(50/h) Witam Wszystkich serdecznie 😁 W sobotę niestety musiałem zakończyć tegoroczny sezon ponieważ: skończyły mi się wszystkie małe, średnie słoiczki, duże też bo śpią tam suszone prawdziwki i podgrzybki, nie mam już miejsca w zamrażalniku a wszystkie kaloryfery są ozdobione pięknymi łańcuchami. Jak wchodzę do domu to pachnie jak w lesie 😂 no i dostałbym bana na sex bo to już szósty weekend i ostatni cały tydzień urlopu poświęcony pasji chodzenia do lasu NA grzyby. Tegoroczny sezon był fenomenalny chyba dla wszystkich pasjonatów grzybobrania 💪 Życzmy sobie Wszyscy jeszcze wielu takich chwil radości i fantastycznie że jesteśmy tutaj właśnie i możemy podzielić się naszą pasją i radością. Dziękuję Panu Markowi, do zobaczenia wkrótce, pozdrawiam Wszystkich 😁 Darz Bór 💪
(18/h) Wyszłam do lasu w sobotę, wróciłam... w niedzielę. W sobotę późnym wieczorem, albo inaczej.... wczesną nocą. Celem mojej nocnej, leśnej eskapady nie były grzyby ma się rozumieć, a mieszkańcy lasu, ich "podglądanie" i podziwianie. Las nocą, czy straszny jak to niektórzy mówią? Adrenalina z pewnością rośnie z każdym krokiem stawianym w głąb leśnej otchłani, ale o to właśnie chodzi. Bez latarki, wybałuszasz oczy, bo myślisz, że lepiej będzie widać. Wokół przeszywająca cisza, przerywana od czasu do czasu bliżej nieokreślonym, niewiadomego pochodzenia odgłosem. Trzask każdej gałązki, szelest liści, który wiesz, że nie wydobywa spod twoich stóp sprawiają, że chcesz czy nie, serce zaczyna mocniej bić. Każdy spadający w pobliżu żołądź, liść czy szyszka wydają się być wybuchajacą bombą. I ten nocny, intensywny, leśny zapach. Zapach wilgotnej ściółki, mokrej trawy, żywicy, czasami zwierząt no i grzybów (nie tylko jadalnych). Czy jeszcze coś pominęłam? No przecież.... aktorzy pierwszego planu - zwierzęta. Dostojne, majestatyczne jelenie byki, smukłe łanie i trzymające się w ich pobliżu jelonki. Przy wspólnej kolacji, na jednej śródleśnej polance wraz z lisami, dzikami i zającami. Każde przy innym końcu"stołu" nie wchodzą sobie w paradę. Jedzą, odpoczywają, młode baraszkują. Leśna sielanka, przerywana od czasu do czasu ględzeniem czujnej łani licówki, dającej w ten sposób znać, "alarm, coś jest nie tak" (z pewnością moja obecność -widać to na zdjęciu). Dziki, lisy, zające mają to w nosie, tylko jelenie czekają na sygnał do odwrotu. Na szczęście nigdy nie zdarzyło mi się ich spłoszyć. Na zdjęciach młodzieniaszek szpicak, który trzyma się jeszcze mamy, młody szóstak, któremu towarzyszył starszy kolega ( ten nie chciał pokazać swojego oblicza i nie dał się dokładnie policzyć) i lis, który tak namiętnie się drapał, że wywalił się na plecy. Dziki i zając były za daleko, zdjęcia wyszły rozmazane. W sumie na leśnej polanie doliczyłam się 17 jeleni w trzech stadach (dwa łanie z młodymi), stado 14 dzików, 1 lis i 1 zając. Udane miałam "łowy";-) Rano, ale nie skoro świt, ruszyłam na prawdziwkowe " polowanie". Na tym polu wyniki nie były już tak imponujące. Tylko 15 sztuk, ładne i mniej ładne, małe i duże, za to wszystkie zdrowe. Żeby zapełnić koszyk, nie miałam wyjścia - paken klamoten i jazda inny las, podgrzybkowy, 8 km dalej, albo bliżej, zależy z której strony patrzeć. Była już godzina 11. Wiadomo, aby coś wpadło do koszyka, trzeba się "wgłębić" w las. Skusiło nas iść na skróty, żeby szybciej było. Tak się wgłebiłam, że "wylądowałam" w ciemnym, gęstym lesie, poprzerastanym wszelkim kolczastym badziewiem, poprzecinanym rowami wypełnionymi czymś co kiedyś wodą było, owalone drzewa, trawy powyzej kolan i grząsko pod kaloszami. Uszargałam się jak uczestnik "Biegu katorżnika". I na dodatek ani jednego grzyba. Frajerska wtopa - nie ten las. Przecież nie będę się cofać, więc brnęliśmy dalej w przód, patrząc jedynie, aby jakiemuś dzikowi na ogon nie nadepnąć, mając na uwadze liczne ślady ich bytności w tymże miejscu. W końcu dotarliśmy na "cywilizowaną " śródleśną drogę. Czas ucieka, koszyki puste. A tu w dalszym ciągu bezgrzybie. Po kolejnych długich minutach iścia nareszcie coś się zaczęło dziać. Najpierw pojedyńczo, potem podwójnie, a potem to już powielokrotnie. Grzyby już tak mają, nie ma ich nie ma, a potem wyrastają nagle jak wyrzut sumienia. Piękne, czarne grubasy, na igliwiu pod rozłożystymi starymi świerkami, w grupkach po parę sztuk. Nagroda za "skrótową mękę"?;-) Koszyki napełniły się do przeszło połowy. W drodze powrotnej, tym razem już nie na przełaj, uzupełniam swoje zbiory o pojedyńcze sztuki podgrzybka, urody nieprzedniej z powodu ślimaczych żarłoków, ale nadających się w zupełności na susz. Podsumowując dzisiejsze zbiory podgrzybkowe wyszło na dwie osoby przez 6 godzin nie mniej i nie więcej jak 186 sztuk, do tego 2 rydze na osłodę. Pijąc przy aucie świeżo zaparzoną bezkofeinową kawę z mleczkiem, stwierdziłam, że fajnie było.
(15/h) Wreszcie tak jak lubię cicho nikt nie" straszy" nawet słychać jak strzyżak leci i siada na policzku i wędruje we włosy. Jak wszyscy nie lubię tego ale to też mieszkaniec lasów. Jak jechałam po ósmej to widziałam mnóstwo samochodów co nie którzy myślą że wszystkie grzyby rosną cały rok. Wychodzą z lasu i się dziwią że nie ma takich grzybów jak widzieli na bazarze. Dodałam zdjęcie z onetu no i ten lans facebookowy chyba był w tym roku najgorszy, nawet pytano mnie czy prawdziwek jest prawdziwy. Do lata będzie spokój.... to nie tak że ja nie lubię ludzi bardzo lubię jak się mijamy i mówimy sobie Dzień dobry sprawdzimy koszyki, pogadamy. Ale ważne jest to że grzybki rosną i można zbierać, cieszyć wszystkich którzy nie zbierają a lubią grzyby. Bardzo miły spacer po pięknych lasach, grzybki różne brzydkie i bardzo ładne same podgrzybki. Pozdrawiam wszystkich lasoświrków i grzyboswirków.
(200/h) - no i jak wspomniałem niedziela - godzina 10.00 ostatni wyjazd na grzybki - dokończenie przeglądu miejscówek które z racji ilości grzybków nie zdążyłem obejść w sobotę - pełny sukces - kosz na pranie pełny - oraz wiaderko również - to tyle na zakończenie sezonu 2017
(150/h) - miałem już odpuścić sobie wyjazd na grzyby - lecz nosiło mnie przez 2 godziny - więc odpaliłem auto i wyjazd na grzyby połączony z zakupami. To co zastałem w lesie to czyste szaleństwo - grzybek na grzybie - w dwie godziny nazbierałem około 18 kg ślicznych zdrowych grzybków - przewaga zająca. W niedzielę powtórka i zakończenie sezonu 2017.
(40/h) Dziś wybrałam się do Wapienicy. Prawie wczesny świt było nawet gdzie zaparkować. Przeszłam kilka kroków deptakiem i potem do góry, pod dość mocnym nachylenie. celem moim były prawdziwki i opieńki. Tych drugich mnóstwo, po drodze mijałam podgrzybki złotopore. dopiero na szczycie udało mi się znaleźć kilka ślicznych borowików, dwa ogromne, ale niestety czas i robale zrobiły swoje. Jak niektórym użytkownikom wiadomo to mój dziewiczy rok z opieńkami. Proszę nie szydzić, od dziecka jeździłam z dziadkiem na komarku, na baku, na Mazurach, na grzyby ( mieszkałam tam przez 9 lat mojego życia). Istniały borowiki, borowiki i borowiki. i tak mi zostało. Mój tegoroczny sezon zaczął się wcześnie, bo w kwietniu, smardzami (pychota) i chciałabym, żeby trwał. Stąd moje zainteresowanie opieńkami mam milion pytań, ale podobno człowiek uczy się całe życie. Spacer wymagający, spokój i cisza ta daleko wysoko, w lesie bezcenny.
(5/h) Witam Wszystkich. Niedzielny spacer po lesie w założeniu miał mieć charakter wybitnie relaksacyjny w połączeniu z poszukiwaniem czegoś innego niż zwykłe zbieranie dla zaspokojenia ambicji kulinarnych. Czego mam szukać? Takie oto pytanie zadałem sobie wchodząc do lasu. Odpowiedź miałem tylko jedną. Szukaj tego co sprawi że poczujesz radość bycia tutaj. To nie ma być pełen grzybów kosz lub dwa, tylko świadomość że mógłbyś je mieć gdybyś chciał. Z tego się ciesz i nasycaj swoje zmysły ich widokiem. I z tym nastawienie całe do południe spędziłem w lesie tylko po to aby móc napawać się widokiem grzybów, szelestem liści, zapachem drzew, ciepłem jesiennego słońca. Zrobiłem mnóstwo zdjęć. Nie liczyłem grzybów. Bo też ich praktycznie nie zbierałem, bo i po co. Zabrałem jedynie te które rosły na ścieżkach, ale tyko dlatego że widziałem jakiegoś idiotę szalejącego po lesie na kładzie. To taka ciekawostka ale zaczynają pokazywać się borowiki na leśnych, piaszczystych dróżkach. Do tej pory ich tam nie widziałem. Jedną taką hybrydę zabrałem do domu. Natomiast szlachetne, z wielkimi kapeluszami, są w zdecydowanym odwrocie, bądź w znacznym stopniu zjedzone przez (chyba) zające. Kozaki o pomarańczowych kapeluszach mają się całkiem nieźle. Jeden z nich wygląda na zdjęciu jak jakaś tajemnicza kopuła i dla tego nazwałem go Brazylia. To na część jednej z naszych koleżanek z portalu która szczególnie gustuje w pomarańczowych kozakach, choć jak mniemam sama w tym kolorze się nie widzi. Kozakibabki też niczego sobie, ale to chyba zasługa słonecznej i bezdeszczowej pogody. podgrzybki ładne, zdrowe, ale wysuszone i duże. W dalszym ciągu sporo kani. Kilkanaście małych, młodziutkich zabrałem na kolację. Pokazały się nareszcie opieńki. Znalazłem spory pień wys. ok 1 m. na którym mogło byś tak na oko ok. 500 szt. malutkie jak guziki od koszuli. Chyba jutro się na nie wybiorę, bo moja małżonka jest nimi nadzwyczaj zainteresowana. Kończę na dzisiaj, pozdrawiam wszystkich życząc Dobrej Nocy. E.
(10/h) Witam serdecznie wszystkich amatorów jak i zawodowców na forum... Dzisiaj z moim towarzyszem wypraw do lasu po tygodniowej nieobecności postanowiliśmy odwiedzić stałe miejscówki i sprawdzić czy są nadal grzyby. Wysyp już się zakończył lecz nadal grzyby rosną i tak dzisiaj w koszyku wylądowało kilkanaście prawdziwków średnie w dobrej kondycji rosły po 2 sztuki w jednym miejscu, szare kozaki, jeden czerwony, kilka ładnych ceglastych oraz podgrzybki. Co mnie zdziwiło i to nie pierwszy raz ktoś kopie lub wycina a następnie porzuca ceglasie a szkoda bo to zacny grzyb... sezon uważam za jeden z najbardziej udanych od kilku lat Pozdrawiam Darz Bór
(5/h) sucho w lesie, podrzybków niewiele, a i te które są to podsuszone i pogryzione przez ślimaki, więcej podgrzybków złotoporych w części liściastej, wysyp gąski zielonki - dla chętnych spożywających te gąski odstąpie ich sporo :) mironow@op. pl
(3/h) Witam. Dzisiaj eskapada już naprawdę turystycznie bo z jednym koszykiem na teren Wapienicy, jeden borowik, parę zajączków, parę podgrzybków oraz jak nam się wydaje kania. Z racji tego, że nigdy wcześniej nie zbieraliśmy tego grzyba bardzo prosimy o pomoc bardziej doświadczonych kolegów grzybiarzy w potwierdzeniu identyfikacji. Parametry: grzyb wyrastał z bulwy, nie z pochwy, nóżka pokryta wyraźnie wyczuwalną pod palcami siateczką/wzorkiem. Noga po przecięciu w środku pusta, zachowuje się jak pogryziona zapałka, kolor nogi brązowy. Noga elegancko dała się odkręcić od kapelusza. Pierścień na nodze łatwo przesuwalny. Między nogą a kapeluszem pierścień oddzielający blaszki. Blaszki po zgnieceniu nie zmieniają koloru. Kapelusz z wyraźnymi wyczuwalnymi łuskami, zapach specyficzny taki jak zapach papieru, gazety, małej papużki, trudno dokładnie podać z czym się kojarzy. Zamieszczamy zdjęcie i ponawiamy o pomoc. dziękujemy :)
(30/h) spacerek niedzielny od 10 do 11.30- grzyby tutaj się już kończą- ale gesty uznania turystów z wagoników w moją stronę sprawiły mi satysfakcję gdyby ktoś chciał zbierać opieńkę miodową - jest tego tu naprawdę dużo jeden prawy "DWIE NOGI pod JEDNYM DACHEM"
(10/h) Spóźniona wizyta w załęskich lasach. Założenie było takie, że będzie to zwykły spacer gdyż to co miało zostać znalezione, zostało znalezione wczoraj. Rezultaty przeszły moje najśmielsze oczekiwania (jakikolwiek wsad do gulaszu): 6 prawdziwków, 2 borowiki, 2 podgrzybki.
(120/h) Przeczytałem dwa dni temu o wysypie rydza w okolicach Jeleśni. Pojechałem, wszedłem do Lasu Kiełbasów i potwierdzam. Jest wysyp, młode cały czas rosną.
(10/h) Rowerowa to była wycieczka ale będąc w sercu lasów nie dało się w (sumie chodzenia ok godziny) sprawdzić co w trawie/paprociach/mchu/igliwiu piszczy;-) Powiem tak: rurkowce agonia - tylko stare egzempalarze podgrzybka, maślaka (niezniszczalny strojny, żółty!) Za to jadalne blaszkowce w pełnym natarciu: opieńki skolko godno, gąski zielonej z 3 kg/10 min (potem plecy bolą), ładne kanie dalej rosną. Podsumowując grzybki dalej będą pretekstem do wyjscia w las ale coraz bardziej warto spąglądać wyżej bo cudny najbardziej kolorowy w roku tydzeń przed nami
(30/h) Dzisiaj grzybobranie z zegarkiem w ręku, czego bardzo nie lubię. W lesie byłam od 16 do 18, ale pogoda była tak cudna, że musiałam choćby na 2 godzinki wyskoczyć w moje kochane buki. Prawdziwki nadal rosną solo i w duecie srednie i duże. Może z powodu zimnych nocy jest ich dużo więcej w środku lasu niż na obrzeżach i w zagajnikach. Bardzo ładne mniej poobgryzane przez ślimaki i bez robali. Jest równięż sporo podgrzybków brunatnych, zajączków i ceglasi, sporadycznie rosną jeszcze maślaki żółte. Jeśli chodzi o kozaki czerwone, to jest ich coraz mniej, ja znalazłam tylko 5 sztuk, ale prognozy pogody są optymistyczne, więc może jeszcze się pojawią :) W tym roku nie mam szczęścia do szmaciaka... cały czas szukam i szukam i tylko 1 mały-zostawiałam na następny raz :) Wprawdzie wysypu nie ma, ale sezon cały czas trwa a lasy jesienne przepiękne... Pozdrawiam :)
(30/h) Dziś moje dziewicze opieńki, nigdy nie zbierałam. Poza nimi dwa prawdziwki kilka kozaków i podgrzybki. Trochę poczytałam, grzyby jakby wpół jadalne, mam nadzieję, że to te właściwe na zdjęciu
(42/h) Dzisiaj mając chwilę wolnego czasu pojechałem na spacer do lasu z nadzieją, że tubylcy jeszcze coś zostawili dla mnie. Początek zapowiadał się fatalnie, ale w miarę upływu czasu i wejścia głębiej w las moje oczy zaczęły się radować na widok grzybków. W sumie w ciągu pięciu godzin wędrówki nazbierałem 5 ładnych prawoków, 11 sinoli i 194 pogrzebów. Ponadto była ogromna ilość już starych i spleśniałych. Mimo wszystko jestem zadowolony z dzisiejszej wycieczki.
(30/h) Wysyp dobiega konca. Zupełny brak młodych osobnikow. 99 % to podgrzybki = pozostale to kilka borowików tez dużych i o dziwo wszystkie zebrane grzyby były bez lokatorow za to napoczete przez ślimaki. Tegoroczne zbiory byly nad wyraz obfite i od dluzego czasu niespotykane. Moze cieply koniec pazdziernika będzie laskawy dla grzybiarzy. Tego sobie i wszystkim kochajacym chodzenie po lesie życzę.
(15/h) Motywacja coraz mniejsza, by ruszyć tyłek i gdzieś pojechać. Stąd decyzja na odwiedzenie "przydomowego" lasu. Po zeszłotygodniowych zieleniatkach nie pozostał już prawie żaden ślad. Dosłownie kilkadziesiąt sztuk, kilka rydzów, maślak, trzy podgrzybki i jeden prawdziwek. Czas już chyba zawiesić koszyk na kołek w tym niezwykłym sezonie.
(10/h) Witamy :) dzisiaj ponownie odwiedziliśmy lasy Lipnickie i zaskoczenie pełne, grzyby jeszcze rosną i nie zamierzają na razie rezygnować... tak sobie spacerowaliśmy turystycznie, "sznupka" zapuszczała żurawia raz tu raz tam, a tu borowik a tam podgrzybek, i maślaki się ujawniły i zajączki. Małe, średnie i duże, jednak duże już z mieszkańcami. Chyba dopiero opady śniegu zatrzymają tą grzybową rewolucję;). Część grzybków do słoików a część na zupę do zamrażarki. Zamrażarka full... A dzisiaj na kolację jajecznica z grzybami i coś na wątrobę;). Chyba będę gotował co weekend zupę grzybową i tak aż do lipca przyszłego roku;). Ostatnio nawet kłopot już był z pieprzem ziarnistym a i ocet się kończył w sklepie.... Miód :)
(15/h) Witajcie. Dzisiaj kolejny rekord - tym razem wagowy. Zaczęło się normalnie. O 7 rano wszedłem do lasu obok pana którego już tam kiedyś spotkałem. Szliśmy sobie równolegle od czasu do czasu kucając po znajdywane grzybki. A były to młode prawdziwki. Było naprawdę obiecująco. Ale później nieco się popsuło. W dwóch miejscówkach które w tym roku dały mi najwięcej radości spotkałem tylko kilka sztuk. Nawet ceglaki się nie wykazały za bardzo. Trzeba było improwizować. Wybór padł na skraj lasu za młodnikiem ogrodzonym siatką. Las taki sobie - sosny, trochę dębu, jerzyny i wysokie trawy. Po kilku metrach trafił się piękny gruby podgrzybek ( na zdjęciu). A w okolicy kilkanaście jego większych braci pochowanych w jerzynach. Pokłułem się niemiłosiernie ale prawie zapełniłem koszyk. A później to co tygrysy lubią najbardziej - pierwszy wielki prawy. A zanim kolejne. Część wziąłem, część została. W drodze do samochodu dorzuciłem jeszcze kilka młodziaków. W sumie 6 kg grzyba. Końca wysypu jeszcze nie obwieszczę☺
(80/h) podgrzybki i borowiki. Dużo starych, przerośniętych grzybów. Brak młodych. Tylko rydze rosną bez umiaru. Sporo innych ( maślaki, kanie, koźlarze, opieńki), których nie zbieralem i nie liczylem.
(100/h) Kolejny raz Park Zamkowy zaskoczył mnie pozytywnie. Na miejscach nasadzeń krzewów ozdobnych, obsypanych korą z drzew iglastych "wysypały" się opieńki. Liczba szacunkowa. W pół godziny cięcia 4 kilo opieniek. Idealne, świeżutkie, młodziutkie. O pieczarkach nie wspominam ok. kilograma. Zabrakło reklamówek. Jako ciekawostka - prawdziwek, duuuuży przy pniu buka. Bonusem były cztery wiewiórki, które jak zwykle z zainteresowaniem obserwowały moje działania.
(12/h) W doniesieniach głównie prawdziwki, rydze, opieńki, zieleniatki. Myślę sobie - a co z takimi fajnymi grzybami jak kozaki czerwone? Oprócz Bazylii nikt o nich nie wspomina. No i zachciało mi się ich pozbierać i po południu trafiłem do pobliskiego lasu. Oczywiście rosną chociaż najlepszy czas miały w połowie września. znalazłem ich 9. Oprócz nich babki i maślaki. No i oczywiście zieleniatki których nowe stanowiska zmierzają w kierunku mojego osiedla. Nie zdziwię się jak za kilka lat wyrosną mi na trawniku przed blokiem 😉. Jutro idę na prawe i ceglaki.
(300/h) W trzy godziny ok. 10 kg gąski zielonej, jak kto woli to zieleniatek, zielonek, psanek ect. Jeszcze nigdy w życiu tak dużo tych grzybów na raz nie nazbierałem.
(10/h) To już koniec wrześniowego wysypu. Do koszyka wpadły trzy prawdziwki (reszta stare i zarobaczone) kilka kurek i 38 starszych podgrzybków. Brak młodych owocników, jeżeli będą ciepłe dni i noce, może coś jeszcze ruszy...
(120/h) Nie ogarniam tego co się dzieje w tym roku w beskidzkich lasach. Czwartkowa wyprawa w okolice Jeleśni była z góry planowana jako wyprawa „po grzyby” a nie „na grzyby”. Jednak to co zastaliśmy na miejscu w realnym świecie żywieckich lasów przerosło moją wyobraźnie, wyobraźnię Tazoka i pojemność naszych koszyków. Posłuchajcie co nas dzisiaj spotkało. Celem naszej wyprawy były rydze, ulubione w słodko kwaśnej zalewie. Żadnego wstawania z pierwszym pianiem koguta, przyjechaliśmy do lasu około 11. Wzięliśmy standardowe dwa koszyki. O 11.30 po przejściu mniej więcej pięciuset metrów Tazok zameldował: Ładownie pełne - i dodał - jeśli mamy mieć przyjemność z grzybobrania to wracam do sznupokowej limuzyny celem rozładunku. Wrócił błyskawicznie, po prostu wsypał grzyby na matę do bagażnika, i zanim wrócił z powrotem na umówioną polankę miał już pół kosza grzybów. Złożył kolejny meldunek: Sznupoku DMC ( dopuszczalna masa całkowita ) sznupkowozu wynosi niecałe dwie tony, więc musimy ograniczyć nasze zapędy zbieraczy. Ale jest to zadanie z gatunku „mission impossible „. rydze są wszędzie. Pojęcie „szukać grzybów” staje się kompletną abstrakcją, nie ma na chwilę obecną możliwości „szukania grzybów”. Ba powiem więcej, nie działa również pojęcie „zbieranie grzybów „. Tak totalnej inwazji mleczaja rydza ( tej świerkowej odmiany ) nigdy w życiu nie doświadczyłam. rydze po prostu się kosi jak opieńki w ilościach idących w tysiące. Palce u rąk po kilku minutach wyglądają jak małe marchewki – są pomarańczowo-rude. Owocniki wybieraliśmy głównie te w klasie „Premium” jak nazwał je @zecik23 tzn nie większe niż 10 cm, z kapeluszami zawiniętymi pod spód. Ile w sztukach ich zebraliśmy ? Nie wiem, ale biorąc pod uwagę tzw „równoważnik podgrzybkowy „ czyli przelicznik 1:10 liczba 120 jest raczej zaniżona, niż przesadzona. Las, w którym byliśmy dzisiaj – to stary las jodłowy, z nielicznymi bukami, poprzecinany głębokimi jarami strumieni, wilgotny, miejscami podmokły i mroczny. Są w nim miejsca gdzie na powierzchni 20 mkw rośnie 200 rydzów we wszystkich stadiach rozwoju. Wybierasz 40-50 najładniejszych i idziesz 30 metrów dalej by natknąć się na takie samo cudowne miejsce. Resume: rydzów nieprzeliczone tabuny, prawdziwków ok. 10 sztuk, podgrzybków kilkadziesiąt tych brunatnych i pod setkę złotoporych ( liczone tylko te w klasie Premium). Na deser kilkadziesiąt kolczaków, które po „pomarańczowej powodzi” najbardziej mnie ucieszyły. Dzień wymarzony, słoneczny i ciepły, widoki na Pilsko i Romankę zapierające dech. Pyszny, wykwintny obiad ( żadnej potrawy z grzybów :)) ) w Jeleśni dał nam siły na następne niemal 6 godzin przetwarzania leśnych skarbów na marynaty. Słoików zabrakło. Poratowali sąsiedzi w równoważniku słoikowym: 10 pustych za 1 pełny. Pozdrawiam, nadal nie ogarniając tego bogactwa - Sznupok
(40/h) Dzisiaj, miał być wyjazd na opieńki, ewentualnie jakiś borowik, czy dwa na godzinkę. No ale pierwsze wejście w las i plan od razu padł. No bo co tu zrobić, jak Wiślane stoki obsypane pięknymi podgrzybkami, a prawdziwki dalej rosną? Przewidując wynik grzybobrania, przekalkulowałem, że na opieńkę miejsca niestety to nie będzie. Prawdziwków jeszcze całkiem sporo, mimo tego, że dzisiaj to miała być czysta przyjemność ze szwędania się po lesie, cięcia opieniek i ewentualnie upajaniem się pojedynczymi prawdziwkami. Ostatecznie do koszyka trafiło 18 ślicznych Prawdziwków i ponad 150 podgrzybków (liczyłem trochę na oko). Kozaczków już prawie nie ma (tylko 5), rydza widziałem 1. Trochę jeszcze dorzuciłem młodych złotoporych. Jeżeli ktoś zbiera ceglasie, to powinien sobie doliczyć do wyniku ok. 5 szt./h, a amatorzy podgrzybków złotoporych śmiało mogą sobie doliczyć 50 szt./h, tych to jest cała masa w lesie. Najbardziej zdziwiło mnie jedno miejsce, widocznie przechodzone, bo leżał świeżo wyrwany zajączek, gdzie nie spodziewałem się nic znaleźć. Idę, a tu ze ściółki wystaje rządek 4 Prawdziwków (są na zdjęciu). Obok w rządku 4 podgrzybki, a po bokach straż przyboczna w postaci 2 kolejnych Prawdziwków. I nic więcej na tym stoku. Jak ktoś planuje wypad w góry na podgrzybki, to polecam, moim zdaniem właśnie teraz wyszły w górach w największej ilości i jest co zbierać, o złotoporych nie wspominając. W lesie wilgotno i ciepło, tak więc to jeszcze nie koniec!
(10/h) Cóż tam, panie w polityce? Chińczyki trzymają się mocno? Nie wiem Panie Czepiec, byłem na grzybach. Gdyby Wyspiański żył, to zapewne tymi słowami zaczął by się akt pierwszy Wesela. Grzyby. Na obecna chwilę temat priorytetowy w moim domu. A i śmiem podejrzewać że nie tylko w moim. Wszystko co może, kręci się wokół grzybów i ich przetworzenia. Suszarka, pralka, mikser, młynek do kawy, odkurzacz. Ziemia kręci się wokół słoików. Suszą się w piekarniku, parowniku i na kaloryferach. Takiej ilości w swoim domu jeszcze nie widziałem, a żyje długo i ho ho. Ktoś z rodziny kilka dni temu zapytał mnie: po co ci tyle grzybów. Odrzekłem: z przezorności. Chyba z pazerności - on na to. Bardzo mnie to zabolało. Przecież na święta będzie jadł grzyby które dostanie w prezencie od mojej żony. (szwagier). A właśnie. Prezenty. To działka mojej żony. Uwielbia je rozdawać. Szczególnie swojej rodzince. Ale wracając do tematu grzybów. Wracając z pracy zatrzymałem się w Herbach. Po drodze mi było, więc odwiedziłem moje lasokrzaczki. I już na samym wejściu, na środku drogi dorodny kozaczek. Mówię do niego - zejdź z drogi bo cię ktoś rozjedzie. A on nic, więc go zdjąłem i zabrałem z sobą. W lesie przywitały mnie całkiem ładne borowiki i podgrzybki. Takie grube, takie małe. Takie prawdziwe elekmelki kurdupelki. Pięć, dziesięć, piętnaście. Ale fajna zabawa. I tu nastąpiło coś na co nie byłem przygotowany. Nagle zaczęło wiać i po chwili lunęło jak z cebra. Ale to pryszcz. Gorsze było to co nastąpiło po krótkim deszczu. Jak z pod ziemi zaatakowały mnie setki, tysiące, miliny strzyżaków. Miałem je wszędzie. Uszy, nos, oczy, włosy, no wszędzie strzyżaki. Dałem za wygraną, czyli innymi słowy zrejterowałem. Jeszcze teraz siedząc przy komputerze czuję jak mi coś łazi po plecach. Brrrrrrrrrrrrr obrzydliwe. I to by było na tyle z dnia dzisiejszego. Pozdrawiam wszystkich, młodych i starych, szybkich i wściekłych. E.
(35/h) Opanowała mnie chyba ta sama gorączka co Mi-1 czyli wirus grzyboświrus:- D. Nie spodziewałem się rewelacji i początek utwierdził mnie w tym nastawieniu, ale grzybobranie jako całość okazało się rewelacyjne. Zebrałem 12,5 kg grzybów, 89 prawdziwków i około 150 podgrzybków. Na jednym zdjęciu są chyba boczniaki, ale nie chciałem ogołocić tego pieńka i nie brałem ich. W lesie bukowym jest pełnia wysypu podgrzybków aksamitnych, jest ich miejscami naprawdę bardzo dużo, zabrałem może 20 młodszych ładniejszych. Żeby oddać najwierniej jak to jest naprawdę z grzybkami, muszę napisać, że przez pierwsze 1,5 h zero prawdziwków, pojedyncze brunatne i trochę aksamitnych zebranych z braku innych grzybów, potem strzał w dziesiątkę, w godzinę zbierałem w tempie 100/h wielkie i średnie prawdziwki i jakieś 6 kg podgrzybków brunatnych niestety dość starawych, ale wybierałem te najlepsze, zbiór w chaszczach i trawie. Wszystkie grzyby sprawdzane, brałem tylko czyste ewentualnie w jakichś dziesięciu prawych został sam kapelusz. Potem 1,5 h może 5 grzybów. Dalej wyjście w las bukowy i mieszany, oraz młodniki i zbiór o dziwo dość młodych prawdziwków przez dwie godziny w tempie 30/h. No i trochę czasu na powrót. Myślałem, że będę tylko chodził i chłoną widoki, zapachy i odgłosy lasu, a tu znowu grzyby:- D. Mimo wszystko wysyp wygasa, ale nie tak jak to czasem bywa, że grzyby znikają jakby ręką odjął, tylko stopniowo coraz mniej. Pozdrawiam wszystkich grzyboświrków:- D. Ps 5 kg prawdziwków oddałem na dzień dobry znajomym i podgrzybka też trochę podrzuciłem:- D.
(25/h) Moje wczorajsze doniesienie gdzieś wyparowało, więc krótki raport ze środowego grzybobrania. Lasy bukowe, młodniki dębowo-brzozowe i polanki. W lesie zero samochodów, skuterów i grzybiarzy... Tylko ja i leśna cudowna przyroda :) Ponieważ zapasów grzybowych w różnej postaci mam tyle, że mogłabym wykarmić pułk wojska a mąż już się na mnie dziwnie patrzy do koszyka trafiło 50% moich zbiorów:42 prawdziwki, 25 kozaków czerwonych, 22 ceglasie i 15 podgrzybków. Maślaki i zajączki zostały w lesie. Dzisiaj piękna pogoda, ale mam gości... moze uda mi się wyciągnąć ich na spacer do lasu;-) Pozdrawiam :)
(30/h) Witam wytrwałych w pragnieniach i marzeniach o pragnieniach. Dzień coraz krótszy, więc robota też nie może być zbyt długa. Pół na pół. Cztery godziny w pracy i tyleż samo w lesie. W lesie trwa wyścig o dominację. Z grzybów, które są w kręgu mojego zainteresowania, wyróżniłbym dwie grupy. O prymat w lesie, indywidualnie, walczą borowiki i kozaki. Drużynowo zaś, podgrzybki i maślaki. Zarówno pierwsza jak i druga grupa, chcąc zdominować pozostałych postawiły na gabaryty. borowiki i kozaki z dorodnymi o szeroki rondach kapeluszami. Podgrzybkom i maślakom też nie można nic zarzucić. Dwadzieścia siedem dorodnych borowików plus - i tu uwaga - dwa ceglasie poćki z kapeluszami o średnicy ok. 20 cm. Pierwsze w tym roku znalezione w Koskach. Kozaki pomarańczowe, nooo te to zakute łby miały po ok. 25-30 cm. W sumie pięć sztuk. podgrzybków ponad osiemdziesiąt szt. Praktycznie nie ma grzybów z defektami obco płciowymi. Zresztą kto by na to zważał. Białko do białka i będzie kobiałka. I to by było na tyle. E.
(50/h) gąska zielonka, sporadycznie inne grzyby (rydze, pojedyncze prawdziwki, maślaki żółte) i jeszcze coś czego nie jestem pewien, choć w ub. roku w tym samym miejscu nazbierałem w listopadzie sporo gąsek siwych. Obecnie rosną tam co najmniej trzy gatunki szarych grzybków. Prosiłbym o rozpoznanie czy grzyby na zdjęciu to gąska niekształtna (siwa). Smak i zapach mączny. Dziękuje bardzo i pozdrawiam.
(20/h) Zwykle tak bywa, że jak się coś zaplanuje, to się zwali. To tylko moja teoria malkontencka, ale wczoraj rzeczywiście miałem spore przeszkody. W załatwianych sprawach w Gliwicach miałem ok. 5 godzin przerwy, więc zaplanowałem wypad w nieznany mi las koło Kozłowa, w zasadzie na samym skraju Gliwic. Rozeznałem dojazd, zdjęcia satelitarne itp., a tu niespodzianka, droga zamknięta z powodu jakichś grubszych robót. No i pogoda fatalna. Jadę dalej, ale przegapiłem następny zjazd do Kozłowa i wylądowałem w Kleszczowie, to już nie chcąc wracać, skręciłem na Bojszów i zatrzymałem się w lesie prawie przed samą wsią. Nigdy tu nie byłem, więc ciekawość mnie zżera, podsycona Waszymi wpisami. Zupełnie niedaleko drogi zauważam pierwszą buczynę, ale w niej pusto. Za nią następna, taka niepozorna, może na 10 m szeroka i długa na jakieś 150. W niej już rosną prawuski, śliczne i zdrowe. Powoli przemierzam las, nie oddalając się zbytnio od miejsca postoju, żeby nie zabłądzić. Dość jałowo, zresztą las nie wygląda obiecująco, sporadycznie trafiam na podgrzybki. Na skraju przy ogrodzonym młodniku wreszcie mój grzybiarski nos coś wyniuchał, z traw wyciągam schowane dwa piękne prawe. Przeszukuję kolejny młody las, tym razem dębowy, ale tam tylko zatrzęsienie jadalnych muchomorów czerwieniejących, pomieszanych z trującymi plamistymi. Jadalnych nie zbieram z powodu obaw mojej żony, a trujących z powodu że kocham życie. Jednak okazuje się, że muchomory nie mają lekko, często padają ofiarą leśnych piłkarzy, którzy muszą trenować swoje wykopy. Szkoda, bo są ładne i potrzebne w lesie. A ja idę dalej, trafiam do następnej młodej dąbrowy, która wydaje mi się nawet za młoda, ale pierwsze kroki w głąb weryfikują moje obawy. Kilka ładnych prawdziwków dostarcza mi satysfakcji, że nawet w zupełnie obcym lesie i blisko drogi daję sobie radę. Potem tracę chyba godzinę na rozpoznanie kolejnych obszarów lasu i decyduję się wracać, czując się dziwnie zmęczony. Przy samym postoju jeszcze moja leśna zachłanność kieruje mnie w prześwitujące z daleka dęby i buki, dodatkowa godzinka nie powinna mnie zabić. Tam oprócz paru prawdziwków znajduję mnóstwo podgrzybków, które wyglądają na złotawe, ale mają ciemnobrązowe z czerwonym odcieniem kapelusze. raczej nie są to czerwonawe, bo nawet młode mają ten sam kolor. Te ratują mój wynik, bo młode i twarde skończą w marynacie. Spotkałem gościa w czerwono-czarnej kurtce, który z daleka wyglądał jak Dzidek, ale z bliska jednak nie przypominał dzidkowego selfie. I spytany zaprzeczył, że nie jest nim. Trudno, spotkamy się innym razem. W końcu docieram już ledwo powłócząc nogami do samochodu, w domu okaże się, że mam temperaturę 37,6 i lekką postać infekcji wirusowej, chyba grypy jelitowej. W środę, kiedy to piszę, już jestem zdrowy, ale wczoraj była masakra. Dałem radę przerobić tylko część grzybów i poszedłem spać. Najważniejsze, że moja kochana żona nie robiła mi żadnych wymówek, tylko pokiwała nade mną z politowaniem głową i podała lekarstwo. Efekty grzybobrania: 2 kozaki, 2 maślaki, 56 podgrzybków, 21 prawdziwków. Pozdrawiam wszystkich grzyboświrków!
(25/h) Witam wszystkich grzybniętych, jestem tu nowa, od kilku dni i już mogłam się przekonać jak pomocni jesteście. W ubiegłym tygodniu, korzystając z kilku relacji wybrałam się w okołogliwickie lasy po raz pierwszy w życiu i miło byłam zaskoczona, bo w liściastym lesie znalazłam ładne kilkadziesiąt cudnej urody, takich prosto z fabryki podgrzybków, a i kilka kozaczków też. Wczoraj (poniedziałek) obecny tu dzidek jak powiedział tak zrobił tzn. spotkaliśmy się i pokazał mi miejsce i pomógł zbierać moje pierwsze w życiu zieleniatki; zbiór był solidny, tak 5-6 kg, trafiły się kozaczki i nawet rydzów kilka; DZIDEK JESZCZE RAZ WIELKIE DZIĘKI!!!:-) Ciekawa jestem czy podgliwickie lasy jeszcze mnie zaskoczą, bo odczuwam stanowczo brak borowików w tym roku, a tu koniec sezonu się zbliża...
(15/h) las bukowy. Większość prawdziwki. Przez 2 tygodnie 3x3 siatki, aktualnie tylko jedna, ale pękata. Grzyby w stałych miejscówkach. Chyba wszystko tam wyzbierałem. Młodych sztuk mało.
(200/h) Dzieki za zweryfikowanie poprawnoscimojej oceny opieniek. W poludnie byl pelen kosz, po poludniu 2 duze wiadra, ilosc opienki w moim lesie jest nieprzebrana a podana liczba kilkukrotnie zanizona... takich stanowisk jak na fotce jest wiele... opienki przerobione, w sumie 21 litrowych slojow zamarynowane :) na zbieranie i przerob wiecej nie ma sily;)