą Międzybórz we wrześniu przeszła jeszcze jedna fala opadów, dosyć obfita, w dniu 23 września. W tym czasie trwał już jesienny wysyp grzybów. Zanim do niego doszło, jeździłem na tzw. zwiady, aby wyczaić moment, kiedy zacznie się tak wyczekiwany pojaw kapeluszy. Pierwszym symptomem, że coś się w ściółce dzieje, były pojawiające się, przeważnie jeszcze pojedynczo lub w
niewielkich grupach Czubajki kanie. Stopniowo, można było znaleźć pierwsze prawdziwki, koźlarze czerwone, mleczaje rydze i maślaki. Były to jeszcze bardzo nieliczne okazy. Tymczasem dosyć wysokie temperatury i brak konkretniejszych opadów (bo tych przelotnych, ale bardzo skąpych
było więcej), budziło obawy i niepokój, że to, co napadało na początku września może się okazać niewystarczające i grzyby masowo nie sypną. W połowie września, całego napięcia grzybowego, jako pierwsze nie wytrzymały Czubajki kanie i rozpoczęły uroczysty, grzybowy spektakl na skrajach lasów, na polach i łąkach. Kanie z reguły szybciej reagują na korzystne warunki do pojawu od grzybów rurkowych. Doświadczenie uczy, że po kaniach, „pójdą” pozostałe gatunki grzybów albo… na kaniach się skończy, jeżeli warunki meteo nie będą grzybom sprzyjać. Po 20 września rozpoczął się jesienny wysyp grzybów i to od bardzo konkretnego „uderzenia”. Dwie sprawy cieszyły mnie niezmiernie. Po pierwsze – grzyby (głównie prawdziwki) były w najbardziej pożądanej fazie, czyli klucia i puchnięcia. Po drugie – były bardzo zdrowe. Jesienny wysyp prawdziwków 2017 roku w gminie Międzybórz w skali od 1 do 6 był dobry, czyli cyfra numer 4. Nie przebił on intensywnością wysypu z października 2016 roku, który u mnie ma najwyższą ocenę (6). Gdyby przed połową września, przeszła jeszcze jedna, solidna porcja opadów (50-60 mm), wysyp na pewno byłby na piątkę, a – być może – i na szóstkę. Żeby było jasne – nie ma absolutnie żadnych powodów do narzekania bo przez 3. i 4. tydzień września, grzybów było bardzo dużo i każdy wychodził z lasu zadowolony.;)) Wysyp podgrzybków oceniam na trójkę z plusem, miejscami na czwórkę. Można rzec, że wysyp tego gatunku był o jakieś 30-40% mniejszy w porównaniu z ubiegłym rokiem i trwał też stosunkowo krótko. Wysyp koźlarzy pomarańczowożółtych, czerwonych, topolowych, szarych i babek oceniam na dwójkę, miejscami na trójkę. Te gatunki grzybów – delikatnie mówiąc – jesienią nawaliły. Jesienny wysyp nie zachwycił też maślakami. Przez kilka dnia było ich dużo (najwięcej zwyczajnych i żółtych), ale szybko się skończyły. Za to otrzymują ocenę dostateczną. Za to dopisały mleczaje rydze, których ilość można ocenić na piątkę. Niechcianym dodatkiem było spore zarobaczywienie rydzowego pojawu. Czubajki kanie wysypały się na solidną piątkę (do szóstki jednak ciut zabrakło). Piaskowce kasztanowate i modrzaki to niestety coraz bardziej kategoria „dinozaurów” zamiast grzybów w gminie Międzybórz. Oba gatunki wymierają i nawet ciężko mi wystawić im jakąkolwiek ocenę. Opieńka miodowa i jej odmiany sypnęły na ocenę dostateczną natomiast bardzo słabo było z siedzuniem sosnowym i jemu można wystawić szkolną „pałę”, czyli dwójkę. Słabo było też z borowikami ceglastoporymi, pieprznikami jadalnymi, czyli kurkami i gąską liściowatą (wyglądającą jak zielonka, ale rosnącą pod osikami). Tutaj można żonglować ocenami pomiędzy jeden i dwa, przy czym, gąska liściowata zasługuje wyłącznie na „lufę” bo w ogóle się nie pojawiła, w porównaniu do ceglasi i kurek. Podsumowując grzybowo miesiąc wrzesień w gminie Międzybórz mogę stwierdzić, że po dwóch tygodniach oczekiwania (1-14), nastąpił jesienny wysyp grzybów, który całościowo oceniam na ocenę dobrą. Było dużo prawdziwków, podgrzybków, czubajek kani, mleczajów rydzów. Miejscami kosiło się też maślaki i opieńki. 23. września przeszły nad gminą Międzybórz dosyć solidne opady deszczu i byłem niezmiernie ciekawy, jak one wpłyną na rozwój kapeluszników w miesiącu październiku. Początek października to kontynuacja szaleństwa grzybowego, rozpoczęta w drugiej połowie września. Gatunkowo, nadal najwięcej znajdowałem prawdziwków, czubajek kani i podgrzybków, chociaż dynamika wysypu powoli i systematycznie spadała. Myślałem, że to tylko wyczerpywanie się wysypu wrześniowego i chwilowa cisza przed grzybnięciem październikowym. Podsumowując grzybowo miesiąc październik w gminie Międzybórz mogę stwierdzić, że nastąpiło lustrzane odbicie wysypu grzybowego w porównaniu do września. O ile we wrześniu dwa pierwsze tygodnie były słabe, dwa następne – dobre i bardzo dobre, o tyle w październiku to właśnie dwa pierwsze tygodnie były najlepsze grzybowo, a dwa następne coraz słabsze. Kto nie zdążył nazbierać grzybów do połowy października ten już stracił szanse na dobre zbiory grzybów w gminie Międzybórz w 2017 roku. Można było oczekiwać jeszcze „cudu nad Bukowiną” w postaci wysypu podgrzybków, ale było to bardzo ryzykowne zagranie i taktyka. Podsumowując grzybowo miesiąc listopad w gminie Międzybórz mogę stwierdzić, że był to bardzo słaby miesiąc, w którym nastąpiła posezonowa wyprzedaż grzybów i definitywny koniec jesiennego wysypu grzybów na tych terenach. Za to sprzyjająca pogoda w pełni pozwalała cieszyć się lasem i jego późnojesienną szatą.;)) Oceniając cały sezon grzybowy 2017 w gminie Międzybórz, wystawiam mu ocenę dobrą. Opady w normie, dały sezon w normie. Natomiast nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że ten sezon w międzyborsko-bukowińskiej krainie był jakiś wybitny i wyjątkowy. Bywały znacznie bardziej intensywne wysypy, które miałem przyjemność przeżyć na tych terenach na własnej skórze. Czytając moje subiektywne podsumowania, należy zawsze pamiętać o tym, że są one… subiektywne. Nie mogę być w lesie codziennie i wszędzie, stąd moja ocena sezonu może czasami odbiegać od oceny innych grzybiarzy włóczących się po Bukowinie i okolicach.;)) Bardzo dziękuję w tym miejscu naszemu Adminowi Markowi za kontynuację prowadzenia i dodatkowe urozmaicenia kultowego portalu oraz za wszystkie, bardzo miłe, pozytywne komentarze Bractwa Grzybowego. Wszystkich ściskam, serdecznie pozdrawiam i życzę dużo zdrowia oraz stanu kompletnego zagrzybienia w przyszłym roku. Do usłyszenia w maju 2018 roku. Podsumowanie brutto trzeciej części znajduje się tradycyjnie na moim blogu: https://www. lenartpawel. pl/podsumowanie-sezonu-grzybowego-w-gminie-miedzyborz-czesc-3-wrzesien-listopad-2017. html
szerzej:
Darz Grzyb!;-) Druga część mojego subiektywnego podsumowania sezonu grzybowego w gminie Międzybórz obejmuje okres wakacyjny, czyli miesiące lipiec i sierpień. Z grzybowego punktu widzenia są to bardzo ważne miesiące ponieważ historia wysypów naszych skarbów runa leśnego nauczyła mnie, że w tych miesiącach, można spodziewać się wszystkiego. Zarówno super-wysypu jak i biedy z nędzą. Wszystko determinowane jest przebiegiem pogody, temperaturami i oczywiście opadami, które potrafią być szalenie nierównomierne. W tym roku ostrzyłem sobie zęby, noże i wzmacniałem kosz bo jestem już stęskniony za porządnym, lipcowym wysypem grzybów na Wzgórzach Twardogórskich, którego nie było od wielu lat. Jak zwykle pogoda i jej przebieg sprowadziła mnie do parteru. Ktoś może mi powiedzieć, że zgłupiałem ponieważ lipcowe opady były ponad normę. Ok. Wszystko się zgadza. Tyle, że same opady – chociaż kluczowe i niezbędne dla rozwoju grzybów – to jeszcze nie wszystko. W miesiącach letnich, kiedy operacja słoneczna jest największa i najdłuższa w ciągu roku, ma ona ogromny wpływ na wilgotność ściółki leśnej. Każdy, kto chociaż trochę włóczy się w lecie po lasach z pewnością zaobserwował, że po solidnych opadach deszczu, wystarczą 3-4 bardzo ciepłe lub gorące dni aby wierzchnia warstwa ściółki chrupała i trzeszczała. Widać to dosadnie na glebach lichych, w przewadze piaszczystych, które równie szybko przyjmują i „oddają” wilgoć ciepłu słonecznemu. Gleby takie przeważają na terenach leśnych gminy Międzybórz. Kolejną sprawą jest charakter opadów. Lipcowe opady w 2017 roku w gminie Międzybórz to przede wszystkim opady pochodzenia konwekcyjnego, burzowego. Niezbyt długotrwałe, ale bardzo intensywne. Taki opad nie ma szansy dokładnie nawodnić lasy. W miejscach zarośniętych, deszczówka nie dociera wszędzie, a ta, co spadnie, bardzo szybko spływa z uwagi na nawalny charakter opadów. Tylko wielogodzinne, monotonne opady deszczu o umiarkowanym charakterze mogą stopniowo przebijać się wgłąb najbardziej zarośniętych części lasu i wzbogacać ściółkę leśną centymetr po centymetrze w grzybodajną wilgoć. Bywały takie lipce, kiedy wszystko zatrybiło i zagrało. Czyli występowały długie i niezbyt intensywne opady, łagodne temperatury i przewaga pochmurnych dni. Tegoroczny lipiec nie spełnił tych warunków to i wysyp grzybów „wypiął” się na taką ofertę pogodową.;)) Grzyby pojawiały się tu i ówdzie, po trochu do zupy i sosu. Raz koźlarze pomarańczowożółte w brzozowych alejach, innym razem kurki, pojedyncze kanie, ceglasie i borowiki usiatkowane, kontynuujące swoją robaczywą sagę… Cały czas coś nie grało. Jak dobrze popadało to robiło się za ciepło. Jak było za ciepło, to szybko robiło się za sucho. I tak w kółko Macieja, niekoniecznie dobrodzieja.;)) Za to jagody dopisały i sezon na te przepyszne owoce można uznać za udany. Nie na szóstkę i piątkę, ale na dobrą czwórkę z plusem.
Z grzybów jadalnych, które zbieram, liderem i królem letnich wyprysków grzybowych pozostają koźlarze pomarańczowożółte. Najwięcej ich znajdowałem w alejach brzozowych o sporej ilości jagodników, w mchach i obniżeniach terenu, czyli tam, gdzie opady miały większe szanse nawodnić ściółkę i jednocześnie nie za szybko wyparować. Z innych lipcowych, grzybowych ciekawostek, które znalazłem i o których warto napisać, to na pewno krowiaki aksamitne zwane obecnie ponurnikiem aksamitnym, muchomory zielonawe vel. sromotnikowe, maślanki wiązkowe, liczne gatunki gołąbków z przewagą tych o czerwonych barwach kapeluszy, niektóre gatunki gałęziaków (Ramaria), czernidłaki, sromotniki smrodliwe vel. bezwstydne, muchomory czerwieniejące, żółciaki siarkowe oraz panoszące się, szczególnie wzdłuż leśnych dróg – tęgoskóry cytrynowe vel. pospolite. Podsumowując grzybowo miesiąc lipiec w gminie Międzybórz mogę stwierdzić, że przez większą część miesiąca można było nazbierać grzybów na przysłowiowy sos. O masowym, obfitym wysypie grzybów nie było mowy, ale kilkanaście dorodnych owocników koźlarzy pomarańczowożółtych, kurki, pojedyncze kanie, borowiki ceglastopore i usiatkowane a nawet prawdziwki cieszyły niezmiernie. Do takiego stanu zagrzybienia przyczyniły się duże skrajności pogodowe, objawiające się raz obfitymi opadami i następującymi zaraz po nich bardzo ciepłymi i słonecznymi dniami. Grzyby nie lubią takiej przeplatanki, toteż pojawiały się na okaziciela w bardziej sprzyjających im miejscówkach. Generalnie – dobre i to.;)) Natomiast podsumowując grzybowo miesiąc sierpień w gminie Międzybórz mogę stwierdzić, że zapisał się on jako kiepski pod kątem grzybów. Pojedyncze egzemplarze kapeluszników, w dużym stopniu zarobaczywione to nie to, na co czekają grzybiarze. To trzeci z rzędu, jałowy grzybowo sierpień na tych terenach. I chociaż zawiało z mojego sierpniowego podsumowania pesymizmem to dla miłośnika świata grzybów było na czym oko zawiesić i co pstryknąć do obiektywu, pomimo że w koszyku nosiło się głównie leśne powietrze…;)) Całość podsumowania miesięcy lipiec-sierpień można przeczytać tutaj: https://www. lenartpawel. pl/podsumowanie-sezonu-grzybowego-w-gminie-miedzyborz-czesc-2-lipiec-sierpien-2017. html Serdecznie pozdrawiam grzybniętnych, zagrzybionych i grzyboświrków!;-)
szerzej:
Darz Grzyb!;-) Jedni grzybiarze mówią o nim wysyp dziesięciolecia, inni – wysyp dwudziestopięciolecia. Jakkolwiek by go nie nazwać, jedno jest pewne. Wysyp grzybów, który przetoczył się w wielu regionach kraju w 2017 roku był absolutnie wyjątkowy, nieprzeciętny i bardzo obfity. O grzybach mówiono wszędzie. W pracy, domu i na ulicy. W samochodzie, autobusie, pociągu i tramwaju. W mediach, gazetach, audycjach, sklepach, kawiarniach, centrach handlowych i wielu innych miejscach.
Wysyp 2017 roku był tym, do którego będzie się wracać latami i porównywać przyszłe sezony. W sezonach słabszych wysypów grzybów, ludzie będą w nawiązaniu do 2017 roku, wspominać, oglądać zdjęcia i przywoływać fantastyczne przeżycia leśno-grzybowe, które zaoferował nam świat grzybów w kończącym się już, 2017 roku. W związku z ogromnym wysypem 2017 roku powstały nawet nowe określenia na zmasowany wzrost i pojaw grzybów. Jednym z nich jest tzw. „rzeź zagnańska”, którą określano kosmiczne wręcz zbiory (rzeź) prawdziwków w województwie świętokrzyskim w okolicach Zagnańska (to miejscowość w której rośnie słynny dąb szypułkowy „BARTEK”). Ludzie kłócili się na forach internetowych o grzyby i o zdradzanie lub nie najbardziej obfitujących w króla grzybów stanowisk. Wniosek nasuwa się sam. Duży wysyp to duże emocje. Olbrzymi wysyp, jak tegoroczny to olbrzymie emocje.;))
A jak było na moim grzybowym podwórku, którym na imię Wzgórza Twardogórskie? Maj 2017 roku kontynuował kiepski trend pogodowy i hydrologiczny dla bukowińskich grzybiarzy majowych. Miesiąc zamknął się poniżej normy opadowej dla przyjętego okresu referencyjnego 1971-2000. Jak spojrzy się na mapę sum opadów i mapę anomalii opadów dla miesiąca maja, opracowaną przez IMGW, widać, że na Wzgórzach Twardogórskich spadło ledwie połowę (miejscami jeszcze mniej) tego, co powinno było spaść. Podsumowując grzybowo miesiąc maj w gminie Międzybórz mogę stwierdzić, że z powodu dużego niedoboru opadów, nie wydarzyło się nic, co spowodowałoby odruch złapania za kosz i rzucenie się w szaleństwo grzybobrania. Jednak pojawiające się sporadycznie koźlarze pomarańczowożółte oraz żółciaki siarkowe pozwoliły ucieszyć kubki smakowe pierwszym grzybowym sosem z leśnej świeżyzny oraz posmakować żółciakowe kotlety schabowe.;))
W czerwcu sypnęło borowikami usiatkowanymi. Miejscami było ich całkiem sporo i kto był wyposzczony grzybów, mógł wpaść w zachwyt, dopóki nie zaczął sprawdzać ich stan zdrowotny. Jeden na 15-20 owocników nadawał się do zabrania i konsumpcji. Robaczywość ich była ogromna. Zresztą co roku, jeżeli tylko warunki pozwalają się wykluć usiatkom, problem żarłocznych robali wraca jak mantra. To wybitnie irytująca sytuacja, ale ja znalazłem na nią swój sposób. Jeżeli tylko stwierdzę, że wysyp borowików usiatkowanych jest skrajnie robaczywy (a zawsze jest), to żeby nie obgryzać warg, nie wysyłać do diabła larwalne i żarłoczne towarzystwo i nie wzbogacać języka o nowe wulgaryzmy, po prostu omijam miejscówki usiatków szerokim łukiem.;)) Szukam przede wszystkim koźlarzy pomarańczowożółtych i kurek, czyli sprawdzonych gatunków na robaczywe, wczesno-letnie czasy.;))
Przed połową miesiąca pogoda sprawiła niezwykłą niespodziankę. Zrobiło się wręcz jesiennie, temperatury spadły poniżej 20 stopni C, panowało całkowite zachmurzenie i występowały ciągłe opady deszczu o średnim natężeniu. Nie były to wielkie deszcze, ale nie pozostały one bez wpływu na przebieg grzybowych wydarzeń. Tuż po połowie miesiąca zaczęły się pojawiać w większej ilości koźlarze pomarańczowożółte.
Tydzień wcześniej już miejscami sypnęło kurkami. Oczywiście głównie w sprawdzonych miejscówkach. Generalnie okres od około połowy czerwca do 23-24 czerwca był najbardziej grzybnym okresem, przy dominacji koźlarzy pomarańczowożółtych i kurek. Sporadycznie, na okaziciela pojawiały się ceglasie. Przemilczę wysyp borowików usiatkowanych, bo tam robak, robaka, robakiem poganiał…;)) Gdyby pochmurna, deszczowa i chłodna pogoda przeciągnęła się do końca czerwca, wówczas na początku lipca można by było ogłosić co najmniej pierwszy stopień masowego zagrożenia grzybowego. Tak się niestety nie stało. Wróciły suche i ciepłe dni, a wysypek tak szybko jak się pojawił, tak jeszcze szybciej zdechł. Pod koniec miesiąca koźlarzy było już zdecydowanie mniej, a kurki praktycznie zanikły.
Podsumowując grzybowo miesiąc czerwiec w gminie Międzybórz mogę stwierdzić, że pomimo niewyrobienia przez pogodę normy opadowej dla tego miesiąca, był okres (15-24), kiedy mniejszy koszyk można było napełnić pięknymi koźlarzami pomarańczowożółtymi i kurkami. Do ozdoby wpadały pojedyncze ceglasie lub 1 na 20. zdrowy borowik usiatkowany. Jagody zaczęły się o stałej dla siebie porze, czyli na Św. Jana. Grzybowego szału nie było, ale nie ma co narzekać.;))
Całe podsumowanie dostępne tutaj: https://www. lenartpawel. pl/podsumowanie-sezonu-grzybowego-w-gminie-miedzyborz-czesc-1-maj-czerwiec-2017. html
szerzej:
Jak obiecałem, postanowiłem pobić rekord GrzybiaryW i poszukać prawdziwka po 5 grudnia. W lesie cudownie!!! Nikogo tylko ja. Przez 2 godziny penetrowałem brzegi młodników, drogi i dukty leśne. Co znalazłem wpisałem powyżej. Prawdziwek co prawda jeden się trafił ale jego stan nie pozwalał do zaliczenia tej próby. Nadal nie znalazłem więc prawdziwka w grudniu. Ciekawoską dla mnie jest miejscowe w grupach występowanie kurki o tej porze roku. No cóż- powalczę za rok. Choć jak pogoda pozwoli wybiorę się jeszcze przed świętami w lasy koło Wałcza. Kto wie co tam znajdę. Wesołych Świąt dla wszystkich miłośników lasów.
szerzej:
Darz Grzyb!;-) Piątek, 24 listopada 2017 roku. Wycieczka do Bukowiny Sycowskiej i wszystko jasne.;)) Późny listopad, bardzo przyjemna pogoda z przewagą słonecznych chwil i wysoką, jak na ten okres temperaturą. Rozpoczęcie wycieczki od uroczystego przywitana ze świętym drzewem na stacji kolejowej. Cisza, spokój i dreszcz adrenaliny na myśl, co takiego spotkam w lesie... Po drodze, wstąpienie do znajomych na poranną kawę, miła rozmowa - oczywiście o lasach i Bukowinie i w końcu wyczekiwany start w las. Pokłon i wyciągnięte ręce w geście powitania i szacunku do zasypiającej przed zimą, leśnej Świątyni. Czar promieni słonecznych, opadniętych liści, zapach wilgoci i lasu. Lasu bez ludzi, bez krzyku i bez kogokolwiek. Lasu, którego w takim wydaniu chłonę jak gąbka wodę. Rozpoczynam uroczyście zimowy sezon na poszukiwanie pereł dendroflory. Podnoszę głowę do góry, przeglądam leśnych braci, którymi jest każde drzewo i proszę je o pomyślny sezon tropiciela drzew. Ruszam przed siebie. Odruchowo, naszpikowany przez tyle lat instynktem grzybiarza, spoglądam czasami na ściółkę. Coś tam jeszcze rośnie. Maślanki wiązkowe, drobnołuszczaki jelenie, pojedyncze gołąbki i olszówki oraz kilka gatunków gąsek i gąsówek. Pozdrawiam tych grzybowych ryzykantów, "kozaczących" przed zbliżającą się zimą i udających, że twardziele z nich jak sto pięćdziesiąt.;)) Idę na Golę Wielką celem poszukania wyjątkowych drzew i spotkania z arcydziełem dendroflory - lipą drobnolistną, którą nazwałem Baśniową Staruszką o obwodzie 714 cm. Spotykam leśniczego - Pana Tomka, który proponuje mi przejażdżkę w głąb lasów i pokazanie kilku osobliwości leśnego świata. Godzę się bez wahania. Leśniczy pokazuje mi gniazdo orła bielika, znajdującego się z dala od dróg i szos w miejscu wyłączonym z ruch turystycznego aby nie płoszyć jednych z najwspanialszych przedstawicieli drapieżnego świata ptaków. Tuż obok mam zaszczyt obejrzeć najgrubszego buka zwyczajnego w tych lasach. Sędziwe drzewo ma w "pasie" ponad 4,5 metra i zachwyca swoim wyglądem. Leśniczy odwozi mnie z powrotem na Golę, gdzie odnajduję dwa wyjątkowe drzewa. Dokonuję pomiaru i robię mnóstwo zdjęć. Jeszcze wcześniej, będąc w Bukowinie, zachwycam się ogromną topolą białą, która imponuje wyglądem i rozmiarami. Na Goli robię przerwę w wycieczce przy Baśniowej Staruszce. Drzewo hipnotyzuje mnie absolutnie. Robię jej ze sto zdjęć. Przetrwała dwie, październikowe wichury. Ma grubo ponad 300 lat. Takie drzewo to prawdziwy klejnot. Następnie wyruszam na bukowińskie buczyny, gdzie odnajduję 3 ogromne, potężne buki. Ponownie dokonuję pomiaru i robię zdjęcia z każdej możliwej strony. Chciałem iść jeszcze dalej, ale dochodzi godzina 15 i zaczyna się już mocno ściemniać. Trzeba wracać. Ale nie śpieszę się. Mam latarkę i ciemność mnie nie zgubi. Ba! Specjalnie idę jak żółw, aby poczuć jeszcze silniej ducha lasu, który zarówno mnie prowadzi, jak i wciąga w leśne czeluści. Około godziny 16 noc już zaczyna dominować we wszystkich zakamarkach lasu. A ja dalej idę jak żółw, co chwilę gasząc latarkę, karmiąc duszę niepowtarzalną aurą mrocznego, późno-listopadówego lasu. W końcu wychodzę na skraj lasu i podążam w kierunku stacji. Zatracam się bez opamiętania w bukowińskich ciemnościach. Po godzinie 17:30 przyjeżdża pociąg do Wrocławia. Żal i smutek, że to już koniec bukowińsko-leśnego transu. Ale wiem, że zanim Ziemia obróci się osiem razy, ponownie zatracę się w bukowińskich lasach. Pozdrawiam serdecznie, szczególnie tych, którzy doceniają mistyczną i duchową stronę lasu!;-)
szerzej:
Przede wszystkim dziękuję za wszystkie ciepłe i szalenie miłe wpisy pod moim poprzednim zgłoszeniem.
Do lasu wygoniła mnie grzybiaraW informacja o prawdziwku znalezionym w grudniu. Mam kogo gonić :)
Dzisiaj spenetrowałem inny rejon. Niestety w lesie byłem późno ( 14.00) więc efektywnie zbierałem ok 1,5 h.
Co do mojej listopadówej taktyki zbierania. Zbieram prawdziwki w listopadzie w tych lasach od 4 lat. Oczywiście jak zawsze na początku był przypadek- zatrzymałem się rozprostować kości po długiej podróży. Rok później 2 wyprawy na których uczyłem się lasu i taktyki na tak późne grzybobranie. W tym rejonie jest sporo wyciętych obszarów z zasadzonymi młodnikami. I własnie w listopadzie grzyby rosną na granicy wysokiego lasu i posadzonego młodnika. Oczywiście jest też kilka dodatkowych czynników: odpowiednie ustawienie względem stron świata brzegu lasu gwarantujące odpowiednie nasłonecznienie, odpowiednia szerokość uprawy aby słońce miało szanse ogrzać ten brzeg lasu ( listopadówe słońce niestety nisko przemieszcza się po niebie) i co najciekawsze grupy młodych samosiejek sosny ( osłona od wiatru?, element zatrzymujący zarodniki?). Teraz to działa tak że z daleka już jestem ocenić miejsce - będą grzyby czy nie. Dzisiaj spenetrowałem 6 takich upraw. Trzy spełniały kryteria. Na jednej nie było prawdziwków ( inne grzyby tak), na drugim 4 prawdziwki ( + inne) a na trzeciej 3 prawdziwki i inne grzyby w tym gąski. Czyli dzisiaj moja skuteczność typowania prawdziwkowych miejsc wyniosła 66%.
Na koniec obiecuję ( nawet jak będzie śnieg) że pojadę w przemkowskie lasy 5.12 i postaram się pobić rekord grzybiaryW.
Pozdrawiam,
Przemek
szerzej:
Sobota 18 listopada. Pogoda jak na 2 połowę listopada względna, czyli szybka decyzja jedziemy do lasu zakończyć sezon. Jazda trasą S-8 długa nie jest. Parkujemy przy lesie i chcemy ruszać. Niestety "nasza" droga jest zamknięta przez leśników. Przyczyna: napis na tablicy "wstęp wzbroniony" złomy i wykroty. Ruszamy więc "objazdem". Pierwsze wrażenie jest wręcz piorunujące. Widzimy wraz z Żoną jakiego strasznego spustoszenia dokonał Ksawery i Grześ. Liczne połamane lub powyrywane z korzeniami drzewa, cały czas usuwane przez leśników. Niektóre sosny są jakby "naderwane" oparły się o inne drzewa. Faktycznie lepiej takie miejsca omijać chodzenie tam jest zbyt niebezpieczne. Na szczęście zniszczenia nie są w całym kompleksie odwiedzonym przez nas. Omijając zniszczony las można bezpiecznie pospacerować. Ruszyliśmy więc dalej w las próbując coś znaleźć. Niestety grzyby zbiesiły się zupełnie oprócz trzech kurek był zupełny brak grzybów. No prawie jeśli nie liczyć kilku okazów wodnichy, sporej ilości maślanki wiązkowej grzybków bardzo drobnej budowy (szyszkówka świerkowa?) ona owocuje niby wczesną wiosną ale może w takim roku owocuje do teraz. Trzeba jeszcze wymienić dwa bliżej niezidentyfikowane gołąbki oraz kilka lisówek pomarańczowych. Spacerujemy więc dalej chłonąc może ostatni raz w tym roku ostre leśne powietrze. Czuć już było zbliżającą się zimę, temperatura była niewiele wyższa od zera. Nas to nie odstraszało, łaziliśmy dalej szukając już oczywiście nie grzybów tylko pięknych widoków późnojesiennego lasu. Chwilami wychodziło nawet słońce. Pięknie wyglądał las w jego promieniach. Mokry, lśniący w świetle niskiego listopadówego słońca. Bezlistne drzewa jakby mówiły nam do widzenia zapraszamy. Oczywiście i może na szczęście brak było innych grzybiarzy. Niech las sobie odpoczywa po jakże udanym sezonie. Przykre ale prawdziwe. Krótki listopadówy dzień niestety nieubłaganie zbliżał się do końca. Około pietnastej w lesie zaczął juz pomału zapadać zmrok i trzeba było wracać. Ciekawostką były rosnące jeszcze borówki czerwone. Jakby ktoś się bardzo uparł to troszkę można ich nazbierać. Pozostał tylko zakup miodu u znajomego pszczelarza kilka głebokich wdechów leśnym powietrzem i z żalem wsiadamy do Dziadka i ruszamy w drogę powrotną.
Ponieważ opisywałem na naszym Forum wielokrotnie swoje zbiory wraz z "dokumentacją" fotograficzną nie będę już się powtarzał. W jednym zdaniu tak udanego sezonu nie miałem dawno jak chyba większość jeśli nie wszyscy z Was.
Dziękuję wam za wspólnie spędzony czas, choćby tylko wirtualnie. Nie sposób wymienić wszystkich ale w sposób szczególny chciałbym podziękować przede wszystkim Adminowi za prowadzenie najlepszego portalu grzybowego, Pawłowi Lenartowi za wspólną wycieczkę prowadzenie bardzo ciekawego bloga, cierpliwe odpowiedzi na moje komentarze. Tazokowi i Sznupokowi za ciekawą wymianę komentarzy i za ich wspaniały blog, Krzyśkowi z Lasu i Emilowi za jakże dla mnie cenne komentarze do moich opowiadań GrzybiarzeW i Grzybiarze@ za bardzo ciekawe i miłe komentarze do moich doniesień. Wszystkich nie jestem w stanie wymienić. Raz jeszcze dziękuję Wam wszystkim.
Pozdrawiam serdecznie i Darz Grzyb
szerzej:
No to teraz mój zakres dat zbierania prawdziwków jest taki: od 28 kwietnia ( zachodniopomorskie) do 17 listopada ( lubuskie) :)
szerzej:
Darz Grzyb!;) No tak. Było oficjalne zakończenie sezonu... Było, owszem, ale na Wzgórzach Twardogórskich. Pozostało jeszcze zakończyć sezon w górskiej części Dolnego Śląska. Plany snuły się już od kilku dni i w końcu padła data wycieczki - 11 listopada. Wyruszyłem z niezawodnym duetem w osobach Sylwii i Andrzeja do zaczarowanej Kotliny Kłodzkiej. Spokojnie, bez pośpiechu, zameldowaliśmy się w lesie po 9-tej rano. Śnieg z krupą śnieżną przywitały dwóch szaleńców i jedną Panią szaleńcową z Wrocławia.;)) Obok nas przebiegali lekkoatleci, patrzący na nas i koszyki na grzyby nieco dziwnym wzrokiem. Ha! Gdyby widzieli nas na koniec wycieczki to już by im do śmiechu nie było.;)) Zadymka śnieżno-krupowa trwała kilkanaście minut, po czym pogoda trochę się uspokoiła. Las wyglądał jakby był posypany cukrem pudrem. Zaczęliśmy dreptać coraz głębiej. Przy drogach, sporadycznie trafiały się mleczaje świerkowe - większość jeszcze w przyzwoitym stanie. Andrzej - kierownik wycieczki zaprowadził nas na przepiękne lasy modrzewiowo-świerkowo-jodłowe. Ależ widoki! Głębokie mchy, dużo igliwia i gęsty, stary las. To mi już wystarczyło, aby ogłosić, że wycieczka jest wspaniała. Nie liczyły się grzyby, zimno, wiatr, tylko magiczne lasy, miejscami z ogromnymi drzewami. Wypatrzyłem modrzewia, wysokiego chyba na 35 metrów, w pobliżu, niewiele niższa jodła. Z daleka przekomicznie to wyglądało. Andrzej z Sylwią, jak przystało na grzybiarzy, patrzyli w dół, szukając spokojnie grzybów, a ja z głową w chmurach, tj. w koronach drzew, jakbym wypatrywał hubiaków.;)) Oczywiście aparat fotograficzny poszedł w ruch i Paweł przepadł. I tylko nieznajomość tych części lasów trzymała mnie w ryzach przed kompletnym odpłynięciem, bo wiedziałem, że jak zgubię moją drużynę to mogę wyjść 20 kilometrów dalej... A zmierzch szybko zapada i ponoć wilki po górach grasują...;)) W końcu otrząsnąłem się z dendrologicznego transu i postanowiłem obejrzeć też las w runie. A tam... Hm... Wysypy pieprzników trąbkowych. Małe to grzybki, niepozorne, lekkie, delikatne i takie niezbyt przyciągające uwagę zbieraczy skarbów runa leśnego. A to ukryte rarytasy i pyszności w sosie, pierogach, zupie i suszu. Zaczęliśmy je zbierać na dobre i... 3 koszyki zostały zapełnione. Dla urozmaicenia kilkanaście (jak nie kilkadziesiąt) podgrzybków brunatnych (tych nadających się do zbioru bo sporo zostało w lesie w stanie agonalnym). Kilka godzin w cudownych lasach upłynęło bardzo szybko, ale to nie był koniec atrakcji. Andrzej z Sylwią postanowili mnie zaprowadzić na punkt widokowy na Kamienną Górą (704 m n. p. m.). Warto było podjąć się tego TRUDU. Piszę z dużej litery ponieważ szlak tam prowadzący został tak zdewastowany przez pozyskiwanie i zrywkę drewna, że większość turystów, która miała "przyjemność" po nim przejść, z pewnością będzie go omijać szerokim łukiem. Środkiem drogi nie da się przejść, chyba, że w gumowcach do pępka. Jedno wielkie bajoro, błoto i rozbebeszone kompletnie pobocza. Idąc lasem, trzeba skakać przez sterty gałęzi i uważać, żeby nie wywinąć orła. Po tej ekstremalnej drodze, będącej obecnie parodią szlaku turystycznego, można już na luzie wejść na szczyt i podziwiać Polanicę-Zdrój i okolice. Cudowny widok! Po sesji zdjęciowej na wysokościach (w tym 2 koszyków grzybów), które pewnie kapeluszami ze strachu trzęsły, wyruszyliśmy na skróty w drogę powrotną, gdzie zaczaił się piękny borowik ceglastopory, którego nazwałem Ostatnim Gniewusaninem.;)) Przed godziną 15-stą wyruszyliśmy do Wrocławia. Wycieczka wspaniała, bardzo grzybna w pieprznika trąbkowego, leśne emocje, widoki i czarodziejską aurą, która emanuje z każdego drzewa w Kotlinie Kłodzkiej. Nasz 11-listopadówy, Niepodległościowy, leśny marsz był też naszym hołdem dla przodków, którzy walczyli o wolność Polski i którą czuje się najmocniej w lesie! Po prostu Chwała Bohaterom! Serdeczne pozdrowienia dla Grzybowych Maniaków!;-)
szerzej:
Darz grzyb pod lasem zameldowaliśmy się po 9.00 przywitał nas opad śniegu i śnieżnej krupy czyli pogoda podobna do tej sprzed roku. Święto Niepodległości postanowiliśmy spędzić w ciszy i spokoju na wycieczce, oczywiście zabraliśmy ze sobą koszyki jak na grzybniętych przystało. Lasy zmasakrowane przez leśnika szkodnika, ale koszyki udało się zapełnić. W lesie spotkaliśmy dużą wycieczkę turystów brnącą po kostki w błocie po zniszczonym przez wycinkę i rabunkowy pozysk drewna szlaku. Ciekawe czy kiedykolwiek będą chcieli ponownie odwiedzić tak zniszczone lasy, ale pewnie Lasom Państwowym o to chodzi, by nikt nie przeszkadzał im w niszczeniu tak pięknych zakątków. Można jeszcze nazbierać, ale trzeba się spieszyć, bo nadchodzące niskie temperatury szybko zakończą ten niesamowity sezon.
szerzej:
O dziwo pod lasem stały dwa samochody, ale w lesie nikogo. Grzybki rosną bardzo stacjonarnie, tylko w sprawdzonych miejscach. Praktycznie wszystkie młode robaczywe. Człowiek leci jak wariat bo widzi cudną brązową czapkę i zonk, zabawa w wycinanki łowickie. Przynajmniej sprawdziłam giętkość nadgarstków 😊 Prawe to nie moja zasługa 😒 rodzinka była szybsza 😃 Ja dzisiaj się nie popisałam, wyszło mi 0,5 grzyba ma las. Ale miałam czas na zbadanie terenów niedostępnych w sezonie ze względu na gęste krzaki. No i te wrażenia, słońce, pod nogami dywan liści i igieł, lekki wiaterek, śpiewy ptaków. Prawdziwy relaks. Ale cóż kiedyś trzeba ze sceny zejść. Pozdrawiam gorąco wszystkich. Do następnego sezonu.
szerzej:
Jestem pod lasem i słyszę jak las krzyczy: " Gdzie leziesz Monika przecież w piątek się pożegnałaś!?" Ja na to: " Wybacz, ale kobieta zmienną jest." W odpowiedzi słyszę: "Ja ci w piątek dałem co miałem najlepszego i dzisiaj na nic nie licz." Jak powiedział tak zrobił. Dramat w 10 aktach, bo tyle lasów przeszliśmy. Wyszło 0,5 grzyba na las. Pojedyncze maluchy podgrzybkowe ale robaczywe. Honor rodu uratowały wyrośnięte grubonożne z czekoladowymi czapkami. Poza tym jeden prawy (noga robaczywa) i jeden siedzuń (taki rodzynek na kończącym sezon torcie). Nie wiem co robić. Od wczoraj leje ale jest dość ciepło więc może las da mi ostatnią szansę. Przepraszałam go cały czas 😉 Myślę, że jeszcze wyskoczę by powiedzieć definitywnie ostatnie słowo. Pozdrawiam serdecznie.
szerzej:
Pogoda pozwoliła na przedobiedni spacer po lasach okolic Muchowa. Na powitanie tuz po wejściu do lasu przywitał mnie podgrzybek brunatny a chcąc zakończyć wspaniały tegoroczny sezon grzybowy z uśmiechem to pod podgrzybkiem umieściłam krasnoludka :) pstryk fotka jest i jest i uśmiech :). Z takim uśmiechem spacerowałam wsłuchując się w każdy odgłos samego lasu... w szelest liści deptanych przy każdym kroku a zasłuchana w tę leśną melodię prawie weszłam na prawdziwka, który schował się w dywanie z dębowych liści... kolejna fotka z krasnoludkiem :) Kilka kroków i jest kolejny podgrzybek tym razem zajączek, pstryk i idę dalej... Pani Jesień cudownie się rozgościła w lesie, bawi kolorami i tym akcentem mogę podziękować lasom za bardzo udany sezon grzybowy 2017. Porządne zapasy na zimę i nie tylko, kilometry w nogach, mnóstwo fotek z darami lasu, moc doznań wzrokowych, słuchowych i niezapomniany zapach suszących się grzybków roznoszący się po domu... To był wspaniały grzybowy sezon a takich życzę kolejnych i sobie i wszystkim grzybiarzom i miłośnikom lasu. Wielkie dzięki dla admina za kawał dobrej pracy. Pozdrawiam
szerzej:
Darz Grzyb!;-) Sobota, 4. listopada 2017 roku. Oficjalne zakończenie Tour De Las & Grzyb 2017. To mój 30. leśny sezon w życiu. Śmiało można odtrąbić koniec sezonu grzybowego. Nie ma podgrzybków, prawdziwków, kozaków, kurek, maślaków, opieniek, kani i całego, podstawowego asortymentu grzybowego. Wprawdzie kilka sztuk wpadło mi do koszyka, ale to wszystko znalazłem w jednym miejscu, na tzw. wybitnej, certyfikowanej miejscówce grzybowej. Zanikają muchomory, olszówki, mleczaje, wodnichy, gąski i gąsówki. Coraz mniej świata grzybowego oznacza dojrzewającą sytuację do zimy na Wzgórzach Twardogórskich. Może gdzieś rosną boczniaki, płomiennice lub uszaki bzowe? Znam miejsca na te gatunki grzybów, ale one znajdują się gdzie indziej, nie na starym, bukowińskim szlaku. Zresztą po dobrym sezonie grzybowym, nie mam zamiaru zakłócać im żywota swoim grzybowym instynktem. Nie wszystko, co jadalne, należy wynieść z lasu. Niech sobie rosną.;)) Czego jako grzybiarza, nauczyły mnie grzyby przez 30. lat? To, że ich świat to jedna, wielka nieprzewidywalność. Grzyby potrafią nieprawdopodobnie zaskakiwać. Bywały sezony, kiedy w maju wychodziłem z kilkunastoma kilogramami koźlarzy pomarańczowożółtych, czerwonych, kurek i ceglasi. Bywały też sezony, że na pierwsze grzyby, trzeba było czekać do początku września. Trafiały się wyjątkowe wysypy letnie i skumulowane wysypy jesienne, kiedy o grzyby, można było się potykać.;)) Ale przychodziły też tygodnie posuchy, ciągnącej się jak flaki z olejem od maja do jesieni. Każdy rok jest inny. Grzyby zaskakują co roku. Czasami prawdziwki rosną prawie wszędzie, czasami wymagają uruchomienia doświadczenia, instynktu i znajomości miejsc. Ta wielka niewiadoma, jaki gatunek grzybów, gdzie i w którym lesie najlepiej w danym dniu rośnie, zawsze daje mi niesamowitą dawkę adrenaliny i chęć zmierzenia się samego ze sobą. Grzyby pozostają wierne swoim stanowiskom, chociaż chętnie przenoszą się też na inne miejsca. Ile razy zastałem sytuację, kiedy jakąś świetną miejscówkę, nagle ogołocono z drzew, a zamiast grzybów, leżały suche gałęzie. Ale w miarę odradzania się lasu, grzyby powracają. Na nowo pokazuję się dorodne owocniki, które eksplodują swoim grzybowym pięknem. Grzyby muszą się dostosowywać do intensywnej gospodarki leśnej, która wprawdzie jest niezbędna, ale przynosi im śmierć. Przynajmniej na jakiś czas. Przez 30. lat chodziłem po Bukowinie Sycowskiej, Międzyborzu, Twardogórze, Pawłowie, Sośni Ostrowskiej, Granowcu, Dobroszycach, Grabownie Wielkim i wielu miejscowościach, leżących obok nich. Uświadomiłem sobie, jak ważne dla ludzi są lasy, jak skomplikowane zależności kryją w sobie dwa światy – flory i fauny i jak wiele im zawdzięczamy. Nie rozumiem tylko działań niektórych „ludzi” niszczących je i zaśmiecających. Las też tego nie rozumie. Od dwóch lat, intensywnie poznaję te lasy pod kontem pereł dendroflory. Jak wiele tajemnic skrywają Wzgórza Twardogórskie? Ile ciekawostek jeszcze odkryję? Kogo spotkam i z kim porozmawiam? Ten sezon pokazał mi, nie to, jak dużo już odkryłem i wiem, ale uświadomił mi, ile jest jeszcze do odnalezienia. Aby to wszystko ogarnąć, szczerze wątpię, czy starczy mi na to kolejnych 30. lat.;-) W grudniu, podsumuję cały sezon grzybowy na Wzgórzach Twardogórskich. Serdecznie Wszystkich pozdrawiam!;-)
szerzej:
Ale szok, idę ścieżką a tu nagle z lasu wychodzi całe stado... kóz razem z wielkim capem!. Było ich około 50 sztuk, nikt ich nie pilnował, były same. Przyszedłbym do tego lasu 5 minut wcześniej i bym się z nimi spotkał w lesie!. Szok a z tym wielkim kozłem już miałem kiedyś do czynienia, no nie tak do końca. Bo od tego miejsca w lesie około 1 km jest gospodarstwo i przejeżdzając rowerem ten kozioł (miał u boku dwie kozice) pochylił łeb i chciał wystartować!. Wsiadłem szybko na rower i odjechałem, ale fakt tam był płot z drutu kolczastego a w tym lesie nie było nic, ja na ścieżce a one wprost na mnie wyszły 50 metrów ode mnie!. Kurcze dobrze, że nie dotarłem tam parę minut wcześniej. Normalnie szok zobaczyły mnie to skręciły w prawo i poszły na łąkę poobiadać co się da. Ja zawróciłem, w zamiarze miałem obejść ten las, ale one właśnie tamtędy by mogły wracać i znów byłoby spotkanie. Wiem kozy niegrożne, ale ten cap!. >>> https://youtu. be/0_cHZeFpccE <<<