szerzej:
Chciałbym w tym miejscu złożyć szczególne życzenia Adminowi, niech Pana szczęście nigdy nie opuszcza. Życzę Panu markowi i Państwu, dużo zdrowia w tym nadchodzącym 2018 roku. Darz grzyb.
szerzej:
Jak już coś było, to niesamowicie wysuszone, kapelusze popękane. Widać było że grzybki chcą rosnąć, ale nie mają do tego warunków.
Pierwsze symptomy poważniejszego wysypu, pojawiły sie końcem lipca. Mowa tu o borowikac, trwało to około dwóch tygodni i grzybki zanikły.
Zaczęło się na dobre w drugiej połowie sierpnia, z dnia na dzień rosło coraz więcej grzybów, borowiki znajdowałem nawet w miejscach, w których nigdy wcześniej ich nie widziałem. Takie BOROWIKOWE ELDORADO trwało z małymi przerwami do końca października, każde wyjście do lsu kończyło się zbiorem pełnego kosza, a czasami nawet dwóch. Wiele z tych zbiorów rozdałem znajomym, sąsiadom, rodzinie😃
Bardzo mało podgrzybków i koźlarzy rosło w tym sezonie w moich lasach. Pięknie wysypały opieńki w październiku, a wracajac do borowików, to ostatnie z nich znalazłem pierwszego listopada.
To był rewelacyjny sezon. Kolaż który zamieściłem, to tylko częśc moich tegorocznych zbiorów😃😁
Pragnę z tego miejsca złożyc życzenia Wam Wszystkim. Adminowi, panu Markowi dziękuję za wspaniały portal, i prowadzenie go, życzę wielu sukcesów i nowych pomysłów w Nowym Roku. Wam Kochani Których poznałem osobiście nad Dzierżnem, ale również Wszystkim, Którzy piszą na tym portalu, lub go tylko obserwują, życzę sukcesów w życiu osobistym i zawodowym, realizacji planów.
A przede wszystkim dużo... dużo czasu na wyjście do lasu, a w nowym sezonie pełniutkich koszy. SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO 2018 ROKU.😃🍾🍸🎈
DARZ GRZYB
szerzej:
Udało się wreszcie wyrwać z kieratu w pracy, bo prawie się skończył najbardziej pracowity miesiąc w roku i niech mi ktoś powie, że praca nie ogłupia:- (. Dwie wpadki na jednym wyjeździe??? Przepracowanie. Pierwsza - nie zabrałem aparatu, druga - nie poslodziłem kawy, fuuujjjjj. Ale jak się trochę rozjaśniło i zobaczyłem tę piękną zimę, to pomyślałem, że aparat mam w telefonie, a kawę mogę przegryzać czekoladkami truflowymi:- D. Potem wyszło słońce, zmarznięty śnieg "chrupiący" pod butami, dobra widoczność, pomyślałem, "Gdyby Emil to zobaczył... to nie wysiadłby z samochodu":- P. A tak na poważnie, to chciałem podziękować za cały rok z Wami, nie będę wszystkich wymieniał, bo jeszcze kogoś pominę, ale admina wymienię z imienia. Panie Marku, dziękuję za wspaniałą stronę, za serce które pan w nią wkłada i wciąż nowe pomysły, którymi nas pan dopieszcza. W Nowym Roku życzę panu kolejnych inspiracji do rozwoju naszej strony i aby grono grzyboświrków wciąż się powiększało, panu i wszystkim współuzależnionym, dużo zdrowia, pełnych koszy, jak najwięcej satysfakcji z godzin spędzonych w lesie, żeby później tą radością podzielić się z innymi na naszej stronie. Do Siego Roku.
szerzej:
Wspomagając pamięć zrobionymi zdjęciami, spróbuję podsumować sezon 2017. Zwykle jeździliśmy w czwórkę ze szwagrostwem do lasów w świętokrzyskim - ok. 18 km - Zagórzyce lub dalej - za Busko Zdrój oraz w małopolskie - Beskid Wyspowy. Dla niektórych sezon zaczął się wcześniej ( nie trafiłem na smardze, w maju maślaki widziałem jedynie w doniesieniach Janko); ja pierwszego borowika, koźlarze pomarańczowożółte i grabowe znalazłem 5 czerwca. Czerwiec był dosyć suchy, sytuacje ratowała sprawdzona miejscówka na koźlarze grabowe. Potem był mój "pierwszy raz" z żółciakiem siarkowym i niezapomniane spotkanie z Wami nad jeziorem Dzierżno! Lipiec to setki małych prawdziwków i ceglastoporych w górach i koźlarzy grabowych oraz czerwone w Zagórzycach. Sierpień słaby. Ale za to wrzesień:-) Na początek stada niedużych, zdrowych prawdziwków i ceglastoporych w górach oraz sporo prawdziwków i koźlarzy czerwonych w kazimierskim. Potem niesamowity wysyp prawdziwków ( i tabuny "grzybiarzy" kopiących każdego nieznanego im grzyba - tylu aut pod lasami jeszcze nie widziałem). Od połowy września pierwsze rydze i stada kań. Październik pod znakiem podgrzybków i gąsek siwych i zielonek. Znajomi nosili wiadra opieniek z resztek lasu rosnącego w pobliżu nas - nam brakło mocy przerobowych. Sezon zakończyliśmy 5 listopada. Życzę wszystkim Wesołych Świąt i równie udanego 2018 roku. Darz Grzyb.
szerzej:
Pieprznik trąbkowy, bo onim mowa.
Kompletnie zaskoczony i nie przygotowany na taki obrót sprawy, bez żadnej jednorazówki, wybrałem się przecież tylko na spacer... ale od czego czapka😉☺
Młody las jodłowo bukowy, z dość dużą różnorodnością terenu. Właśnie w tych zagłębieniach terenu, rosły sobie piękne pieprzniki trąbkowe, szkoda że miałem tylko godzinę czasu. Widocznie, przez gęstość lasu i różnorodność terenu mróz do nich nie dotarł.
Jutro wyjazd do Bielska Białej, ale w niedzielę jeśli pogoda pozwoli napewno odwiedzę to miejsce☺
Pozdrawiam. A.
szerzej:
W sobotę się nie udało, ale dzisiaj zrobiło się "okienko" pogodowe, ze słońcem i dodatnią temperaturą. Wczoraj jak pakowałem plecak zauważyłem, że nie mam ekotorby, ale po co mi ekotorba, w sumie niewiele waży, to wezmę, może będą boczniaki:-). Podejrzałem podglądy z okolicznych kamerek przed wyjazdem, więc spodziewałem się śniegu, ale nie tyle!!! Łopata jaka by nie była, to za mało, żeby dokopać się do ściółki, zostaje tylko pług;-)). Za to pierwszy raz od wielu miesięcy, usłyszałem ciszę, brak jakichkolwiek dźwięków, kompletna cisza, dla kogoś kto całe życie mieszka w mieście, to dziwne uczucie, potem jak słońce wyszło wyżej, odezwały się ptaki, śnieg spadał z gałęzi i nieustanny chrupot śniegu pod nogami, 20-30 cm i nikt przede mną po nim nie przeszedł. Nawet jak schodziłem w dół, to musiałem robić przerwy na złapanie oddechu i rozmasowanie skurczy. Za to po raz pierwszy w życiu widziałem tropy wilków, co najmniej dwóch, długi czas szedłem po ich śladach. Następny wyjazd na niziny, w poszukiwaniu mrożonych modeli grzybowych do zdjęć, jak Janko jeszcze zbiera, to ja może też coś sfocę;-))
szerzej:
Ale tu nie chodziło o grzyby, lecz o miłe spędzenie niedzielnego przedpołudnia na łonie natury.
Małżonka, dzielna towarzyszka moich wypraw do lasu, była zachwycona moimi Trollowymi Lasami, bo szczerze mówiąc to o tej porze roku jeszcze w nich nie była.
Przemirzyliśmy kilka kilometrów, przyglądając się drzewom, ptakom (szczególnie dzięciołom) które niestrudzenie "leczyły"schorowane drzewa. Widzieliśmy pięknego lisa, dwie sarenki, no i hit naszej wyprawy, to stado dzików. Naliczyliśmy 19 sztuk. Las odpoczywa, zahibernowany, lekko zmrożony. PIĘKNY. Ale życie tętni w nim pełną parą. Koło południa, jak wchodziliśmy z lasu zaczął sypać śnieg, do wieczoru trochę nasypało. Pozdrawiamy całe GRZYBOŚWIRKOWE TOWARZYSTWO iprzepraszamy za spóźniony raport, ale brak czasu nie pozwolił na wcześniejszy wpis🎅😃
B&A🤗
szerzej:
Straciłem już nadzieję na znalezienie prawdziwka, na inne rurkowe też już raczej nie liczę, ale rydz i kolczaki, to wciąż jesienne grzyby:- D. Póki co to ja "gaszę światło";-)), ale jeszcze nie kończę, więc będę zbierał "po ciemku":- D. Dzisiaj "uratowałem" 12 grzybków, które stały zamarznięte w lesie, musiałem je później rozgrzewać, na gorącym masełku;-). Beskidy już lekko "przypudrowane" śniegiem, a dzisiaj w nocy zapowiadają opady śniegu w zasięgu mojego działania, dlatego jutro jadę po łopatę do śniegu, żeby się do grzybów w sobotę dopkopać;-).
szerzej:
Zdążyliśmy prze śniegiem w ostatniej chwili. To chyba ostatnie mleczaje późnojesienne, a już na pewno nasz ostatni tegoroczny "ceglaś". Z innych grzybów były kolczaki obłączaste, pięknie wyrośnięte w czarcich kręgach, a koło dróg sporo boczniaków. Niestety z lasu wygonił nas śnieg i warunków do fotografowania też nie było, za to byliśmy jedynymi zakręconymi grzybomaniakami.
szerzej:
Miało być tak pięknie, ostatni dzień "wiosny", od jutra póżna jesień, zaplanowany całodzienny wypad, a tu wczoraj dostałem informację, że muszę dzisiaj iść do pracy. Trudno, do 13 przemęczę, a potem do lasu, niestety cały czas "kłody pod nogi". Z pracy wyszedłem dopiero o 13.30, a jak dojeżdżałem do lasu, to oczywiście się zachmurzyło, więc kolejne pół godziny krócej w lesie. Ale jak napisałem w czwartek że będę w lesie, to tak ma być:-). Oczywiście nie udało się wszędzie zaglądnąć, ale i tak nazbierałem sporo kolczaków, która jako jedyne trzymają się dzielnie. Zaglądałem w miejsca prawdziwkowo-ceglaste, ale nic, do podgrzybkowych miejsc nie dotarłem, bo nie wróciłbym przed zmrokiem do samochodu, sporo starych, rozpadających się rydzów (żadnego nieboszczyka;-D). W związku z takim "wysypem" sezonu wciąż nie kończę i jeszcze napiszę, nie powiem kiedy, bo znowu mnie do pracy "ześlą":- D
szerzej:
LASU MI TRZEBA!!!😃
Po dwutydodniowej przymusowej abstynencji od moich pięknych Trollowych Lasów, wypaliłem rano jak Filip z konopi.😉
Piękna słoneczna pogoda tylko zachęcała do wędrówki.
Obszedłem, kilka miejscówek borowikowych, w których o dziwo, znalazłem 3 Boletusy Nowembrusy, bardzo nadszarpnięte zębem czasu, poogryzane z każdej możliwej strony. W innych częściach lasu... podgrzybki, wrównie kiepskim stanie, było ich łącznie około 40 szt. No może 12 z nich nadawało się do wzięcia, ale grzybów mam wystarczająco dużo w tym roku, więc wszystkie zostały w lesie.
Wycieczka super.
RESET UDANY, baterie doładowane.
Pozdrawiam Wszystkich Grzyboświrków bardzo gorąco. A.
szerzej:
Stało się, nie znalazłem nic, kompletnie nic, nawet starych czy robaczywych, była mumia ceglaka, ale słabo "zabalsamowana", więc się rozpadała. Po za tym cudowna pogoda, w miarę ciepło i wreszcie słońce. Mimo dzisiejszej "porażki";-)), jeszcze nie składam nożyka... bo się go nie da złozyć;-), a i ekotorbę wciąż trzymam w pogotowiu, więc na pewno jeszcze o mnie usłyszycie w tym roku, myślę, że to będzie w sobotę:- D
szerzej:
W sezonie nigdy nie liczę kolczaków, ale teraz... i jeszcze ich rozmiar, większe od "normalnego" podgrzybka. Prawdziwków ani śladu, jeden podgrzybek brunatny, po kolejnym rozmrożeniu, wyglądał jak Marylin Manson, więc zdjęcia mu nie zrobiłem. W lesie (głównie jodłowym) ciemno i niewiele widać, ale akurat kolczaki (białe), świeciły z daleka jak "pierwsza gwiazdka". Jaśniej było w bukach, ale tam nie było nic, poza stertami liści. Jutro jadę wyżej, śniegu jeszcze nie widać, to może coś znajdę, jak nie, to będzie wycieczka:-))
szerzej:
Witam.
Dzisiejsza wyprawa do lasu z żonką.
W trakcie 3 godzinnego wypadu, odwiedziliśmy lasy w okolicy Bochni. Lasy mieszane, piękne w różnych "smakach" jesieni.
Aura też nie była zbyt przychylna, słońce, deszcz, śnieg, wiatr, wszystko co może zaoferować jesień, ale kto by na to zwracał uwagę. Pragnienie lasu wzięło górę.
Grzybki się skończyły, no może nie wszystkie. Pieprzniki trąbkowe mają sie całkiem dobrze. Znaleźliśmy też kilka podgrzybków i jednego borowika, ale te musiały zostać na swoim miejscu, z wiadomego powodu.😕
Pozdrawiamy Was gorąco
B&A
szerzej:
Pobudka 5:30 leje jak z cebra, żona pyta:- A Ty gdzie? -Jak to gdzie, do lasu. - Na taką pogodę? - Tam ma padać tylko przelotnie - mówię, żona - U nas miało wogóle nie padać, dobra ściągnij pranie, bo chyba "wyschło";-) i możesz jechać. Na miejscu, nie padało, nawet wyszło słońce:- D. Pierwszy wyjazd bez koszyka, wolne ręce z którymi nie wiadomo co zrobić, grzybów brak, czułem się jak w pracy, kiedy nie ma szefa, niby wszystko robi się tak samo, a człowiek dużo mniej się męczy:-)). Po 45 minutach bez grzyba, stwierdziłem, że raczej już nic nie znajdę i nie chodziło mi o Novemberusa, bo tego (nawet kilka) już znalazłem, ale wogóle o jakiegokolwiek grzyba, choćby do zdjęcia, a tu nic. Zszedłem do ceglasiowej doliny, jako ostatniej deski ratunku, i nic, więc wyszedłem na ścieżkę i najkrótszą drogą w stronę samochodu, zrobiłem dwa kroki i jest ceglak w nienajgorszym stanie, dlatego też droga do samochodu znacznie się wydłużyła. Po drodze udało się jeszcze dozbierać kolczaków, o dziwo nie namoknięte i nie robaczywe. W pewnym momencie zauważyłem jakiś ruch w krzakach około 5 metrów ode mnie, a to zając dał się zaskoczyć mimo, że szedłem dosyć głośno, trzask gałęzi i szelest liści. Chyba się nikogo nie spodziewał w lesie o tej porze roku, odskoczył kilka metrów, stanął w "słupek", zobaczył moją czerwoną kurtkę i pomyślał: "Czerwony kapturek, nie to... GRZYBIARZ, nie wierzę..." i uciekł. Nie mniej sam byłem zaskoczony, kiedy piłem kawę przy samochodzie i przebierałem buty, a tu na parking podjeżdża samochód, grzybiarz, na rydze:-)). Porozmawialiśmy chwilę i w drogę do domu. To był mój oststni wyjazd na grzyby w tym sezonie... do tego lasu;-D. Postanowiłem powalczyć jeszcze o kolejne Boletusy Novemberusy i może uda mi się "zgasić światło";-D
szerzej:
Ostatnie kilka dni, to przede wszystkim praca, nawet nie miałem czasu poczytać Waszych wpisów, więc dzisiejsze wolne miałem wykorzystać na "reset", długa wycieczka w górach. Już na pierwszej przerwie okazało się, że jestem jak pragnienie z reklamy Sprite - bez szans, żeby przejść całą trasę przed zmierzchem, mam latarkę, ale nie bardzo mnie interesuje, co dziki robią wieczorem w lesie;-)). Skróciłem więc trasę o połowę, a zaoszczędzony czas poświęciłem na szukanie grzybów, efekty powyżej. Nad ranem, jak pakowałem się do samochodu, zimno, wilgotno, a niebo szczelnie zasnute chmurami, można to jedynie przeczekać, aż pokaże się słońce, myślę sobie, jesień... niestety:-/. Na miejscu nie było lepiej, jeszcze zimniej i więcej wilgoci (mgła), jednak w górach jest wybór, można czekać na lepszą pogodę, lub ruszyć za nią w górę. I tak wędrowałem w tej "szarości" coraz wyżej, aż wychodząc z lasu, powyżej 1000 m npm, "staje wtedy na raz, ze słońcem twarzą w twarz";-). Z pięciu stopni na termometrze, zrobiło się 13, w takich warunkach, to ja mogę kawę pić:- D. Piękny widok, w oddali zarys Tatr, ciepło, poniżej przesuwające się chmury i znowu pomyślałem, jesień... cudownie:-))). Potem trzeba było znowu zejść w objęcia szarości, ale przynajmniej znajdowane rydze i kolczaki uprzyjemniały powrót do samochodu.
szerzej:
Łażę sobie sam po lesie wczesnym rankiem. Od razu na początku kilka egzemplarzy czyli jest wporzo, będzie spacer połączony z grzybobraniem. Zimno, słońce dopiero zaczyna swą wędrówkę po nieboskłonie. Jest ok, co jakiś czas coś wpada do wiaderka, większość zostaje w lesie. Nagle trafiam na takiego dosyć fotogenicznego. Nie ma zmiłuj, trza zrobić zdjęcie. Klękam by ujęcie było odpowiednie i nagle..... podgrzyb wydziera na mnie mordę -" Nie jestem z tych co chcą by się do nich modlić. Po za tym nie wyraziłem zgody na focenie, spadaj na drzewo buraku"
Zaniemówiłem.....
"Coś taki zdziwiony kmiocie, stoję tu jak pi... od 3 tygodni, moknę, piździawa jak za cara Mikołaja, kulki jak ziarenka groszku, a tu jakiś fotograf od siedmiu boleści. Liczyłem, że jakaś białogłowa mnie zerwie, delikatnie obejmując mego trzonka. Spieprzaj w podskokach"
No sorry grzybku, mówię. Wiały wiatry, lało jak z cebra, do pracy trzeba chodzić, nie mogłem wcześniej przyjść, ani przyprowadzić kobiety by Twym życzeniom stało się zadość. Ale za to niedziela, ale za to niedziela będzie dla nas, zaśpiewałem.
"Nie rycz mi tu niedorobiony szansonisto bo lepsze już jelenie wrzaski na rykowisku niż te twoje żałosne zawodzenie"
By go udobruchać mówię- Twe zdjęcie na stronkę Fajnego Gościa chciałem wrzucić byś nieśmiertelnym mógł zostać bo w necie nic nie ginie.
"Nie i szlus, wypad"
Nie daję za wygraną. Tam dziewczyny fajne przychodzą, będą podziwiać Twą urodę i w ogóle. Staniesz się celebrytą. Bywają tam kanie, pieczarki, zieleniatki, kurki - Grzybowe Laski jak z obrazka.
Zarumienił się trochę i gada "No dobra, tylko by nie było widać, że pieprzone ślimaki mi kapelusz nadwyrężyły".
Obfociłem jak sobie życzył i se myślę-pasował by do zupy. Już Go miałem zerwać, a on drze się w niebogłosy -
"Łapy z daleka, zboku. Wilki na mnie szczekają, ślimaki chcą zeżreć, dziki mi o mało co gnata nie przetrąciły, a teraz jeszcze palant jakiś chce mnie dotykać"
Się nie gniewaj mówię, myślałem by ostatnią w tym roku zupę grzybowa zrobić. Przesmażył bym Cię z cebulką, dodał śmietankę itd.
"Co to jest cebulka" on na to.
No, taka beżowo-brązowa, bezpruderyjna dziewucha. Ale jak się rozbierze to biała, jędrna dżygita z dupką jak Jenifer Lopez, mówię.
Zmarszczyła Mu się skórka na kapeluszu, poruszył lekko trzonek i gada "Wiesz mam trochę kompleksów. Mówią żem chwastem leśnym jest, żem brązowoskóry, że ciapak. I jakiś zafajdany ślimak do wątroby mi się dobiera. Ona mnie nie zechce"
Nie bój nic gadam. Ona nie jest żadną rasistką. Lubi i czerwonoskóre kozaki i rude rydze. Nawet wiecznie ślimaczącym się maślakiem nie pogardzi. A jakie pyszne są owoce tych związków. Głowa mała.
podgrzyb z lekka zadrżał, wyprostował się, ale po chwili znowu zapadł się w sobie - "Wiesz, powiem szczerze, ja już niemłody jestem, trzonek nie tak twardy jak kiedyś. Łeb mi trochę zmroziło, chyba nic z tego nie będzie"
Ja mu -co ty chopie pieprzysz, cebulka to ostra laska. Po za tym trochę Was uzbierałem więc będzie cała armia cebulek. Będzie gorąco....
"Za kilka dni zima zmrozi me cojones więc alleluja i do przodu" ryknął Pan podgrzyb, wyskoczył ze ściółki jak z armaty i wylądował w moim wiaderku.
Uprasza się potencjalnych malkontentów twierdzących, że to konfabulacja z mojej strony o powdychanie świeżego, leśnego powietrza z samego ranka. Wtedy naprawdę wszystko widzi się i słyszy inaczej :)
Kłaniam się nisko
szerzej:
Coś się tu znowu zmieniło:- D, ale najbardziej mi się podoba "bez limitu długości...";-)). Dzisiaj piękna pogoda, choć chłodno, ale za to kolory w słońcu... i tylko grzybki się kończą. Długo kazały na siebie czekać, najpierw były rydze, średniej jakości, ale zdrowe, potem kilka podgrzybków złotawych, większość robaczywych i wreszcie znalazłem prawdziwka, rósł w poziomie, jakby się przede mną chował, okazało się, że mimo młodego wieku, był dosyć zwiotczały, zrobiłem mu zdjęcie (gdyby juz innych nie było) i został w lesie. Później znalazłem olbrzymią, twardą, wyrwaną z ziemi nogę prawdziwka, niestety, coś mu odgryzło głowę, więc nogę też "temu" zostawiłem. Poszedłem sprawdzić "kurze fermy" i od razu 2 wielkie kurki, jak się później okazało były to tylko "reklamy" kurzej fermy, bo samą fermę gdzieś przeniesiono;-). Wracając do samochodu znalazłem młodego ceglaczka i również młodego aksamitka. Niedaleko samochodu wreszcie udało się znaleźć, nadające się do wzięcia, 3 prawdziwki (na zdjęciach) i na koniec 3 kolczaki. Przyszedł czas odstawić koszyk do piwnicy, ale nie kończę sezonu, ekotorba wciąż (mam nadzieję) będzie w użyciu.